A ja się przyszłam poskarżyć - myślałam, że alternatywny strój Triss to tylko na bankiet u Vegelbudów, włączyłam zadowolona, przechodzę sobie misję, a tu na parterze domu Henckela spotykam Dijsktrę w towarzystwie Triss... wypindrzonej tak, że mało patrzałek sobie nie wyrwałam. Na Melitele, co to za szkaradztwo?! Dobra, na imprezę jeszcze to wdzianko by przeszło, ale paradowanie po brudzie, smrodzie i błocie Novigradu w długiej, wzorzystej, wydekoltowanej do pępka (!!!) kiecce z trenem i sandałkach? Że nie wspomnę o kokotku na głowie, warkoczykach i dziwnej ozdobie a'la Szeherezada, jakby Triss się wystarczająco już w tłumie nie wyróżniała nawet przed tą metamorfozą. I o tym, że kapturek kompletnie do tej kiecki nie pasuje. No szwarc, mydło i powidło ogólnie w tym jej wyglądzie, naciapciorane, że się patrzeć nie da. Redzi, co wyście sobie myśleli tworząc to?! Serio pytam, całkowicie serio, bo po prostu nie ogarniam tej kuwety.