A co do grania książkowym Geraltem-naprawdę uważacie, że książkowy Geralt puściłby Ciri samą na spotkanie z Lożą?
Czy książkowy Geralt zniszczyłby laboratorium dla zabawy?
Po tym wszystkim co przeszedł? Po przeżyciu własnej śmierci, zasmakowaniu spokoju tylko po to, by został brutalnie przerwany, po straceniu pamięci, wplątaniu się w huragan intryg, odzyskaniu pamięci, odnalezieniu Yen i wreszcie samej Ciri - już dorosłej, samodzielnej, innej niż i tak doświadczone życiem dziecko, które widział ostatni raz?
Właściwie ten element - to jest relacje Yennefer, Geralta i Ciri w grze uważam poza początkiem poszukiwań szarowłosej za najlepiej napisany kawałek scenariusza.
Yennefer, zdaje się, wiedziała nawet wcześniej niż Geralt (bo w sumie o tym czy ten "wie" decyduje gracz), że Ciri, kiedy już uda się ją odnaleźć, nie będzie tą samą osobą. Że jedynym, ostatnim wkładem w jej życie powinno być uwolnienie jej od niebezpieczeństwa, które za nią podąża. I że ta powinna sama o sobie decydować głównie dlatego, że ona wcale nie potrzebuje ochrony - czego doświadczasz właściwie w każdej retrospekcji. Ona umie o siebie zadbać i nie trzeba się nią opiekować,
Tak, Geralt zdemolowałby laboratorium Avallacha, bo ono samo, podobnie z resztą jak jego właściciel, niewiele go obchodziły. Obchodziła go Ciri, to że była wściekła, to że jej tymczasowy mentor i opiekun okazał się kolejną osobą traktującą ją jak przedmiot, cenny i niebezpieczny przedmiot, że znowu okazała się "dzieckiem starszej krwi", "dziedziczką Lary Dorren", "bronią" - zamiast po prostu "Ciri". Ona sama mówi, że ma ochotę coś rozpieprzyć. Więc, cholera, czemu nie?
Reżyseria tej sceny stała na mistrzowskim poziomie. Geralt jak gdyby nigdy nic zrzucający ze stołu butelkę, mina i reakcja z udawanym "ups", następnie zachęcający uśmiech. A potem chwilowa ulga w zabawie, zapomnienie o tym syfie, który ich otacza, o przeznaczeniu, które ich wiąże z rzeczami kategorii "bigger than life". Dla mnie to był bardzo naturalny wybór i jednocześnie bardzo ojcowski gest.
Co się zaś tyczy spotkania z Lożą - z tego co wiem nie ma to negatywnego wpływu na zakończenie. Dla mnie naturalnym było również zaproponowanie swojego wsparcia obecnością, ale tez niewtrącanie się w rozmowę. Dałem czarodziejkom do zrozumienia, że to czy zostanę w pomieszczeniu, czy wyjdę zależy tylko od Ciri. I tak było.