Myślę, że akurat przykład z Gwiezdnymi Wojnami nie jest do końca trafiony. W świece stworzonym przez Lucasa zawsze istniała dynamika na zasadzie, filmy to "żelazny" kanon, a EU, to zasadniczo wolna amerykanka. Do tego dochodzą jeszcze twory "błogosławione" przez George'a, jak Clone Wars, które kanonicznie mieściły się gdzieś między filmami i resztą EU. Teraz Disney posprzątał odziedziczony po GL chaos więc wszystko powinno już być rozwijane w jednym zwartym świecie gdzie istnieje jeden na bieżąco sprawdzany kanon.
Wracając do komiksów.
To o czym piszesz, to jest rzecz bez którego żadna z komiksowych postaci nie byłaby w stanie przetrwać ponad 70 lat. W tym wypadku kanon zastąpiony "wszechświatami" z alternatywnymi wizjami i interpretacjami bohaterów jest siłą napędową dla historii. W końcu, ile razy można opowiadać tą samą historię? To samo tyczy się filmów, każdą z serii o Batmanie na ten przykład, można traktować jako alternatywny wszechświat (campowy Batman Westa, gotycko - groteskowy Burtona, stawiający na realizm Nolana i teraz epicko - mroczny Snydera).
Z jednej strony ludzie kochają tych bohaterów, z drugiej są zmęczeni ciągłym oglądaniem tej samej historii (patrz Spiderman od Sony).
Jeśli okaże się prawdą, motyw Jokera, eks Robina, będzie miał silne podwaliny w komiksowym świecie, gdzie Jokerem był
Tim Drake (Batman Beyond/TAS),
Dick Grayson (The Dark Knight Strikes Again) i w pewnym sensie Jason Todd, który po swoim zmartwychwstaniu przyjął jeden z wczesnych pseudonimów Jokera (
Red Hood).
Poza tym wcale się nie dziwię, że nowy Joker ma kontrowersyjne tatuaże i metalowe zęby, filmowcy musieli stworzyć interpretację, która będzie niezależna od wciąż żywej w umysłach fanów, kapitalnej wersji Ledgera.