w sumie jest juz podobny temat, ale w tym jeszcze nie pisałem, a co raz bardziej daje mi się we znaki......brak balansu walk? - czy jak by to ujac...co prawda, gram tak, ze staram sie zajrzec w kazdy kat, zgarnac kazdego questa i zwiedzic caly swiat, co za tym idzie, zbieram wiecej doswiadczenia niezeli szedlbym prosto przed siebie byle dalej, ale z czasem, walki staja sie co raz mniej wyzywajacewezmy np walke jaka stoczylem z ozrell'em - byla znacznie trudniejsza, wymagajaca i wyzywajaca (jak to trzeba bylo sobie dobrac eliksiry, napastowac ostrze, odskakiwac...), niezeli walki z bosami w dalszych aktach... jak mama wiwern, wilczek czy utopiec zlodziejaszek, im dalej ide tym mniej musze wysilac sie nad jakas taktyka, alchemia, a co raz wiecej bezmyslnie klikac... poprostu ide przed siebie, wyzynam co staje na drodze albo omijam i tyle zostalo ze swietnych, dynamicznych walk... i satysfakcja z gry niestety maleje