Nocna rzeź albo powrót Kubusia R.
Po małych problemach z dostaniem się na hawirkę Baraniny i sadełkiem z pieska wpadłem na ciekawy pomysł. Urządzę sobie rzeź, a co ;DNiestety w godzinach nocnych raczej ciężko spotkać damy negocjowalnej afektacji (kwiatki i tak mi się skończyły) więc nie mogłem podążyć śladami mojego ulubieńca. Najpierw zabrałem się za pieski, kiedy zabrakło piesków zabrałem się za miejską biedotę (oni rzeczywiście nic nie mają :-\). Nieco zdegustowany postanowiłem zaostrzyć trochę konflikty o podłożu etnicznym no i się wyrżnęło tych przeklętych dorfów (nienawidzę pokurczy od czasów WoW-a, swoją drogą zarżnąłbym noma, ci to dopiero mają przechlapane). Po oczyszczeniu dzielnicy z biedoty i tych wstręciuchów przyszedł czas na straż miejską. Nie zadzierałem z nimi wcześniej bo wiadomo " Wszystko można byle cicho" i tu spotkała mnie miła niespodzianka , chłopcy nawet nieźle walczą. Było nawet fajnie, ale po co poprzestawać na byle czym. Nawaliłem się eliksirami aż miło i wyrżnąłem tych kochających inaczej z jakiejś tam sekty. Niby chcą mnie wykosić z interesu, cóż, nazwijmy to walką o rynek, agresywnym marketingiem albo co. Reasumując przednia zabawa.Nie wiem jak moja postawa społeczna ma się do fabuły itd. ale to fajna minigierka + ładny trening zwłaszcza jeśli walczy się przeciwko powiedzmy 10 kolesiom z halabardami i innym dziadostwem. Zauważyłem przy okazji, że chłopcy po przeciwnej stronie bramy już mnie nie lubią. Hyhy, wiedźmin socjopata przybył do miasta, jazda, jazdunia 8)Spróbuję po takich akcjach skończyć grę, ciekawe co ludziska będą gadali.
Po małych problemach z dostaniem się na hawirkę Baraniny i sadełkiem z pieska wpadłem na ciekawy pomysł. Urządzę sobie rzeź, a co ;DNiestety w godzinach nocnych raczej ciężko spotkać damy negocjowalnej afektacji (kwiatki i tak mi się skończyły) więc nie mogłem podążyć śladami mojego ulubieńca. Najpierw zabrałem się za pieski, kiedy zabrakło piesków zabrałem się za miejską biedotę (oni rzeczywiście nic nie mają :-\). Nieco zdegustowany postanowiłem zaostrzyć trochę konflikty o podłożu etnicznym no i się wyrżnęło tych przeklętych dorfów (nienawidzę pokurczy od czasów WoW-a, swoją drogą zarżnąłbym noma, ci to dopiero mają przechlapane). Po oczyszczeniu dzielnicy z biedoty i tych wstręciuchów przyszedł czas na straż miejską. Nie zadzierałem z nimi wcześniej bo wiadomo " Wszystko można byle cicho" i tu spotkała mnie miła niespodzianka , chłopcy nawet nieźle walczą. Było nawet fajnie, ale po co poprzestawać na byle czym. Nawaliłem się eliksirami aż miło i wyrżnąłem tych kochających inaczej z jakiejś tam sekty. Niby chcą mnie wykosić z interesu, cóż, nazwijmy to walką o rynek, agresywnym marketingiem albo co. Reasumując przednia zabawa.Nie wiem jak moja postawa społeczna ma się do fabuły itd. ale to fajna minigierka + ładny trening zwłaszcza jeśli walczy się przeciwko powiedzmy 10 kolesiom z halabardami i innym dziadostwem. Zauważyłem przy okazji, że chłopcy po przeciwnej stronie bramy już mnie nie lubią. Hyhy, wiedźmin socjopata przybył do miasta, jazda, jazdunia 8)Spróbuję po takich akcjach skończyć grę, ciekawe co ludziska będą gadali.