a drugi to koleś który przyznał że nie lubi gatunku zombie
Facet ma jeszcze ciekawe wypowiedzi generalnie świadczące o tym, że nie jest za bardzo obeznany ze światem gier. Osobiście kręcę też nosem na to wychwalanie gry pod niebiosa, demonstrowanie, że to najlepsza rzecz jaka się wydarzyła w branży, od czasów ponga itd. Jest to moje mocno subiektywne wrażenie, ale zdaje mi się, że właśnie takie napompowane ego, bez zewnętrznej kontroli sprawiło, że TLOU2 było jakie było.
Jednak mimo to, absolutnie wierzę recenzentom. Raz, bo jest Neil, który nie tylko świat gier rozumie, ale jest autorem oryginalnej historii. Dwa, TLOU to dość specyficzny przypadek liniowej gry skupionej na fabule. Ograniczona liczba bohaterów, nie za długa, z genialnymi przerywnikami. To idealny materiał pod ekranizację, do tego stopnia, że moją największą obawą jest nie scenariusz, czy efekty specjalne, czy szacunek dla źródła, tylko poczucie wtórności, czy ta adaptacja uzasadni swoje istnienie, jakoś się odróżni od oryginału, który był już filmowy do granic możliwości medium.
Dodatkowym aspektem, który niesamowicie wzmacnia mój optymizm odnośnie tego serialu jest fakt, że odpowiada za niego ekipa od genialnego Czarnobyla. Więc mają (przynajmniej u mnie) gigantyczny kredyt zaufania.