[SELEKTYWNIE OSPOILEROWANE] Zakończenia - poradnik

+
Dark_Hekate;n8110950 said:
Ale z drugiej strony, czy to te czarodziejki w czymś usprawiedliwia?
Ja je nie usprawiedliwiam, tylko mnie taka rozkmina naszła. Rodion Raskolnikow (Zbrodnia i kara Dostojewskiego) też miał jakby nie patrzeć dobre intencje - mordując lichwiarkę, pozbył się osoby żerującej na ludzkiej niedoli. Pytanie tylko czy ogólne jego założenie było dobre. Z perspektywy większości, która definiuje normalność, zachowanie jak i cała teoria Rodiona była po prostu zła (zakładając, że książkę ktoś czytał).
Dark_Hekate;n8110950 said:
w momencie, w którym zorientowały się, że Loża to nie jest tym, czym myślały, że jest, powinny zwinąć interes i się z tej imprezy wypisać.
Pytanie czy mogły. Bo wiesz, mogło to być jak np. z po prostu organizacjami przestępczymi - wyjść możesz tylko z ołowiem w brzuchu.
Dark_Hekate;n8110950 said:
niby odcina się od Loży, ale widać, że wciąż Fillipę i całą bandę broni.
Niekoniecznie. Może być tak, że uważa tak samo jak Loża, ale jej środki mogą im się nie podobać. Dobrym przykładem będzie do tego AC1, gdzie zabijamy "tych złych" a potem się okazuje, że nasz główny miszcz też jest "tym złym". Kwestia taka, że on do nich nie należał, ale poglądy miał zbieżne, takie same wręcz, ale uważał, że lepiej on sam tę wizję wprowadzi w życie.
Dark_Hekate;n8110950 said:
w "Dzikim Gonie" też jej kwestia ciągle wypływa..
Też nie do końca. O ile dobrze pamiętam, to Loża fabularnie pojawia się wtedy, kiedy jest potrzebna po prostu jej pomoc, czyli po bitwie w KM.
 
kubolmem;n8111310 said:
Rodion Raskolnikow (Zbrodnia i kara Dostojewskiego) też miał jakby nie patrzeć dobre intencje - mordując lichwiarkę, pozbył się osoby żerującej na ludzkiej niedoli.
Właśnie tylko tu dochodzimy do pytania o "granicę". Yennefer z Tissai też miały dobre intencje chcąc poprzez wizję Ciri pogodzić czarodziejów, nie doprowadzić do rozłamu, upolitycznienia się czarodziejów, itd. Wyszło tak, że dolały oliwy do ognia. Ale okej, w tym przypadku żadna z pań nie wiedziała o całej sytuacji (Wiewiórkach, itd.), a w przypadku Raskolnikowa mówimy o celowym działaniu i usprawiedliwianiu przestępstwa jakimiś ideami, czy dobrem publicznym
Właśnie mnie naszła rozkmina: Gdzie jest ta granica, gdzie jeszcze można czyjeś działanie usprawiedliwić, zrozumieć, a gdzie już wypada przełożyć delikwenta przez kolano i nauczyć pasem rozumu. (metafora, nie że jakieś aluzje, albo sugestie - wyjaśniam na zaś. ;))
kubolmem;n8111310 said:
Pytanie czy mogły. Bo wiesz, mogło to być jak np. z po prostu organizacjami przestępczymi - wyjść możesz tylko z ołowiem w brzuchu.

Mogło być i tak. W sumie Fillipa chciała osądzać i skazać Yennefer za to, że zwiała z pierwszego posiedzenia Loży, przez co wypowiedziała posłuszeństwo, zanim jeszcze ten bazar zaczął się kręcić. Swoją drogą, jakim prawem Fillipa mogła kogoś sądzić, czy skazywać, czy wydawać wyroki?

Podejrzewam, że Fillipa nie darowałaby tak po prostu Triss, gdyby ta po latach współpracy nagle się wycofała. Co dla mnie i tak nie zmienia faktu, że skoro Triss już weszła w to bagno, to nie powinna wciągać do niego kolejnej osoby, czyli Geralta (tym bardziej znając jego historię).

kubolmem;n8111310 said:
Niekoniecznie. Może być tak, że uważa tak samo jak Loża, ale jej środki mogą im się nie podobać.

Może być, zgadzam się. Sądzę, że Triss w Kovirze chciała naprawdę odtworzyć Radę i Kapitułę wolną od wszelkich spisków i matactw. Bo właściwie na nowej Radzie i Kapitule ciążyło również zadanie odbudowania tzw. zaufania społecznego dla czarodziejów.

Dlatego moim zdaniem, Triss powinna się definitywnie odciąć od Eilhart i towarzystwa, i zacząć działać na własną rękę, albo wziąć sobie do pomocy kogoś na tyle zaufanego, że nie zacząłby jej wykorzystywać. Może nawet Yennefer by była dobrym pomysłem, przy założeniu, że panie sobie wszystko wyjaśniły i pogodziły się, ale sama Yennefer nie była zainteresowana babraniem się dalej w polityce. Ona miała inny priorytet. Ogólnie zadanie przed Triss bardzo ciężkie do wykonania.

Znaczy, może inaczej, nie, że z obrońcy Triss, stałam się jej hejterem. Nic z tych rzeczy. Moim zdaniem Triss jest na etapie, który Yennefer jak gdyby ma już za sobą, czyli dochodzenia ze sobą do ładu ze swoimi priorytetami i emocjami. Yennefer poskładała się do kupy po bitwie pod Soddem/ ew. w "Krwi Elfów" i potem przez całą sagę i grę jest już "liniowa", wie czego chce, co jest dla niej najważniejsze i tego się cały czas trzyma, nie zawsze metodami, które czytelnikowi się podobają (albo graczowi), ale jednak jest do bólu konsekwentna w swoim zachowaniu. Triss się miota, dopiero szuka swojej drogi, ale z drugiej strony, to jest jednak dorosła kobieta, która musi odpowiadać za swoje czyny i postępowanie. Odnoszę wrażenie, że Triss przez wiele osób jest postrzegana jako taki "kochany podlotek", któremu wszystko się wybacza, bo jest taka miła, kochana, ładnie się uśmiecha, a nie patrzy na to, że bądź co bądź to dorosła kobeita z jakimś bagażem doświadczeń, więc nie jest niewinną ofiarą systemu, która czeka na Siwego Wiedźmina na swojej Płotce.

kubolmem;n8111310 said:
Też nie do końca. O ile dobrze pamiętam, to Loża fabularnie pojawia się wtedy, kiedy jest potrzebna po prostu jej pomoc, czyli po bitwie w KM.

Fabularnie tak, ale gada się o Loży na każdym niemal kroku. Mówi o Loży Keira, mówi Triss, mówi Yennefer, mówi Radowid, mówi Dijkstra. W sumie wątek Loży był stosunkowo ważny z punktu widzenia całego zamieszania w grach. Wypadałoby go jakoś podsumować, nawet dwoma - trzema zdaniami.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8111490 said:
Swoją drogą, jakim prawem Fillipa mogła kogoś sądzić, czy skazywać, czy wydawać wyroki?
Jeśliby kogoś skazała, wyrok by został wykonany i ktoś by się o tym dowiedział, to może zostać oskarżona o morderstwo. Pytanie tylko czy ktokolwiek by się dowiedział. Wiesz, to są takie wewnętrzne porachunki.
Dark_Hekate;n8111490 said:
Bo właściwie na nowej Radzie i Kapitule ciążyło również zadanie odbudowania tzw. zaufania społecznego dla czarodziejów. Dlatego moim zdaniem, Triss powinna się definitywnie odciąć od Eilhart i towarzystwa
To jest na prawdę cholernie istotne. Loża jest znana w tym momencie absolutnie źle jako organizacja, która zleciła morderstwa królów itd. Jeśli nowa RiK ma mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie, nie może być nawet lekko skojarzona z Lożą np. w postaci osób - jeśli ktokolwiek będzie pamiętał, że Triss tam była, albo to nagle wyjdzie na jaw, to niezależnie od talentów Triss, zakładając że by je miała, to i tak nie dałaby rady, bo zaraz łatka, że znowu spiskowcy itd., ponadto osoby czyste od spisków też zostaną "zakażone" i nawet one miałyby problem z odtworzeniem RiK. Ogólnie jeśli chce się coś zrobić w polityce, to startuje się z czystym kontem i leci się dalej aż do końca, bo po porażce swojej organizacji jest już o wiele ciężej, nie raz na tyle, że dalsze próby po prostu mogą okazać się bez sensu. Pytanie czy Triss jest w takiej sytuacji, że nie ma szans na polityczne gry.
Dark_Hekate;n8111490 said:
Fabularnie tak, ale gada się o Loży na każdym niemal kroku. Mówi o Loży Keira, mówi Triss, mówi Yennefer, mówi Radowid, mówi Dijkstra.
Skoro się gada, to zwyczajnie tego nie spamiętałem. Ale najwyraźniej musiały być to jakieś lipne wzmianki.

Co do podsumowań, to Loża raczej byłaby kwestią niezależną od gracza a zrobienie wyboru w jednym dialogu, który miałby się rzucić na Lożę, to byłby dramat. Więc w związku z tym wypadałoby podsumować inne kwestie, jak powiedzmy Jaskier (gdzie dowiedzieć się o nim można czegokolwiek tylko przy II zakończeniu Ciri) itd., żeby już wszystko traktować po równo. Może się okazało, że takich podsumowań byłoby za wiele? A może kiedyś Loża miała istotniejszą rolę, tylko poszła ona w pizdu podczas wycinania gry? Nie wiadomo. Wiadomo tylko tyle, że gdzieś tam ta Loża jest, później w ostatniej jednej trzeciej się pojawia namacalnie i w sumie tyle.
 
kubolmem;n8111640 said:
To jest na prawdę cholernie istotne. Loża jest znana w tym momencie absolutnie źle jako organizacja, która zleciła morderstwa królów itd. Jeśli nowa RiK ma mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie, nie może być nawet lekko skojarzona z Lożą np. w postaci osób - jeśli ktokolwiek będzie pamiętał, że Triss tam była, albo to nagle wyjdzie na jaw, to niezależnie od talentów Triss, zakładając że by je miała, to i tak nie dałaby rady, bo zaraz łatka, że znowu spiskowcy itd., ponadto osoby czyste od spisków też zostaną "zakażone" i nawet one miałyby problem z odtworzeniem RiK. Ogólnie jeśli chce się coś zrobić w polityce, to startuje się z czystym kontem i leci się dalej aż do końca, bo po porażce swojej organizacji jest już o wiele ciężej, nie raz na tyle, że dalsze próby po prostu mogą okazać się bez sensu. Pytanie czy Triss jest w takiej sytuacji, że nie ma szans na polityczne gry.

A ponieważ gra toczy się wokół Geralta i Ciri to wybieram najbezpieczniejsza opcję,dla tej parki. Jednak wizja Yennefer: "Geralt, po walce z Dzikim Gonie zwijamy manaty i jedziemy w siną dal" jest znacznie bezpieczniejsza dla Wiedźmina i Jaskółeczki, niż bawienie się w Radę i Kapitułę na kovirskim dworze, z mojego punktu widzenia, ofc.

Powiem więcej, gdyby Yennefer uznała, że zostaje u Emhyra na etacie, albo ma plan odtworzenia Loży, ale pod własnym nazwiskiem, albo inna tego typu idea: nie patrząc na kanon i Sapkowskiego pogoniłabym ją, gdzie pieprz rośnie i wybrałabym samotne życie na szlaku. Na stare wiedźmińskie lata nie są mi potrzebne jeszcze spiski, czy intrygi. Wystarczające Wiedźmin przeszedł w sadze i w grach, aby pakować się w to jeszcze raz, zwłaszcza, że jej deklaracje od "Czasu Pogardy" były zgoła inne, tak szybko zmieniła zdanie i podejście?

A wracając do RiK sądzę, że gdyby Triss miała swoje ideały i charakter Fillipy czy Yennefer byłoby jej łatwiej, bo i tak na starcie ma niezbyt ciekawie. W CV dożywotnio ma wpisane: członkostwo w Loży w latach....i z tego wymigać się nie da, choćby nie wiem jak się tłumaczyła. Swoją drogą ciekawi mnie podejście samego Tankreda. Jak on podszedłby do Rady i Kapituły. Bo z jednej strony czarodzieje to bardzo dobrze wykształcona frakcja, która zawdzięcza królowi Koviru życie, a z drugiej strony właśnie z tego pierwszego powodu bardzo niebezpieczna grupa społeczna. Jednak król musiał mieć jakąś przygotowaną politykę wobec czarodziejów, bo nie sądzę, że wyszedł z założenia: przygarniemy wszystkich czarodziejów - imigrantów, damy im domy i pomoc socjalną, niech sobie żyją w spokoju i chwalą jaki to Kovir fajny.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8111880 said:
Jednak król musiał mieć jakąś przygotowaną politykę wobec czarodziejów, bo nie sądzę, że wyszedł z założenia: przygarniemy wszystkich czarodziejów - imigrantów, damy im domy i pomoc socjalną, niech sobie żyją w spokoju i chwalą jaki to Kovir fajny.
Pogrzebałby się tym. Raz, że czarodziejom faktycznie może zaraz odwalić (np. z powodu represji w Redanii, że nagle to im się zachce zemsty i mogą zacząć od Koviru by mieć jakiś polityczny punkt zaczepienia), dwa, że Kovir tym samym ryzykuje przynajmniej scysją z Redanią (oczywiście to, co teraz piszę, jest tylko w wypadku, kiedy to Radowid wygrywa). Radek jest, niestety, zaślepiony rządzą wytępienia wszystkich czarodziejów. Z niczym to się nie kojarzy? Kto zaczął od własnego podwórka a potem poszedł dalej na wschód? To jest bardzo prawdopodobne. Ponadto chciałbym zwrócić uwagę, że trochę, bardzo trochę, lat wcześniej Kovir to były, niby, redańskie ziemie - jeden król, nie pamiętam już jaki, Radowid któryś tam, wywalił chyba swojego brata - Trojdena - właśnie na północ, żeby sobie tam rządził i się ogólnie odwalił. I tak powstała dynastia Trojdenidów, która tam 3 pokolenia wliczając z założycielem miała i wymarła, ale fakt faktem, że skoro te ziemie do Redanii należały, to dlaczego by nie miała by się ona o nie upomnieć? Casus belli jest. Wiele osób powie, w tym mój 1 znajomy od erpienia, że przecież to stare dzieje, oni tam już dawno swoją kulturę itd. rozwinęli. Kwestia taka, że znów się oprę na naszym świecie - który z naszych wschodnich sąsiadów wysuwa roszczenia do naszych ziem, opierając się na granicach z jakiegoś XV-XVIIw? Szmat czasu. Tak samo jak w wypadku wiedźminalndu. Teraz wrócę do wypadku, kiedy czarodziejów opanuje szał zemsty - i też wrócę do naszego zachodniego sąsiada - kto, po I wojnie światowej, był tak wkurzony, że jego państwo zostało tak upokorzone, że aż wziął sprawy w swoje ręce? I co zrobił? Wygrał wybory, stał się przywódcą. Kovirowi może grozić to samo, jeśli zła osoba będzie stała na czele jakiekolwiek organizacji zrzeszającej czarodziejów - niezależnie czy to będzie oficjalna RiK, czy nielegalna Loża. Przyjmowanie czarodziejów to jest koszmarne ryzyko z wielu stron. To, ze Kovir jest neutralny, nie oznacza, że ma wieczysty pokój - granice nie są wyryte w marmurze, w Redanii szaleje religia, która lada chwila, o ile już nie, przerodzi się w broń. Broń miotającą fanatykami i roszczeniami na inne państwa w celu nawrócenia (coś jak krzyżacy). Lada chwila król Redanii okrzyknie się przywódcą religii na wzór nilfgaardzki. Przyjęcie czarodziejów to wielki zysk - technologiczny, kulturalny itd. Ale nie ma nic za darmo a raczej zwrot kosztów będzie na prawdę srogi.
 
kubolmem

Rozmawiając z Tobą coraz bardziej przekonuję się do wyboru Sigismunda Dijkstry. A czy w książkach nie było sugestii, że to on może w przyszłości dojść do władzy w Redanii?

W sumie w "Dzikim Gonie" mamy tak naprawdę do wyboru pomiędzy: tyranią, a tyranią, a tyranią. Tylko forma każdej z nich jest inna, i na inny aspekt został położony nacisk.

Roche'a chyba większość ludzi wybiera jednak ze względu na wzajemną relację. Chociaż gdyby Geralt był w takiej sytuacji jak Roche, podejrzewam że Vernon poświęciłby go dla dobra sprawy bez mrugnięcia okiem.

kubolmem;n8112080 said:
Przyjęcie czarodziejów to wielki zysk - technologiczny, kulturalny itd. Ale nie ma nic za darmo a raczej zwrot kosztów będzie na prawdę srogi.

I o to właśnie w temacie: Zakończenie - Poradnik sami piszemy zakończenie dla sprawy kovirskiej. ;) No bo umówmy się, że o Kovirze jest trochę wzmianek przy rozmowie w Wyzimie, potem mamy quest w kanach z Triss, potem (ewentualna) fontanna i piękne plany Triss. No i na koniec w "Krew i Wino" mamy cudowną idyllę, jak to sobie czarodzieje grzecznie pracują pod okiem naszej Trissuni, i w ogóle jest tak cacy, że aż słodko.

Tylko z perspektywy świata przedstawionego u Sapkowskiego, i nawet tego, co mamy w grach od "Zabójców Królów", wiemy że ten obraz jest wyidealizowany i nierealny (a stworzony jedynie ku uciesze fanów rudowłosej czarodziejki).

Natomiast dużo realniejsze jest zakończenie Geralta i Yennefer, gdzie oboje siedzą sobie gdzieś na odludziu i uprawiają kapustę, albo produkują wino w "Corvo Bianco". Łatwiej uciec i gdzieś się zaszyć, wzorem Keiry Metz w Velen, niż wejść na salony królewskiego dworu.

Nawet przy założeniu, że czarodzieje poszli po rozum do głowy i uznali, że dostając drugą szansę nie będą wkurzali kolejnego władcy, to pytanie: jak długo taki stan by się utrzymał? Bo w każdej grupie znajdzie się wichrzyciel, manipulant, kombinator, a im większa ta grupa, tym ich liczba wzrasta. A w sprawie czarodziejów tak naprawdę wystarczy cień podejrzeń o kombinowanie i już stosy będą płonąć.

Triss musiałaby czarodziejów trzymać dosłownie krótko za pysk i każdego "wichrzyciela" bezwzględnie eliminować, czyli innymi słowy: upodobnić się do Fillipy w zachowaniu.

Pytanie czy i sama Fillipa nie byłaby zainteresowana tematem "Triss u boku króla Koviru, stojąca na czele Rady i Kapituły" Sądzę, że dla naszej redańskiej lwicy polityki to równie kuszący teren na łowy, jak Ciri jako cesarzowa w Nilfgaardzie.

Ale no cóż: zarówno Ciri, jak Triss same muszą sobie poradzić z Fillipą i pokazać, gdzie jest jej miejsce. Ciri to zrobiła, pokazała, że ma rogi i charakter i nie da sobą ustawiać. Yennefer patrzy na Fillipę spod byka i sam Avallac'h mówi, że tylko patrzeć jak jedna się na drugą rzuci, więc niech już się wszyscy zajmą tym Eredinem i spółką. Ale czy Triss by pokazała rogi i z potulnej owieczki stałaby się szarżującym baranem? No tu już jest większy znak zapytania. I śmiem wątpić.

A Eilhart na jakimkolwiek królewskim dworze to nie jest dobry pomysł, ona wyciągnie pazury po władzę prędzej, czy później.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8112570 said:
Pytanie czy i sama Fillipa nie byłaby zainteresowana tematem "Triss u boku króla Koviru, stojąca na czele Rady i Kapituły" Sądzę, że dla naszej redańskiej lwicy polityki to równie kuszący teren na łowy, jak Ciri jako cesarzowa w Nilfgaardzie. Ale no cóż: zarówno Ciri, jak Triss same muszą sobie poradzić z Fillipą i pokazać, gdzie jest jej miejsce. Ciri to zrobiła, ale czy Triss by pokazała rogi? No tu już jest większy znak zapytania. A Eilhart na jakimkolwiek królewskim dworze to nie jest dobry pomysł, ona wyciągnie pazury po władzę prędzej, czy później.

Król Koviru widząc Fillipe na swojej ziemi powinien ją pojmać i spalić na stosie od razu nie bawić w jakieś specjalne traktowanie. Tak podpowiadałaby logika. Fillipa u boku każdego władcy stanowi zagrożenie dla władcy. Albo on albo ona. Ludzie nie mieliby specjalnie do niego pretensji o to. Pokazałoby to też czarodziejom z Koviru by nie czuli się zbyt pewnie.

Czy Triss potrafiłaby się postawić Fillipie? Śmiem wątpić. Fillipa ma większą charyzmę, jest bardzie obeznana w polityce i moim zdaniem mogłaby przekonać innych czarodziei że ona lepiej sobie poradzi na czele Rady i Kapituły niż Triss która ma ewidentny problemy by inni czarodzieje ją słuchali. Mogłaby zrobić Fillipa z siebie ofiarę Radowida i argumentować iż po prostu oszalał i nie dało się z tym nic zrobić. Jakiś argument by znalazła to mistrzyni manipulacji. Może np. obietnica powrotu czarodziejów do dawnej chwały i że tylko pod jej rządami będzie to możliwe? Czarodzieje to taka grupa która chciałaby się zemścić i pokazać że zostali niesłusznie potraktowani. Chcieliby ponownie powrócić do dawnego stylu życia.
 
Dark_Hekate;n8112570 said:
Rozmawiając z Tobą coraz bardziej przekonuję się do wyboru Sigismunda Dijkstry. A czy w książkach nie było sugestii, że to on może w przyszłości dojść do władzy w Redanii?
Cieszy mnie to xD W książkach, o ile dobrze pamiętam, nie było nic o tym, że Radowidowi odwali, co jest pretekstem do tego, że Dijkstra władzę może objąć (parafrazując, nie po to z ojcem Radowida zrobił z Redanii potęgę by teraz Radowid to pogrzebał). Swoją drogą, co cię do tego skłania? Swoją drogą x2, drążąc temat polityczny, to taka wielka ekspansja Nilfgaardu również na dobre nie wyjdzie. Przejąć to jedno, utrzymać to drugie. Wojna domowa wisi na włosku na tle niepodległościowym. Rozwiązaniem może być nadanie autonomii, ale pojawią się dwa problemy: pierwszy, "rdzenne" królestwa-namiestnictwa (jak to nazwać? xD) mogą zacząć żądać takiej samej autonomii. Drugim jest to, że Temeria została potraktowana najlepiej - inne okręgi będą dążyły by taką autonomię mieć. Może to doprowadzić do załamania administracji państwa efektem czego nie dość, że tereny podbite w IIIWP zostaną utracone, to jeszcze te królestwa-namiestnictwa mogą się uniezależnić, w szczególności te najbardziej wysunięte na północ. Ponadto nadal zakładając, że Redanii najbliżej do Polski, można uznać, że właśnie tam partyzantka będzie najaktywniejsza spośród reszty państw północnych. Problematyczny również może okazać się fakt Wiewiórek - co, tak nagle rzucą broń? Dalej się będą tłukli z ludźmi, nie ma na to bata. Tyle że to będzie już działanie przeciwko Nilfgaardowi. Co wówczas z Francescą, emhyrowską marionetką, na której to rozkaz Wiewiórki nie zostały wycofane po IIWP? Sojusznik (Nilfgaard) nagle okaże się wrogiem, na północy będzie prawdopodobnie większa zadyma niż wcześniej. Idealna okazja na zryw niepodległościowy. Skoro opcja autonomiczna nie wchodzi w grę, zostaje opcja terroru. Ale tak jak mówiłem wcześniej, Redania raczej nie da się tak łatwo stłamsić. Zresztą nawet jeżeli Redania będzie bierna, to co z resztą? Verden, Lyria i Rivia, Aedirn, Kaedwen, Temeria, Bramevoord, czy jak to tam to, Kerack, Cidaris? Nikt nie będzie walczył? Ponadto w kupie siła - niech się zawiąże międzynarodowy spisek, to wybuchnie ogromna wojna domowa - niech teraz cesarstwo przerzuci swoje wojska na północ - zanim do tego dojdzie, miną wieki. Z ekspansją Emhyra może być tak - Bolesław Chrobry wiele podbił, ale Mieszko II sporo stracił. Nie sztuką zająć, sztuką utrzymać.

Efektem powyższego sądzę, że najbezpieczniejszą przyszłością może okazać się Imperium Dijkstry, ze względu na najmniejszą ilość przesłanek nt tego, by Dijkstra jakiekolwiek podboje robił. U Radowida ewidentnie widać, że albo skorzysta z roszczeń historycznych, albo z roszczenia religijnego. U Emhyra Nilfgaard najprawdopodobniej wiosnę ludów. A u Dijstry? U niego nie widzę nic skrajnie niebezpiecznego dla świata. Co najwyżej zaraz po nim pojawi się drugi Radowid, którego znów trzeba będzie obalać, ale lipny następca grozi każdemu. Pozostaje jednak jeszcze jedna kwestia w wypadku wygranej Redanii (niezależnie kto by nią rządził) - co z podbitą północą? Raz, nie wiemy w jakim stopniu została podbita - równie dobrze może okazać się tak, że granice z czasów wojny zostały zatwierdzone - wówczas mamy zajętą Temerię, Kaedwen. Nilfgaard mógł też się wycofać i tereny przeszły z czarnej pod czerwoną okupację. Równie dobrze mogły zostać utworzone wasalstwa. Nie wiadomo nic. Sądzę tylko tyle, że zajęcie zbyt wielu terenów grozi również wiosną ludów a takie tylko Kaedwen i Temerię da się trzymać w ryzach o wiele łatwiej niż dwa, trzy razy więcej państw. Zostaje w sumie jedna opcja, która Nilfgaardowi raczej odpadnie - właśnie podział na autonomię, wówczas Redania byłaby państwem o charakterze federacji, może nawet takiej w stylu Świętego Cesarstwa Niemieckiego. Redania może na to pójść, bo nie ma żadnych okupowanych terenów, które o autonomię mogą się prosić a wcześniej nie mogły.

Słowem - Dijkstra to najpewniejszy spokój, Radowid to kolejne wojny, wliczając IVWP, Emhyr to Liga Niepodległościowa. Tyle. Ew. się okaże, że najazd Haaków, czy tam kogo, wszystko rozwali, powstanie Złota Orda i cały misterny plan pójdzie w pizdu.

Dark_Hekate;n8112570 said:
W sumie w "Dzikim Gonie" mamy tak naprawdę do wyboru pomiędzy: tyranią, a tyranią, a tyranią. Tylko forma każdej z nich jest inna, i na inny aspekt został położony nacisk.
Bo tyrania, czy też konkretnie dyktatura, z definicji nie jest zła. Tak samo jak demokracja nie jest dobra z założenia. Napoleon był dyktatorem - grób mu taki Francuzi ufundowali, że ło ho ho; Piłsudski sprawował faktyczną władzę, mimo że prezydentem nie był (był, o ile się nie mylę, Generalnym inspektorem sił zbrojnych, coś takiego), oczywiście mówię o wydarzeniach po zamachu majowym (swoją drogą IIRP to historia demokracji, która nie dotrwała 1. kadencji, he), dzisiaj wychwalany, bohater, że też ło ho ho, o ile dobrze pamiętam, to Waszyngton również może zostać zaklasyfikowany jako dyktator - ojciec założyciel, ło ho ho. Moim zdaniem dyktatura Dijkstry może jak najbardziej być traktowana jako ta pozytywna. Dyktatura Radowida jako negatywna, bo facet sieje terror. Emhyr natomiast jest taki neutralny, że tak powiem.

Dark_Hekate;n8112570 said:
Roche'a chyba większość ludzi wybiera jednak ze względu na wzajemną relację. Chociaż gdyby Geralt był w takiej sytuacji jak Roche, podejrzewam że Vernon poświęciłby go dla dobra sprawy bez mrugnięcia okiem.
Zrobiłby to. Pamiętam część jego tekstu z W2 - "Geralt, jeśli każesz mi wybierać pomiędzy czarodziejką a Temerią, to żaden wybór", coś takiego. Tyle że Roche z Triss nie był za specjalnie związany, a z Geraltem bądź co bądź był (zakładając, że nie poszliśmy z Wiewiórkami). O, jeśli nasz Geralt pomógłby mu wcześniej, nie mam pojęcia, co by zrobił, natomiast jeśli by poszedł z Jorwetem, to, na moje, po chwili zawahania Geralta dałby zabić. Zresztą, kto, kiedy miał ten wybór, wiedział, że Dijkstra może nie być takim złym? Mamy tutaj do czynienia pomiędzy śmiercią kogoś, kogo znamy a śmiercią kogoś, kogo nie znamy. Gdyby wcześniej Dijkstra powiedział, że zrobi tak, tak, tak i tak, to można wybierać już w polityce i w polityce, a tutaj jest wybór - przyjaźń albo jakaś tam nieokreślona polityka. Dla mnie jest to absolutnie oczywiste, że ludzie wybierają Roche'a, sam to zrobiłem za pierwszym razem.
Dark_Hekate;n8112570 said:
I o to właśnie w temacie: Zakończenie - Poradnik sami piszemy zakończenie dla sprawy kovirskiej
Gdzieś był temat o dyskusji o zakończeniach czy coś, ale to tam ciul tam.
Dark_Hekate;n8112570 said:
Nawet przy założeniu, że czarodzieje poszli po rozum do głowy i uznali, że dostając drugą szansę nie będą wkurzali kolejnego władcy, to pytanie: jak długo taki stan by się utrzymał?
Takie rzeczy, tak uważam, mogą się dziać przy kolejnym pokoleniu, tym, które tego na własnej skórze nie odczuło. Nowe pokolenie czarodziejów to będzie po prostu nowy nabór, który prześladowań nie odczuwał. I zaraz znowu się zaczną spiski i tak w koło Macieju.
Dark_Hekate;n8112570 said:
Triss musiałaby czarodziejów trzymać dosłownie krótko za pysk i każdego "wichrzyciela" bezwzględnie eliminować, czyli innymi słowy: upodobnić się do Fillipy w zachowaniu.
I wówczas sama by stała na świeczniku - niech cokolwiek czarodziej jakiś odwali - jako że ona ich trzyma, zarządza nimi w pewnym sensie, no to zaraz ona musi być za to odpowiedzialna. Pierwsza spłonie ona tak samo jak spłonął przede wszystkim wielki mistrz templariuszy podczas pogromu tego zakonu.
Dark_Hekate;n8112570 said:
Pytanie czy i sama Fillipa nie byłaby zainteresowana tematem "Triss u boku króla Koviru, stojąca na czele Rady i Kapituły"
Pytanie czy bierzemy pod uwagę książki - ponoć za sprawą jednego kapłana za czasów Foltesta (czyli już niedaleka przyszłość, bo daty określonej brak) Filippa miała być torturowana i efektem czego zakatowana na śmierć. Ładnie to się wiąże z Radowidem, ponadto sam Dijkstra miałby powód, żeby ją zakatować, m.in. za śmierć Vizimira II. Oczywiście branie pod uwagę książek może trochę się minąć z celem w wypadku, kiedy one same nie są zbytnio doprecyzowane, dodatkowo gdzie mówimy o swego rodzaju wolnej interpretacji wydarzeń z książki (żona-córka Emhyra np.), więc to w sumie w formie ciekawostki, ale to nie oznacza, że nie może skończyć podobnie.
YenneferB;n8112910 said:
Król Koviru widząc Fillipe na swojej ziemi powinien ją pojmać i spalić na stosie od razu nie bawić w jakieś specjalne traktowanie.
Już nie mówiąc o tym, że jest niebezpieczna - sprawa z Vizimirem. Ekstradycja i niech ją w Redanii osądzą - skutek ten sam, bo czarodziejki można się pozbyć a i na stosunki polityczne może to wyjść na dobre, oczywiście tylko w wypadku, kiedy jest Dijstra, bo z Radowidem, to niczym układ monachijski - niby wszystkim się wydaje, że wszystko w porządku, a tu rzyć.
YenneferB;n8112910 said:
Pokazałoby to też czarodziejom z Koviru by nie czuli się zbyt pewnie.
Trzeba jednak uważać, żeby pały nie przegiąć, bo ze spisków spowodowanych wolną ręką będą spiski spowodowane zbyt wielkim uciskiem.
 
YenneferB;n8112910 said:
Król Koviru widząc Fillipe na swojej ziemi powinien ją pojmać i spalić na stosie od razu nie bawić w jakieś specjalne traktowanie. Tak podpowiadałaby logika. Fillipa u boku każdego władcy stanowi zagrożenie dla władcy. Albo on albo ona. Ludzie nie mieliby specjalnie do niego pretensji o to. Pokazałoby to też czarodziejom z Koviru by nie czuli się zbyt pewnie.

Fillipa w ogóle powinna być nawet w Nilfgaardzie pod specjalnym nadzorem. Emhyr powinien ją trzymać dosłownie jak lwa na łańcuchu. Eilhart ma większe parcie na politykę, niż Jaskier na popularność, a to już naprawdę osiągnięcie. :p

Ale w sumie, czy z czarodziejek z Loży ma jakąś przeciwwagę dla siebie?

Kiedyś mogła to być Sheala, czy sama Tissai (ale wiadomo, że obie nie żyją), podobnie Assire i Sabrina, ewentualnie zostaje jeszcze Francesca, jako potężniejsza z czarodziejek. Francesca wybrała drogę Królowej Elfów w Dol Blathanna, gdzie parafrazując Geralta, gra z elfami na flecikach i rysuje esy-floresy.

Ida Emean, czyli "Elfia Wiedząca" jasno się wyraziła, że nie będzie nadstawiać karku.

Keira Metz, albo nie żyje, albo wyjeżdża w siną z Lambertem prowadzić jakieś eksperymenty. (W zależności od wyboru gracza). Zresztą Keira, obok Triss, była zaliczana do najsłabszych czarodziejek w Loży.

Triss Merigold - niby przejmuje dowodzenie nad RiK, ale żeby przejąć dowodzenie nad Lożą musiałaby "przeskoczyć" w charakterze pod wieloma względami Fillipę. A na to się nie zanosi, jak widać w "Dzikim Gonie". To bardziej idealistka, która chce naprawiać świat, ale musiałaby jeszcze pokazać do tego rogi i pazury.

Yennefer z Vengebergu - nooo, tu dla Fillipy mamy realne zagrożenie. Twarda, uparta, zdeterminowana, nie da sobą ustawiać, bezwzględna w działaniu, potrafiąca złapać krótko za pysk i poustawiać towarzystwo po kątach. Ale jest jeden problem. Yennefer to nie jest idealistka, która będzie coś robić w imię dobra ogółu i poświęcać się dla reszty. Nawet na Thanned jej zachowanie było podyktowane lojalnością wobec Tissai, niż jakąś szerszą ideologią. Do tego Yennefer nie poświęci "rodziny" w imię jakiejś ideologii. Innymi słowy: nadawałaby się, ale ona sama nie byłaby zainteresowana taką opcją. Zresztą sama to powiedziała, że nie wejdzie w szeregi Loży i nie będzie ustępować Fillipe na każdym kroku, bo ta musi położyć łapę na wszystkim.

Margarita Laux - Antile - zbyt spokojna, wycofana politycznie, zdroworozsądkowa, całe swoje życie poświęciła nauce i kształceniu nowych pokoleń czarodziejek. Nie interesuje jej polityka, woli naukę. Jest przeciwna wciskaniu ideologii do nauki. Innymi słowy: nie nadaje się.

Fringilla Vigo - jak dla mnie ona jest zbyt "śliska", nie wiem, nie pasuje mi zbytnio.
Innymi słowy: tytuł Lwicy Polityki z rąk Fillipy Eilhart trafia do Fillipy Eilhart. No nie ma nikogo innego, kto nadawałby się na dowódcę Loży, a nawet jakby się nadawał to nie jest zainteresowany.
 
Dark_Hekate;n8113150 said:
Innymi słowy: tytuł Lwicy Polityki z rąk Fillipy Eilhart trafia do Fillipy Eilhart. No nie ma nikogo innego, kto nadawałby się na dowódcę Loży, a nawet jakby się nadawał to nie jest zainteresowany.
Zatem przyjdzie nam czekać na nowe pokolenie czarodziejów, po prostu, innego wyjścia nie ma. Pytanie jaka to osoba będzie - pozytywna czy negatywna. I tak na prawdę od tego zależą, m.in. od tego, losy świata.
 
kubolmem;n8113130 said:
Cieszy mnie to xD W książkach, o ile dobrze pamiętam, nie było nic o tym, że Radowidowi odwali, co jest pretekstem do tego, że Dijkstra władzę może objąć (parafrazując, nie po to z ojcem Radowida zrobił z Redanii potęgę by teraz Radowid to pogrzebał). Swoją drogą, co cię do tego skłania?

Dlaczego? Bo wcześniej miałam takie podejście, że Radowid jakkolwiek wydaje mi się być bardzo ciekawym władcą. Młody, zdolny, inteligentny, tak jego nienawiść do czarodziejów podpadła już pod poważną chorobę i zaburzenie. Rozumiem, że dano mu ku temu powodu. Wszystkie manipulacje Fillipy, to jak traktowała go, gdy był dzieckiem oraz to, że stał za morderstwem jego ojca plus machlojki samej Loży i ogólnie zachowanie czarodziejów jako ogółu dawało podstawy do niechęci, ale Emhyr też miała solidne podstawy, aby ich nie lubić (a kto nie miał?), a jednak zamiast ich mordować trzymałby ich krótko za pysk. I to się akurat Emhyrowi chwali. Nie eliminował tak dobrze wykształconej grupy ze swojego otoczenia, ale z drugiej strony oni doskonale wiedzieli, że jeżeli spróbują kombinować: nie będzie miał litości.
Nie każdy czarodziej był kombinatorem, dodając do tego jeszcze całe rzesze zielarzy, znachorów i innych, czyli osób, które czarodzieja z prawdziwego zdarzenia może nigdy nawet na oczy nie widzieli, to krąg prześladowanych "za niewinność" się poszerzał.
Emhyr z kolei: dla mnie utworzenie potęgi na wzór Imperium Rzymskiego nie jest zbyt dobrym posunięciem. Zbyt dużo ziem o różnym zróżnicowaniu kulturowym, religijnym, etnicznym, aby to wszystko utrzymać w ryzach. Ale wybierałam Emhyra głównie z powodu "lojalności" wobec Roche'a. Vernon razem z Ves pomógł w obronie Kear Morhen nie umiałam pozwolić go zabić. W ten sposób wygrywał u mnie Cesarz.
Dlaczego skłaniam się ku Dijkstrze? Będę szczera. Gdyby cena nie poświęcenia życia Vernona (którego bardzo lubię, chociaż w "Zabójcach Królów" wybierałam drogę Iorwetha, ale nie z powodu Elfa, a z powodu Saskii) i Talara - stanęłabym po stronie Sigiego. Facet w gruncie rzeczy ma poglądy zgodne z moimi. Też uważam, że wojna nie rozwiązuje problemów, ona tworzy kolejne, które trzeba rozwiązywać w różny sposób. Również opowiadam się, że silne to państwo to przede wszystkim silna gospodarka, rozwój kultury i oświaty. Silna gospodarka to pieniądz, a pieniądz to środki na utrzymanie stabilnej i regularnej armii.
Natomiast odnośnie samej dyktatury: uważam, że dyktatura nie jest sama w sobie zła, jeżeli mamy do czynienia z właściwą osobą na właściwym miejscu, która umie tym wszystkim dobrze zarządzać. Ale z dyktaturą, jak również z monarchią problem jest tego rodzaju, że mamy jednego wybitną jednostkę, a po niej często przychodzą "partacze", którzy zaprzepaszczają wszystko, ew. degradacja następuje stopniowo. (Prywatnie jestem zwolenniczką systemu prezydenckiego na wzór francuskiego czy amerykańskiego).

A odnośnie Loży: moim zdaniem jeżeli już miałaby się odrodzić to wolałabym na jej czele zobaczyć Yennefer, niż Fillipę, ale wątpię, aby Yennefer się na zgodziła (nawet przy scenariuszu, że Geralt śmiga z Triss do Koviru, a ona zostaje sama, ew. siedzi obok Ciri - cesarzowej w Nilfgaardzie).

EDIT.

Naszła mnie myśl dotycząca "Pana Lusterko". Gaunter wypalił Geraltowi znamię na twarzy, jako dowód zawarcia umowy. Właściwie Geralt cały czas zastanawia: kim jest Gaunter i co to za znaki. Dziwne, że Geralt nie powiązał tych znaków na twarzy z podobnymi znakami jakie miała Anna na swoich dłoniach? W sensie, że może istnieć związek. Być może Gaunter to jakaś "wyższa forma" Pań Lasu.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8113930 said:
Emhyr też miała solidne podstawy, aby ich nie lubić (a kto nie miał?), a jednak zamiast ich mordować trzymałby ich krótko za pysk.
Kwestia "przyzwyczajenia". Czarodzieje w Nilfgaardzie dosyć długo są kontrolowani i raczej nie dziwi mnie to, że do tego przywykli, że uważają, iż tak ma właśnie być.
Dark_Hekate;n8113930 said:
Nie każdy czarodziej był kombinatorem
I znów polityczny przykład! Zejdę tym razem na stosunki polsko-ukraińskie w czasie i chwilę po II wojnie światowej. Jak wiadomo, UPA sobie szalało, ludobójstwo na Wołyniu, wcześniej w Małopolsce itd. Mało kto jednak wie, że po 1945 UPA dalej działało na terenach Polski, dalej tak samo efektywnie (w ciągu około 3 miesięcy po pokoju spłonęło kilkaset wiosek). Do kiedy? Do momentu, kiedy Ukraińcy zostali wysiedleni w akcji "Wisła", to jest lata 1947-1951. Do tego czasu nawet AK-owców z milicji (którzy infiltrowali po prostu) się nie pozbywano, bo był potrzebny każdy do obrony przed banderowcami. Wysiedlenia, również niewinnych osób, spowodowały to, że problem znikł. Oczywiście, Ukraińcy to nie jest taka warstwa społeczna jak czarodzieje i jak na pozbyciu się tego narodu raczej minusów żadnych nie było, tak z czarodziejami raczej będą i to też spore. Ale Radowid na pewno nie był zdania, że ryzyko jest warte świeczki i po prostu uznał, że pozbycie się będzie lepszym rozwiązaniem. A że nie ma gdzie ich wysiedlić, ponadto za granicą są równie poważnym zagrożeniem, co w środku, to uznał, że ostateczne rozwiązanie jest jedyną możliwością.
Dark_Hekate;n8113930 said:
Ale z dyktaturą, jak również z monarchią problem jest tego rodzaju, że mamy jednego wybitną jednostkę, a po niej często przychodzą "partacze", którzy zaprzepaszczają wszystko, ew. degradacja następuje stopniowo. (Prywatnie jestem zwolenniczką systemu prezydenckiego na wzór francuskiego czy amerykańskiego).
Zazwyczaj jest to spowodowane tym, że nikt nie zwrócił uwagi, że kontynuacja rządu jest jedną z najistotniejszych spraw, w sensie że w pełni to prawnie uwarunkować, żeby nie było dziur itd. Przykładowo moim zdaniem następca powinien być bezpośrednio wybierany przez aktualnego dyktatora (np. jak to było z IIRP, gdzie widniał zapis, że kiedy państwo jest w stanie wojny, prezydent może sam wybrać następcę, efektem czego mamy legalny rząd w Londynie a ten PRL-owski legalnie wprowadzony nie był). Ponadto następca musi też "być na salonach", żeby nie było tak jak z Walerym Sławkiem, kiedy to został on zaraz odsunięty po śmierci Piłsudskiego, już nie mówiąc o samym rozłamie w sanacji na obóz Rydza-Śmigłego oraz Mościckiego. Chodzi o to, żeby następcę również poważano a ponadto sam aktualny dyktator będzie doskonale wiedział, kto będzie się nadawał. I oczywistym jest to, że w końcu takie rządy upadną na rzecz lipnego dyktatora. Wówczas w grę wchodzi kolejne obalenie i za kilka dyktatorów kolejne itd. Ale moim zdaniem jest to tak samo nieuniknione jak śmierć - teraz tylko trzeba dopilnować by państwo trzymało się jak najdłużej.
Dark_Hekate;n8113930 said:
Być może Gaunter to jakaś "wyższa forma" Pań Lasu.
Jedno i drugie to przedkoniunkcyjne nie wiadomo co. Nie zdziwiłbym się, gdyby faktycznie tak było. Ale też nie wolno raczej robić z igły widły - przecież wypalenie znaku to jednak nie jest nic nadprzyrodzonego i pewnie jakiś czarodziej dałby radę coś takiego zrobić. Ale czy zaraz kogoś takiego posądzać o bycie demonem? Paganini tak dobrze grał, że przecież oskarżali go o pakt z diabłem.
 
kubolmem;n8126980 said:
Jedno i drugie to przedkoniunkcyjne nie wiadomo co. Nie zdziwiłbym się, gdyby faktycznie tak było. Ale też nie wolno raczej robić z igły widły - przecież wypalenie znaku to jednak nie jest nic nadprzyrodzonego i pewnie jakiś czarodziej dałby radę coś takiego zrobić. Ale czy zaraz kogoś takiego posądzać o bycie demonem? Paganini tak dobrze grał, że przecież oskarżali go o pakt z diabłem.

Tyle że Yennefer i Triss wyraźnie mówią, że te znaki to bardzo stara magia, na którą one nic nie poradzą. A Geralt już coś podobnego widział: w Velen. Nie mówię, że to jakiś problem, czy dramat, ale w sumie mógł to jakoś połączyć, albo wysnuć jakieś przypuszczenie odnośnie natury Pana Lusterko.

kubolmem


Tak z ciekawości: jakie jest Twoje podejście do samej Loży i czarodziejek. Uważasz, że wszystkie były winne machlojkom, czy odpowiedzialność ciążyła głównie i przede wszystkim na osobie Fillipy?
 
Dark_Hekate;n8136240 said:
Tyle że Yennefer i Triss wyraźnie mówią, że te znaki to bardzo stara magia, na którą one nic nie poradzą.
Aha, widzisz, ja z nimi o tym nie rozmawiałem w sumie nigdy, jakoś koncepcja, że Geralt rzucił w cholerę Ciri mnie tak bardzo wkurzała, że SzK zacząłem brać pod uwagę jako wydarzenia po fabule, więc i nie ma jak z Yennefer czy Triss pogadać.

Dark_Hekate;n8136240 said:
Tak z ciekawości: jakie jest Twoje podejście do samej Loży i czarodziejek. Uważasz, że wszystkie były winne machlojkom, czy odpowiedzialność ciążyła głównie i przede wszystkim na osobie Fillipy?
Niestety, ale nie pamiętam właściwie zupełnie postaw czarodziejek, prócz Yennefer oczywiście, bo ona się wyraziście pokazała, więc jeśli miałbym ocenić, wpierw musiałbym od nowa przeczytać książki. Ale jeśli teraz miałbym mówić, to w sumie powtórzę to, co mówiłem wcześniej - na pewno były osoby, które przytakiwały ze względu na te same poglądy - te osoby są winne na stówę. Były też takie, które siedziały dla zysku - też winne. Są też pewnie osoby, które bały się sprzeciwić, bo wchodząc do Loży, zostały zmanipulowane i na prawdę sądziły, że to coś dobrego - a tu rzyć, bo nagle się okazuje, że to grupa spiskowa, której celem jest zakulisowe kontrolowanie świata. Na pewno strach ten potęgowały fakty takie jak to, że Filippa zamordowała Vizimira czy chciała skazać na śmierć Yennefer. Czy ich można winić? To tak jakby winić kogoś, że kogoś innego zamordował, kiedy był zastraszany, że jeśli on tego nie zrobi, to jego samego zatłuką. Wina moim zdaniem najbardziej ciąży na Filippie jako przywódczyni, organizatorce itd., bo gdyby nie ona, nie dochodziłoby do takich rzeczy w późniejszym czasie, a że ona, w tamtym okresie, nie miała sobie równych, uważam, że nikt inny Loży by nie założył.
 
Witam,

To ciekawe, że przykładacie takie znaczenie do politycznych skutków decyzji Geralta, zwłaszcza możliwości wsparcia Radowida bądź Emhyra, wybierając dodatkowo pomiędzy Dijxtrą i Rochem.
Zaskakuje mnie również to, że na Wasze stanowiska mają wpływ Wasze realne poglądy polityczne i przemyślenia na kanwie wiedzy historycznej. Ja jestem raczej neutralny w tematach politycznych, wolę być powściągliwy w wypowiedziach, co może dziwić w skojarzeniu z faktem, że studiowałem politologię. A może właśnie to nie powinno budzić wątpliwości tylko moją arbitralną postawę tłumaczyć.
Jak dotąd wypróbowałem tylko niewielką część możliwych zakończeń, mam już swoje ulubione, więc możliwe, że dalszych experymentów już nie będzie.
Dla mnie najbardziej istotne jest to, żeby nie dopuścić do śmierci Ciri, a także wybór pomiędzy związkiem z Yennefer i Triss. Również obsada tronu Skellige emocjonuje mnie bardziej niż konflikt między Nilfgaardem a Redanią. Kiedy usłyszałem o możliwości wyniesienia Ciri do cesarskiego tronu, wydało mi się to bardzo ciekawe, jednak kiedy przyszło do gry bardziej palącą potrzebą stało się zadbanie o relacje między Geraltem a Cirillą, jako wspierającym i rozjaśniającym życie ojcem a córką, a wtedy Jaskółka na pewno zostaje wiedźminką. Yennefer ma swoje zalety i pocieszne bywają jej gry słowne ale nigdy nie miałem przekonania do zagrywek emocjonalnych w jej stylu. Triss bardzo mi zaimponowała tym, że gotowa była w Koszarach Łowców Czarownic pozwolić wyrwać sobie paznokcie aby zdobyć wiadomości o Siostrzyczce i Bardzie. Postawa szacunku i oddania okazywana już w związku również bardzo mi odpowiada. W następnych rozgrywkach więc oszczędzałem jej niekoniecznego poświęcenia i nie dopuszczałem, aby Łowcy ją torturowali. Zanim to jednak nastąpiło wypróbowałem jeszcze opcję zrażenia do siebie obu czarodziejek grą na dwa fronty. W tym wypadku bardzo pozytywnym zaskoczeniem dla mnie było zamieszkanie przez Ciri w odremontowanym pokoju gościnnym w Corvo Bianco i jej codzienne spacery pod drzewo na nasłonecznionym wzgórzu. Trochę mnie ciekawi, czy Cirilla przyjedzie do Touissaint również jeśli nie wyznam miłości żadnej z czarodziejek, ale wiecie, Triss...
Mógłbym tak jeszcze długo ale na razie wystarczy.

Pozdrawiam,
Kacper
 
Awionika10;n8141790 said:
Witam,
To ciekawe, że przykładacie takie znaczenie do politycznych skutków decyzji Geralta, zwłaszcza możliwości wsparcia Radowida bądź Emhyra, wybierając dodatkowo pomiędzy Dijxtrą i Rochem.
Zaskakuje mnie również to, że na Wasze stanowiska mają wpływ Wasze realne poglądy polityczne i przemyślenia na kanwie wiedzy historycznej. Ja jestem raczej neutralny w tematach politycznych, wolę być powściągliwy w wypowiedziach, co może dziwić w skojarzeniu z faktem, że studiowałem politologię. A może właśnie to nie powinno budzić wątpliwości tylko moją arbitralną postawę tłumaczyć.
Jak dotąd wypróbowałem tylko niewielką część możliwych zakończeń, mam już swoje ulubione, więc możliwe, że dalszych experymentów już nie będzie.
Dla mnie najbardziej istotne jest to, żeby nie dopuścić do śmierci Ciri, a także wybór pomiędzy związkiem z Yennefer i Triss. Również obsada tronu Skellige emocjonuje mnie bardziej niż konflikt między Nilfgaardem a Redanią. Kiedy usłyszałem o możliwości wyniesienia Ciri do cesarskiego tronu, wydało mi się to bardzo ciekawe, jednak kiedy przyszło do gry bardziej palącą potrzebą stało się zadbanie o relacje między Geraltem a Cirillą, jako wspierającym i rozjaśniającym życie ojcem a córką, a wtedy Jaskółka na pewno zostaje wiedźminką. Yennefer ma swoje zalety i pocieszne bywają jej gry słowne ale nigdy nie miałem przekonania do zagrywek emocjonalnych w jej stylu. Triss bardzo mi zaimponowała tym, że gotowa była w Koszarach Łowców Czarownic pozwolić wyrwać sobie paznokcie aby zdobyć wiadomości o Siostrzyczce i Bardzie. Postawa szacunku i oddania okazywana już w związku również bardzo mi odpowiada. W następnych rozgrywkach więc oszczędzałem jej niekoniecznego poświęcenia i nie dopuszczałem, aby Łowcy ją torturowali. Zanim to jednak nastąpiło wypróbowałem jeszcze opcję zrażenia do siebie obu czarodziejek grą na dwa fronty. W tym wypadku bardzo pozytywnym zaskoczeniem dla mnie było zamieszkanie przez Ciri w odremontowanym pokoju gościnnym w Corvo Bianco i jej codzienne spacery pod drzewo na nasłonecznionym wzgórzu. Trochę mnie ciekawi, czy Cirilla przyjedzie do Touissaint również jeśli nie wyznam miłości żadnej z czarodziejek, ale wiecie, Triss...

Również witam.
Odpowiem w punktach:

1.) Jeżeli nie wyznasz miłości żadnej z czarodziejek, gra traktuje taką decyzję jako wybór samotności, więc do Corvo Bianco przyjeżdża Ciri. Ciri jest zawsze, gdy Geralt zostaje sam, ale w dwóch wersjach: wiedźminka/cesarzowa. No chyba że Ciri zginie, wtedy mamy w Corvo Bianco Jaskra.
2.) Zadam takie pytanie: czy czytałeś książki (to przede wszystkim) i grałeś w poprzednie części?
Jeżeli czytałeś książki, to raczej powinieneś wiedzieć, że kwestia polityczna na kontynencie była bardzo istotnym czynnikiem, który pośrednio lub bezpośrednio miał wpływ na losy naszych bohaterów. Owszem, gra to jest fanfiction na licencji i nie może być traktowana jako kanon, ale jest też kontynuacją losów Geralta i jego przyjaciół. Dlatego dyskusja nad polityką na Północy jest tak rozwinięta,
3.) Temat Yennefer vs. Triss to czasem skutkuje wsadzeniem kija w mrowisko. Za dużo już tego. Czemu nie przejść do innych tematów, które nie skończą się kłótnią? Ale jeżeli bardzo chcesz rozwinąć temat: okej. Rozmawiamy o polityce, chyba ze zmęczenia nad dyskusjami o "paringu", który nomen omen jest tematem pobocznym w fabule Wiedźmina (gra Dziki Gon, ofc.)
4.) Piszesz o torturach Triss w "Dzikim Gonie", które trwały przez godzinę - dwie. Yennefer była torturowana przez pół roku przez najpotężniejszego czarodzieja na świecie (wspominanego przez Regisa Vingefortza), tylko po to, aby ratować Geralta i Ciri, poświęciła również własne życie próbując za wszelką cenę ratować umierającego Geralta w Rivii. Postawiła się Loży i zadarła z nią (również ryzykując życiem), aby ratować Ciri, podczas gdy Triss przez wiele lat była jej członkinią. Loża miała własne plany względem Ciri i wcale nie były one natury szlachetnej. Po utracie pamięci przez Geralta Triss zataiła przed Wiedźminem istnienie Ciri i Yennefer, aby z nim romansować.
Yennefer nie jest święta, ale jej chłodny stosunek w grze na początku do Geralta ma swoje uzasadnienie z perspektywy fabuły od książek przez wszystkie części gier.
Za pierwszym razem wybrałam Triss i byłam po jej stronie, odświeżyłam sobie książki, przeszłam 2 pierwsze części gry i ostatecznie zostałam przy Yennefer.
Triss jest sympatyczna, ale moim zdaniem zbyt duże parcie na politykę (Kovir/Temeria/Foltest i te sprawy), a dla Wiedźmina i Ciri poltyka to nie jest dobre rozwiązanie. Ponadto jej "akcja" amnezją, tak się po prostu nie robi, w moim odczuciu. Tym bardziej, że Triss była najlepszą przyjaciółką Yennefer.
5.) Skellige jak dla mnie było stosunkowo prosty wyborem:
- nie trącamy się do polityki
- wtrącamy się i popieramy politykę, która nam bardziej odpowiada: albo Hjalmar z ekspansywną wizją Skellige, albo Cerys z opcją nastawienia na rozwój gospodarczy kraju i pogodzenie rodów jarlów, ale kosztem braku ekspansji.
Wybrałam Cerys - bo odpowiadała mi jej wizja państwa.
Inna sprawa: Skellige było krajem, które raczej nie odgrywało kluczowej roli na Kontynencie. Owszem, postawa Skellige była ważna (wiadomo, że Wyspiarze mieli bardzo dobrą flotę), ale jednak najważniejsze rozgrywki to jednak: Królestwa Północy (w tym wychodząca na prowadzenie Redania) vs. Nilfgaaard.
6.) Nie odbieraj tego jak atak na siebie. Ale co ma wykształcenie do tego jak mamy prowadzić dyskusję? Jeżeli to kogoś interesuje: mam wykształcenie historyczne (z kilkoma specjalizacjami, ale nie będę się nad tym rozwodzić, bo dla mnie to nie ma znaczenia w dyskusji) i to, że dostrzegam pewne analogie pomiędzy światem wykreowanym przez Sapkowskiego czy Redów, a wydarzeniami z przeszłości chyba nie jest niczym złym? W końcu Sapkowski i Redzi pokazują pewne mechanizmy rządzące światem od X wieków. I powołują się na pewne zjawiska i procesy, które miały miejsce na świecie, czy w Europie, czy nawet w samej Polsce.
Druga sprawa: wybór polityczny: Dijsktra/Emhyr/Radowid jest w pewien sposób podyktowany naszymi poglądami politycznymi, bo wybierając prezydenta, również większość ludzi kieruje się przecież takowymi poglądami. A tu jest podobny mechanizm. A Północ to tak naprawdę główne terytorium, na którym rozgrywa się akcja Wiedźmina. Samo Kear Morhen było przecież położone w Keadwen, które w grze zostaje zajęte przed Redanię.

Pozdrawiam
Dark_Hekate
 
Last edited:
Cieszy mnie, że ktoś odpisał.

Odniosę się do kolejnych punktów wg tej samej numeracji.

1.) Dziękuję, dobrze takie rzeczy wiedzieć. Podejrzewam, że Jaskier w winnicy chyba by mi tylko przeszkadzał.
2.) Moja znajomość Uniwersum Wiedźmina nie jest stuprocentowa. Czytałem kilkakrotnie pierwszy zbiór opowiadań. W przypadku sagi napocząłem tylko pierwszy tom i potem nigdy do niej nie wróciłem. Zdarzyło mi się grać w pierwszą część komputerowej gry o wiedźminie, ale tylko do momentu w którym księżniczka Temerii (Adda zdaje się) chce pojmać Geralta ale Triss go teleportuje. Potem miałem jakiś problem z komputerem, a na następnych sprzętach grałem w inne gry, i dopiero ostatnio zafascynowałem się Dzikim Gonem. Tak, rozumiem, polityka wobec czarodziejów ma wpływ na wiele osób skojarzonych z Geraltem, kierunki tej polityki mogą też wyznaczać sposób traktowania wiedźminów i nieludzi. Bardziej wielowymiarowo jest to związane z losem Ciri, bo jest Talentem, Dzieckiem Starszej Krwi, wychowanką szkoły wiedźmińskiej, a także jest spokrewniona chyba z wszystkimi dynastiami Południa i Północy. Bardzo mnie cieszą takie złożone konstrukcje logiczne czy fabularne.
3.) Nigdy nie szukam kłótni. Wypowiedziałem się spontanicznie i subiektywnie, nie domyślając się, że to taki drażliwy temat. Jestem na forum od dziś.
4.) Ok. Nie wiedziałem, to musiało być w Sadze, której jak już przyznałem nie czytałem. Dobrze, że o tym wspomniałaś, to diametralnie zmienia postać rzeczy, choć nie wiem teraz, czy może wpłynąć na mój wybór.
5.) Również wybieram najchętniej Cerys. Pierwszym powodem jaki mi przychodzi do głowy jest to, że przypuszczałem, że tylko w takim wypadku otrzymam realną pomoc w Bitwie w Kaer Morhen. Bez tego i tak bym ją wybrał. Myślę, że jest najlepszym kandydatem do korony, a dlaczego nie miałbym chcieć dobra wyspiarskiego kraju?
6.) To, że coś jest ciekawe i zaskakujące, nie znaczy, że złe. Przynajmniej ja tak uważam. Nie chciałem nikogo urazić ani zirytować, z drugiej strony cieszę się, że ta uwaga pociągnęła za sobą obszerną i dość wyczerpującą odpowiedź. To, że wspomniałem o swoim wykształceniu nie oznacza, że uważam, że to "ma coś" do prowadzenia dyskusji. A Twoje uwagi na temat Twojego wykształcenia i wyjaśnienia wszechobecnych w literaturze fantasy ale rzadko formułowanych prawideł rządzących analogią między historiografią a literacką kreacją osobnego świata zainteresowały mnie.
A co do Drugiej Sprawy: wspominasz, że wybierając monarchę Północy kierujesz się podobnymi poglądami, jak wybierając prezydenta. Czy to nie świadczy o emocjonalnym zaangażowaniu w grę, o tym, że gra prowokuje w nas ujawnienie cech naszej osobowości? Również tym razem nie widzę w tym nic złego. Przecież również mnie to dotyczy.

Pozdrawiam
Kacper
 
Awionika10;n8142800 said:
Cieszy mnie, że ktoś odpisał.

Odniosę się do kolejnych punktów wg tej samej numeracji.

1.) Dziękuję, dobrze takie rzeczy wiedzieć. Podejrzewam, że Jaskier w winnicy chyba by mi tylko przeszkadzał.
2.) Moja znajomość Uniwersum Wiedźmina nie jest stuprocentowa. Czytałem kilkakrotnie pierwszy zbiór opowiadań. W przypadku sagi napocząłem tylko pierwszy tom i potem nigdy do niej nie wróciłem. Zdarzyło mi się grać w pierwszą część komputerowej gry o wiedźminie, ale tylko do momentu w którym księżniczka Temerii (Adda zdaje się) chce pojmać Geralta ale Triss go teleportuje. Potem miałem jakiś problem z komputerem, a na następnych sprzętach grałem w inne gry, i dopiero ostatnio zafascynowałem się Dzikim Gonem. Tak, rozumiem, polityka wobec czarodziejów ma wpływ na wiele osób skojarzonych z Geraltem, kierunki tej polityki mogą też wyznaczać sposób traktowania wiedźminów i nieludzi. Bardziej wielowymiarowo jest to związane z losem Ciri, bo jest Talentem, Dzieckiem Starszej Krwi, wychowanką szkoły wiedźmińskiej, a także jest spokrewniona chyba z wszystkimi dynastiami Południa i Północy. Bardzo mnie cieszą takie złożone konstrukcje logiczne czy fabularne.
3.) Nigdy nie szukam kłótni. Wypowiedziałem się spontanicznie i subiektywnie, nie domyślając się, że to taki drażliwy temat. Jestem na forum od dziś.
4.) Ok. Nie wiedziałem, to musiało być w Sadze, której jak już przyznałem nie czytałem. Dobrze, że o tym wspomniałaś, to diametralnie zmienia postać rzeczy, choć nie wiem teraz, czy może wpłynąć na mój wybór.
5.) Również wybieram najchętniej Cerys. Pierwszym powodem jaki mi przychodzi do głowy jest to, że przypuszczałem, że tylko w takim wypadku otrzymam realną pomoc w Bitwie w Kaer Morhen. Bez tego i tak bym ją wybrał. Myślę, że jest najlepszym kandydatem do korony, a dlaczego nie miałbym chcieć dobra wyspiarskiego kraju?
6.) To, że coś jest ciekawe i zaskakujące, nie znaczy, że złe. Przynajmniej ja tak uważam. Nie chciałem nikogo urazić ani zirytować, z drugiej strony cieszę się, że ta uwaga pociągnęła za sobą obszerną i dość wyczerpującą odpowiedź. To, że wspomniałem o swoim wykształceniu nie oznacza, że uważam, że to "ma coś" do prowadzenia dyskusji. A Twoje uwagi na temat Twojego wykształcenia i wyjaśnienia wszechobecnych w literaturze fantasy ale rzadko formułowanych prawideł rządzących analogią między historiografią a literacką kreacją osobnego świata zainteresowały mnie.
A co do Drugiej Sprawy: wspominasz, że wybierając monarchę Północy kierujesz się podobnymi poglądami, jak wybierając prezydenta. Czy to nie świadczy o emocjonalnym zaangażowaniu w grę, o tym, że gra prowokuje w nas ujawnienie cech naszej osobowości? Również tym razem nie widzę w tym nic złego. Przecież również mnie to dotyczy.

Pozdrawiam
Kacper

Również odpowiem w punktach:
1.) Jaskier przybywa do nas z wizytą, nie zostaje na stałe w Corvo Bianoc. Triss również, ona mieszka w Kovirze, bo ma tam posadę doradczyni królewskiej i zaznacza, że Corvo Bianco to tylko "wakacje". Na stałe w Corvo Bianco zostaje u nas tylko Yennefer ( i Ciri jako Wiedźminka)
2.) Dlatego bardzo polecam zapoznanie się z całym uniwersum Wiedźmina. ;) Generalnie nie chodzi tylko i wyłącznie o samych czarodziejów. Czarodzieje byli jedną z grup, świecie w Wiedźminlandzie, i to dość, hmm, specyficzną. Rozmawiając o Królestwach Północy i Niflgaardzie mamy raczej na myśli ogólna politykę władców. Królestwa Północy to nie tylko Redania, ale też Kovir i Poviss, Aedirn, Lyria i Rivia, itd. itepe. Bardzo ułatwia to zrozumienie też wszystkich odniesień w Dzikim Gonie. Sporo wyjaśnia też w takich kwestiach jak sprawa Elfów i skąd wynikała wzajemna wrogość pomiędzy nimi a ludźmi.
3.) Nie zarzucam szukania zaczepki.;)
4.) Cała historia miłości Geralta i Yennefer jest opisana w sadze. Różnie między nimi było. Były kryzysy, wzloty i upadki, szczęśliwe chwile. W sumie to jeden z głównych tematów sagi. Yennefer, Geralt i Ciri dramatycznie wręcz starali się stworzyć rodzinę, w czym niestety, przeszkodziła im polityka (w tym również wspomniana przez mnie Loża). Yennefer i Geralt (umierający) zostali przeniesieni przez Ciri do Krainy Jabłoni, gdzie ich spokojne życie zakłócił Dziki Gon. Geralt wraca na początku gry, cierpi na amnezję. Triss jako przyjaciółka Geralta i Yennefer nie dość, że nie podjęła żadnej próby odszukania Yennefer i wywiedzenia się, co stało z przyjaciółką, to jeszcze sypiała z Geraltem. Dla mnie to nie jest zachowanie w porządku. Bez względu na pozytywne cechy Triss (które ma i je doceniam).
Nie mam zamiaru przekonywać Cię do opcji Yennefer. Po prostu znajomość sagi i poprzednich części bardzo często zmienia punkt widzenia na poszczególne postacie. Nagle okazuje się, że Jaskier to nie tylko "poeta w opałach", Avallac'h to nie jest dobry mentor, a Eredin to niekoniecznie taki zły, jak go malują, a Emhyr to nie jest "dobry wujek Sam". Polecam książki, serio. ;)
5.)Lubię Skelligijczyków. No właśnie, znów odwołanie do sagi. Skellige było bodajże lennikiem Cintry (którą władała Calanthe, a której wnuczką była Ciri). Właśnie Crach an Craite w czasie, kiedy Yennefer była poszukiwana za "rzekomą" zdradę Północy (bo zdrajcą nie była, ale Loża zadbała o to, aby nie oczyścić jej imienia, a przekonanie o jej zdradzie utrzymywało się na Północy) udzielił jej azylu i pomógł odnaleźć Vingefortza. Dlatego patrząc na stosunek klanu an Craite do Ciri oraz Geralta i Yennefer nie sposób dzieciom Cracha odmówić pomocy.
6.) Akurat dla mnie wykształcenie nie ma znaczenia w dyskusji, a same argumenty jakich używa rozmówca. To żeby była jasność.;) A co do wyborów: gra właśnie daje nam możliwość dokonywania wyborów "zgodnych z naszymi poglądami". Świat Andrzeja Sapkowskiego to nie jest świat Tolkiena, gdzie mamy dobrą stronę i złą stronę. Tutaj nie ma królestwa w 100% dobrego, czy 100% złego: stąd ożywiona dyskusja. Tak samo jak nie ma postaci, która jest dobra lub zła. Bo każda ma wady i każda ma mroczną stronę. Geralt też nie jest święty, wcielamy się w niego, więc poniekąd jego "mroczna" natura zostaje zneutralizowana i uważamy go za pozytywną postać. Dlatego też dużo osób kieruje się właśnie subiektywnym wyborem i stąd porównanie do wyborów prezydenckich.
 
Last edited:
Awionika10;n8141790 said:
Przez "KS", nie "X". Dijkstra.
Awionika10;n8141790 said:
experymentów
Nie odbierz tego źle, ale jesteś xfilem? Grammar nazi grammarem nazi, ale wsadzanie "X" w miejsce "KS"? Takiego czegoś jeszcze nie widziałem.
Awionika10;n8141790 said:
Triss bardzo mi zaimponowała tym, że gotowa była w Koszarach Łowców Czarownic pozwolić wyrwać sobie paznokcie aby zdobyć wiadomości o Siostrzyczce i Bardzie.
Ja to widzę tak, że po prostu wiedziała, że kiedy przegną pałę, Geralt ruszy do akcji. To takie, wiesz, jakby "poświęcenie się", że za własne pieniądze pójdzie się po flaszkę, ale jednocześnie posiadanie świadomości, że jeśli nie starczy, to znajomy się dołoży. Raczej nie taki 100%-owy przykład ukazujący w pełni sytuację, ale wystarczająco obrazowy.
Dark_Hekate;n8142350 said:
Czemu nie przejść do innych tematów, które nie skończą się kłótnią?
Póki jest spokojna dyskusja, można gadać. Ale nie nasza wina, że więcej argumentów jest przeciwko Triss oraz więcej za Yennefer. I zazwyczaj to trissowcy zaczynają się drzeć.
Dark_Hekate;n8142350 said:
Piszesz o torturach Triss w "Dzikim Gonie", które trwały przez godzinę - dwie.
Jakie godzinę, dwie - przecież rozmowa z Mengem to może z 10 minut.
Dark_Hekate;n8142350 said:
(wspominanego przez Regisa Vingefortza)
Jak się przyczepiłem Awionika, to i doczepię się ciebie :D Trochę dwuznacznie, po Regisa powinnien raczej być myślnik, bo można uznać, że Vilgefortz to nazwisko czy co (nawiasem, Vilge..., nie Vinge..., przez "L").
Dark_Hekate;n8142350 said:
(wiadomo, że Wyspiarze mieli bardzo dobrą flotę)
Tak i nie. Może była liczna, ale nie zaawansowana. Skoro do Kerack przybił sobie kliper (statek z XIXw, patrząc na nasze dzieje) a tam dalej mają drakkary itd., to może być ciężko. Wiesz, jeśli dojdzie do walki w zwarciu, abordaże - Skelligijczycy raczej wygrają, ale na dystans jak dostaną z takiej katapulty czy kuszy wałowej ładne parę razy, statek pójdzie na dno zanim dopłynie.
Dark_Hekate;n8142350 said:
6.) Nie odbieraj tego jak atak na siebie. Ale co ma wykształcenie do tego jak mamy prowadzić dyskusję?
Jestem na profilu mat-inf-fiz w liceum a swoją przyszłość widzę ewidentnie politycznie (mam wręcz kręćka, coby nie użyć słowa kończącego się na "dolca", na punkcie polityki, mam do tego powołanie czy coś; z góry mówię, jestem antysystemowy, żaden PiS-owiec czy KOD-owiec, he), więc edukacja nie ma tu nic do rzeczy, co najwyżej może posłużyć jako dodatkowa wiedza, terminy, których inne osoby nie zrozumieją, to też i nie ma zeń jakiegoś szczególnego pożytku, chyba że ktoś przegugluje.
Dark_Hekate;n8142350 said:
wybór polityczny: Dijsktra/Emhyr/Radowid jest w pewien sposób podyktowany naszymi poglądami politycznymi
Jeśli ktoś dokonuje wyboru ewidentnie politycznego tylko ze względu na podejście do konkretnych postaci, to trochę kulą w płot. Z drugiej jednak strony wyborów takich bezpośrednio nie ma - na Skellige pomagamy albo temu, albo tej, w Novigradzie albo pozwalamy zabić naszych znajomych, albo bronimy ich. Ale kiedy człowiek ma już świadomość, że są to wybory polityczne, i nadal kieruje się tylko podejściem: "O, tego nie lubię a tego lubię", to moim zdaniem coś tu jest nie tak. Znaczy rozumiem - kogoś polityka Wiedźmina może nie obchodzić, ale nawet nie pomyśleć o skutkach? To taka dygresja tylko w nikogo niekierowana.
Awionika10;n8142800 said:
a także jest spokrewniona chyba z wszystkimi dynastiami Południa i Północy
Tam każdy z każdym jest spokrewniony, to jest jeden wielki burdel, dosłownie i w przenośni.
Awionika10;n8142800 said:
Wypowiedziałem się spontanicznie i subiektywnie, nie domyślając się, że to taki drażliwy temat.
To jest trochę jak: "Jesteś za tym czy za tym klubem piłkarskim?" Odpowiesz źle - wpierdziel. Z tym że to trissowcy są agresywni, yenneferowcy zazwyczaj podchodzą na logikę, nie na wielkość cycków Triss.
Awionika10;n8142800 said:
Czy to nie świadczy o emocjonalnym zaangażowaniu w grę, o tym, że gra prowokuje w nas ujawnienie cech naszej osobowości?
Mi tylko wiedźmin uświadomił, ale nie gra, tylko erpienie, o którym wcześniej pisałem, ale powtórzę, ze względu na nowego uczestnika dyskusji - z paroma znajomymi robiliśmy sesje RPG z użyciem forum (czyli graliśmy na PBF-ie) z naciskiem na politykę. Ujawnił się wtedy cholernie mój imperializm w stosunku do Redanii (podyktowany tym, że można stwierdzić, iż "do Redanii najbliżej jest Polsce").
Dark_Hekate;n8143050 said:
Również odpowiem w punktach:
Nie możecie odpowiadać, cytując poszczególne fragmenty? ;_____; Psuje to taką "konwencję" forumową XD
Dark_Hekate;n8143050 said:
Rozmawiając o Królestwach Północy i Niflgaardzie mamy raczej na myśli ogólna politykę władców.
Czyli np. kwestię nieludzi, czyli np. Wiewiórki, które niczym UPA, dosłownie, walczą o niepodległość, co odbija się na wszystkich nieludziach, przede wszystkim na w pełni zasymilowanych krasnoludach i gnomach. Ogólnie, jeśli ci zależy na mojej ocenie działań Wiewiórek, to przeszukaj ostatnie kilka stron (szukaj linku zabarwionego na czerwono, powinien rzucać się w oczy, albo wciśnij CTRL+F i wpisz "htt", powinien wyłapać początek linka), przedstawiłem tam wszystkie argumenty "za" Wiewiórkami w oparciu o książki i gry i je zwyczajnie obaliłem, dowodząc, że są to terroryści walczący o absolutnie przegraną sprawę. Na podstawie tego tematu też raczej wyciągniesz jak wygląda ten cały konflikt, bo i też tam trochę o historii napisałem, np. krwawej ludzkiej ekspansji na Kontynencie.
Dark_Hekate;n8143050 said:
W sumie to jeden z głównych tematów sagi.
Taki drugi główny. Książki przede wszystkimi są o tym, że ojciec szuka swojej córki. A to, że przy okazji rozwali najpotężniejszego czarodzieja itd., to jest kwestia poboczna, właśnie "przy okazji".
Dark_Hekate;n8143050 said:
zostali przeniesieni przez Ciri do Krainy Jabłoni
A to nie była Wyspa Jabłoni przypadkiem?
Dark_Hekate;n8143050 said:
Emhyr to nie jest "dobry wujek Sam"
Gra tak go obrazuje? Mi się wydaje, że trochę taki Józef S. niż Sam - znaczy powszechnie dobrze się o nim mówi, ale prędzej ze strachu niż z szacunku. Oschły taki jakiś był w stosunku do Geralta, a nie właśnie taki dobry.
Dark_Hekate;n8143050 said:
No właśnie, znów odwołanie do sagi. Skellige było bodajże lennikiem Cintry
Lennikiem chyba nie, ale na pewno była umowa, że królowa Cintry, Cirilla właśnie, miała odziedziczyć wyspy albo całe, albo te należące do klanu an Craite. Coś jak z umową, że Ludwik, król Węgier, miał zostać królem Polski, kiedy to u nas nie będzie dziedzica. Tylko ogólnie w wiedźminie nie ma praktycznie nic o umowach. Kiedyś szukałem czegokolwiek na temat tego jakim cudem Kovir uniezależnił się od Redanii (przypomnę, że któryś tam Radowid wywalił swojego brata Trojdena na północ, żeby se tam rządził i się ogólnie odwalił, w ten sposób powstała 3-osobowa dynastia, po której zasiedli Thyssenidzi), bo w pewnym momencie trwała wojna, w której brała udział Temeria i chyba raczej Kaedwen, z Kovirem, zakończona zwycięstwem Koviru. Jak można walczyć o odbicie czegoś, co jest oficjalnie przynależne? Chyba że Kovir zaczął rządzić się samemu, autonomia powoli rosła i Radowid kolejny postanowił siłą odbić te tereny, niemniej co wówczas robiłoby tam Kaedwen? Redania oddałaby część terenów w zamian za pomoc? Temat cholernie śliski, bo nic nie wiadomo, tak na prawdę. Ah, ten AS, z jednej chwali mu się, że robi świat pod fabułę a nie fabułę pod świat, ale z drugiej weź cokolwiek zrób w takim dziurawym świecie - wsparcia dla niezależnych ludzi brak xD Nawet chędożonej mapy nie ma, gdzie LOTR ma. No i ten, tak z Skellige zszedłem na Kovir.
Dark_Hekate;n8143050 said:
Świat Andrzeja Sapkowskiego to nie jest świat Tolkiena
Niestety. Ja chcę w pełni, albo przynajmniej lepiej niż teraz, opisany świat! Zamiast Sezonu burz z chęcią w łapy wziąłbym jakąś Encyklopedię o Kontynencie ;___;
Dark_Hekate;n8143050 said:
gdzie mamy dobrą stronę i złą stronę
Przypominam, że jest książka opisująca, że to Mordor itd. jest dobry a reszta to właśnie zła strona.
 
kubolmem;n8144040 said:
Przez "KS", nie "X". Dijkstra.

To nowy rozmówca, nie straszmy go. :p Weź pod uwagę, że czasem piszesz szybko, na niezbyt dogodnym sprzęcie, ewentualnie jak w moim przypadku - literówki są spowodowane ostrą chorobą wzroku (czasem po prostu nie widzę wszystkich liter). Nie czepiam się, osobiście niezbyt przeszkadza mi jakieś "przekręcenie", jeżeli ogólnie wiem o co i o kogo chodzi. ;)

kubolmem;n8144040 said:
Póki jest spokojna dyskusja, można gadać. Ale nie nasza wina, że więcej argumentów jest przeciwko Triss oraz więcej za Yennefer. I zazwyczaj to trissowcy zaczynają się drzeć.

Ale z drugiej też strony, ileż można gadać o Triss? Całe uniwersum to 8 tomów (saga + opowiadania), trzy gry, dwa dodatki, a dyskusja wokół Triss (jakby to ona była główną bohaterką całej sagi). Znaczy nie, że nie można rozmawiać, bo sama rozmawiam o Triss i mówię o niej, ale z drugiej strony: tyle innych pięknych wątków, problemów, tematów. A polityka w Wiedźminie to właściwie spory temat.

kubolmem;n8144040 said:
Czyli np. kwestię nieludzi, czyli np. Wiewiórki, które niczym UPA, dosłownie, walczą o niepodległość, co odbija się na wszystkich nieludziach, przede wszystkim na w pełni zasymilowanych krasnoludach i gnomach.
Chodziło mi o wszystkie zagadnienia. Awionika10 jest nowym forumowiczem. Zrozumiałam, że niezbyt orientuje się całym uniwersum Wiedźmina. Natrafił na naszą dyskusję, akurat zeszliśmy na temat czarodziejów, w "Dzikim Gonie" czarodzieje też byli ważna kwestią, więc można uznać, że to jakiś "główny" wątek. W sumie czarodzieje to ważny wątek i istotny: zwłaszcza Loża, która przecież zrzeszała najpotężniejsze i najbardziej wpływowe czarodziejki na świecie.
kubolmem;n8144040 said:
Jestem na profilu mat-inf-fiz w liceum a swoją przyszłość widzę ewidentnie politycznie (mam wręcz kręćka, coby nie użyć słowa kończącego się na "dolca", na punkcie polityki, mam do tego powołanie czy coś; z góry mówię, jestem antysystemowy, żaden PiS-owiec czy KOD-owiec, he), więc edukacja nie ma tu nic do rzeczy, co najwyżej może posłużyć jako dodatkowa wiedza, terminy, których inne osoby nie zrozumieją, to też i nie ma zeń jakiegoś szczególnego pożytku, chyba że ktoś przegugluje.

Naprawdę? Myślałam, że jesteś starszy. ;) (Potraktuj to jako komplement). Chodziło mi o to, że jeżeli ktoś w dyskusji zaczyna używać argumentu "jestem .....z wykształcenia" to trochę na mnie działa jak płachta na byka. Jak piszesz, może to posłużyć jako dodatkowa wiedza, termin, itd., ale nie jest to w żaden sposób argument na pokazanie "wyższości" dyskutanta. Jak pisałam: mam wykształcenie historyczne, ale specjalizację robiłam w kierunkach związanych ze sztuką/ochroną zabytków i kulturą religijną. Na militarnych sprawach nie znam się, mówię to otwarcie. Nawet we własnej dziedzinie nie można być ekspertem we wszystkim. Jeden bardziej się orientuje w sztuce, a inny w II wojnie światowej. Nie uderzam w nikogo. Po prostu: nie lubię tego argumentu w dyskusji, i tyle.

kubolmem;n8144040 said:
A to nie była Wyspa Jabłoni przypadkiem?

Nie pamiętam jak to zostało ujęte w "Pani Jeziora", czy w ogóle padła nazwa miejsca, gdzie Ciri przeniosła przybranych rodziców. W grach była Wyspa Jabłoni. Natomiast ewidentnie chodzi o Avalon, który w literaturze i źródłach figuruje jako "Kraina/Wyspa Jabłoni" zależy kto się wziął za tłumaczenie. :p

kubolmem;n8144040 said:
Gra tak go obrazuje? Mi się wydaje, że trochę taki Józef S. niż Sam - znaczy powszechnie dobrze się o nim mówi, ale prędzej ze strachu niż z szacunku. Oschły taki jakiś był w stosunku do Geralta, a nie właśnie taki dobry.

Tak jest często odbierany. W szczególności przez osoby, które swoją przygodę z Wiedźminem rozpoczynają od Dzikiego Gonu i nie mają większego doświadczenia z całym uniwersum.

kubolmem;n8144040 said:
Przypominam, że jest książka opisująca, że to Mordor itd. jest dobry a reszta to właśnie zła strona.

Jak wyżej: inaczej rozmawia się z osobą, która jest obcykana w świecie Sapkowskiego, rozumie jego specyfikę, bo zna całe uniwersum Wiedźmina (twórczość Andrzeja Sapkowskiego, gry, komiksy, i co tam jeszcze wyszło), a inaczej rozmawia się z osobą, która w dużej mierze poznała Wiedźmina bazując głównie na Dzikim Gonie i DLC. Nie zakładam, że ten drugi rozmówca jest w jakiś sposób gorszy, ale sporo rzeczy należy mu naświetlić i przy okazji: można go zachęcić do szerszego zapoznania się z tematem.

kubolmem;n8144040 said:
To jest trochę jak: "Jesteś za tym czy za tym klubem piłkarskim?" Odpowiesz źle - wpierdziel. Z tym że to trissowcy są agresywni, yenneferowcy zazwyczaj podchodzą na logikę, nie na wielkość cycków Triss.

Wystarczy nie siedzieć za bardzo w fandomie. I nie grzebać i człowiek nie wie, gdzie znajduje się punkt zapalny. .Bo jak człowiek zaczyna grzebać za głęboko, to się może różnych rzeczy dogrzebać. :pA odnośnie Yenneferowców: cokolwiek by Trissowcy nie mówili, nie tworzyli, nie pisali, Yennefer zawsze będzie kanonicznym i tym prawdziwym wyborem Białego Wilka, a Triss to tylko wybór gracza, chyba że Andrzej Sapkowski coś w tej materii zmieni. Yenneferowcy mają tego świadomość, a Trissowcy często po prostu próbują potwierdzić "słuszność" swojego wyboru. Chociaż nie można też generalizować: są Trissowcy na poziomie, którzy rozmawiają na argumenty, i są Yenneferowcy, których poziom agresji przebija "Krucjatę TrissForLife". Wszystko zależy od podejścia i człowieka.

kubolmem;n8144040 said:
Tam każdy z każdym jest spokrewniony, to jest jeden wielki burdel, dosłownie i w przenośni.

Jak to w środowiskach królewskich/ arystokratycznych, zresztą to "mieszanie się" w obrębie tych samych rodów, brak nowego materiału genetycznego powodował często różnego rodzaju choroby umysłowe, czy dewiacje u królów/książąt/arystokracji, itd.

kubolmem;n8144040 said:
Tak i nie. Może była liczna, ale nie zaawansowana. Skoro do Kerack przybił sobie kliper (statek z XIXw, patrząc na nasze dzieje) a tam dalej mają drakkary itd., to może być ciężko.

Jakby na to nie patrzeć: Wyspiarze byli bardzo istotną siłą. Może nie wtrącali się w sprawy kontynentu, ale wchodząc w odpowiedni sojusz stanowili poważną siłę. Sam Geralt mówi, że co będzie jeżeli król Bran zjednoczy klany i uderzy na Nilfgaard? Oczywiście, że Skellige samo w sobie nie byłoby w stanie rozbić floty Cesarstwa, ale wystarczy, że sprzymierzyłoby się z Redanią i już Emhyr ma duży problem, a raczej bardzo duży problem.

kubolmem;n8144040 said:
Jeśli ktoś dokonuje wyboru ewidentnie politycznego tylko ze względu na podejście do konkretnych postaci, to trochę kulą w płot.

Też można różnie podchodzić. Jeżeli chcemy grać tak, aby jak najbardziej wczuć się w rolę książkowego Geralta i podejmować decyzje takie, jakie podejmowałby Wiedźmin: to poparcie Sigiego, czy w ogóle wmieszanie się w cały spisek na Radowida można w ogóle poddać pod dyskusję. Geralt mieszał się do polityki, a raczej był w nią wciągany, ale uważał się za neutralnego, nie chciał się wtrącać tam, gdzie nie musiał. Nie interesował się polityką, wręcz się nią brzydził. Gdyby ze względu na czarodziejki przyjął propozycję zamachu na Radowida, to w momencie wyboru: Roche/Sigi raczej stanąłby po stronie Vernona i spółki, a nie Sigiego.
 
Last edited:
Top Bottom