[SELEKTYWNIE OSPOILEROWANE] Zakończenia - poradnik

+
kubolmem;n8344660 said:
Akurat nie do końca, bo Yennefer też starała się raczej stronić od polityki i, również jak Geralt, szła wtedy, kiedy musiała. Ale już z Triss to pełna zgoda.

Właśnie. Ja bym powiedziała więcej, poza Yennefer i Margaritą to wszystkie czarodziejki z Loży były umaczane po uszy w polityce. Jeszcze nie jestem pewna odnośnie Idy Emean i w ogóle jej charakteru i roli w Loży, może ona tam była, aby reprezentować interesy Elfów. Ale pozostałe czarodziejki? Każda jedna zaplątana w politykę.

Yennefer i Geralt pod wieloma względami są do siebie podobni. Przeciwieństwo się przyciągają, ale swój ciągnie najbardziej do swego. Oboje stronią od polityki, oboje w gruncie rzeczy chcą gdzieś normalnego życia, w spokoju bez awantur, mają wspólny cel: jaki jest zapewnienie bezpieczeństwa ich córce. Fakt, że są w podobnym wieku również, w mojej opinii, jest czymś, co scala. Oboje są przejściach, doświadczeni życiowo, mają wspólną historię.

A Triss? Jest trochę jak z innej bajki. Taka nastolatka na imprezie. Triss chce się bawić, używać życia, jakieś bankiety, bale maskowe, zabawy z polityką. A Geralt widać, że jest zmęczony, chce sobie usiąść w fotelu i pykać fajkę, albo uprawiać winorośl. Tu mu też bliżej do Yennefer, która jest już znudzona awanturami. Zresztą w książkach też była o tym mowa: i w "Czasie Pogardy", i "w Pani Jeziora". Nawet w "Coś się kończy, coś się zaczyna" było o tym wspomniane. Oboje na pewnym etapie życia i znajomości chcieli spokoju i ustabilizowanego życia, a na królewskim dworze takiego życia mieć nie będą.

Zupełnie na marginesie: chciałabym sobie przeczytać jakieś porządne fanfiction z Eredinem i Ludem Olch, a co wejdę w temat fanfiction to mi wyskakuje opowiadanie z Triss w ciąży, no...zaraza..kurde...zaraza, to już przestaje być śmieszne, a zaczyna być irytujące.

Widziałam kiedyś dyskusję na tumblrze pod jednym z artów, która z ocalałych czarodziejek najbardziej nadawałaby się na to, aby stanąć na czele Loży. O dziwo głosy były podzielone pomiędzy Yennefer, a Triss. Szczerze? Żadna dla mnie. Fillipa i tylko ona. Ale w ogóle ta cała Loża powinna iść w diabły, bo ona bardziej czarodziejom szkodzi, niż pomaga. Znaczy Yennefer pod kątem inteligencji i rozgarnięcia by się nadawała, ale to nie jest typ, który pójdzie na świecznik i weźmie odpowiedzialność za poczynania innych. Chyba że zastosowałaby zamordyzm.

kubolmem;n8344660 said:
Problem taki, że szkoły nie odtworzy, bo wątpię by znał ten cały proces Próby Traw. No teoretycznie w W3 został odtworzony przy Umie, bo nagle się okazuje, że po prostu nowych wiedźminów robić im się zwyczajnie nie chce. Naciągane wytłumaczenie jak cholera. No ew. można podciągnąć pod to to, że te Trawy to jedno, ale też było wspomnienie o mutagenach, o których właściwie nic nie wiadomo czy da się je zrobić przy kominku na kolanach, czy nie. Moim zdaniem jeśli założymy, że mutageny robi się tak samo banalnie jak te Trawy, to i nawet Cech Zebry (w Ofirze) nie będzie niczym dziwnym.

Albo stworzenie czegoś na wzór: jednego Siedliszcza, do którego będą ściągać wszyscy błąkający się po świecie Wiedźmini. Któreś szkoły chyba były rozbite, czy zniszczone, a Wiedźmini gdzieś się tam pałętali po świecie bez dachu nad głową. Bardziej chodziło mi o taką inicjatywę w stylu jednego dużego "schroniska", ale takie porządnie zarządzanego?
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8344880 said:
Któreś szkoły chyba były rozbite, czy zniszczone, a Wiedźmini gdzieś się tam pałętali po świecie bez dachu nad głową. Bardziej chodziło mi o taką inicjatywę w stylu jednego dużego "schroniska", ale takie porządnie zarządzanego?
Chyba, bo absolutnie nic o nich nie wiadomo, tak na prawdę. W książkach sobie jest, że cech Kota i Gryfa był. W grach dodatkowo mamy Mantikorę, Misia i Żmiję. Teoretycznie wszystkie mogą już nie funkcjonować, z drugiej również wszystkie mogą działać bez większych problemów (znaczy w stylu KM właśnie - wiedźminów nie robią, bo im się nie chce, ale na zimowanie z okolic przychodzą). Może być i to, i to, bo właśnie nic nie wiadomo (tak samo przykładowo twierdzenie, że wieczny ogień sobie działa tylko na terenie Novigradu jest równie prawdopodobne co to, że ma o wiele szerszy zakres działań a tytuł "hierarchy Novigradu" jest analogią to "biskupa Rzymu", czyli papieża). Ponadto lokacja trochę lipna, bo mamy w prawym górnym rogu mapki, że tak to ujmę, a co z resztą świata? Wiedźmińska aktywność ma się teraz ograniczyć przede wszystkim do terenów byłego Kaedwen? Wiadomo, też trzeba za coś żyć - a lepiej żeby 1 wiedźmin dostał kasę za zlecenie niż 5. Oczywiście można uznać też to schronisko dla wiedźminów tylko za miejsce na zimowanie, ale im dalej się od niego oddalić, to tym szybciej trzeba do niego się udawać a im bliżej KM, tym może być ciężej ze zleceniami z powodu reszty wiedźminów. Oczywiście jeśli się okaże, że na świecie jest zaledwie kilkunastu wiedźminów, to jeszcze w praktyce ujdzie, ale gorzej, jeśli wziąć cechy Zebry itd. (gdzie szczerze pojawienie się jeszcze pierdyliardu nowych szkół jest przynajmniej dosyć prawdopodobne, patrząc na wyczyny m.in. samego W3, gdzie przynajmniej w W2 cech Żmii miał uzasadnienie a tutaj brakuje nazwy dla zbroi, no to nowy cech). Ale nadal zostaje jeden problem, bo pewnie większość wówczas ograniczyłaby się do mniej więcej okolic KM. A co z resztą państewek?
 
kubolmem;n8344940 said:
Chyba, bo absolutnie nic o nich nie wiadomo, tak na prawdę. W książkach sobie jest, że cech Kota i Gryfa był. W grach dodatkowo mamy Mantikorę, Misia i Żmiję.

W sumie to właśnie ilość tych szkół wiedźmińskich. Może zróbmy 12 szkół jak 12 znaków zodiaku. BTW. w serialu Wiedźmin Geralt często mówi, że jest spod znaku Wilka. Znaczy uważam, osobiście, że 5 szkół, góra 6 to jest maks. W sumie na początku po Koniunkcji Sfer tych potworów było sporo to mogło trochę więcej działać. Potem z czasem zanikają. Zostają dwie - trzy jeszcze działające jako tako.

A w sumie nie było tez tak, że Wiedźmini bardziej działali właśnie w Królestwach Północy?

Poza tym, tak prywatnie: wkurzają mnie te zbroje. Wiedźmini nosili skórzane kurki, w każdym razie odzienie lekkie, które dawało swobodę ruchów. Nie znam się na militariach, ale na mój chłopski rozum to ciężka zbroja dość kiepsko nadaje się do piruetów, odskoków i innych "wygibasów".

A odnośnie serialu: zawsze rechotałam, jak "starszyzna" wiedźmińska mówiła, że Wiedźmin nie może stosować uników, bo to niehonorowo w walce. Kto to w ogóle wymyślił? To potwory przestrzegają kodeksu rycerskiego? *małe zduszone kwik*
 
Last edited:
Triss na moje oko ma spokojnie 40 - 50 lat
Ponoć około 50. W grach pewnie z 60.
Taka nastolatka na imprezie

xD Oj to jednak mumia. Szkoda.

Chyba wiem skąd ja wytrzasnęłam te trzydziestkę. Gdzieś było wspomniane, chyba w Krwi Elfów, że Triss magii na sobie nie stosuje bo jest uczulona. To uznałam, że ona tak pure nature, tylko jakieś blizny po bitwie sobie maskuje, to więcej niż 40 jej nie dawałam, bo nie dało się po prostu. A jak mówię o stetryczałej Yennefer to mi bardziej o jej psychikę chodziło i to zmęczenie życiem niż o jej metrykę. W sumie podobnie jak u Geralta.
W swojej rozgrywce w każdym razie spróbowałam zerwać z Yennefer, choć przyznaję, że czułam się wtedy jak Lambert ;) ale pomyślałam właśnie, że Triss to taka poczciwa jest i świeża skoro dopiero stuknęła jej 60 ;). I zawsze na przegranej pozycji bo przecież nawet Geralt w Krwi jej powiedział, że była błędem. I ona tak zawsze w cieniu żyła z tą swoją nieodwzajemnioną miłością. I na przegranej pozycji zawsze. To pomyślałam, że ją uszczęśliwię, a że przy okazji trochę się znęcę nad Geraltem xD A z Shani to jeszcze gorzej było, ona rano już po upojnej nocy zastanawiała się tylko jak to sobie poukładać i jak zapomnieć. No smutno.
Ale Triss z Eskelem może się udać, ponoć emanuje magią silniej niż Geralt ;) trzeba tylko jeszcze znaleźć kogoś dla Shani ;)

A co do Yennefer, to ona dla mnie zawsze była takim damskim Regisem, w tym sensie, że Geralt zawsze mógł na nią liczyć i pomagała mu trzeźwo na pewne rzeczy spojrzeć. Tylko dominowała bardziej niż Regis, ale Geralt, zdaje się, bardzo to lubi ;) Do tej pory mam wizje Yennefer przechadzającej się z Regisem po Corvo Bianco i prowadzącej naukowe dysputy. Ona w sumie nigdy go nie spotkała, a tak dużo mu zawdzięcza.

jak Jaskier na popularność od samego początku
Jaskra to ja zawsze miałam za większego speca w relacjach międzyludzkich i emocjach niż Geralta. Jeżeli chodzi o kontakty to Geralt jest pień, chociaż od czasów sagi i tak jest lepiej. Jaskra zawsze przedstawiano raczej jako taką ozdobę kompanii Geralta, ale jest jedno opowiadanie, chyba Trochę Poświęcenia, gdzie on bardzo trafnie określa problemy Geralta. W Krwi i Wine to Geralt bawi się w psychologa, ale moim zdaniem, ukrytym talentem w tej dziedzinie jest właśnie Jaskier.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8345100 said:
Może zróbmy 12 szkół jak 12 znaków zodiaku.
Nie bardzo, bo nie ma znaku Miśka, Żmii, Mantikory, Wilka, Kota, Gryfa. Za to cech Panny? Cech Wagi? O, jeśli na amulecie wiedźmina z cechu Panny będzie goła baba, to na to z chęcią pójdę xD Znaczy można uznać, że akurat sobie inaczej ponazywali, to to sens ma, tylko to jest kolejne dopisywanie własnych domniemań. Zresztą swoją drogą, zacząłem teraz szukać czym do cholery są te znaki zodiaków i trafiłem na to, że tamta plotka, że NASA poprzesuwało, to jest fałsz, więc nasze charaktery, predyspozycje i życia miłosne się nie zmieniają. źródło. Już nie mówiąc o tym, że mogli sobie to inaczej podzielić, przecież ludzie zaadoptowali elfie święta nie święta a oni mają inny kalendarz, efektem czego i mogli sobie inaczej podzielić to wszystko. Ale to są te właśnie własne domniemania.
Dark_Hekate;n8345100 said:
w serialu Wiedźmin Geralt często mówi, że jest spod znaku Wilka.
Na moje chodziło raczej o to, że nosili medaliony właśnie ze znakami swoich cechów, które były najbardziej charakterystycznymi elementami wizerunku wiedźmina.
Dark_Hekate;n8345100 said:
Znaczy uważam, osobiście, że 5 szkół, góra 6 to jest maks. W sumie na początku po Koniunkcji Sfer tych potworów było sporo to mogło trochę więcej działać. Potem z czasem zanikają. Zostają dwie - trzy jeszcze działające jako tako.
5-6 mówisz, gdzie już w samym W3, drugiej, można to nazwać, grze stawiającej w samodzielne kroki (no wiadomo czym W1 jest), mamy właśnie 6 szkół. Kto wie czy nowszych nie wymyślą, bo koncepcja nowej zbroi nie będzie pasowała ze stylem wcześniej potworzonych. Ponadto nie tyle co "z czasem zanikają", co pewnie może i nawet wszystkie padły ofiarami zwykłych pogromów, jak KM na przykład. Efektem czego, na moje, uznawać za "działające" można co najwyżej z jedną, na zdrowy rozsądek. I działające mam na myśli takie, które jednak coś tam robią, powiedzmy takie KM z W1, gdzie to Lea szkolili, a nie, że jednak ktoś tam zagląda, bo takie do zaglądania, to i wszystkie mogą "działać".
Dark_Hekate;n8345100 said:
A w sumie nie było tez tak, że Wiedźmini bardziej działali właśnie w Królestwach Północy?
Ponieważ akcja działa się, przynajmniej na początku, jednak na północy się działa, ponadto w KM siedział sobie Coen, którego określa się jako prawdopodobnie Gryfa, ponadto gdzieś tam w Sezonie Kota sobie spotykamy, to można i uznać, że tam dosyć aktywni byli. Tyle że nie ma żadnych argumentów przeciwko temu, że działali np. w takim Nilfgaardzie. Argument za tym (że tam jednak byli) pojawia się dopiero w W2 za sprawą cechu Wunsza. A że W3 to też gra, to można uznać, że jednak tam się pałętali.
Dark_Hekate;n8345100 said:
Poza tym, tak prywatnie: wkurzają mnie te zbroje. Wiedźmini nosili skórzane kurki, w każdym razie odzienie lekkie, które dawało swobodę ruchów. Nie znam się na militariach, ale na mój chłopski rozum to ciężka zbroja dość kiepsko nadaje się do piruetów, odskoków i innych "wygibasów".
No bo się nie nadaje. Ale ogólna masywność to jedno, ale zbędne pierdoły, to drugie. Kaptur w arcyhiperduper Kota? A niech się o coś zaczepi. Płaszcz w Miśku? Już nie mówiąc o tym, że później się robi z kolczugi. No, jeszcze lepiej. Gryf to chyba był najbardziej z metalu, nie? Brzuch miał chyba płytowy, nie? Nie pamiętam kompletnie. Już nie mówiąc o logice wsadzania kolczugi samej w sobie - co, żaden potwór tego nie rozetnie? No dobra, a co z gryzieniem? Skoro grubszą skórę nie raz ciężko nawet mieczem/szablą rozciąć, to co dopiero ugryzienie. [/QUOTE]
Dark_Hekate;n8345100 said:
A odnośnie serialu: zawsze rechotałam, jak "starszyzna" wiedźmińska mówiła, że Wiedźmin nie może stosować uników, bo to niehonorowo w walce. Kto to w ogóle wymyślił? To potwory przestrzegają kodeksu rycerskiego? *małe zduszone kwik*
Serial to powinien w ogóle być zaklasyfikowany jako parodia. Jeszcze zrozumiem, że skoro AS nic nie dał o szkoleniu, o przeszłości Geralta, to facet od scenariusza sobie to dopisał. Nawet gdyby zrobił to dobrze, to bym się nawet ucieszył. Ale to, co zostało pokazane, to jest dramat. Próba Miecza jako walka z samurajem, no wiedźmin pełną parą, pewnie ściągany z cechu Zbroi Płytowej, Vesemir chyba był człowiekiem, bo pamiętam jak umierał, Geralt okazuje się niedomutowanym wiedźminem, gdzie jak można wywnioskować z książek, zakochiwanie się itd. wśród wiedźminów było rzeczą normalną, tylko po prostu zdanie, że są bez uczuć było idealne dla ich PR, dalej, przytoczony przez ciebie fragment z walką, że skrzyżowanie mieczy itd., co to, wiedźmini to rycerze czy najemnicy? Ale wiecie co najbardziej boli z tym serialem? Dzisiaj dosłownie oglądałem Daleko od noszy - Reanimacja, końcówkę 6. odcinka chyba. No, i tam coś tam było, że w szpitalu po nocach coś warczało, i wpadli na pomysł, że to wilkołak. Więc co robią? Dzwonią po, uwaga, wiedźmina. I idzie Daniel Olbrychski... w stroju wiedźmina z serialu, wiesz, w tym czarnym worku w szare paski. Miecz przynajmniej miał normalnie a nie "katanę". Co jeszcze ciekawe, jak było pokazane, że siedzi w windzie i jedzie w górę, to pod ręką miał hełm z przyłbicą typu psi pysk (ten taki "klasyczny" średniowieczny hełm), czyżby wracał z kolejnej Próby Miecza, tym razem jako egzaminator a nie egzaminowany? Ogólnie to za zapłatę mieli mu zrobić operację plastyczną, ale zwiał ze stołu operacyjnego, więc ten, nie pamiętam jak się nazywał, z szarymi włosami i czarnymi okularami założył ten hełm (najwyraźniej zapomniał wziąć) i kijkiem z kiełbasą wyciągnął wilkołaka, znaczy psa (nie wiem czy to on go tam wsadził wcześniej, czy co, wyglądało to tak, jakby gdzie po kryjomu go wyciągał, żeby inni nie zobaczyli, bo by się pokapowali).

 
Oho, widzę, że nie tylko mi się chrzanią cytaty. Ja, jak coś, to robię to tak, ze cytuję cały tekst i przy intersujących mnie fragmentach kopiuję w odpowiednich miejscach
wraz z resztą po nawiasie, żeby dobrze wyświetlało i na końcu zakończenie kodu :D
daria.aradora;n8345150 said:
Chyba wiem skąd ja wytrzasnęłam te trzydziestkę. Gdzieś było wspomniane, chyba w Krwi Elfów, że Triss magii na sobie nie stosuje bo jest uczulona.
Mikstur nie stosuje, nie magii. No jak na magię może być uczulona, skoro jest czarodziejką? XD
daria.aradora;n8345150 said:
I zawsze na przegranej pozycji bo przecież nawet Geralt w Krwi jej powiedział, że była błędem.
Co? Kiedy to było, nie kojarzę tego a KiW ograłem dużo razy. Chyba że to mówił wtedy, kiedy ona przyszła do niego na chatę, bo tego to... nigdy nie miałem XD Nawet mimo tego, że wypadałoby, żebym to zrobił, bo mam zakończenia "Gość w Corvo Bianco" niedokończone.
daria.aradora;n8345150 said:
I ona tak zawsze w cieniu żyła z tą swoją nieodwzajemnioną miłością. I na przegranej pozycji zawsze.
Ojoj, będę płakał. Skoro wiedziała, że z Geraltem nic nie wyjdzie, jeszcze za książek, to dlaczego dalej w to brnęła? Dlaczego nie postanowiła poszukać kogoś innego? Jak było powiedziane, ma no na stówę ponad pięć dych na karku. Co, pierwszy raz się zakochała, że "wyleczyć się" nie może? No bez przesady. No można uznać ją za biedniutką, bo zawsze w cieniu, ale to ona postanowiła zostać zamiast szukać sobie nowego nasłonecznionego miejsca. W przypadku Geralta, przynajmniej. Też biedniutka, bo w cieniu w sumie każdego w Loży. No cóż, trudno, nigdzie nie jest powiedziane, że samymi ideami się będzie świeciło tak mocno, że cienia wokoło nigdy nie będzie (znaczy efektem czego w cieniu siedzieć się nie da). Chciała dobrze, ale predyspozycji nie ma. Więc co, wina Filippy, że zobaczyła, że Triss to taka ciapa, która się nie nadaje, efektem czego nie widziała w niej większego pożytku, dlatego nie korzystała z jej "potencjału"? Ona sama w ten cień się wpieprzyła, to jest jej własny problem, jest to wina, we większości wypadków, tylko i wyłącznie jej. Tyle w temacie. Mi nigdy nie było jej żal, a nawet wręcz przeciwnie. Po prostu jej nie lubię.
daria.aradora;n8345150 said:
z Shani to jeszcze gorzej było, ona rano już po upojnej nocy zastanawiała się tylko jak to sobie poukładać i jak zapomnieć. No smutno.
Ona akurat bardzo dobrze, moim zdaniem, na to wszystko reagowała. Geralt w W1 też mógł to nawet zobaczyć, jeśli wybrało się Shani, że halo, zwykła medyczka, człowiek i wiedźmin. No teoretycznie mogłaby go za darmo w domu szyć, ale jak wiemy w W3, została wysłana na front. Fajnie byłoby być z Geraltem, ale Shani doskonale wie, że jest to nierealne (i może nawet nie bierze pod uwagę, że jest Yennefer, bo chyba ona o tym akurat nie wie), ona, a co dopiero ze dwa razy starsza Triss. Nawiasem, kolejny dowód na to, że wielkość wieku nie warunkuje proporcjonalnej dojrzałości czy inteligencji (znaczy nie mówię, że Triss jest głupia, tylko zachowuje się jak dziecko).
daria.aradora;n8345150 said:
Ale Triss z Eskelem może się udać, ponoć emanuje magią silniej niż Geralt ;)
Jeśli będzie mu się chciało siedzieć w Kovirze to droga wolna. Ew. jego też spalą na stosie, kiedy Triss jakimś magicznym cudem no nie podoła postawionemu sobie zadaniu. Ew. to on ogień podrzuci, żeby samemu życie zachować. No widzę już sam, że przeszedłem na ostrą skrajność przeciwko Triss, ale nie uważam, żeby to, co napisałem, by przynajmniej w znacznej większości było nieprawdą spowodowaną moim własnym negatywnym podejściem.
 
daria.aradora;n8345150 said:
Chyba wiem skąd ja wytrzasnęłam te trzydziestkę. Gdzieś było wspomniane, chyba w Krwi Elfów, że Triss magii na sobie nie stosuje bo jest uczulona. To uznałam, że ona tak pure nature, tylko jakieś blizny po bitwie sobie maskuje, to więcej niż 40 jej nie dawałam, bo nie dało się po prostu. A jak mówię o stetryczałej Yennefer to mi bardziej o jej psychikę chodziło i to zmęczenie życiem niż o jej metrykę. W sumie podobnie jak u Geralta.
W swojej rozgrywce w każdym razie spróbowałam zerwać z Yennefer, choć przyznaję, że czułam się wtedy jak Lambert ;) ale pomyślałam właśnie, że Triss to taka poczciwa jest i świeża skoro dopiero stuknęła jej 60 ;). I zawsze na przegranej pozycji bo przecież nawet Geralt w Krwi jej powiedział, że była błędem. I ona tak zawsze w cieniu żyła z tą swoją nieodwzajemnioną miłością. I na przegranej pozycji zawsze. To pomyślałam, że ją uszczęśliwię.

To ja mam serce z Okruchem Lodu, cóż, urodziny w Belletyn zobowiązują. Raz jeden dałam się nabrać na "smutną" Triss, przy pierwszej rozgrywce. Teraz wybieram Yennefer, chociaż przechodziłam różne warianty ze Skellige i Królestwami Północy, czy z Krwawym Baronem.

Wiesz jestem brutalna, ale co z tego, że Triss jest biedna i cierpi? A Yennefer nie jest biedna? Kobieta dla wiedźmina w sadze poświęciła reputację, majątek, zdrowie, życie, żeby na sam koniec dostać kopa w cztery litery? Mężczyzna, któremu zaufała powiedział jej: bye, bye z jej najlepszą przyjaciółką, która zbiera wszystkie karty ze stołu?A Yennefer zostaje z wielkim niczym. Już nie mówiąc o tym, że w porządku zachowaniem jest uwodzenie faceta najlepszej przyjaciółce na każdym kroku? Ładna mi poczciwość.

A w "Krwi Elfów", że ona taka smutna. Dalej pytam: i co z tego? Mówiąc brutalnie: na własne życzenie. Mówiąc wprost: Triss to taka panienka, która ładuje się w związek w żonatym i dzieciatym facetem, a potem strasznie skrzywdzona, że ten facet jednak wraca do rodziny. Triss doskonale wiedziała jaka jest relacja między Geraltem i Yennefer, a mimo to próbuje się wciskać pomiędzy nich, bo szuka adrenaliny.

Triss dostała to, na co sobie zasłużyła. A nie kończy źle, nawet jeżeli ją Geralt odrzuci. Jedzie do Koviru, gdzie zaczyna nowe życie, z nową posadą, nowymi perspektywami, więc w gruncie rzeczy jest dla niej szansa na odbicie się od dna i ułożenie sobie życia na nowo. BTW. Eskel wspomina, po bitwie o Kear Morhen, że jedzie do Koviru, więc jest spora szansa, że może się spikną.

daria.aradora;n8345150 said:
A co do Yennefer, to ona dla mnie zawsze była takim damskim Regisem, w tym sensie, że Geralt zawsze mógł na nią liczyć i pomagała mu trzeźwo na pewne rzeczy spojrzeć.

Bo może Geraltowi potrzebna taka twarda kobieta? Geralt to idealista, ale Yennefer jest realistką, wręcz do bólu. Twardo stąpa po Ziemi, umie na trzeźwo ocenić sytuację, postawić wszystko na jedną kartę, ale zadziałać pewnie i zdecydowanie.

kubolmem;n8345300 said:
Ona akurat bardzo dobrze, moim zdaniem, na to wszystko reagowała.

Bo moim zdaniem Shani jest właśnie racjonalna i zdroworozsądkowa. Sama mówi, że ona nie żyje tak długo jak wiedźmini, że ona na froncie, Geralt na szlaku. Co to za życie? W sumie, może ma nadzieję, ale kiedy dociera do niej, że to jednak związek bez większej przyszłości to reaguje normalnie i z sensem. Dlatego Shani uwielbiam i to jedna z moich ulubionych postaci. Mój Geralt z nią nie romansował, byli w przyjacielskich relacjach, ale odnosił się do niej z sympatią i zaufaniem. Fajna dziewczyna, bardzo pozytywna postać. Szczera, nikogo nie udaje, nie stara się być kimś innym niż medyczką. Widać, że realizuje swoją misję. Mierzy siły na zamiary. Nie pcha się tam, gdzie może sobie nie poradzić. Naprawdę bardzo lubię mieć styczność z Shani i uważam ja za prawdziwą przyjaciółkę Geralta.

kubolmem;n8345300 said:
No bez przesady. No można uznać ją za biedniutką, bo zawsze w cieniu, ale to ona postanowiła zostać zamiast szukać sobie nowego nasłonecznionego miejsca. W przypadku Geralta, przynajmniej. Też biedniutka, bo w cieniu w sumie każdego w Loży.

W książkach dla Triss Geralt był egzotycznym przeżyciem. Adrenaliną, czymś nowym, nieznanym. Próbowała przygodnych znajomości, próbowała z kobietami, z czarodziejami, znudziła się...a tu TADAM! Wiedźmin. Coś nowego, ciekawego, czego nie znała. Zresztą tak na Wiedźmina patrzyły inne czarodziejki: jako na coś egzotycznego, nowego.

A Triss: nie twierdzę, że chciała źle, że to jest negatywna postać, ale zachowuje się jak dziecko, które ma jakiś pomysł, ale wykonanie lipne. Chciała pomagać innym, ale z wykorzystaniem złych środków. Do niesienia dobra wybrała sobie politykę, a potem Lożę. Tylko zorientowała się, że Loża to nie jest organizacja charytatywna,a kółko cwanych bab pod pantoflem Eilhart. No i wyszło, jak wyszło.

A swoją drogą: jakby nie patrzeć: jej zachowanie w czasie amnezji Geralta to można nazwać kilkoma określeniami. Już pal sześć zaślepienie, ale to jest przyjaciółka, która nawet nie próbowała się dowiedzieć, co się stało z Yennefer? A może czarodziejka jest w niebezpieczeństwie? Może trzeba jej pomóc? Może też ma amnezję, nie ma za co żyć, gdzieś się pałęta, ranna, głodna? Nie, Triss miała to w głębokim poważaniu, może najlepiej jakby Yennefer gdzieś szlag trafił byłby problem z głowy raz na zawsze. Ważne, że miała Geralta. To nie jest miłość, to jest zwykły egoizm.

Wszystko skończyło się, gdy Foltesta zabili, ona spadła z hukiem z piedestału królewskiej doradczyni wprost do novigradzkich kanałów. Geralt odzyskał pamięć i pojechał szukać Yennefer, a Loża się na nią po prostu wypięła. Więc Triss została tą bidną. Na własne życzenie. Jedyna nadzieja, że to jej dało do myślenia, że wyciągnęła wnioski na przyszłość, jakąś naukę, nabrała doświadczenia i rozumu i w Kovirze nie popełni tych samych błędów.
 
Last edited:
No coś mi się z tym forum dziś...

kubolmem;n8345300 said:
Mikstur nie stosuje, nie magii. No jak na magię może być uczulona, skoro jest czarodziejką? XD

No w domyśle chodziło mi o te magiczne mikstury, które pozwalają im utrzymać młodość, cokolwiek to było ;) Nie drążę bo nie pamiętam.

kubolmem;n8345300 said:
Co? Kiedy to było, nie kojarzę tego a KiW ograłem dużo razy. Chyba że to mówił wtedy, kiedy ona przyszła do niego na chatę, bo tego to... nigdy nie miałem XD Nawet mimo tego, że wypadałoby, żebym to zrobił, bo mam zakończenia "Gość w Corvo Bianco" niedokończone.

W Krwi Elfów na początku. Nie pamiętam dokładnie cytatu, ale coś na zasadzie, że była błędem, ale on się nie wypiera swoich błędów. Powiedzenie jej tego w Corvo Bianco byłoby wredne ;)


kubolmem;n8345300 said:
Ona akurat bardzo dobrze, moim zdaniem, na to wszystko reagowała.

W tym sensie, że nie robiła sobie złudzeń, tak.


Dark_Hekate;n8345340 said:
To ja mam serce z Okruchem Lodu, cóż, urodziny w Belletyn zobowiązują. Raz jeden dałam się nabrać na "smutną" Triss, przy pierwszej rozgrywce.

Bo z Triss to taki trochę problem jest, gdyby wziąć pod uwagę książki tylko, to ten związek jest zamknięty. Koniec. Ale potem w grach ten wątek zostaje rozgrzebany i jątrzony, i w tym sensie Triss jest jakby trochę pokrzywdzona. Wracają do zamkniętego tematu i znowu robią jej nadzieję, żeby gracz miał więcej opcji wyboru. A z Shani to jest jakaś nadzieja na przyszłość w tym, że Geralt właścicielem ziemskim zostanie ;) ale tego wątku nie pociągnęli, więc resztę można sobie wyobrazić tylko. A z tą amnezją to też tylko dla wygody gracza moim zdaniem rozwiązanie. Oni tam na początku wszyscy mają amnezję ;)

Problem w tym, że w zderzeniu z Yennefer te inne opcje romansowe trochę tracą rację bytu, bo Yennefer nie da się wymazać. Ona tam zawsze będzie funkcjonować, jak nie partnerka to zawsze matka dla Ciri. Nawet jeśli skończysz z Triss to zawsze w jej cieniu. Ja bym tam nie chciała w kółko słuchać o czyjejś byłej ;) Trochę faktycznie tak jakby być z dzieciatym i żonatym facetem. To może lepiej dla świętego spokoju być z Yennefer ;) bo w innym wypadku człowiek się męczy zwyczajne.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8345340 said:
Do niesienia dobra wybrała sobie politykę, a potem Lożę. Tylko zorientowała się, że Loża to nie jest organizacja charytatywna,a kółko cwanych bab pod pantoflem Eilhart. No i wyszło, jak wyszło.
Więc co chce robić, kiedy Lożę szlag trafił? Nieść dobro znów przez politykę! No normalnie jak z naszą historią polski, no ile by się nasze państwo nie odradzało, i tak będziemy bawić się w Sejmowanie i drzeć się "hańba!", machając szablą. Samo założenie, że można nieść dobro polityką to właściwie oksymoron, bo interes ogółu nie zawsze jest jednoznaczny z dobrem ogółu (o czym pisałem, albo przynajmniej tak mi się wydaje, za przykład dając podatki - dla dobra ogółu dobrze by było ich nie płacić, ale jeśli interes ogółu będziemy wypełniać poprzez państwo, to bez podatków nic się nie zrobi). Jak idealizm, poświęcenie dla idei nieraz było, że tak to ujmę, przydatne, miało na prawdę dobre skutki, tak idealizm Triss jest przykładem negatywnego wpływu na człowieka.
Dark_Hekate;n8345340 said:
A swoją drogą: jakby nie patrzeć: jej zachowanie w czasie amnezji Geralta to można nazwać kilkoma określeniami. Już pal sześć zaślepienie, ale to jest przyjaciółka, która nawet nie próbowała się dowiedzieć, co się stało z Yennefer? A może czarodziejka jest w niebezpieczeństwie? Może trzeba jej pomóc? Może też ma amnezję, nie ma za co żyć, gdzieś się pałęta. Nie, miała to w głębokim poważaniu, może najlepiej jakby Yennefer gdzieś szlag trafił byłby problem z głowy. Ważne, że miała Geralta. To nie jest miłość, to jest zwykły egoizm.
Egoizm egoizmem, ale, moim zdaniem, trafniejszym byłoby stwierdzenie: "To nie miłość, to pożądanie". No bo tak to wyglądało, chciała mieć tylko za chłopa wiedźmina i w sumie tyle, kolejny sukces życiowy odfajkowany, lecim dalej z niesieniem dobra czy coś. Ale patrząc z drugiej strony, czy ona sama nie była na tyle ciekawa? Przecież o Geralcie wiedziała tylko tyle, że zmarł a zaraz po nim Yennefer. I nagle się pojawia, nic nie pamięta. Nie była ciekawa, co się z nim do cholery działo? Czy też raczej była tak zdeterminowana, żeby go zdobyć, że wolała, jak się później okazało, nie dowiedzieć się bardzo istotnej rzeczy (co by się stało, gdyby o Dzikim Gonie dowiedzieliby się już zaraz w W1? Przecież historia wyglądałaby kompletnie inaczej), ubierając to w słowa: "Jesteś samodzielny, radź sobie sam, ja tutaj jestem zawsze obok, pomogę ci, ale nie chcę byś był moją wersją Geralta". Swoją drogą, serio? Przez głupie opowiedzenie historii o przeszłości kształtuje się komuś charakter? Przecież takie coś to nawet na dzieci nie działa. Co ma świadomość jakiejś historii z kiedyś do odruchów w kryzysowych sytuacjach? Co, Triss na serio sądziła, że jeśli powie Geraltowi, że z Yennefer kręcił lody, to on stwierdzi na zasadzie "no dobra, no to ten, czekam na Yennefer, bajo"? Przecież to są jaja jak berety. Już nie mówiąc o tym, że mogła mu "nieśmiało" ściemnić, że to z nią sobie sypiał, a nie z Yennefer (ale to powiedzmy już w Wyzimie, żeby reszta wiedźminów przypadkiem o niczym się nie dowiedziała). Ja nie rozumiem Triss. Chciała zdobyć dla siebie Geralta, ale nawet tego dobrze nie potrafiła rozegrać. Wyszło, co wyszło, w W2 już z nim śpi, ale w gruncie rzeczy to faktycznie mogła spać z nim już w W1 i racjonalnym by wówczas był brak wyboru pomiędzy nią a rudą siksą, Shani znaczy, czy tam suką, nie pamiętam jak ją wyzywała (szczególnie pięknie jest wtedy, kiedy wybieramy Triss i Alvin również jakimś cudem znika - to, co ona mówi w zestawieniu z tym, co mówi, kiedy wybraliśmy Shani, to też niezłe jaja - zawsze kisnę, kiedy jestem wtedy przy tej rozmowie). Dochodzę do wniosku, że Triss to życiowy przegryw - idea, która sprowadza ją tylko na manowce, bo nie ma pojęcia jak ją wdrążyć w życie, więc stosuje środki, o których myśli, że są dobre, bo powinny być; chce przelecieć Geralta, ale ten jest zajęty; więc w momencie, kiedy jest możliwość go zdobycia, robi to nieudolnie; po przygodach z Lożą i prawdopodobnie nawet uniknięciem skazania na śmierć dalej pcha się w politykę w dobrej wierze; dla własnego interesu potrafi nawet wbić nóż w plecy osobie, która uważała ją za przyjaciółkę. Czy taka osoba jest skazana na jakikolwiek sukces?
 
daria.aradora;n8345410 said:
No w domyśle chodziło mi o te magiczne mikstury, które pozwalają im utrzymać młodość, cokolwiek to było ;) Nie drążę bo nie pamiętam.
Vivien stosuje maści magiczne, więc wiesz, nie tylko miksturami można się upiekniać.

 
kubolmem;n8345420 said:
Więc co chce robić, kiedy Lożę szlag trafił? Nieść dobro znów przez politykę! No normalnie jak z naszą historią polski, no ile by się nasze państwo nie odradzało, i tak będziemy bawić się w Sejmowanie i drzeć się "hańba!", machając szablą. Samo założenie, że można nieść dobro polityką to właściwie oksymoron, bo interes ogółu nie zawsze jest jednoznaczny z dobrem ogółu (o czym pisałem, albo przynajmniej tak mi się wydaje, za przykład dając podatki - dla dobra ogółu dobrze by było ich nie płacić, ale jeśli interes ogółu będziemy wypełniać poprzez państwo, to bez podatków nic się nie zrobi). Jak idealizm, poświęcenie dla idei nieraz było, że tak to ujmę, przydatne, miało na prawdę dobre skutki, tak idealizm Triss jest przykładem negatywnego wpływu na człowieka.

Bo Triss to dla mnie trochę taki poziom mentalności. W podstawówce pani wychowawczyni prosiła nas, aby powiedzieć kim chcemy zostać w przyszłości. No to wyszłam na środek i powiedziałam, że chcę zostać archeologiem, chciałabym odkrywać pochówki, starożytne grobowce, badać Dolinę Królów. No wszystko super. Tylko przyszła szara rzeczywistość: czyt. bardzo trudna sytuacja w rodzinie i okazało się, że na archeologię mnie po prostu nie stać, a i muszę być blisko domu. Więc wybrałam taki kierunek i taką uczelnię, gdzie miałam realne szanse pogodzić rodzinę, szkołę i pracę na boku. Marzenia są piękne, ale życie jest życiem.

Skoro Triss bardzo chciała nieść dobro i pomagać ludziom, czemu nie wybrała ostateczną ścieżkę takiej Keiry (jeżeli wyślemy ją do KM?). Triss specjalizowała się w uzdrawianiu. Mogła pracować nad jakimiś lekami, zaklęciami, szczepionkami. Prowadzić jakieś eksperymenty medyczne.

Czy takie dobro nie jest dobrem? Czy jest mniej ważne od politycznej decyzji? Czy nie ułatwia ludziom życia, nie pomaga im?

kubolmem;n8345420 said:
Przecież to są jaja jak berety. Już nie mówiąc o tym, że mogła mu "nieśmiało" ściemnić, że to z nią sobie sypiał, a nie z Yennefer (ale to powiedzmy już w Wyzimie, żeby reszta wiedźminów przypadkiem o niczym się nie dowiedziała). Ja nie rozumiem Triss. Chciała zdobyć dla siebie Geralta, ale nawet tego dobrze nie potrafiła rozegrać.

Ale to już jest wtedy jawne kłamstwo. Widzisz, kiedy nie powiesz, możesz się wyłgać, zrobić z siebie niewiniątko. A kiedy okłamiesz? Kłamstwo jest kłamstwem. Bo co miałaby mu powiedzieć? Geralt mówi, że pamięta, że kochał czarodziejkę. Ona mu na to: Geralt, to ja byłam tą czarodziejką. A potem się okazuje, że guzik prawda. I jak to wytłumaczysz Wiedźminowi? No skłamałeś, i tyle. Tu nie ma żadnej wymówki.Dlatego akurat zagranie z nie mówieniem i wciskanie kitu z "kreowaniem nowej osobowości" było bezpieczniejsze. Zawsze może powiedzieć, że chciała, żeby Geralt sam sobie o Yennefer przypomniał, a że wylądowali w łóżku. No przecież mu nie wpakowała mentosa do browara i nie zaciągnęła go nieświadomego do łóżka. Sam chciał, więc w czym problem?

daria.aradora;n8345410 said:
Problem w tym, że w zderzeniu z Yennefer te inne opcje romansowe trochę tracą rację bytu, bo Yennefer nie da się wymazać. Ona tam zawsze będzie funkcjonować, jak nie partnerka to zawsze matka dla Ciri. Nawet jeśli skończysz z Triss to zawsze w jej cieniu. Ja bym tam nie chciała w kółko słuchać o czyjejś byłej ;) Trochę faktycznie tak jakby być z dzieciatym i żonatym facetem. To może lepiej dla świętego spokoju być z Yennefer ;) bo w innym wypadku człowiek się męczy zwyczajne.

Właśnie. Yennefer zawsze pozostanie olbrzymią kartą w historii Geralta. To dla Yennefer Geralt rzucił się na złamanie karku, aby szukać ją pod Sodden, to Yennefer wyznawał miłość w książkach, to z Yennefer chciał popełnić samobójstwo, to z Yennefer żył w Krainie Jabłoni do momentu inwazji Eredina. To dla Yennefer rzucił się w pogoń za Dzikim Gonem. Nie dla Triss, dla Yennefer.

To z Yennefer walczył w zamku Stygga. To Yennefer po cichu dopłacała mu do zleceń, aby miał za żyć na szlaku i nie przymierał głodem, to Yennefer wykupiła jego miecze, to Yennefer opiekowała się Ciri w Ellander, kształciła ją, ubierała, chciała zapewnić jej przyszłość, to Yennefer sprzeciwiła się Loży narażając się na niebezpieczeństwo, aby ocalić Ciri, to Yennefer poszła na samotną walkę z Vilgefortzem, aby ochronić Ciri i Geralta, to Yennefer umierała w Rivii, aby ratować Geraltowi życie. To jest taka relacja, że nie da jej wyrugować, wyciąć. Ciri jest łącznikiem między Geraltem i Yennefer. To właśnie Ciri przypieczętowała ich związek. To Ciri jest tym "czymś więcej", o którym Yennefer mówiła Geraltowi w Belletyn, o czym też mówił Borch Trzy Kawki.

Triss zawsze będzie "tą" drugą, nawet jeżeli dostanie Geralta w swoje ręce. Bo nie jest w stanie zmienić faktu, że Yennefer jest adoptowaną matką Ciri, ani tego, że Geralt i Yennefer mają taką historię i w świadomości wielu osób to właśnie ich miłość była tą prawdziwą, o której śpiewano ballady i opowiadano legendy. Dlatego właśnie: Powiem to brutalnie:

Triss jest dla mnie osobą, która rozbija rodzinę. Rodzinę, którą Wiedźmin, Czarodziejka i Jaskółka próbowali stworzyć przed całą sagę, za którą wiele wycierpieli.

Nie jestem hejterem Triss, dobrze jej życzę, ale sądzę, że powinna się odczepić wreszcie od Wiedźmina i naprawdę zacząć nowe życie. Wszystko od nowa. Ma perspektywy przed sobą, ma jakieś możliwości. Ona właśnie powinna mieć kogoś obok siebie nie tak pokiereszowanego przez życie jak Geralt. Gdzie nie będzie musiała się ciągle oglądać za siebie, i szukać zapewnienia, że ta druga osoba ją kocha i na pewno chce być tylko z nią. Dla której będzie Triss i tylko Triss. Dlatego dla mnie taki Eskel jest na przykład bardzo dobrym wyjściem, jak nie Eskel to ktoś innym. Mało to wartościowych mężczyzn na tym świecie? Jak to się mówi: tego kwiatu jest pół światu.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8345520 said:
Ale to już jest wtedy jawne kłamstwo. Widzisz, kiedy nie powiesz, możesz się wyłgać, zrobić z siebie niewiniątko. A kiedy okłamiesz? Kłamstwo jest kłamstwem. Bo co miałaby mu powiedzieć? Geralt mówi, że pamięta, że kochał czarodziejkę. Ona mu na to: Geralt, to ja byłam tą czarodziejką. A potem się okazuje, że guzik prawda. I jak to wytłumaczysz Wiedźminowi? No skłamałeś, i tyle. Tu nie ma żadnej wymówki.Dlatego akurat zagranie z nie mówieniem i wciskanie kitu z "kreowaniem nowej osobowości" było bezpieczniejsze. Zawsze może powiedzieć, że chciała, żeby Geralt sam sobie o Yennefer przypomniał, a że wylądowali w łóżku. No przecież mu nie wpakowała mentosa do browara i nie zaciągnęła go nieświadomego do łóżka. Sam chciał, więc w czym problem?
Tu faktycznie masz rację - jakakolwiek szansa w % by nie była na niepowodzenie, jeśliby bo do tego doszło, to skutki byłyby faktycznie koszmarnie opłakanie (niemniej jeśliby udało jej się jego rozkochać na dobre, to kto wie czy by jednak nie został przy niej, bo przeszłość to jednak przeszłość a emocje działają tu i teraz). Ale fakt faktem, że z drugiej strony mogła mu tak opowiedzieć, by informacje o Yennefer ograniczać a nawet czasami leciuteńko tak zniekształcać, że zmieniłyby wydźwięk, oczywiście też pytanie ile o ichnim związku wiedziała, czy to przypadkiem nie było "o, kochają się, ale co chwile się rozchodzą i tyle". Ale jak z kłamstwa by faktycznie nie wyszła w ogóle, tak z zatajenia już miałaby większą szansę. A bo mogłoby to obudzić w nim emocje, które pchnęłyby go do poszukiwania jej, więc zlałby Salamandrę itd., albo zaraz wlazłby w kłopoty, a to może dla psychiki miałoby to zły skutek, albo w ogóle uznała to coś za niezbyt istotny szczegół, już właśnie nie mówiąc o tym, że o ścisłym życiu prywatnym za wiele wiedzieć nie mogła, co i nawet było jej na rękę. Z kłamstwa by nie wyszła, ale z odpowiednio podawanych informacji już raczej powinna. A i nawet jeśliby nic z tego nie wyszło, że sobie o Yennefer magicznie przypomniał jednak, to i tak niesmak byłby ten sam ze strony Yennefer. To tak jak z Polską podczas II wojny światowej - niezależnie czy IIRP pokazywałaby się na arenie międzynarodowej jako państwo agresywne (ultimatum względem Litwy - albo zaczynamy utrzymywać kontakt dyplomatyczny, albo wojna; ultimatum dla Czechosłowacji - albo oddajecie Zaolzie zabrane podczas wojny polsko-bolszewickiej, albo wojna; oderwanie Wilna poprzez spowodowania buntu i chwilowego istnienia tzw. Litwy Środkowej; przewrót majowy obalający jedyny słuszny ustrój demokratyczny; dosyć spora ekspansja na wschód podczas wojny polsko-bolszewickiej, Polska zaraz po 11 listopada miała granice na wschodzie bardzo zbliżone do dzisiejszych), czy jednak żyłoby sobie spokojnie - i tak wsparcia ze strony aliantów byśmy nie uzyskali. Tak samo tutaj - niezależnie jak Triss by starała się Geralta zdobyć, Yennefer i tak będzie miała jej to za złe tak samo, tylko że po prostu jej liczba zarzutów wobec niej by się zmieniła.
 
kubolmem;n8345660 said:
"o, kochają się, ale co chwile się rozchodzą i tyle".

Ale z drugiej strony: jest jeszcze okres pomiędzy Rivią, a powrotem do KM. Gdzie Geralt z Yennefer stworzyli kochający się związek. Plus doszło do dramatu dla nich z Eredinem. O tym Triss nie wiedziała, bo nawet nie próbowała się dowiedzieć, ale Geralt by sobie przypomniał, i co? Miał to tak zostawić? A kij z tym teraz jestem z Triss.

kubolmem;n8345660 said:
A bo mogłoby to obudzić w nim emocje, które pchnęłyby go do poszukiwania jej, więc zlałby Salamandrę itd.,

Właśnie: mógłby zlać Salamandrę i szukać Yennefer, której wciąż mogło grozić niebezpieczeństwo. Niby zostawił ją pod opieką Letho, ale może Wiedźmin też wpadł w jakieś kłopoty. Poza tym wciąż istniało realne zagrożenie ze strony Gonu. I właściwie dlaczego Eredin zadawał sobie cały trud z tym porwaniem? Atakiem na ich wysepkę? Przez Geralt i Yennefer nic nie znaczyli sami w sobie. Taka czarodziejka i wiedźmin żyjący sobie w jakiejś chatynce na odludziu?

A "Salamandra", no cóż, zlikwidowanie organizacji leżało również w interesie Loży, i Geralt był narzędziem do likwidacji. To, że przy okazji na "Salamandrze" zależało też wiedźminom to trochę łagodzi całą sytuację. Triss do połowy W2 jest aktywną działaczką Loży, więc skoro rozkaz poszedł: rozkaz trzeba wykonać, a kto się tam Yennefer, czy jakimś (ewentualnym) Gonem będzie zajmował?

Sheala i Fillipa wiedziały od Letho o losach Yennefer, ciekawe czy powiedziały o tym Triss? Że czarodziejka siedzi gdzieś skuta dwimerytem w cesarskich Lochach? Bo jeżeli Sheala jej powiedziała, a Triss się nawet nie zająknęła: no to Rudowłosą pogrąża jeszcze bardziej w moich oczach.

Druga dziwna sprawa: że w momencie kiedy pojawił się Wiedźmin sama Loża nie zainteresowała się: co się stało z Yennefer, no i z Ciri? Tylko tak to wygląda: o, mamy wiedźmina, użyjmy go.
No dobra, Sheala i Fillipa wiedziały o Yennefer, ale dopiero od Letho. Przez całe W1 o Wiedźminie nie ma ani widu, ani słychu. Nie próbowały na własną rękę ustalić: co się stało z dziewczynką, którą kiedyś próbowały dopaść? Ani z Yennefer, w której taka Fillipa widziała realne zagrożenie dla powodzenia swojego planu?

kubolmem;n8345300 said:
Co? Kiedy to było, nie kojarzę tego a KiW ograłem dużo razy. Chyba że to mówił wtedy, kiedy ona przyszła do niego na chatę, bo tego to... nigdy nie miałem XD Nawet mimo tego, że wypadałoby, żebym to zrobił, bo mam zakończenia "Gość w Corvo Bianco" niedokończone.

Nic takiego nie powiedział. W "Krwi Elfów" tak, ale nie w "Krew i Wino". Zresztą, jaki byłby tego sens? Wybrał Triss, odrzucił Yennefer, a teraz mówi Triss, że była błędem? Teraz chce, czy nie chce musi kadzić Triss. Bo droga do Yennefer została definitywnie zamknięta, więc ma do wyboru, albo samotny szlak (i ewentualne przygodne znajomości), albo Triss.
 
Last edited:
daria.aradora;n8345410 said:
Bo z Triss to taki trochę problem jest, gdyby wziąć pod uwagę książki tylko, to ten związek jest zamknięty. Konie
.

Zamknięty był ze strony Geralta, a nie Triss. Geralt jej wyjaśnił sprawę w Kear Morhen i uznał, że sprawa zamknięta. Ale ona znowu na wozie próbowała go uwodzić w obecności Ciri, potem na Thanned próbowała go kokietować przy Yennefer. Tylko Yennefer się nie cackała i powiedziała jej bardziej dosadnie niż Geralt, że ma się odczepić. Wszyscy bidulki pożałowali, i jaka ta Yennefer jest zła. Tylko właśnie, że nie była zła. Triss się wpycha pomiędzy wódkę a zakąskę, pomiędzy dwoje ludzi. Dokładnie jak panienka próbująca uwodzić żonatego i dzieciatego mężczyznę, chociaż doskonale wie, że facet ma inną, że ma adoptowane dziecko, ale pcha się nadal. A potem robi z siebie biedną, bo chłop ją odsunął, a "żona" pogoniła jej kota. Faktycznie, pokrzywdzona, że hej. Gdyby była prawdziwą przyjaciółką Yennefer, w momencie w którym Geralt i Yennefer mieliby kryzys próbowałaby ich pogodzić, jak to robiła taka Nenneke, a nie wykorzystywała okazję, aby z nim sypiać. Tyle w temacie przyjaźni.

W "Dzikim Gonie" Yennefer zachowuje się godnie po rozstaniu z Geraltem. Nie próbuje tworzyć między nim dwuznacznych sytuacji. Jasno mu mówi, że skoro Geralt wybrał świadomie Triss, to da sobie święty spokój. Z jednej, bo szanuje decyzję Geralta, a z drugiej strony: w tym momencie to ona staje się tą drugą, która się wcina, a ta druga dostaje zwykle po czterech literach, więc Yen woli sobie tego oszczędzić.
Triss za to sugeruje, że Yennefer tylko udaje, że się pogodziła z ta sytuacją. Cóż, każdy sądzi po sobie.

W Dzikim Gonie, kiedy już niby sytuacja jest wyjaśniona: jesteśmy przyjaciółmi, wróciła Yennefer. Z jednej strony Triss mówi o przyjacielskiej relacji, a z drugiej ona nadal próbuje sztuczek, żeby doprowadzać do intymnych relacji z Geraltem. Pominę już fakt, że olbrzymia nieodpowiedzialność z jej strony, zważywszy w jakich okolicznościach oni się tam znaleźli.

Fillipa podsumowała ja idealnie: "Triss udaje, że jest wielką siostrzyczką Ciri, a tylko patrzy jakby ci wskoczyć do łóżka" --> cały wątek Triss w sadze i w grach w jednym zdaniu.

daria.aradora;n8345410 said:
ale tego wątku nie pociągnęli, więc resztę można sobie wyobrazić tylko. A z tą amnezją to też tylko dla wygody gracza moim zdaniem rozwiązanie. Oni tam na początku wszyscy mają amnezję ;)
.

Zoltan próbował, ale Geralt mu przerwał, że nie pamięta krasnoluda. A Jaskier wyjaśnił, dlaczego nie mówił. Sądził, że wydarzeni po Rivii pamięta. Więc zapewne, kiedy zobaczył Triss w związku z Geraltem uznał, że Wiedźmin rozstał się z Yennefer i teraz jest Triss. Mógł czekać, aż sam zacznie mówić, czy pytać. Na obronę Jaskra: gdy zostaje zapytany o przeszłość opowiada wszystko, bez wahania. Do Triss Geralt zwracał się wielokrotnie wcześniej z prośbą o pomoc i odchodził z kwitkiem, albo jakimiś wymówkami.

Niby jest potem motyw z Różą Pamięci, ale jeżeli wybierzesz ścieżkę Iorwetha dowiadujesz się, że Różę można wykorzystać na dwa sposoby: albo przywrócić pamięć, albo zahipnotyzować drugą osobę.

Zresztą, nie chodzi tylko o Yennefer. Triss nie powiedziała mu o Loży, Zataiła przed Wiedźminem fakt, że należy do organizacji, która kiedyś chciała wykorzystać jego adoptowaną córkę, a teraz chciała wykorzystać jego. O zagrożeniu ze strony Loży mogła mu powiedzieć tylko i wyłącznie Triss, nikt inny.

kubolmem;n8345420 said:
No bo tak to wyglądało, chciała mieć tylko za chłopa wiedźmina i w sumie tyle, kolejny sukces życiowy odfajkowany, lecim dalej z niesieniem dobra czy coś. Ale patrząc z drugiej strony, czy ona sama nie była na tyle ciekawa? Przecież o Geralcie wiedziała tylko tyle, że zmarł a zaraz po nim Yennefer. I nagle się pojawia, nic nie pamięta. Nie była ciekawa, co się z nim do cholery działo? Czy też raczej była tak zdeterminowana, żeby go zdobyć, że wolała, jak się później okazało, nie dowiedzieć się bardzo istotnej rzeczy (

Też się nad tym zastanawiałam kilka razy. Ale patrząc na fakty to wygląda tak jak mówisz: chciała dorwać upatrzonego Wiedźmina, a całą resztę miała gdzieś. Bo moim zdaniem naturalnym odruchem byłyby próby dowiedzenia się, co się działo z Geraltem i Yennefer przez te 5 lat. Gdzie żyli, jak się między nimi układało, a dlaczego Geralt wrócił w takim stanie. A ona zachowuje się jak takie dziecko, które znalazło przypadkiem w mikrofalówce lalkę, o której zawsze marzyło, i tak się cieszy, że nawet nie zada sobie pytania: ale zaraz, co robiła lalka w mikrofalówce? i kto ją tam włożył?

kubolmem;n8345420 said:
Więc co chce robić, kiedy Lożę szlag trafił? Nieść dobro znów przez politykę! No normalnie jak z naszą historią polski, no ile by się nasze państwo nie odradzało, i tak będziemy bawić się w Sejmowanie i drzeć się "hańba!", machając szablą. Samo założenie, że można nieść dobro polityką to właściwie oksymoron, bo interes ogółu nie zawsze jest jednoznaczny z dobrem ogółu

Ale jej kiepsko to wychodzi nawet na małym podwórku, a co dopiero na arenie światowej. O mały włos nie wpadła w ręce Łowców, dając się nabrać temu kupcowi. Geralt na całą sprawę krzywo patrzył, że coś mu tu nie gra, a ona: eee, przesadzasz. Chce ratować grupę 30 - 40 ludzi, a ryzykuje całą akcję dla dwóch osób, które się nie stawiły. Efektem tego ginie karczmarz i pewnie ta grupa by wpadła w zasadzkę, ale mam dziwne podejrzenia, że Dijkstra jakoś po cichu pomógł i uratował sytuację. Nieodpowiedzialne zachowanie na balu Vegelbudów. Rozumiem, że musieli wtopić się w tłum, ale ona zaszyła się gdzieś w krzaczory tracąc sytuację z oka. Przy próbie wyjścia napadli na Geralta Łowcy. Do tych kanałów też poszła z Geraltem nie wiadomo po co i właściwie uważam, że znów go nieświadomie naraziła.

Pominę fakt, że Geralt musi mieć oko na czarodziejkę. Ale co gdyby po nich kręcili się Łowcy Czarownic? Wiedźmin w kanałach polujący na utopce czy inne trupojady nie dziwił nikogo, ale Wiedźmin w towarzystwie czarodziejki?

Czemu Triss nie zajęła się jakimś bardziej bezpiecznym zajęciem? Zajmowała się uzdrawianiem. Czemu nie zaczęła pracować jak Shani, ale na większą skalę? Szukanie zaklęć uzdrawiających, sczepionek, leków? Czy taka pomoc to nie jest niesie dobra na szeroką skalę? Tylko serio: POLITYKA jako narzędzie? Wrr. Właśnie: Shani mierzy siły na zamiary, pomaga tyle, ile jest w stanie zrobić.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8345720 said:
Właśnie: mógłby zlać Salamandrę i szukać Yennefer, której wciąż mogło grozić niebezpieczeństwo. Niby zostawił ją pod opieką Letho
O czym nie wiedział. O tym, że Letho się nią zajął, Geralt dowiedział się dopiero pod koniec W2.
Dark_Hekate;n8345720 said:
I właściwie dlaczego Eredin zadawał sobie cały trud z tym porwaniem? Atakiem na ich wysepkę? Przez Geralt i Yennefer nic nie znaczyli sami w sobie. Taka czarodziejka i wiedźmin żyjący sobie w jakiejś chatynce na odludziu?
Może miało to sprowokować Ciri do wyjścia ze swojego ukrycia?
Dark_Hekate;n8345720 said:
Sheala i Fillipa wiedziały od Letho o losach Yennefer, ciekawe czy powiedziały o tym Triss? Że czarodziejka siedzi gdzieś skuta dwimerytem w cesarskich Lochach? Bo jeżeli Sheala jej powiedziała, a Triss się nawet nie zająknęła: no to Rudowłosą pogrąża jeszcze bardziej w moich oczach.
Moim zdaniem nic nie powiedziały. Jak brak wiedzy o Yennefer mógł skłonić Triss do działania wobec Geralta, tak jednak jeśliby wiedziała, że jest ona gdzieś tam w Nilfgaardzie, to mogłaby może się aż tak nie angażować w zdobycie wiedźmina, a przecież w interesie Loży ten związek był. Już nie mówiąc o tym, że zawsze istniała szansa, że jakimś cudem Triss będzie starała się pomóc Yennefer (Poniatowski też się na chwilę odmienił i współtworzył konstytucję). Większy ogólny spokój gwarantował w tym wypadku brak poinformowania Triss o czymkolwiek.
Dark_Hekate;n8345720 said:
Druga dziwna sprawa: że w momencie kiedy pojawił się Wiedźmin sama Loża nie zainteresowała się: co się stało z Yennefer, no i z Ciri? Tylko tak to wygląda: o, mamy wiedźmina, użyjmy go. No dobra, Sheala i Fillipa wiedziały o Yennefer, ale dopiero od Letho. Przez całe W1 o Wiedźminie nie ma ani widu, ani słychu. Nie próbowały na własną rękę ustalić: co się stało z dziewczynką, którą kiedyś próbowały dopaść? Ani z Yennefer, w której taka Fillipa widziała realne zagrożenie dla powodzenia swojego planu?
Nie zdziwiłoby mnie, gdyby faktycznie szukały, ale niczego się nie dowiedziały - jeśli już wtedy była w pace nilfgaardzkiej, to nie dziwota, że ciężko było się cokolwiek dowiedzieć.
Dark_Hekate;n8345720 said:
Nic takiego nie powiedział. W "Krwi Elfów" tak, ale nie w "Krew i Wino". Zresztą, jaki byłby tego sens? Wybrał Triss, odrzucił Yennefer, a teraz mówi Triss, że była błędem? Teraz chce, czy nie chce musi kadzić Triss. Bo droga do Yennefer została definitywnie zamknięta, więc ma do wyboru, albo samotny szlak (i ewentualne przygodne znajomości), albo Triss.
No właśnie zgłupiałem, stąd moje pytanie.
Dark_Hekate;n8347030 said:
Triss za to sugeruje, że Yennefer tylko udaje, że się pogodziła z ta sytuacją. Cóż, każdy sądzi po sobie.
Właściwie to nawet jeżeli faktycznie nie pogodziła się z tym i udaje, że wszystko jest w porządku, to przynajmniej tego nie wylewa, co i tak jest na jej plus.
Dark_Hekate;n8347030 said:
A ona zachowuje się jak takie dziecko, które znalazło przypadkiem w mikrofalówce lalkę, o której zawsze marzyło, i tak się cieszy, że nawet nie zada sobie pytania: ale zaraz, co robiła lalka w mikrofalówce? i kto ją tam włożył?
Świetne porównanie xD
 
kubolmem;n8348690 said:
Właściwie to nawet jeżeli faktycznie nie pogodziła się z tym i udaje, że wszystko jest w porządku, to przynajmniej tego nie wylewa, co i tak jest na jej plus.

A właściwie co ma zrobić? Na pewno ją ta cała sytuacja bardzo boli. W gruncie rzeczy bardziej boli Yennefer, niż Triss. Triss z Geraltem rozstała się już pół roku temu. Miała szansę, aby się z tym "przespać", jak to się mówi. Doskonale wie, że Geralt i Yennefer zawsze do siebie wracali, że nie zachowywała się w porządku, więc to są też konsekwencje jej zachowania. Natomiast Yennefer jest w podlejszej sytuacji. Ona sobie z Geraltem układała życie: w książkach próbowała to robić, w Krainie Jabłoni, gdzie żyli jak małżeństwo, a na sam koniec jej ukochany mężczyzna odchodzi z jej najlepszą przyjaciółką.

A co zmieni wylewanie? Że wszyscy mają jej żałować? Komentować? Nie wiem, nawet jak wszyscy będą mówić, że Geralt to kawał Lamberta XD, to czy zmieni to jakoś postać rzeczy? No nie. Poza tym: przed chwilą odzyskali Ciri? Dziewczyna na dzień dobry ma się dowiedzieć, że rodzice "wzięli rozwód" i matka cierpi? Fajny powrót do Wiedźminlandu. Moim zdaniem Yennefer stara się zachować zimną krew również ze względu na obecność Ciri.

kubolmem;n8348690 said:
Nie zdziwiłoby mnie, gdyby faktycznie szukały, ale niczego się nie dowiedziały - jeśli już wtedy była w pace nilfgaardzkiej, to nie dziwota, że ciężko było się cokolwiek dowiedzieć.

Mogły się dowiedzieć od Assire var Anahid albo Fringilli Vigo zanim obie popadły w niełaskę.

kubolmem;n8348690 said:
Moim zdaniem nic nie powiedziały. Jak brak wiedzy o Yennefer mógł skłonić Triss do działania wobec Geralta, tak jednak jeśliby wiedziała, że jest ona gdzieś tam w Nilfgaardzie, to mogłaby może się aż tak nie angażować w zdobycie wiedźmina, a przecież w interesie Loży ten związek był. Już nie mówiąc o tym, że zawsze istniała szansa, że jakimś cudem Triss będzie starała się pomóc Yennefer (Poniatowski też się na chwilę odmienił i współtworzył konstytucję). Większy ogólny spokój gwarantował w tym wypadku brak poinformowania Triss o czymkolwiek.

Ale czy ze strony Triss brak wiedzy o się dzieje z Yennefer to nie jest takie siedzenie na tykającej bombie? Przecież Yennefer w każdej chwili mogła się pojawić. Wrócić.Wtedy dopiero by było. Jeszcze jakby doszło do konfrontacji Yennefer i Triss, gdyby się okazało, że Triss sobie baraszkuje z Geraltem przy okazji wciągając go w pośrednią, ale jednak pracę dla Loży? Przecież z Triss nie zostałaby nawet plama na podłodze tak by ją Yennefer załatwiła. Wiedza na temat tego, że Yennefer siedzi sobie gdzieś w carskich lochach dawała właśnie większe pole manewru. Zanim Yennefer wyjdzie, to Triss tak rozkocha w sobie Geralta, że będzie miał Czarną w głębokim poważaniu.
Triss mogła założyć, że Yennefer nie żyje, ale znów: jakiś dowód? Geralt nic nie pamięta, Triss nie próbuje mu tej pamięci przywrócić, więc nikt nic nie wie, a wszyscy są skołowani.

kubolmem;n8345300 said:
Ojoj, będę płakał. Skoro wiedziała, że z Geraltem nic nie wyjdzie, jeszcze za książek, to dlaczego dalej w to brnęła? Dlaczego nie postanowiła poszukać kogoś innego? Jak było powiedziane, ma no na stówę ponad pięć dych na karku. Co, pierwszy raz się zakochała, że "wyleczyć się" nie może? No bez przesady. No można uznać ją za biedniutką, bo zawsze w cieniu, ale to ona postanowiła zostać zamiast szukać sobie nowego nasłonecznionego miejsca.
.

A ja nie rozumiem podejścia: bo ona taka biedniutka, bo tak się w tym Geralcie kochała, a on zawsze wolał Yennefer. No wolał. Kochał Yennefer, Yennefer kochała Geralta. Triss zakochała się w niewłaściwym facecie. Szkoda jej, ale to co? Jak się jakaś dziewczyna zakocha nieszczęśliwie w facecie, który ma żonę i córkę, to ten facet powinien zostawić żonę i związać się z tą kobietą, bo kobitka będzie smutna i na przegranej pozycji i nieszczęśliwa? A w tym przypadku ta żona nie będzie skrzydzona?
Dobrze piszesz: skoro wiedziała, że sprawa jest beznadziejna to powinna poszukać sobie kogoś innego. Bez takiej przeszłości, zobowiązań, historii z inną kobietą, dramatycznych przejść.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8349070 said:
Mogły się dowiedzieć od Assire var Anahid albo Fringilli Vigo zanim obie popadły w niełaskę.
A widzisz, zapomniałem o tym.


No, i także ten, znów wróciliśmy na temat Triss xD Jest w ogóle jeszcze coś do powiedzenia na jej temat? Bo mi się wydaje, że właściwie powoli wyczerpujemy już jej temat - predyspozycje polityczne omówione, idealizm omówiony, to, że miłe nie było, że chciała odbić Geralta w imię pożądania a nie miłości omówione, że taka biedna a tak na prawdę sama się o to prosiła. Coś jeszcze zostało?
 
kubolmem;n8349250 said:
No, i także ten, znów wróciliśmy na temat Triss xD Jest w ogóle jeszcze coś do powiedzenia na jej temat? Bo mi się wydaje, że właściwie powoli wyczerpujemy już jej temat - predyspozycje polityczne omówione, idealizm omówiony, to, że miłe nie było, że chciała odbić Geralta w imię pożądania a nie miłości omówione, że taka biedna a tak na prawdę sama się o to prosiła. Coś jeszcze zostało?

Właściwie podsumowując Triss. Nie oceniam jej jako postać negatywną, ale mocno pogubioną, trochę naiwną idealistkę. Ma bardziej zachowanie nastolatki napalonej na faceta jej najlepszej przyjaciółki, niż dorosłej kobiety. Źle jej nie życzę, ale dla niej najlepszych rozwiązaniem byłoby znaleźć sobie kogoś (takiego Eskela właśnie) i śladem Keiry wyjechać gdzieś w siną dal, aby rozpocząć nowe życie. Właściwie to rozwiązanie Keira i Lambert bardziej by mi pasowało do Eskel i Triss (biorąc pod uwagę specjalizację Triss). Natomiast Geralta zostawiam Yennefer, bliżej im było i pod względem doświadczenia wiekowego i pod względem poglądów oraz podejścia do życia. A poza tym: chciałabym jakieś elementy bardziej rodzinne: Yennefer, Geralt i Ciri, już po "Dzikim Gonie", coś w stylu końców Pani Jeziora.

A z innych tematów? Nie daje mi spokoju ta Loża. Fillipa niby ma w planach odrodzenie Loży. Margarita się zgodziła, Fringilla również, Keira (w moim rozwiązaniu) pojechała w siną dal, więc pewnie raczej się wypięła na Lożę. Ida i Franceska niby nie zgodziły się pomóc w walce z Elfami Aen Elle, ale czy odrzuciłyby też propozycję Loży? Triss - nie wiem, ale wstąpienie w szeregi Loży i odrodzenie RiK pod jej egidą to polityczne samobójstwo, Yennefer na pewno nie chce słyszeć o Loży.

Avallac'h mówi o Loży, ale czy stosuje skrót myślowy? Czy faktycznie coś się odrodziło? No i w sumie. Taka Fringilla, ledwo ją z więzienia wypuścili, a już by się ładowała w układ z Fillipą? W ogóle: gdzie by ta Loża niby miała działać?
Dziwiła mnie też Margarita. Ona raczej formalnie była członkinią, głównie interesowała ją nauka i Aretuza. Czemu bez żadnego "ale" przystąpiła do Fillipy? W ogóle Fillipa ma wyjątkowy dar przekonywania. XD
 
Dark_Hekate;n8349750 said:
A z innych tematów? Nie daje mi spokoju ta Loża. Fillipa niby ma w planach odrodzenie Loży.
Pytanie czy bierzemy pod uwagę książki, o czym już wspominałem - gdzieś teraz ma zginąć z ręki temerskiego kapłana, co można idealnie podciągnąć pod przesłuchiwania przez Redanię. Ale ogólnie patrząc na Lożę, co by miała robić itd. No bądź co bądź, to teraz mamy kilka silnych państw zamiast pierdyliardu słabych - teraz zamiast przejąć jedno państwo a potem starać się o resztę, zajmuje się jedno i z głowy. Ale jeden problem - jeśli Radowid rządzi, to wszyscy czarodzieje wypaleni - jeśli nawet ktoś by się ostał, na prawdę będzie to rzecz cholernie trudna żeby przejąć jakąkolwiek władzę. Jak jest Dijkstra, to raczej tylko Loża pójdzie w popiół, więc może się zrobić jakaś inna pod przywództwem wcześniej nieznanego ziomka i mogą iść po władzę. Za Dijkstry raczej nic nie wskórają, ale kto będzie po nim? Najgorszy koszmar każdego władcy czy też dyktatora - następca. Jeśli Dijkstra sam nikogo nie wytypuje, to nie dość, że Redania sama w sobie najpewniej pieprznie, albo będzie się chyliła ku upadkowi, to czarodzieje w zamieszaniu, w rozbiciu na stronnictwa (np. jak się działo w sanacji, kiedy po śmierci Piłsudskiego owa rozbiła się na blok popierający Mościckiego oraz na popierający Sikorskiego bodajże) zaraz wejdą na stołki. A co jeśli Nilfgaard wygrał? Na moje zaraz zaczną się bawić w popieranie dążeń niepodległościowych, coby jako bohaterzy wyjść zwycięsko, wtedy to w ogóle z woli ludu będą robili, co będą chcieli.
 
Ja nadal nie umiem spojrzeć na działania Triss jako tak wyrachowane, jak tutaj opisujecie. Jej zachowanie, w moim odczuciu, w dużej mierze wynikało z mniej lub bardziej udolnej próby producentów wprowadzania nowych postaci. Trzeba było poczekać na dobry moment, żeby wprowadzić Yennefer. Okazuje się jednak, że żaden moment nie był dobry :rolleyes: bo jej wprowadzenie kasuje wszystkie rywalki.

Dark_Hekate;n8349070 said:
wszyscy będą mówić, że Geralt to kawał Lamberta XD

A trochę tak :p Oni tam w świecie wiedzmina mają tendencję do wracania na stare śmieci. Bo to, że nam nie wyszło, czy że mamy jakąś przeszłość to jedno, ale oni wszyscy, Triss też, lubią się tarzać w tym swoim bajorze i cierpieć. Czekają aż Geralt łaskawie zdanie zmieni... To tak jak w Sezonie Burz zostawił Mozaik i sobie Yennefer z Lyttą :p żartują: o odszedł, i co kwiatki zostawił :p
 
Last edited:
Top Bottom