Każdy ma prawo do własnej opinii na temat omawianej bohaterki i naskakiwanie na siebie nawzajem nie prowadzi donikąd w tej dyskusji.
Ja osobiście lubiłem Ciri w opowiadaniach kiedy była hardą smarkulą i straszyła wszystkich babką. W sadze budziła we mnie mieszane uczucia. Niektóre fragmenty z jej udziałem bardzo mi się podobały (trening u wiedźminów i z Yennefer, wydarzenia u Vysogoty czy pobyt u Aen Elle), a niektóre niesamowicie nudziły (wątek ze Szczurami). Podejmowane przez nią decyzje, jej zachowanie, wybuchy złości czy obrażalstwo, to wszystko miało jednak dla mnie sens biorąc pod uwagę to kim była i co przeżyła. Częściowo była wychowywana przez różne osoby/grupy (dwór i babka-królowa, wyspiarze, wieśniacy, wreszcie wiedźmini i czarodziejki), częściowo musiała wychować się sama. Bardzo szybko przyszło jej wydorośleć i zmierzyć z brutalną rzeczywistością co w połączeniu z jej mocą dawało takie a nie inne efekty. Kupuję taką kreację postaci choć jak już pisałem, nie wszystko co z nią związane mi się podobało.
Lubię natomiast Ciri z gier. Nie wiem czy to zasługa aktorki, która się w nią wcielała czy może samych dialogów i wątków z nią związanych albo czegoś jeszcze innego. Jeśli kolejna gra skupiłaby się na niej w takiej właśnie wersji to nie miałbym nic przeciwko.
Już myślałam, że powiem o tym, jak to mogę się podpisać rękami i nogami, a tu taki zawód.
Zgadzam się w stu procentach ze wszystkim, co powiedziałeś o "małej Ciri" - dziecko, które jest nieznośne, ale - jak to dziecko - bywa w tym urocze. Co do fragmentów z sagi - prawie ze wszystkim się zgadzam, poza pobytem w świecie Aen Elle, który jest dla mnie tak straszliwie niestrawny ze względów psychologicznych, że mam wrażenie, jakby autor nie do końca parę rzeczy przemyślał. Ale to może tylko moja kobieca perspektywa i co tam jeszcze. Ha. Ha. Ha.
Wątku Szczurów nie lubiłam tak bardzo, że przypominając sobie sagę przed kolejnym przejściem gry, po prostu go pominęłam. Dlaczego? Sama do końca nie wiem. Pewnie mogłabym się rozwodzić nad stylistycznymi i narracyjnymi wyborami Sapkowskiego, których to wyborów nie kupuję, ale myślę, że chodzi o coś innego. Człowiek zawsze czyta "po coś" - dla wiedzy, rozrywki, dla wspaniałej historii, przeżyć estetycznych czy czego tam jeszcze. A ten fragment był dla mnie "po nic". Ciri jako głupia, okrutna, niestabilna emocjonalnie siksa z bronią? Ok, fabularnie wytłumaczalne, stylistycznie akceptowalne, dalej nie widzę sensu.
Problem Ciri nie polega na nadmiarze doświadczeń, tylko raczej na tym, że każdej sytuacji jest ona zupełnie inną osobą. Nie chodzi o to, że inaczej się zachowuje, wygląda tak, jakby miała inną psychikę (i to nie dlatego, że doświadczenia zmieniają ludzi, a ona dorasta).
Za to nie polubiłam Ciri z gier - po części przez irytujący głos (ona ciągle prawie mówi podniesionym tonem, czy tylko mnie to drażni?), a po części przez kosmiczny (ok, w sumie to nastoletnio-młodzieńczy) poziom egocentryzmu. Kiedy na końcu gry Ciri wchodzi do wieży, mam ochotę zawołać "no wreszcie!". Przy czym nie jest to zarzut wobec twórców gry, stworzyli całkiem sensowną postać, której motywacje da się prześledzić i zrozumieć. To, że można Ciri nie lubić za to, jaka jest (a nie za to, jaka wyszła przypadkiem) to tak jakby komplement.