Tja... Zwłaszcza wątek z wysłaniem na rzeź nieuzbrojonych, niezmutowanych nawet dzieciaków, żeby sobie poradzili sami na bagnie
To też miałam na myśli pisząc o pojedynczych "głupotkach". Sama bardzo nie lubię akurat tej jednej sceny, bo wygląda ona na jakiś głupi odsiew kandydatów, i z tego co widzimy na ekranie - zupełnie przypadkowy....
Gdy oglądałam to po raz pierwszy to nawet pomyślałam, że ta chaotyczna scena na bagnach to proroczy sen Vesemira, który zwiastuje nadchodzącą rzeź Kaer Morhen i krwawą zagładę wiedźminów. Tak więc zdziwiłam się bardzo gdy okazało się, że nie był to żaden sen a jakaś forma próby czy raczej odsiewu.
Należało przynajmniej pokazać lub powiedzieć, że przed tą "próbą bagien" młodzi uczniowie przeszli jakikolwiek trening czy szkolenie, by przynajmniej mieli szansę zmierzyć się z potworami na bagnach, zamiast bezmyślnie od nich uciekać.
I niby po co tym wszystkim chłopcom dawać akurat na bagnach własne medaliony, skoro większość z nich i tak tam polegnie? Co to za bezmyślne marnowanie medalionów? Rozumiem, że zrobiono to na potrzebę ukazania tego drzewa z medalionami, ale można było stworzyć jakiś lepszy pretekst fabularny do zawieszenia medalionu poległego wiedźmina na tym drzewie. Tak samo jak można było w inny sposób ukazać potworność wiedźmińskich prób - chociażby skupić się na tym, że większość chłopców nie przeżywa mutacji....
Tak więc nie spodobała mi się ta jedna scena na bagnach - głównie z powodu braku jakiegokolwiek treningu przed nią i z powodu absurdalnego nagromadzenia potworów w tym miejscu (niczym w grze komputerowej. Ale nie nazwałabym tego problemem ze spójnością wewnętrzną scenariusza - można to odbierać jako przykład okrucieństwa ówczesnych wiedźminów, którzy w czasach gdy łowców potworów stało się za dużo, w tak bezmyślny i okrutny sposób odsiewają chętnych kandydatów.
Mówiąc o przemyślanej konstrukcji fabularnej mam na myśli wszystkie wewnętrzne foreshadowings, aluzje, powtórzenia i odniesienia w dialogach w obrębie tej niedługiej animacji. Oglądając ją ponownie można wyłapać pełno ciekawych smaczków w dialogach postaci, gdzie pewne wydarzenia były subtelnie zwiastowane już od samego początku, a pewne powtórzone cytaty nabierają przy ponownym seansie zupełnie innego znaczenia. Bardzo przyjemnie się to odkrywa. Dlatego też (w oderwaniu od książek) uważam scenariusz Zmory za lepszy, bardziej spójny wewnętrznie i przemyślany niż scenariusz głównego serialu. Był tam zamysł na pewną historię i konstrukcję fabularną. Być może również z tego powodu, że odpowiadał za to jeden, a nie ośmiu scenarzystów....
Jednak akurat scenarzysta Zmory Wilka (Beau de Mayo) po drugim sezonie serialu odszedł z Netflixa do Marvela, więc wątpię by brał udział w produkcji Syren, choć kto wie?
Studio MIR jest koreańskim studiem, które tworzy typowo amerykańskie animacje.
Korra, Harley Quinn, Young Justice - obrana przez nich stylistyka - również w syrenach - jest typowa właśnie dla amerykańskiej, a nie dla japońskiej animacji.
A to nie jest właśnie tak, że to z założenia ma być coś z pogranicza obu światów? Takie "zachodnie anime"?
Netflix konsekwentnie nazywa Zmorę Wilka "anime", mimo że puryści mówią, że to słowo powinno być zarezerwowane jedynie dla animacji z Japonii. Z drugiej strony, "anime" to dowolna animacja z Japonii, nawet taka o zupełnie zachodniej estetyce, w Japonii to słowo oznacza po prostu dowolną animację.
Nawet nie wiem czy Netflix za target docelowy takich produkcji uważa rynek zachodni czy azjatycki, zapewne oba na raz. Ale proszę zobaczyć japoński zwiastun Zmory Wilka:
Nie oglądałam tych pozostałych animacji Studia Mir, ale wiem, że Korra jest kontynuacją słynnego serialu "Avatar: The Last Airbender", który będąc produkcją amerykańską garściami czerpie z azjatyckiej kultury, estetyki i tradycji animacji. Z tego co widziałam to z Korrą jest podobnie.
W Zmorze Wilka faktycznie niewiele było azjatyckich inspiracji wizualnych, choć wciąż nazwałabym ten styl animacji czymś z pogranicza amerykańskiej i azjatyckiej animacji, gdzie azjatyckie wpływy są ewidentne i sami twórcy mówią o tym otwarcie.
W materiale zza kulis mówią też oni, że choć Vesemirowi dali oni design typowy dla zachodniej animacji, tak czarodziejkę Tetrę wykonano w stylu japońskim. Widać też, że wiedźmin Luca wygląda jak postać żywcem wyjęta z japońskiej animacji (i moim zdaniem w ogóle nie pasuje do tego świata)...
Ale poza stylem animacji i wyglądem tych dwóch postaci, w Zmorze faktycznie chyba nie ma innych azjatyckich śladów. Poza jednym - aguara z Sezonu Burz została przemianowana na niesubtelne imię Kitsu. Ale tu już sam Sapkowski inspirował się japońską mitologią opisując tego potwora, nie został on wymysłony na potrzebę Zmory.
Tak więc o ile "Trochę Poświęcenia" oczywiście wcale nie musi być bardziej azjatyckie niż "Zmora Wilka", to chętnie zobaczyłabym jakiegoś morskiego potwora inspirowanego japońskimi yokai, mogłoby to ciekawie wyglądać.
Mam nadzieję, że podwodna armia z Ys nie ograniczy się do syren, ryboludzi i nudnych rekinów...
Czy Sh'eenaz w opowiadaniu nie wspominała czegoś o morskich wężach i krakenach?
Wspominała na pewno o Morszczynce i bardzo chciałabym zobaczyć morską wiedźmę na ekranie
Ha, ja uważam właśnie odwrotnie - w pierwszym sezonie mega ciężko było mi znieść usilne naśladowanie Douga przez Henrego i dopiero to brzmiało mi płasko i sztucznie
A to ciekawe, że całkiem odwrotne wrażenia mieliśmy, bo dla mnie to płasko, sztucznie i bezemocjonalnie brzmi właśnie Doug na tle Rozenka
A Henry choć ewidentnie mocno inspirował się Dougiem to moim zdaniem znacznie lepiej brzmi jako Geralt i jest to zasługa zarówno gry aktorskiej, barwy oraz modulacji głosu jak i brytyjskiego akcentu.
Jestem szczerze zakochana w głosie Henrego, w tej roli oraz poza nią
Ja też domyślnie Wiedźmina oglądam po angielsku, gdyż jest to język oryginalny tej produkcji, ale raz obejrzałam pierwszy sezon z polskim dubbingiem i muszę przyznać, że przywraca on sporo swojskiego ducha książek utraconego w netfliksowym serialu.
Myślę, że niejeden polski fan łatwiej się przekona do serialowego Wiedźmina właśnie w polskim dubbingu, który przywraca tą swojskość oraz książkowe nazwy własne, który cytuje Sapkowskiego dosłownie, a nie w angielskim tłumaczeniu. Ten dubbing czyni serial bliższy książkom.
Choć niestety w pierwszym sezonie było parę wpadek w tłumaczeniu z angielskiego na polski (nie wiem jak w dubbingu kolejnych dwóch sezonów, jeszcze nie oglądałam) - pamiętam, że w drugim odcinku Tissaia nazywa Tor Larę "Wieżą Jaskółki", gdy w oryginale mówi ona "Tower of the Gull". Pewnie polski tłumacz zagalopował się i przetłumaczył nazwę wieży na znany mu dobrze tytuł przedostatniej powieści.
Jednakże polskie głosy w dubbingu dobrane są świetnie i doskonale posują do postaci ze świata wiedźmińskiego więc uważam, że każdy polski fan może spokojnie wybrać dubbing zamiast oryginału, a najlepiej obejrzeć serial dwukrotnie - raz tak i raz tak
Co do akurat Zmory Wilka to obejrzałam ją tylko raz z polskim dubbingiem i akurat tam brakowało mi brzmienia oraz gry aktorskiej oryginalnych, anglojęzycznych aktorów głosowych, do których już się przyzwyczaiłam i którzy moim zdaniem wypadli mistrzowsko, fenomenalnie wręcz.
Nie pamiętam już szczegółowych wrażeń na temat polskich aktorów dubbingowych, nie pamiętam też czy były tam jakieś wpadki w tłumaczeniu, ale pamiętam, że parę razy tłumacze wykazali się kreatywnością i znajomością książkowego lore, wymyślając takie powiedzonka jak "Nie od razu Cintrę zbudowano". Słyszałam też, że niektórzy fani japońskiej animacji mówili, że przyjemniej oglądało im się Zmorę z japońskim dubbingiem oraz z napisami, ale nie próbowałam...
Zabawne byłoby gdyby to Rozenek dubbingował polskiego Geralta w Syrenach, ale zapewne będzie to Żebrowski, tak samo jak w głównym serialu.
Jednak na pewno wolę Żebrowskiego w tej roli niż Douga, więc choćby z tego powodu obejrzę Syreny co najmniej dwukrotnie, w obu wersjach językowych