Matko jedyna, patrząc na to ile osób się na mnie rzuciło można by odnieść wrażenie, że DA2 to była produkcja co najmniej wybitna
Po kolei.
Rzecz pierwsza, która wam najwyraźniej umknęła: nigdy nie uważałem serii Dragon Age za wybitną - włączając w to DA:Origins. Pierwsze wrażenie miałem podobne jak zielona - coś, co miało być "duchowym spadkobiercą BG" wcale nim nie jest; ot średniaczek. Na dodatek równolegle pogrywałem wtedy w pierwszego Wiedźmina, który kładł DA:O na łopatki zarówno pod kątem fabuły jak i grafiki. Zdanie zmieniłem, kiedy nabyłem za grosze edycję Ultimate (wycięcie sporej części zawartości z podstawki zakrawa na zbrodnię) i na mocniejszym kompie pobawiłem się modami. Wówczas DA:O awansowała do rangi gry dobrej, ale nie wybitnej (ostatnią w moim mniemaniu wybitną produkcją jaka wyszła od Bioware jest Jade Empire).
Ɲecroscope, czymś, co dla mnie wyróżniało DA:O od "najbardziej wyświechtanych motywów fantasy" (mowa o grach, nie literaturze) byli Szarzy Strażnicy. Elitarna formacja powołana do walki z pomiotami. Wojownicy naznaczeni tragicznym piętnem, bo w momencie wstąpienia w szeregi Szarej Straży podpisują na siebie wyrok śmierci (na dodatek zupełnie nieświadomie). Mam strasznie za złe Inkwizycji to, co zrobiono tam z Szarymi Strażnikami.
Kolejna fajna kwestia, która była nowością wprowadzoną w DA:O to różne zawiązanie akcji w zależności od wyboru rasy. Szlachcic, mag, dalijski elf, miejski elf, krasnolud-szlachcic i krasnolud-wyrzutek - 6 różnych początków. DA2 to pod tym względem regres.
Wykreowany świat to również zaleta (ale w tym akurat Bioware zawsze było dobre; przy czym nie mam tu namyśli lokacji ale coś, co zwykło się określać jako 'lore').
Kolejny plus - towarzysze - każdy z własną osobowością i przekonaniami (które w skrajnych przypadkach mogły sprawić, że obracali się przeciwko nam). W dwójce te postacie, są niestety bardziej płaskie (z wyjątkiem, jak już wspominałem, Varrika i ewentualnie Merril; generalnie poza wspomnianą parą, ciężko mi od razu przypomnieć sobie resztę).
Poza tym, uczepiliście się strasznie tej "epickości" (co dla mnie akurat jest zaletą) i oklepanego ratowania świata, tymczasem w dwójce robimy dokładnie to samo, tylko w mniejszej skali i gorszym technicznym wykonaniu. Niespecjalnie widzę tu odejście od schematu, o którym piszesz, Szincza. Takim odejściem byłoby skupienie się tylko i wyłącznie na wątku Hawke i jego/jej rodzina (zakończeniem mogłoby być odzyskanie swojego majątku w Kirkwall). Tymczasem, jak dla mnie mamy tutaj klasyczny schemat "od zera do bohatera" - czyli zaczynam od budowania swojej pozycji w celach czysto prywatnych (odzyskanie majątku) a kończę jako bohater ratujący całe miasto.
Reasumując: przedstawiłem wam argumenty na to, że DA2 to
dla mnie gra słaba. Nie mam tu zamiaru narzucać mojej opinii osobom, który ta gra się podobała. Niemniej jednak jestem zdania, że w świetle niedociągnięć jakie były w DA2 obecne, przytoczona wcześniej wypowiedź "- Dragon Age 2 było małym potknięciem..." jest z lekka kontrowersyjna. Finito.
P.S. Jakoś nikomu nie przeszkadza oklepane ratowanie wszechświata we wszystkich Mass Effectach