Swiatek, właśnie dlatego miałam spory dylemat w całej grze. Co zrobić na koniec?
Wiesz, z perspektywy Detlaffa ta groźba miała sens. Bo popatrz: jesteś sobie wampirem - intruzem na obcym dla siebie terytorium zdominowanym przez ludzi. Nie znasz ich świata, moralności, nie możesz zbytnio afiszować się ze swoim wampiryzmem. Nagle pojawia się kobieta, która rozpala w Tobie miłość. Nawiązuje się między Wami relacja. Rozumiem, że Syanna mogła wystraszyć się miłości wampira do siebie, mimo początkowej fascynacji nim. Sama to przyznała, że ciężar tego uczucia ją przerósł. Regis też w pewien sposób usprawiedliwił jej ucieczkę. ALE moim zdaniem na tym powinna skończyć znajomość z wampirem.
Tymczasem ona wraca. Wykorzystuje fakt, że wampir ja szuka, nie może o niej zapomnieć. Wymyśla całą aferę z porwaniem i szantażem. Wampir, który w gruncie nie chce zabijać ludzi - widać to w wizji Geralta - zostaje postawiony pod murem: albo ofiary, albo jego ukochana. Dopuszcza się czynów wbrew sobie. Potem okazuje się, że żadnego porwania nie było. Cały czas był manipulowany przez kobietę, którą kochał, dla której popełniał te zbrodnie. Widać, że w Dun Tynne jest wściekły, ale powstrzymuje emocje.
Moim zdaniem zagroził Syannie specjalnie: żeby tym razem nie próbowała znowu go oszukać, wystawić do wiatru. Gdyby przyszła na umówione spotkanie pewnie załatwiliby to między sobą. Tymczasem ona znów go oszukuje. Nie przychodzi - więc Detlaff spełnia groźbę - nasyła na stolicę Toussaint armię wampirów. Moim zdaniem śmierć niewinnych ludzi nie była adekwatna do czynów Syanny. Ale wzięłam pod uwagę następujące aspekty decydując się oszczędzenie Detlaffa, a poświęcenie Syanny.
- postawa Anny Henrietty po odnalezieniu Syanny. Anna wykazała się wyjątkową jak dla mnie nieodpowiedzialnością - nie będziemy ulegać szantażyście i już. Nie chciała słuchać argumentów Geralta, które w tym przypadku były racjonalne. Anna stwierdza: Geralt ma zabić Detlaffa. Koniec kropka. Po wcześniejszej rozmowie w pałacu widać było, że wiedza Anny o wampirach opierała się na utartych, nieprawdziwych stereotypach. Wynajęła profesjonalistę, którego nie chciała w decydującym momencie słuchać. (Wybrałam opcję dialogową z wyżłem, oj, Geralt, Geralt, ty niewyparzono mordo, ale miał rację
). A Geralta znała przecież wcześniej. W swojej "branży" uchodził za legendę. Geralt z Rivii to była marka sama w sobie. Zresztą widać po Geralcie, że jest osobą racjonalną, która się 10 razy zastanowi zanim coś zrobi. To nie jest bezmyślny rąbajło, który leci z mieczem na potwory, bo mu za to płacą. Dochodzi do ataku - Anna nadal tkwi przy swoim. Nie chce nawet słyszeć o uwolnieniu Syanny - osoby odpowiedzialnej za cały bigos. Można powiedzieć, że Geralt i Yennefer też byli gotowi na wszystko dla Ciri, jak Anna dla siostry, ale jest jedna różnica dla mnie: Geralt i Yennefer nie byli koronowanymi władcami, którzy zasiadając na tronie wzięli na siebie odpowiedzialność za los setek/tysięcy poddanych. Postawiła interes prywatny nad interesem ogółu, mimo że Geralt z Regisem obiecywali Syannie ochronę w konfrontacji z Detlaffem. Poza tym Syanna to nie była mała dziewczynka, która nie wiedziała, że do ognia nie wsadza się palców, bo można się poparzyć. Nie, była inteligentną, przebiegłą osobą, która manipulując brała również pod uwagę konsekwencje z niepowodzenia planu - pod względem inteligencji przewyższała Annę o głowę. Anna wydała mi się początkowo zdroworozsądkową, pragmatyczną bohaterką, która woli działać ostrożnie, ale skutecznie, niż doprowadzić do bezsensownego przelewu krwi (widać jak tonowała porywczego Damiena). Zyskała w pełni moją sympatię, ale kiedy co do czego przyszło: wszystko wzięło w łeb.
- argumenty Regisa. Uważnie słuchałam, co mówi Regis. Znał Detlaffa dużo lepiej, niż Geralt. Jeżeli chodzi o inteligencję emocjonalnę Regis stał o dziesięć półek wyżej, niż Geralt. Więc przyjęłam wytłumaczenie Regisa, że Detlaffa nie można mierzyć miarami ludzkimi, że on wielu spraw nie rozumie, nie myśli - tak jak myślą ludzie. Co wiecej, rozmowa ze Syanną potwierdza słowa wampira.
- konsekwencje śmierci Detlaffa dla Regisa. To był dla mnie argument przeważający. Regis poświęcił się już w książkach dla Geralta i Yennefer (no i Ciri). Teraz również nam pomagał, zgodził się na wywołanie u siebie szału wampirzego, aby pomóc odnaleźć Detlaffa. Świństwem ze strony Geralta byłoby, gdyby miał Regis poświęcić się po raz drugi - walka z przedstawicielem swojej rasy, do tego osobą, która go uratowała w przeszłości, wobec której Regis miał dług wdzięczności. Zresztą Geralt nawet tego nie chciał. Śmierć Detlaffa z rąk Regisa oznaczałyby prześladowania ze strony innych wampirów. Dlatego tak naprawdę próbowałam w tej całej aferze ratować najbardziej Regisa, niż rozstrzygać, które z tej dwójki Syanna, czy Detlaff jest bardziej winne.
Podsumowując:
- ze strony Detlaffa - jego groźba miała sens i moim zdaniem była logiczna - z jego punktu widzenia.
- czy była moralnie usprawiedliwiona - nie, nie była. Tak samo, jak moralnie nie było usprawiedliwione zachowanie Syanny. Owszem, wycierpiała z rąk tych Rycerzy, ale oni zasługiwali na sprawiedliwy sąd, a nie okrutną śmierć. Do tego plan zamachu na Annę. Z tego co wynikało: Anna w momencie wygnania Syanny była dzieckiem, więc nie mogła nic zrobić. Kiedy objęła tron mogła szukać siostry, ale może jej Rycerze powiedzieli jej, że siostra nie żyje? W sumie nie zostało to do końca wyjaśnione, czemu Anna jej nie szukała. A może Anna uznała, że Syanna jest zagrożeniem dla otoczenia? Słabo zostało wytłumaczone postępowanie księżnej, która miała środki i możliwości do odnalezienia siostry. W kwestii moralności: przyjęłam tłumaczenie Regisa - jako pewną formę usprawiedliwienia oraz wzięłam pod uwagę zachowanie otoczenia, w którym pracował Geralt.
- godność - przyznam szczerze, nie wiem. Może nie było to godne, ale tu w sumie można również zastanowić się nad słowami Regisa - Detlaffa nie można mierzyć ludzką miarą.