Wiedźmin 3: Krew i wino - recenzje, wrażenia [SPOILERY]

+
kubolmem;n8163130 said:
Moim zdaniem jest ona osobą ewidentnie nie pasującą na swoje miejsce, żyjąca wręcz w innym świecie.

To mi się też nasunęło. Zwłaszcza w tym momencie poprzedzającym ataki na miasto. Oni nie byli w stanie poradzić sobie nawet z jednym wampirem, a armia wampirów to już w sumie był dla nich kataklizm. Wiedząc o takiej groźbie, nikt nic nie robi, nie organizuje zbrojeń, ewakuacji czy czego tam jeszcze. Regis z Geraltem w przeciągu tych trzech dni szwendają się gdzieś bez celu, w domyśle szukając Dettlaffa, ale już wcześniej nie mogli go przecież znaleźć. I nie znaleźliby gdyby nie pogłos. Za to w ostaniej chwili przychodzą do Księżnej z pustymi rękami. Zamiast ją ostrzec, rozmawiać. Ona też nic sobie nie robi z tej groźby, stać ją jeszcze na uszczypliwe komentarze. Zamiast działać wszyscy myślą chyba, że Dettlaff żartował :p No i następuje atak. Ja rozumiem w sumie, że twórcy chcieli nas postawić przed faktem dokonanym i dlatego to zachowanie postaci jest tak nielogicznie naciągnięte.

Dark_Hekate;n8159840 said:
na osobach, które w przeszłości wyrządziły jej krzywdę

Apropo tej zemsty, to mi się przypomniało, jak Syanna powiedziała, że z ręki Dettlaffa mieli zginąć tylko ci, którzy na to zasłużyli. W tej swojej zemście przegapiła moment, w którym stała się dokładnie taka jak oni. Bardzo ironiczne jest to, ze w jednym z zakończeń sama ginie z ręki tego "wymiaru sprawiedliwości", który sama stworzyła. Jak się też okazuje, ludzie, którzy w przeszłości robili złe rzeczy też potrafią zmienić się na lepsze. Taki De la Croix zupełnie ludzko zachowuje się przecież wobec Dettlaffa. I tu mi się znów skojarzyło, że Dettlaff zabija de la Croix, w jak mu się wydaje, imię wyższej konieczności, żeby ratować Syannę. Widać ile kosztuje go to morderstwo, i dodaje jeszcze słowa: wybacz mi. To samo co Dettlaff robi potem Regis, zabijając przyjaciela z ciężkim sercem i mówiąc tylko: przykro mi. Taki lustrzane to ich zachowanie :)

Bez względu na to jak irracjonalne było zachowanie Anny Hennriety, to doprowadza ona do tego, że Syanne można uratować, bo mamy dostęp do wstążki. Jedyne co mi się nie podobało, to to, że ratowanie Dettlaffa jest w tym wypadku strasznie nieintuicyjne, gra wpycha nam wstążkę na siłę. I wtedy mamy zakończenie dobre, ale z dużą dozą wypływającej zewsząd zgnilizny :p albo zakończenie gdzie wszyscy giną i Beaucler opłakuje swoją Lady Dianę :p



Dark_Hekate;n8179050 said:
Avallac'h wcale nie był dobrym wujkiem
O to to. Jak usłyszałam, że Ciri mu ufa i zawsze mogła na nim polegać, to się zastanawiałam, co przespałam, bo w książkach Eredin jawił się jednak jak ten sympatyczniejszy. A nasz elfi wiedzący chciał, żeby Ciri urodziła dziecko elfiemu władcy no i miał laboratorium, jak Vilgefortz :p



Awionika10;n8180730 said:
Zbawicielką zesłaną przez Opatrzność i zapewniła moralną odnowę Księstwa.
Jak słyszę słowo zbawiciel to nie nasuwa mi się Syanna tylko Regis :p. I wściekła się robię, bo choć rozumiem, że ktoś musi takie stanowisko objąć i ci poczciwi często mają w tym świecie pod górkę, to ja się nie zgadzam, żeby on się tak musiał poświęcać. Wszyscy Regisa lubią i na pewno jest wspaniałym przyjacielem, ale moim zdaniem w tym dodatku jest po prostu za dobry. W którym momencie miałam nadzieję, że Regis najzwyczajniej w świecie zdradzi Geralta, odmówi mu pomocy, no nie wiem no...Jedyna radość wynikała z tego, że Regis przez cały dodatek robił po swojemu, nie zawsze informując o tym Geralta xD. I Geralt gdziekolwiek nie szedł zawsze był śledzony przez ptaki ;) pierwszy raz pojawiło się we mnie coś takiego, ze na Regisie zaczęło mi zależeć bardziej niż na Geralcie... Zwłaszcza w tym "dobrym zakończeniu" nie można oprzeć się wrażeniu, że to jest przyjaźń, w której to jedna strona zawsze bardziej się poświęca. Geralt odbiera order i zakłada to idiotyczne wdzianko, nikt w księstwie nie wie, że swoje szczęście zawdzięczają też wampirowi, który jest teraz renegatem i musi uciekać, nic się w postępowaniu tych ludzi nie zmienia w sumie, sprzątają zwłoki i piją dalej. Inna sprawa, że bardzo rozczarowuje mnie w tym zakończeniu postawa Geralta.
 
daria.aradora;n8183330 said:
I wtedy mamy zakończenie dobre, ale z dużą dozą wypływającej zewsząd zgnilizny :p

Punkt dla Ciebie. Nazwałaś trafnie to, do czego ja nie umiałem dobrać słów. Tylko, że ja to widzę tak, że wszystkie zakończenia Gonu, KiWu i SzKa takie są. Każde jest dobre, jeśli się weźmie pod uwagę wiedzę i indywidualne spojrzenie wybierającego je gracza, a żeby nie dostrzec przy każdym wypływającej zewsząd zgnilizny, trzeba by mieć niezbyt imponująco rozwiniętą wrażliwość.
 
daria.aradora;n8183330 said:
Jak słyszę słowo zbawiciel to nie nasuwa mi się Syanna tylko Regis :p. I wściekła się robię, bo choć rozumiem, że ktoś musi takie stanowisko objąć i ci poczciwi często mają w tym świecie pod górkę, to ja się nie zgadzam, żeby on się tak musiał poświęcać. Wszyscy Regisa lubią i na pewno jest wspaniałym przyjacielem, ale moim zdaniem w tym dodatku jest po prostu za dobry. W którym momencie miałam nadzieję, że Regis najzwyczajniej w świecie zdradzi Geralta, odmówi mu pomocy, no nie wiem no...Jedyna radość wynikała z tego, że Regis przez cały dodatek robił po swojemu, nie zawsze informując o tym Geralta xD. I Geralt gdziekolwiek nie szedł zawsze był śledzony przez ptaki pierwszy raz pojawiło się we mnie coś takiego, ze na Regisie zaczęło mi zależeć bardziej niż na Geralcie... Zwłaszcza w tym "dobrym zakończeniu" nie można oprzeć się wrażeniu, że to jest przyjaźń, w której to jedna strona zawsze bardziej się poświęca. Geralt odbiera order i zakłada to idiotyczne wdzianko, nikt w księstwie nie wie, że swoje szczęście zawdzięczają też wampirowi, który jest teraz renegatem i musi uciekać, nic się w postępowaniu tych ludzi nie zmienia w sumie, sprzątają zwłoki i piją dalej.

Regis za bardzo się poraz kolejny poświęca i tez się z tym nie zgadzam. Geralt jest mu dużo winien i Geralt nie może się poświęcić choc troche dla niego? W takim razie bardzo jednostronna przyjaźń. Jak Geralt odbierał ten medal to jakoś niesmacznie się z tym czułam. Fajnie masz medal, jesteś bohaterem Toussaint ale jakim kosztem! Niech sobie ten medal wsadzą w ... razem z pieniędzmi. Księżną nic to nie nauczyło ani nikogo innego. Jeszcze podchodzi do siostry i mimo że ostrzegamy Damiena to pozwalają się jej zbliżyć i Syanna może ją zabić. Owszem mogą się "pogodzić". Jeśli tak długo Syanna żyła nienawiścią do siostry to mam uwierzyć, że jedno przytulenie załatwia sprawę? Wolne żarty. Nie zdziwie się jak za jakiś czas Syanna znowu coś zrobi tym razem skutecznie i tak by oskarżyć kogoś innego i ona będzie władczynią lub przynajmniej będzie do tego dążyć. Nie zdziwiłabym się gdyby Anna Henrietta ostatecznie dała amnestie swojej siostrze. To już w ogóle by była kpina w żywe oczy. To ja już wolę zakończenie gdzie Dettlaff zabija Syanne i puszczamy go wolno. Regis nie jest ścigany przez swoich i może jeszcze pomóc Dettlaffowi. Owszem obrywa Geralt ale to jest właśnie jego poświęcenie, dania coś od siebie dla Regisa, pokazania jak zależy mu na przyjaźni z wampirem i jak spłaca swój dług wobec niego gdzie to Regis poświęcił się dla Ciri i Yennefer których nawet nie znał. Anna mimo dowodów na to że miała być ostatnią ofiarą w ogóle nie chce słyszeć o tym. Jeszcze bardziej mnie zirytowała niż ten jej głupawy tekst o wyżłach.

daria.aradora;n8183330 said:
Inna sprawa, że bardzo rozczarowuje mnie w tym zakończeniu postawa Geralta.

A mogę spytać pod jakim względem?
 
Last edited:
daria.aradora;n8183330 said:
O to to. Jak usłyszałam, że Ciri mu ufa i zawsze mogła na nim polegać, to się zastanawiałam, co przespałam, bo w książkach Eredin jawił się jednak jak ten sympatyczniejszy. A nasz elfi wiedzący chciał, żeby Ciri urodziła dziecko elfiemu władcy no i miał laboratorium, jak Vilgefortz :p
Pociągnę dygresję. O to to! W książkach lubiłam Eredina. Ciri była nim mocno zafascynowana. A w grze dostajemy "programowo złego badassa", którego mamy usiec. A najważniejszych informacji nie otrzymujemy od Yennefer, która w Gonie była (bo oczywiście oboje z Geraltem nadal cierpią w tym temacie na "wybiórczą amnezję") tylko od Elfa, któremu na głową powinna się świecić żaróweczka z napisem "Uwaga! Podstęp!". Przecież wiadomo było, że Eredinowi chodzi o Ciri, bo nie fatygowałby się na Wyspę Jabłoni na herbatkę do dwójki zajętych sobą zakochanych, którzy w wielkim świecie sami w sobie guzik znaczyli. Z Letho można sobie było porozmawiać na sam koniec W2 usłyszeć jego wersję. Z Eredinem ni ma bata, nawet jeżeli jechałam na pełnym gazie "Avallac'h nie ufam ci", to i tak to nic nie zmienia.
Detlaff to w ogóle dla mnie jedno wielkie: eee? Bo nie ratujemy wampira, ani Syanny z pełną świadomością swojej decyzji, czy poglądów tylko rządzi tym przypadek. A konkretnie kwestia jednej wstążeczki. Chcemy sobie zagrać w gwinta z dziewczynką z zapałkami - dostajemy wstążkę, czyli wpadamy w lejek śmierć Detlaffa i śmierć księżniczek, albo śmierć Detlaffa i ugoda między paniami. Czyli los wampira i Syanny, na który powinniśmy mieć wpływ w pewnym momencie zależy od zwykłego przypadku. Już nie mówiąc o tym, że znów większość informacji o wampirze dostajemy z "drugiej ręki", czyli od Regisa.

daria.aradora;n8183330 said:
Wiedząc o takiej groźbie, nikt nic nie robi, nie organizuje zbrojeń, ewakuacji czy czego tam jeszcze. Regis z Geraltem w przeciągu tych trzech dni szwendają się gdzieś bez celu, w domyśle szukając Dettlaffa, ale już wcześniej nie mogli go przecież znaleźć. I nie znaleźliby gdyby nie pogłos. Za to w ostaniej chwili przychodzą do Księżnej z pustymi rękami. Zamiast ją ostrzec, rozmawiać. Ona też nic sobie nie robi z tej groźby, stać ją jeszcze na uszczypliwe komentarze. Zamiast działać wszyscy myślą chyba, że Dettlaff żartował :p No i następuje atak. Ja rozumiem w sumie, że twórcy chcieli nas postawić przed faktem dokonanym i dlatego to zachowanie postaci jest tak nielogicznie naciągnięte.

Bardzo trafna uwaga!! Potężny wampir, który zabił wcześniej 4 osoby (w brutalny sposób), który grozi zniszczeniem miasta zostaje przez księżną "olany" na zasadzie: "Geralt masz załatwić sprawę, bo Ci za to płacę". Ale żeby Anna sama nie podjęła jakichś środków zapobiegawczych, gdyby Wiedźminowi się nie udało?

daria.aradora;n8183330 said:
Jedyna radość wynikała z tego, że Regis przez cały dodatek robił po swojemu, nie zawsze informując o tym Geralta xD.

I tak się dziwię, że fani nie zjedli Regisa, że jak on mógł! Śledził poczynania Geralta za pomocą kruków. Mało tego wszedł do klatki, wpadł w wampirzy szał i nie powiedział Geraltowi o konsekwencjach...No co za...
#TeamRegis :cheers3:

YenneferB;n8183680 said:
To ja już wolę zakończenie gdzie Dettlaff zabija Syanne i puszczamy go wolno. Regis nie jest ścigany przez swoich i może jeszcze pomóc Dettlaffowi. Owszem obrywa Geralt ale to jest właśnie jego poświęcenie, dania coś od siebie dla Regisa, pokazania jak zależy mu na przyjaźni z wampirem i jak spłaca swój dług wobec niego gdzie to Regis poświęcił się dla Ciri i Yennefer których nawet nie znał. Anna mimo dowodów na to że miała być ostatnią ofiarą w ogóle nie chce słyszeć. Jeszcze bardziej mnie zirytowała niż ten jej głupawy tekst o wyżłach.

Podpisuję się obiema łapkami pod te słowa. Dałabym 10 RedPointów, ale nie da się. ^ ^
 
Last edited:
Awionika10;n8183620 said:
Punkt dla Ciebie. Nazwałaś trafnie to, do czego ja nie umiałem dobrać słów. Tylko, że ja to widzę tak, że wszystkie zakończenia Gonu, KiWu i SzKa takie są. Każde jest dobre, jeśli się weźmie pod uwagę wiedzę i indywidualne spojrzenie wybierającego je gracza, a żeby nie dostrzec przy każdym wypływającej zewsząd zgnilizny, trzeba by mieć niezbyt imponująco rozwiniętą wrażliwość.

Tak, ja się z tym zgadzam. Gdyby nie fakt, że to zakończenie zostało powszechnie uznane za dobre na wszelkich stronach i poradnikach, to nawet nie wspomniałabym o tej zgniliźnie. Jako takie słodko gorzkie to zakończenie samo w sobie może się nawet podobać.

Dark_Hekate;n8179050 said:
W "Krwi i Wino" nie mamy też konfrontacji tak naprawdę z Detlaffem. Wiemy o nim tyle, co mówi nam Regis. A Regis też miał emocjonalny stosunek do wampira. Na balu u Orianny nie można zbyt swobodnie mówić ze względu na obecność księżnej. Detlaff w dużej zostaje wstawiony jako ten "antagonista", na podobnej zasadzie jak Eredin w "Dzikim Gonie". Tylko Regis nas odciąga od wampira, a Avallac'h przyciąga do Króla Gonu.

Awionika10;n8180730 said:
Rozważam, czy następnym razem nie zechcę pójść do Ukrytego. Regis mimo wygnania pozostanie doskonałym przyjacielem, dynastia beauclairska wygaśnie bez oficjalnego obarczania mnie winą, i raz jeden, dostanę przyzwoite wynagrodzenie za ciężką i kosztowną wiedźmińską pracę. Tak się przynajmniej zdaje.

KTO NIE BYŁ U UKRYTEGO NIECH NIE CZYTA DALEJ!

To jest kolejna nieintuicyjna rzecz w tym dodatku. Najwięcej o sytuacji wampirów w tym świecie dowiadujemy się paradoksalnie w wyborze zakończenia gdzie idziemy po prostu ubić bestie. Mamy wzruszającą rozmowę z Regisem, gdzie opowiada on o tym, jak wampirom trudno jest żyć w tym świecie. Nawet sam ukryty, pradawna istota o wielkiej mocy, która gdyby chciała to mogłaby pewnie wszystko, wisi sobie pod sufitem i usycha. Czeka na otwarcie się bramy do własnego świata, które pewnie nigdy nie nastąpi. Nie potrafi żyć w tym świecie. Gardzi wszystkimi i z nikim się nie kontaktuje. Reaguje tylko wtedy, kiedy zagrozimy mu utratą świętego spokoju. To jest tragiczne i smutne. Aż się można zacząć zastanawiać, czy długowieczność naprawdę jest taka wspaniała.

Inna sprawa, że sama koncepcja takiego wampirzego świata, gdzie grawitacja się odwraca, jest fascynująca. Bardzo chciałabym go odwiedzić. Szkoda, że nie dane nam go zobaczyć i szkoda, ze firmy muszą się liczyć z ograniczeniami czasowo-finansowymi ;) Wciągnęłabym też dodatek pod tytułem: "Szczere rozmowy z Regisem", który polegałby na przeklikiwaniu dialogów xD

A jeśli chodzi o Pana Lusterko i Dettlaffa, to z własnej woli nigdy bym z nimi nie zadarła. Moim zdaniem to nie jest liga Geralta. O ile pamiętam w książkach Regis każe się Geraltowi wycenić. A Geralt stwierdza tylko, ze wątpi, żeby kogokolwiek było stać. A w grach uczynili wampiry jeszcze potężniejszymi przecież. Nie chce mieć na karku kogoś takiego jak Pan Lusterko, po wykonaniu zlecenia jestem mu w stanie powiedzieć tylko: a daj mi pan święty spokój! Fakt, że to jest gra bardzo nam życie ułatwia, nie boimy się o własną skórę i możemy wczytać save'a ile razy mamy ochotę.

YenneferB;n8183680 said:
A mogę spytać pod jakim względem?

Bo na jego miejscu nie poszłabym na tę uroczystość i
YenneferB;n8183680 said:
Niech sobie ten medal wsadzą w ... razem z pieniędzmi.
;)

Dark_Hekate;n8183690 said:
#TeamRegis

:cheers3:
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8182140 said:
Autor: Awionika10 Wyświetl wpis Anna Henrietta pokazuje się z jak najgorszej W książkach Anna była w ogóle jakby się z choinki urwała, w grze jest znacznie bardziej racjonalna. Była bardzo emocjonalną osobą. Tu kierowała się emocjami: żalem spowodowanym śmiercią siostry.

Faktycznie, tak się złożyło, że nie zaznaczyłem, że wcześniej Księżna zrobiła na mnie znacznie lepsze wrażenie. Zdecydowanie z jakim niszczy jedwabną suknię, aby popędzić na ratunek swojemu rycerzowi... Czy to nie jest ciekawe odwrócenie bajki o rycerzu wspinającym się konno na kryształową górę, aby uwolnić księżniczkę z wieży? Tu mamy Anariettę galopującą brukowaną drogą wokół i wzwyż pałacowego wzgórza, aby ocalić życie zasłużonego wasala. Czy to nie jest cokolwiek imponujące? Nie winię również nikogo, za kierowanie się emocjami, w tym jest właśnie człowieczeństwo. Czułem też wdzięczność, za podarowanie ziemi, szansę dla sponiewieranego wiedźmina na stworzenie domu. To wszystko sprawiło, że nie odpowiadało mi zakończenie, w którym za swoje decyzje Ania zapłaciła śmiercią. Może, jeśli nam na kimś trochę zależy, nawet jeśli jest to osoba dorosła, nawet jeśli ma wyższą pozycję w hierarchii społecznej, nie powinniśmy komuś ważnemu dla nas ulegać we wszystkim, bez względu na konsekwencje. Zależało mi na ocaleniu życia Henrietty i wiedziałem, że mam szansę osiągnąć ten cel, tylko podważając niektóre z jej decyzji. Następna sprawa: bardzo niefortunnie tym razem dobrałem słowa. Pisząc o "najgorszej stronie", nie chciałem dokonać oceny moralnej. Już tłumaczę, co właściwie miałem na myśli. Być może moje decyzje bywają czasem bardziej racjonalne i nie ma w tym nic złego. To nie znaczy jednak, że jestem pozbawiony sfery emocjonalnej i zdarzenia nie wywierają wpływu na moje odczucia. To wszystko co robiłem w tej sytuacji, odnalezienie i poświęcenie Syanny, celowe i świadome wylądowanie w więzieniu, to nie było dla mojego kaprysu. Zrobiłem to dla Anarietty. Czasem człowiek znajduje się w podobnej, niewdzięcznej sytuacji, najczęściej wiąże się to z wychowywaniem własnych dzieci, w tym wypadku był to mój zwierzchnik feudalny. Zamiast pisać o najgorszej stronie, powinienem raczej napisać o najgorszych odczuciach, jakie wywołała uratowana przeze mnie Księżna, m. in. krzycząc, że należy zniszczyć dowody bratobójczych (czy raczej siostrobójczych) zamiarów Syanny. Podejmowałem decyzje zmierzające w kierunku, który wydawał się dobry, ale nie mogłem uniknąć wypływającej zgnilizny, i nie mogłem się z tym dobrze czuć.
 
daria.aradora;n8184120 said:
KTO NIE BYŁ U UKRYTEGO NIECH NIE CZYTA DALEJ!
...NIECH PIERWSZY RZUCI KAMIEŃ XD
A tak na serio, to jest kodzik właśnie na spoilery - [sp oiler]treść spoilera[/spolier] (bez odstępu w środku oczywiście). Możesz jeszcze walnąć tytuł spoilera, modyfikując tylko 1. nawias na:
. I będzie wyglądać to tak:
Treść

Co do dyskusji, to widząc wczoraj jakie ścianki żeście dowalili, stwierdziłem, że dam sobie spokój z tym tematem do dzisiejszego popołudnia (po szkole), bo wczoraj i dzisiaj lekki zapierdziel mam, więc wolę raz a dobrze przeczytać niż kawałkami a potem i tak pozapominać o czym było.
 
Awionika10;n8184240 said:
to mój zwierzchnik feudalny.

Wiesz, troszkę nie rozumiem tego określenia: "zwierzchnik feudalny". Anna była bardziej zleceniodawcą. Raczej bym to określiła "umową o dzieło".

Swoją drogą: darując życie Detlaffowi, ten obiecuje wycofać podległe mu wampiry z terytorium księstwa i zaprzestać dalszych ataków, zabijając Detlaffa jakieś tam "niedobitki" fledery, bruzy i inne alpy nadal się kręcą. Czyli sytuacja nie jest do końca rozwiązana, bo na dobrą sprawę nadal przydałoby się poganiać z mieczem.

Poza tym bardzo celna uwaga należy tutaj do daria.aradora , która zaznaczyła, że Anna wiedząc o planowanym ataku na miasto NIC nie zrobiła, aby zminimalizować skutki ewentualnej napaści.

Bo kto by się tam przejmował jakimś wampirem wyższym, który w brutalny sposób zamordował wcześniej 4 osoby. Iiiii tam, takie tam stworki z kłami. Anna po prostu położyła sprawę, pokazała tak wielką nieodpowiedzialność jako władca, że w każdym innym państwie po czym takim już by miała jakieś strajki, zamieszki, demonstracje, pucze pod swoim Pałacem.

Pal sześć Syannę, ale brak działania ze strony księżnej mającej na celu zminimalizowanie strat w ludności, czy zmniejszenie zniszczeń.

No wybaczcie, ale to tak jakby polski rząd wiedział, że do brzegów kraju zbliża się olbrzymia fala tsunami i stwierdził. że "eee, ale po co coś robić, może się rozejdzie gdzieś w połowie", a potem się okazuje, że zmiotło trzy miasta i kilkanaście wsi. To by się dopiero działo w naszym kraju...

Nie jest winną Anny Henrietty, że Syanna to kombinatorka i Detlaff dokonał tych mordów, winną Anny jest bezczynność i zbagatelizowanie realnego zagrożenia dla jej kraju.

Zresztą nawet scena w czasie rozmowy Damien z Geraltem, kiedy Geralt rozmawia: UWAGA! z momencie zniszczenia już połowy miasta o tym, jak się obronić przed wampirami? Podejrzewam, że innym tez się włączył nad głową takie "CHWILA!MOMENT!STOP!WRÓĆ"

Przecież taka rozmowa powinna się odbyć TUŻ po wyjściu z Dun Tynne. Gdyby jednak doszło do ataku to: jak mają się przygotować żołnierze. Kto powinien być głównym "instruktorem": Geralt z Rivii. Bo kiego grzyba ściągać z dalekich krajów profesjonalistę, płacić mu krocie za wykonanie działania, kiedy nie chce się nawet słuchać i zasięgnąć u niego rady ?

Jakoś wcześniej Anna umiała wykazywać, że umie myśleć, a jak zobaczyła Syannę to miałam wrażenie, że Annie włączyło się Przekleństwo Braku Myślenia.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8189400 said:
Zresztą nawet scena w czasie rozmowy Damien z Geraltem, kiedy Geralt rozmawia: UWAGA! z momencie zniszczenia już połowy miasta o tym, jak się obronić przed wampirami
Dark_Hekate;n8189400 said:
Przecież taka rozmowa powinna się odbyć TUŻ po wyjściu z Dun Tynne.

To co powyżej ;) Nie ma to jak mieć w swoim mieście siedliszcze krwiopijców ;) i nic o nich nie wiedzieć. Ale te wampiry w wiedźminie to wogóle jakieś takie są, nie wiem czy szlachetne to dobre słowo ;) ale napewno są bardziej lojalne wobec siebie, zdolne do poświęceń. Jak ta Bruxa, która zostaje zabita przez Geralta, kiedy próbuje odzyskać rękę Dettlaffa i zatrzeć ślady.

Ale to też pokazuje, jak łatwo można ulec temu pierwszemu wrażeniu, pozorom, że dotarliśmy do jakiejś sielankowej krainy. A jak się zajrzy pod tę zasłonę, to się okazuje, że tutaj nie lepiej niż w Velen ;) mimo, że kolorowo i wszyscy noszą ładne stroje. Regis o tym wspomina. Zawsze jak myślę o Dettlaffie i tym ataku, to przypomina mi się ta bestia z pierwszego wiedźmina, która pojawiła się w okolicy z powodu zła, jakie tam się panoszyło. W końcu okazywało się, że to ludzie w jakiś sposób sami ją stworzyli. I w sumie każdy w tej okolicy miał swoje za uszami. I tu jest podobnie wampir, który zdaniem Regisa zawsze był tym rozsądniejszym, szlachetnym, stroniącym od ludzi i głupich rozrywek, w kontakcie z ludzkim światem i jego zepsuciem staje się bestią, którą trzeba zabić. Na nieszczęście swoje i innych ma też siłę rażenia tsunami ;) I pamiętam też, że w jednym z opowiadań Geralt tłumaczy Jaskrowi, że ludzie często wymyślają sobie potwory, bo dzięki temu łatwiej im żyć i sami sobie wydają się wtedy mniej bestialscy. Tutaj też innym przeszkadza człowiek, który pomaga bezdomnym. czy pucybut próbujący przeżyć na ulicy. Dziećmi z przybytku Orianny też chyba nikt się nie przejmuje. Henrietta po pierwszym spotkaniu z Dettlaffem stwierdziła chyba nawet, że jest czarujący ;) , że to dobry człowiek. Jednak na końcu wszyscy świętują zabicie tej złej bestii, nie myśląc o tym, że sami w dużej mierze są źródłem tych kłopotów i nie wyciągają żadnych wniosków, i o ironio ratuje ich inna "bestia" - Regis. Dlatego ja też najbardziej lubię to zakończenie, gdzie Dettlaff przeżywa :)




kubolmem;n8187800 said:
kodzik właśnie na spoilery
Ok :D
 
Last edited:
Celne uwagi, o ludzkim, nieraz wręcz grupowym, zakłamaniu; i o demonizowaniu "wroga", którego jedyną realną winą jest to, że z jakiś pokręconych powodów społeczności wygodnie jest go zniszczyć.
 
Będzie ironicznie, ostrzegam. :D
daria.aradora;n8218820 said:
że tutaj nie lepiej niż w Velen ;)

Dlatego wolę Velen: tam jest bida, syf, kiła, mogiła i stado trupojadów, ale przynajmniej nikt niczego nie udaje. A Toussaint trochę mi przypomina taką wiktoriańską Anglię. Niby przed królową wszystko idealne, porządne, a jak się przyjrzy bliżej do Markiz de Sade ze swoją szkołą libertynizmu nie siada.

To jak z takim pięknym pomnikiem na cmentarze: z wierzchu piękna rzeźba ciesząca oczy (i żeby inni podziwiali), ale jak się płytę odsunie to... (no dobra nie będę wdawać się w szczegóły :p)

W Velen i na Skellige ludzie mają swoją mentalność, ale przynajmniej nikt nikogo nie udaje.

daria.aradora;n8218820 said:
Regis o tym wspomina.

Regis to w ogóle umie zawsze trafić w sedno. Szybko rozpracował Frigillę Vigo. Annę Henriettę też pięknie w książkach podsumował.

#TEAMREGISFORLIFE





A co do Anny Henrietty:



(...to ja już wolę pracować dla Emhyra...)

(BTW. niby te komiksy to parodie, ale czasami tak do bólu celne parodie, że obraz mówi za siebie więcej niż tysiąc postów)

daria.aradora;n8218820 said:
Tutaj też innym przeszkadza człowiek, który pomaga bezdomnym.

Oczywiście, bo żyjąc w utopijnym świecie człowiek może sobie przypomnieć, że utopia to iluzja, bo wokół są bezdomni w niezbyt ładnych ubraniach, śmierdzący, głodni, że są sieroty.

Zresztą to przypadek, że nadworna czarodziejka pani Vigo specjalizowała się w iluzji? Podobnie jak jej ojciec?

daria.aradora;n8218820 said:
enrietta po pierwszym spotkaniu z Dettlaffem stwierdziła chyba nawet, że jest czarujący





Anna Henrietta świetnie znała swoich podwładnych, że nawet nie wiedziała kim jest Orianna. Wiedziała, że jej Rycerza są Rycerzami tylko z nazwy, ale dla niej mieli być dalej Rycerzami - zamiast pogodzić się z rzeczywistością.

To księstwo trzymało się chyba tylko dlatego, że mimo szalejących w powietrzu promili Ci winiarze byli dość przedsiębiorczy i potrafili zadbać o własne interesy i jakoś sensownie i lojalnie wobec księżnej działała administracja.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8179050 said:
A ja nie patrzę na to pod kątem przejedzenia. Dla mnie świat wykreowany na zasadzie: czarno - biały jest po prostu mocno wyidealizowany i nierealny.
I też taka koncepcja, moim zdaniem, jest już przestarzała? Znaczy wiecie, coś tak jak bronie - kiedyś kusza to była taka rewolucja, że nawet papież zakazał korzystania z niej. Potem nadszedł czas na bronie palne itd. Świat "dobro-zło" nie tyle, co się przejadł, co jest już na tyle stara, że czas na "nowoczesne" twory literackie - takie jak np. właśnie świat AS-a, gdzie mamy konflikt rasowy w świecie fantastycznym, gdzie takie coś chyba nigdzie indziej nie występowało (nie biorę pod uwagę konfliktu krasnoludy-elfy, bo to nie ta skala).
Awionika10;n8180730 said:
Szczery REDpoint za podanie trudnych do uchwycenia spostrzeżeń o Eredinie.
Do tego typu wychwyceń przydatne są książki. Nie mówię, że ten, kto nie czytał, jest głupi czy co, tylko po prostu większa wiedza pozwala na głębszą analizę.
Awionika10;n8180730 said:
Cirilla wspomniała Geraltowi, to było chyba pod Ard Cerbin, że Eredin chce ją wykorzystać do przerzucenia armii pomiędzy światami i nie obchodzi go, czy to Jej nie zabije. A jeśli to było tylko kłamstwo, którym Avallac'h zatruwał jej umysł?
A nawet jeśli nie, że Wiedzący, czy jaki on tam miał tytuł, mówił jej prawdę. Mamy zestawienie ryzyka śmierci jednej osoby ze śmiercią setek tysięcy? Może nawet milionów? Ja bym się nie zastanawiał na miejscu Eredina.
Awionika10;n8180730 said:
W mojej rozgrywce tak się nie zdarzyło, ale podobno jest możliwość, że Ciri przypłaca to życiem.
Jak przerzucisz na 1. stronę mojego tematu z zakończeniami gry (przyklejony na głównym podforum fabuły, lokacji itd.), to będziesz miał zakończenia Ciri (wszystko w spoilerach, piszę prewencyjnie), tam masz III nazwane "zniknięcie", zwane popularnie "złym" (mój tytuł to mój pomysł, chyba nikt takiego nie stosuje). Przypłacać nie przypłaca, po prostu widzi, że to nie ten sam Geralt i nie ma do kogo wracać, to sobie pewnie skoczyła znowu do innego świata, zacząć życie na nowo.
Awionika10;n8180730 said:
Czy Gaunter ma łyżkę również na weselu?
Tam to gadał o czasie, że to najważniejszy składnik przy pieczeniu ciasta. Swoją drogą, Marlena mówiła, że Lusterko złamał łyżkę, kiedy ten ją przeklął.
Awionika10;n8180730 said:
Dla mnie oczywisty był wybór Olgierda.
Dobra, skoro Hekate się odezwała, to i ja też swoją wersję opiszę. Kanoniczny wybór to pomoc Olgierdowi, jeśli wiedziałby jak to zrobić, to by to zrobił. Ale mój własny prywatny wybór, to jednak Lusterko. Dlaczego? Powód pewnie dla was bardzo dziwny - za bardzo od Olgierda i jego ekipy daje kozaczyzną, nie podoba mi się to. Niby polskie Wesele Wyspiańskiego, niby można dopatrzyć się Kmicicowych postaw Olgierda podczas walki, ale te fryzury, nazewnictwo (Olgierd był nazwany atamanem) - no nie i już. Muszę jednak jeszcze wspomnieć, że kiedy pierwszy raz grałem, to przez tę presję decyzji na czas wybrałem Olgierda. Zakończenie to też mnie w pewien sposób satysfakcjonowało, bo szabelka, niemniej i tak taki niesmak został.
Dark_Hekate;n8182140 said:
Dlaczego pomogłam? Bo dostałam wskazówkę jak pokonać Pana Lusterko i gdzie jest moja szansa.
Gdybyś nie dostała wskazówki, to byś i tak nie pomogła, bo wtedy nie ma tamtej opcji xD
Dark_Hekate;n8182140 said:
Trochę mam inne zdanie na ten temat. Syanna na terenie księstwa była traktowana jak "Przeklęta", czym dokładnie było Przekleństwo Czarnego Słońca
Tyle że tego jej nie udowodnili - były przesłanki. Niechaj właśnie ona się ogłosi, że jest Zbawczynią i faktycznie zacznie się ogarniać pod jej rządami, to raczej szybko z niej Przekleństwo zejdzie.
daria.aradora;n8183330 said:
Ja rozumiem w sumie, że twórcy chcieli nas postawić przed faktem dokonanym i dlatego to zachowanie postaci jest tak nielogicznie naciągnięte.
Mówi się, że terminy goniły, więc dlatego zakończenie takie ni z gruchy.
daria.aradora;n8183330 said:
I wtedy mamy zakończenie dobre
Niekoniecznie. Zawsze można zrypać, jak ja za pierwszym razem, podczas perswadowania jej, by się ogarnęła XD
daria.aradora;n8184120 said:
Wciągnęłabym też dodatek pod tytułem: "Szczere rozmowy z Regisem", który polegałby na przeklikiwaniu dialogów xD
Pisz do Tale Tale Games xD (czy jak się ten zespół nazywa).
Dark_Hekate;n8189400 said:
Wiesz, troszkę nie rozumiem tego określenia: "zwierzchnik feudalny"
Bo zostało źle użyte. Geralt nie jest niczyim wasalem. Po prostu dostał posiadłość i tyle - żadnym rycerzem nie jest.
Dark_Hekate;n8189400 said:
Bo kto by się tam przejmował jakimś wampirem wyższym, który w brutalny sposób zamordował wcześniej 4 osoby. Iiiii tam, takie tam stworki z kłami. Anna po prostu położyła sprawę, pokazała tak wielką nieodpowiedzialność jako władca, że w każdym innym państwie po czym takim już by miała jakieś strajki, zamieszki, demonstracje, pucze pod swoim Pałacem.
Tak jak pisałem - za swoją nieodpowiedzialną postawę z miejsca powinna zostać obalona.
Dark_Hekate;n8189400 said:
Jakoś wcześniej Anna umiała wykazywać, że umie myśleć, a jak zobaczyła Syannę to miałam wrażenie, że Annie włączyło się Przekleństwo Braku Myślenia.
Bo się włączyło. Jak też wcześniej pisałem - ciągle to na niej siedziało, że skrewiła z siostrą a teraz się pojawiła i już można wszystko naprawić. Ja jej postępowanie w pełni rozumiem, że odebrało jej to zdroworozsądkowe podejście, że siostra najważniejsza, walić nawet własne państwo. Tylko mówię, jako głowa państwa, interes państwa powinna mieć za najważniejszy, a że tak nie jest, to nic nowego - ilu w gruncie rzeczy takich władców było? Swoją drogą, większość z nich to byli właśnie dyktatorzy (Napoleon, Józef Piłsudski, z którym, jako naczelną głową sił zbrojnych, trzeba było się liczyć, czyli w praktyce on sprawował władzę, kto jeszcze, Hitler nawet, Mussolini).
daria.aradora;n8218820 said:
pamiętam też, że w jednym z opowiadań Geralt tłumaczy Jaskrowi, że ludzie często wymyślają sobie potwory
"Kraniec świata" czy coś takiego.
daria.aradora;n8218820 said:
czy pucybut próbujący przeżyć na ulicy
Przypominam, że prawdopodobnie ten sam pucybut specjalnie robił breję niedaleko, żeby sobie klientów narobić. Kolejny przykład na szarość świata wiedźmińskiego, że nawet dzieci mają swoje za uszami xD
Dark_Hekate;n8223700 said:
Dlatego wolę Velen: tam jest bida, syf, kiła, mogiła i stado trupojadów, ale przynajmniej nikt niczego nie udaje.
Ja preferuję Toussaint, bo miła odmiana w końcu dla oka. Nie mówię, że Velen czy Skellige jest brzydkie, bo to fajne, klimatyczne lokacje. Ale te żywe kolory również bardzo mi się podobają i w sumie chyba najprzyjemniej dla oka po tamtej krainie mi się podróżowało.
Dark_Hekate;n8223700 said:
To księstwo trzymało się chyba tylko dlatego, że mimo szalejących w powietrzu promili Ci winiarze byli dość przedsiębiorczy i potrafili zadbać o własne interesy i jakoś sensownie i lojalnie wobec księżnej działała administracja.
Może się też trzymać dlatego, bo jest podległą prowincją Nilfgaardu, co pewnie też swoje korzyści ma. Na przykład takie jak to, że jeśli wybuchnie powstanie, które nie będzie na rękę cesarzowi, to zaraz wojska cesarskie przyjdą na pacyfikację jak wojska radzieckie na Węgry w 1956r.
 
kubolmem;n8228920 said:
A nawet jeśli nie, że Wiedzący, czy jaki on tam miał tytuł, mówił jej prawdę. Mamy zestawienie ryzyka śmierci jednej osoby ze śmiercią setek tysięcy? Może nawet milionów? Ja bym się nie zastanawiał na miejscu Eredina.

Nie dziwię się Eredinowi, jeżeli chciał ratować przed zagładą swój lud to dla niego ewentualna śmierć Ciri to naprawdę "wrzucenie w koszty". Z perspektywy Wiedźminlandu inwazja Aen Elle oznacza najprawdopodobniej coś na wzór kolonizowania Ameryki przez Europejczyków. Z perspektywy Eredina to ratowanie swojego ludu, a że Wiedźminland jest dobrym światem. Cóż, istnieje realna możliwość ponownego zjednoczenia Aen Elle i Aen Seidhe, do tego łatwiej jest przejąć i przerobić "pod siebie" kulturę, która jest już na jakimś poziomie zaawansowania, niż dostać się na pusty teren i budować wszystko od podstaw.

kubolmem;n8228920 said:
Do tego typu wychwyceń przydatne są książki. Nie mówię, że ten, kto nie czytał, jest głupi czy co, tylko po prostu większa wiedza pozwala na głębszą analizę.

Zgadzam się. Jest łatwiej, ale też więcej rzeczy: boli. Mnie do dziś boli tak duże zaufanie Ciri w stosunku do Avallac'ha, którego książkowa Ciri absolutnie mieć nie powinna. Mogłaby korzystać z jego pomocy, ale powinna patrzeć mu dokładnie na ręce i sądzę, że na pewno rozmawiałaby o jego "radach" z Geraltem i Yennefer, a jak nie z Geraltem, to z samą Yennefer. Bo Yen i Geralt to były jedyne osoby na tym świecie, które ją kochały, widziały w niej córkę, a nie marionetkę do sterowania.

kubolmem;n8228920 said:
Gdybyś nie dostała wskazówki, to byś i tak nie pomogła, bo wtedy nie ma tamtej opcji xD

A nie płakałabym. Mam surowe podejście do sprawy Pan Lusterko - Olgierd. Geralt, jak dla mnie, to był idealista, ale jednak daleko mu było do modelu programowego Zbawcy Świata cierpiącego za miliony. Tym bardziej, że "Serca z Kamienia" przechodzę zawsze po "Dziki Gonie", gdzie Geralt ma już Ciri i Yennefer, więc jak książkowy: dlaczego ma ryzykować życie i osieracać dwie kobiety, które ledwo odzyskał, w imię ratowania czterech liter jakiegoś gościa, przez którego o mały włos sam nie stracił życia? Olgierd nie było głupim i naiwnym człowiekiem, podpisując pakt z Gaunterem musiał sobie zdawać sprawę z jakimi konsekwencjami to się wiąże. A jak sobie nie zdawał? Cóż, no to się boleśnie o tych konsekwencjach przekonał.

kubolmem;n8228920 said:
Bo się włączyło. Jak też wcześniej pisałem - ciągle to na niej siedziało, że skrewiła z siostrą a teraz się pojawiła i już można wszystko naprawić. Ja jej postępowanie w pełni rozumiem, że odebrało jej to zdroworozsądkowe podejście, że siostra najważniejsza, walić nawet własne państwo. Tylko mówię, jako głowa państwa, interes państwa powinna mieć za najważniejszy, a że tak nie jest, to nic nowego - ilu w gruncie rzeczy takich władców było?

Rozumiem, że decyzja o umieszczeniu Syanny w Krainie Baśni i odmowa wydania siostrze wampirowi była podyktowana emocjami: radością z odzyskania siostry, wyrzutami sumienia i poczuciem winy, z powodu wydarzeń z przeszłości, itd.

Jestem ją w stanie zrozumieć, mogę nawet ją do pewnego stopnia usprawiedliwić. Ale usprawiedliwienia nie ma u mnie jej zachowanie po szturmie na Dun Tynne. Księstwo nie dawało sobie rady z atakiem jednego wampira, a tu grozi atak masowy. A ona ogranicza całe swoje działania do wydania rozkazu Geraltowi. A poddanych nawet nie ostrzegła o możliwym niebezpieczeństwie, bo uznała, że skoro zapłaciła wiedźminowi to ma 100 % gwarancji, że do żadnego ataku nie dojdzie. Jakby jej do świadomości nie dotarło, że Geralt może wampira nie znaleźć, albo znajdzie, ale zginie w walce. I co wtedy? Na to już nie ma żadnego usprawiedliwia dla Anny. Ona nawet własnego Rycerstwa nie zabezpieczyła. Rycerze poszli na wojnę z wampirami nawet nie wiedząc, jak się przed nimi bronić. Dopiero przy oblężeniu banku Damien dowiaduje się jakie oleje powinni Rycerze nałożyć na miecze przeciwko niższym wampirom. To jest kpina. Geralt powinien im zrobić przeszkolenie z zakresu ochrony przed wampirami w momencie, gdy wyszło na jaw, że taki atak jest planowany. Tego już się nie da Syanną w żaden sposób wytłumaczyć. Anna skrewiła jako księżna.

Tak, zgodzę się z Tobą, Anna powinna abdykować, a nie jeszcze ją wielbią za całkowity brak rozumu, rozsądku, ogarnięcia, podejmowania słusznych decyzji.

BTW. W sytuacji, w której Regis poświęca się i atakuje Detlaffa, skazując się na prześladowania ze strony innych wampirów żałuję, że nie mam opcji: przychodzę do Anny i mówię, co o tym myślę (skoro mogłam jej pojechać na tym turnieju rycerskim za szarleja, to czemu nie za Detlaffa ?), każę jej sobie całą kasę w gorset wsadzić, a tym Corvo Bianco niech lepiej zrobi jakiś porządny sierociniec z sensownymi opiekunami.

BTW. 2. Turniej rycerski z udziałem szarleja i komentarz Geralta na ten temat idealnie obrazuje moje poglądy na temat corridy, bo ile było sytuacji, że raniony i rozwścieczony byk dostawał się na trybuny i masakrował ludzi. Już nie mówiąc o tym, co myślę o męczeniu zwierząt ku uciesze tłumu. Tak, rozumiem, że to tradycja, kultura, ale mi się to nie podoba, zwłaszcza, że te zwierzęta są niebezpieczne, jeżeli wymkną się spod kontroli. Widzę, że z Geraltem mamy podobne poglądy. :p

kubolmem;n8228920 said:
Może się też trzymać dlatego, bo jest podległą prowincją Nilfgaardu, co pewnie też swoje korzyści ma. Na przykład takie jak to, że jeśli wybuchnie powstanie, które nie będzie na rękę cesarzowi, to zaraz wojska cesarskie przyjdą na pacyfikację jak wojska radzieckie na Węgry w 1956r.

Też myślałam nad Nilfgaardem i podejrzewam, że ten czynnik też miał olbrzymi wpływ na to, że Toussaint było w niezłej pozycji ekonomicznej.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8229450 said:
do tego łatwiej jest przejąć i przerobić "pod siebie" kulturę, która jest już na jakimś poziomie zaawansowania
Oraz która powstała na fundamencie tej samej kultury najeźdźcy, bo bądź co bądź, ale ludzie bardzo wiele czerpią od elfów. No może nie aż tak mocno, że nie można powiedzieć o samodzielności ludzkiej, ale coś jednak naleciałości widać.
Dark_Hekate;n8229450 said:
dlaczego ma ryzykować życie i osieracać dwie kobiety
To prócz Ciri miał Geralt kogoś jeszcze? Chutliwy ten nasz wiedźmin xD
Dark_Hekate;n8229450 said:
Tak, rozumiem, że to tradycja,
Tradycji masz 3 rodzaje: pierwsza to taka, którą po prostu trzeba wręcz kontynuować. Druga to taka, którą trzeba lekko zmodyfikować, by nadawała się do kultywowania. Trzecia to taka, o której trzeba zapomnieć. Akurat, moim zdaniem, corrida jest tym 3. typem.
Dark_Hekate;n8229450 said:
Też myślałam nad Nilfgaardem i podejrzewam, że ten czynnik też miał olbrzymi wpływ na to, że Toussaint było w niezłej pozycji ekonomicznej.
Nilfgaard musi mieć jakiś wpływ, bo przecież na samym winie i ew. rolnictwie tak dobrej gospodarki państwa się nie utrzyma przy tak małym terenie i ogólnie rozkładzie sił. No dobra, taka IRP sobie na rolnictwie mocno podbiła gospodarkę, tyle że była czołowym pierwszym państwem eksportującym płody rolne. Teoretycznie takim super eksporterem może być Toussaint w kwestii wina, tyle że jak bez jedzenia przeżyć się nie da, tak bez wina raczej da, już nie mówiąc o tym, że w takim Mahakamie to spirytus leci, w Redanii to pewnie wódka/piwo oraz miejscowe wina, czyli np. miody pitne. Moim zdaniem księstewko leciało na dotacjach.
 
kubolmem;n8229930 said:
To prócz Ciri miał Geralt kogoś jeszcze? Chutliwy ten nasz wiedźmin xD

Oj tam, oj tam. XD Przecież wiadomo, że chodzi o "rodzinkę"

kubolmem;n8229930 said:
Tradycji masz 3 rodzaje: pierwsza to taka, którą po prostu trzeba wręcz kontynuować. Druga to taka, którą trzeba lekko zmodyfikować, by nadawała się do kultywowania. Trzecia to taka, o której trzeba zapomnieć. Akurat, moim zdaniem, corrida jest tym 3. typem.

Zgadzam się w 100%, ale za często spotykałam się z wykładami pod tytułem: bo taka kultura, tradycja, bla, bla, nie można krytykować. Dlatego wolę z góry uprzedzić, wiem, że tradycja i kultura, ale dla mnie to, że gdzieś się zjada człowieka, bo wierzy się, że jego organy pozwolę na przejęcie jego umiejętności, to nie znaczy, że muszę się z tym zgadzać i uważać za coś fajnego. Innymi słowy: nie jestem zbyt poprawna politycznie.:p

A turniej z szarlejem można to corridy przyrównać i dobrze, że Geralt był krytyczny. ^ ^

kubolmem

A czystej ciekawości, bo i w sumie motyw rycerskich zbroi pojawia się w "Krwi i Wino". Niedawno widziałam film o królu Arturze (żaden hit, takie sobie kino). Król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu nosili zbroje ze złota (nie że pozłacane, tylko złote). Czy w ogóle taka zbroja miała jakąś wartość bojową? Czy w ogóle ktoś takowe, gdzieś stosował? (Uprzedzam na Historii wojskowości odrabiałam Rejestrację zabytków, więc jestem całkowicie lewa z tematu militarnego).

Dygresja: ostatnio widziałam to: http://www.filmweb.pl/film/Król+Artur:+Legenda+miecza-2017-568216 .... najpierw Sherlock, teraz Król Artur. I czemu Djimon Hounsou gra Bedivere? Ale dobra to ból istnienia na inny temat.
 
Dark_Hekate;n8229450 said:
Ona nawet własnego Rycerstwa nie zabezpieczyła. Rycerze poszli na wojnę z wampirami nawet nie wiedząc, jak się przed nimi bronić.

W książce chyba Geralt powiedział, że Toussaint nigdy nie miało armii w obliczu wroga xD Oni nigdy wcześniej nie stanęli w obliczu konieczności obrony. To nowa sytuacja dla nich była ;)

Ten obrazek mi przypomniał, że ta książkowa Henrietta była jeszcze gorsza, te z gry to jeszcze przez pierwszą połowę da się lubić nawet. Pamiętam, że na dworze byli sami potakiwacze, nikt nie odważył się jej powiedzieć, że nadal trwa wojna, żeby jej nie martwić. Kiedy Geralt jej o tym powiedział, kazała zamknąć w wieży jakiegoś nieszczęśnika i wystosować jakieś pismo z oburzeniem do Emhyra ;) bo zgoda buduje, a niezgoda rujnuje xD Jak Geralt do niej przychodzi z Regisem z pustymi rękami, jest taka sama sytuacja. I ci sami potakiwacze. Tylko okoliczności poważniejsze. No rzucili ich na głęboką wodę, pierwsza wojna i to z wampirami :p

Ciekawe jakim władcą był ten jej mąż, który zmarł na epilepsję i chciał jej podać serce Jaskra na obiad ;) Może to on był tym rozsądniejszym. Ile on rządziła sama? z 10 lat? Jaskra też chciała ściąć i w ostatniej chwili go ułaskawiła. Ale on to na własne życzenie to miał można powiedzieć ;) W końcu go wypędziła. Ciekawe, gdyby pociągnąć tą historię, czym tym razem skończyłoby się dla niego to pocieszanie Henrietty w żałobie ;)

kubolmem;n8228920 said:
Zawsze można zrypać, jak ja za pierwszym razem, podczas perswadowania jej, by się ogarnęła
Jak zrypiesz, wtedy jest zakończenia a la Lady Diana ;)

kubolmem;n8228920 said:
"Kraniec świata"
Tak, Kraniec Świata.

kubolmem;n8228920 said:
Przypominam, że prawdopodobnie ten sam pucybut specjalnie robił breję niedaleko, żeby sobie klientów narobić. Kolejny przykład na szarość świata wiedźmińskiego, że nawet dzieci mają swoje za uszami xD

Pamiętam, ale mimo to uważam go za biedne dziecko, walczące o przetrwanie na ulicy, co nie zmienia faktu, że bardzo przedsiębiorcze i pomysłowe. On daleko zajdzie :p Od Geralta też ile kasy wydębił ;)

Ciekawe co by się stało, gdyby Regis naprawdę przyznał się, że jest wampirem ;)
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8230190 said:
Czy w ogóle taka zbroja miała jakąś wartość bojową?
Jeśli jakiś stop, to może by miało - przykładowo wiedźmińskie srebrne miecze to nie jest czyste srebro, tylko właśnie stop, bo samo srebro jest zbyt miękkie. Podobnie właśnie jak złoto, które same w sobie nie nadaje się kompletnie do walki. Takie mogły faktycznie istnieć, ale raczej jako pancerze paradne, czy jak się one tam nazywały.
daria.aradora;n8231490 said:
Ciekawe co by się stało, gdyby Regis naprawdę przyznał się, że jest wampirem
Można się chyba spodziewać wszystkiego. Niby Geralt może zaręczyć, że to przyjaciel, że pomógł z Dettlaffem, ale za to ludzie na słowo "wampir" mogą dostać szału. Nie mam pojęcia, co o takiej sytuacji myśleć.
 
Dark_Hekate;n8229450 said:
Autor: kubolmem Wyświetl wpis A nawet jeśli nie, że Wiedzący, czy jaki on tam miał tytuł, mówił jej prawdę. Mamy zestawienie ryzyka śmierci jednej osoby ze śmiercią setek tysięcy? Może nawet milionów? Ja bym się nie zastanawiał na miejscu Eredina. Nie dziwię się Eredinowi, jeżeli chciał ratować przed zagładą swój lud to dla niego ewentualna śmierć Ciri to naprawdę "wrzucenie w koszty". Z perspektywy Wiedźminlandu inwazja Aen Elle oznacza najprawdopodobniej coś na wzór kolonizowania Ameryki przez Europejczyków. Z perspektywy Eredina to ratowanie swojego ludu, a że Wiedźminland jest dobrym światem. Cóż, istnieje realna możliwość ponownego zjednoczenia Aen Elle i Aen Seidhe, do tego łatwiej jest przejąć i przerobić "pod siebie" kulturę, która jest już na jakimś poziomie zaawansowania, niż dostać się na pusty teren i budować wszystko od podstaw.

Uwaga kubolmema celna, odpowiedź Hekate zawiera część upragnionych przeze mnie argumentów. Dodaję, że w czasie kolonizowania Nowego Świata zginęły całe kultury i cywilizację Indian, aby Europejczycy mogli się rozplenić i stać Amerykanami. Najazd Aen Elle na Świat Aen Seidhe oznaczałby w każdym wypadku wiele ofiar po obu stronach. Ciri zawsze wybiera ukrytą drogę, aby ocalić oba Światy a także inne, z którymi nie jest związana pochodzeniem. Ja sterując Geraltem robię wszystko, aby jej w tym pomóc. Mimo, że do ostatniej chwili nie znam jej planu. Po prostu walczę cały czas w pierwszej kolejności o to, aby utrzymać ją przy życiu.

Wasze wypowiedzi dodatkowo bardzo mnie zainspirowały. Nie utożsamiam się już tylko z Geraltem, ale z wszystkim bohaterami po kolei, bez względu na wiek, płeć czy cokolwiek innego. W mojej głowie rozkręcił się kalejdoskop skojarzeń z przeróżnymi sytuacjami i postaciami z mojego życia. Dziękuję Wam za to.

Pisałbym więcej, gdyby nie fizyczne ograniczenia.

Pozdrawiam
Kacper
 
Top Bottom