Co z tego, że konsole w niższej cenie, jak odbiją sobie cenowo na grach. Wiadomo, że koniec końców wyjdzie drożej.
A nowe gry na PC to niby tanie są? AC: Valhalla premierowo kosztuje 250 zł. Cyberpunk dwie stówy.
W przypadku gier konsolowych całkiem nieźle funkcjonuje rynek wtórny, nawet jakbym miał wydać trzysta złotych na nowy tytuł, to mogę go krótko po przejściu odsprzedać z niewielką stratą, a kupując grę na komputer osobisty muszę przypisać ją do którejś z cyfrowych platform i mam ją wyłącznie na swój użytek.
Poza tym nie mam gwarancji, że wydając na peceta gruby hajs skorzystam z większej wydajności tego sprzętu względem konsoli. Tytuły multiplatformowe nie dość, że będą wyglądać z grubsza podobnie, to jeszcze mogą na wypasionej konfiguracji chrupać z powodu kiepskiej optymalizacji. Sam jestem pecetowcem, z "rewolucji", którą wprowadza obecna generacja konsol trochę chce mi się śmiać, bo dyskiem SSD cieszę się od lat, ale wziąwszy pod uwagę bajońskie sumy potrzebne na karty, czy z drugiej strony barykady przyjazne konsumentom abonamenty, które w dużej mierze rozwiązują problem hajsu potrzebnego na gry bardzo mocno zastanawiam się nad przesiadką na "casualową" platformę. Pecet nie wydaje się po prostu wart zachodu. Nie tym razem.