Fabuła W2 - błędy i nieścisłości

+
Fabuła W2 - błędy i nieścisłości

Po przejściu gry po stronie Vernona Rocha zaczęły nurtować mnie pewne kwestie fabularne:

1. Prolog, rozmowa w pokoju zwierzeń Rocha z Geraltem. Roch wyjmuje akta Geralta z Rivii i czyta mu o jego śmierci podczas pogromu w Rivii, który miał miejsce w 1268 r. Jeśli mnie pamięć nie myli, to pogrom w Rivii to ten sam rok w którym podpisano pokój cintryjski, co więcej to również rok bitwy pod Brenną. Mamy tym samym problem. Na czym on polega? Otóż zarówno w W1 jak i w W2 przed rozpoczęciem rozgrywki dowiadujemy się, że akcja dzieje się 5 (W1) oraz 6 (W2) lat po bitwie pod Brenną, po czym w W1 pada data 1270, logicznie rzecz biorąc w W2 mamy 1271 rok. Tym samym bitwa pod Starymi Pupami, wróć pod Brenną miała by miejsce w 1265 roku, więc i pogrom w Rivii nosiłby tą samą datę. Przyjmując zaś rok 1268 za rok, w którym nastąpił pogrom, w W1 powinien być rok 1273. Błąd ten zapewne wynika z faktu, iż w funkcjonują dwie daty Bitwy pod Brenną błędna 1265 z sapkowski.pl i 1268 wynikająca z treści książek. W W1 twórcy powielili błędną datę, stąd 1270. Chyba czytać książek się nie chciało : )
Istnieje jeszcze jedna nieścisłość. Otóż na początku W1, gdy Geralt ucieka przed Dzikim Gonem mamy rok 1270, ale na pewno nie jest to zima, natomiast w W2 dowiadujemy się, że ścigając Dziki Gon dogonił go w Nilfgaardzie pod drzewem wisielców podczas przesilenia zimowego – Midinvaerne a następnie „wymienił” siebie za Yennefer. Potem, chronologicznie rzecz biorąc, mógł on sam wyrwać się Gonowi, co ukazuje nam wspomniana już ucieczka przez las i odnalezienie Geralta przez wiedźminów. Krótko mówiąc, Geralt nie mógł zimą 1270 dogonić Dzikiego Gonu, a następnie uciekać przed nim tego samego roku. Nie zgadza się pora roku.
Ogólnie rzecz biorąc chronologia leży i kwiczy. A już szczytem tego kwiczenia są czerwcowe Komiksowe Hity „Wiedźmin: Racja Stanu cz. 2”, które traktuje jako dodatek promocyjny do gry firmowany przez CDPRed. Otóż w owym komiksie podana jest chronologia wiedźmilandu. Czytając tą chronologię omal nie spadłem z krzesła. Ja rozumiem, można mieć odmienne zdanie co do dat, można upierać się przy roku 1265, ale naprawdę trzeba być zdolnym, aby połączyć w tej samej chronologii dwie wykluczające się daty.
Aha, byłbym zapomniał. Na końcu gry dowiadujemy się, że Nilfgaard przekroczył Jarugę. Jest rok 1271. Czyli znów wojna, ale przecież Wojny Północne trwały od 1239-1268 roku.
Parafrazując Billa rzec tylko mogę: Chronologia głupcze!

2. W jaki sposób Geralt był w stanie sam wydostać się z Wyspy Jabłoni i wrócić do swojego świata ścigając Dziki Gon, który porwał Yennefer? Aby móc podróżować między miejscami i czasami Geralt musiałby posiadać Hen Ichaer czyli Gen Starszej Krwi, który nosiła Ciri lub chociaż jego „rozmytą” formę którą zachowali Auberon, Avallac'h, Eredin, albo też podróżować z osobą, która miała ten gen.

3. Wiedźmińska Szkoła Węża (Żmii), której reprezentantem jest Letho.
Samo istnienie takiej szkoły i to jeszcze na Południu w Cesarstwie wydaje mi się strasznie naciągnięte. Już nie chodzi mi o mętną argumentację, że skoro w książkach AS-a były medaliony Gryfa i Kota, to musiały być i szkoły, więc i Szkoła Węża (Żmii) mogła istnieć. Chodzi mi o to, że na Południu wiedźmini w ogóle nie byli znani. Byli oni „elementem krajobrazu” Królestw Północnych, o czym dobitnie świadczy przytoczony w jednym z filmików promujących grę cytat z Encyklopedii Maxima Mundi Effenberga i Talbota: Vedymini, a. wiedźmini wśród Nordlingów (ob.) tajemnicza i elitarna kasta kapłanów wojowników…. A po drugie pamiętacie zapewne scenę na arenie, gdy Ciri klęczy z ostrzem Jaskółki wycelowaną we własną pierś. Pamiętacie, co mówi wtedy Bonhart: W Kaer Moren nauczyli cię zabijać, więc zabijasz jak maszyna…. Właśnie wypowiedź Bonharta (człowieka z Południa) skłania mnie do wniosku, że żadnych wiedźmińskich Szkół nie było. Było tylko Kaer Morhen.

4. Rozmowa z Shealą w Loc Muine, która mówi, że Loża zamierzała zabić Demawenda tylko dlatego, że był niedołężny w rządzeniu. Od razu zabić? Trochę to dziwne. Ogólnie rzecz biorąc to czarodziejki wyszły na straszne frajerki, dając się w dodatku podejść Letho.

5. Następna kwestia dotyczy rozmowy Geralta z Letho w Loc Muine, gdy ten wyjawia mu całą prawdę. Z tego, co mówi Letho wynika, że:

a) na polecenie cesarza miał wraz z kumplami zabić króli i wrobić w to Lożę, a motywacją do tego było zapewnienie cesarza, że odtworzy Szkołę Węża (Żmii). I tylko dlatego on i jego kompani zostali królobójcami? Trochę to naciągane.

:cool: pierwszym zamordowanym królem miał być Esterad Thyssen. Tylko niedowidziałem się czy on zginął czy nie. Zgodnie z treścią książek Esterad zginął, ale czy od królobójców? Tego z gry się niedowidziałem. Jeśli dobrze pamiętam Triss we Flotsom przy przedstawieniu Geraltowi Sheali napomina, że jest ona doradczynią królowej Zulejki, tak jakby Estrada już nie było.

c) pierwszy do zabicia miał być Esterad Thyssen, ale skoro Loża chciała zabić Demawenda tym łatwiej można było wrobić Lożę, więc Letho zabił go. Następnie mamy drugi zamach na Foltesta i zamach na Henselta. Problem dotyczy pierwszego zamachu na Foltesta. Jak go umiejscowić w czasie i kto go zabił? Z gry znamy trzech wiedźminów, że Szkoły Węża (Żmii) i dwóch o których wspomina na końcu Letho, jednak ci dwaj jak się zdaję nie mają nic wspólnego z królobójcami i nie byli wtajemniczeni w zamachy. Letho wspomina, że nie widział ich od dawna. O zabójcy z pierwszego zamachu na Foltesta w ogóle nic nie mówi, tak jak by go nie było. Gdy Geralt we flash backu przypomina sobie jak uratował Letho moment później mamy na jednym rysunku jego Letho, Egana i Serrita. Gdzie jest wiedźmin zabity przez Geralta w pierwszym zamachu na Foltesta?

d) motywy Letho, a dokładnie, co się o nich dowiadujemy w trakcie rozgrywki.
Mam namyśli to ściemnianie, które zaserwowali nam Redzi, że to jakaś osobista sprawa Letho. Mówi on podczas prowokacji Geralta i Iorwetha, że Wiewiórki to jego bracia w zemście. Wspomina podczas pierwszej walki z Geraltem, że nie jest już wiedźminem. Mówi Geraltowi, że był kiedyś jednym z nich. W końcu zaś dowiadujemy się, że zabija królów na polecenie cesarza, którym jest wyraźnie zafascynowany, i który obiecał wskrzesić Szkołę Węża (Żmii). Łee, słabe to.


P.S W końcowej rozmowie z Letho gdy ten mówi o charakterze Yennefer padają słowa : „plac zwycięstwa” a powinno być „plac Tysiąclecia”.


Po przejściu po raz drugi gry tym razem po stronie Iorwetha ciekawą rzeczą jaką stwierdziłem jest fakt, iż bezpośrednio lub pośrednio możemy się przyczynić do wyrżnięcia wszystkich najważniejszych królów Północy oraz pretendentów do korny w osobach Saski i Stennisa. Pozostaje jedynie Radowid.

Z niebywałym zdumieniem przyjąłem fakt, że kochanica Filippy potrafiła rzucić na Triss zaklęcie kompresji artefaktowej. Takie zaklęcie to nie w kij dmuchał. Co więcej moje zdziwienie było równie duże, a może nawet większe niż ambasadora Shilarda Fitz-Oesterlena, gdy na jego pytanie o świece i pentagramy, w celu zdjęcia powyższego zaklęcia z Triss, Assire var Anahid odpowiedziała mu, że się nie zna i po prostu wymachując rączkami zdjęła to zaklęcie.
 
Torpeda said:
Triss we Flotsom przy przedstawieniu Geraltowi Sheali napomina, że jest ona doradczynią królowej Zulejki, tak jakby Estrada już nie było.
To akurat nie jest błąd - Sheala nigdy nie była doradczynią króla.

Torpeda said:
- Pani Sheala de Tancarville jest w Lan Exeter.
- Nie - skrzywił się król. - Tej czarownicy nie chcę. Za mądra. Rośnie mi tu pod bokiem druga Filippa Eilhart! Tym mądrym babom zbyt pachnie władza, nie można rozzuchwalać ich łaskami i poufałością.
 
c) pierwszy do zabicia miał być Esterad Thyssen, ale skoro Loża chciała zabić Demawenda tym łatwiej można było wrobić Lożę, więc Letho zabił go. Następnie mamy drugi zamach na Foltesta i zamach na Henselta. Problem dotyczy pierwszego zamachu na Foltesta. Jak go umiejscowić w czasie i kto go zabił? Z gry znamy trzech wiedźminów, że Szkoły Węża (Żmii) i dwóch o których wspomina na końcu Letho, jednak ci dwaj jak się zdaję nie mają nic wspólnego z królobójcami i nie byli wtajemniczeni w zamachy. Letho wspomina, że nie widział ich od dawna. O zabójcy z pierwszego zamachu na Foltesta w ogóle nic nie mówi, tak jak by go nie było. Gdy Geralt we flash backu przypomina sobie jak uratował Letho moment później mamy na jednym rysunku jego Letho, Egana i Serrita. Gdzie jest wiedźmin zabity przez Geralta w pierwszym zamachu na Foltesta?

Mnie też to bardzo zastanawia. Dodam jeszcze 2 rzeczy:
- Że w wspomnieniu walki z dzikim gonem Geraltowi towarzyszą 4 osoby, ten 4 jest za to niższy niż reszta. Nie możliwe żeby do walki z Dzikim Gonem włączył się jakiś chłopek z okolicy więc to zapewne ten zaginiony królobójca który później urósł :).
- Letho opisuje jeżeli go spytamy wszystkie zamachy i to chronologicznie czemu więc nie wspomina o tym pierwszym na Foltesta? No i kto pomógł temu Wiedźminowi? Czy był on ze szkoły Węża? Reszta królobójców ma medaliony na wierzchu czemu więc on nie?
 
Hlegorn said:
To akurat nie jest błąd - Sheala nigdy nie była doradczynią króla.

Poza tym to, iż doradzała królowej Koviru, było tajemnicą. Wielką. Sam król nie miał pojęcia o tym fakcie.

@UP: Ponieważ kończąc fabułę Wiedźmina 1, fabuła dwójki, jeśli w ogóle była, to jedynie lekkim zarysowaniem całej historii.
 

lord-w

Forum veteran
Torpeda said:
Z niebywałym zdumieniem przyjąłem fakt, że kochanica Filippy potrafiła rzucić na Triss zaklęcie kompresji artefaktowej. Takie zaklęcie to nie w kij dmuchał. Co więcej moje zdziwienie było równie duże, a może nawet większe niż ambasadora Shilarda Fitz-Oesterlena, gdy na jego pytanie o świece i pentagramy, w celu zdjęcia powyższego zaklęcia z Triss, Assire var Anahid odpowiedziała mu, że się nie zna i po prostu wymachując rączkami zdjęła to zaklęcie.

Tu akurat bym się nie czepiał, bo pewne uproszczenia po prostu czasem są potrzebna, a gdyby coś to kompresję artefaktową mógł wykonać mistrz wspomnianej "podwójnej uczennicy".

Co do reszty to w większości rzeczywiście są problemy. Kwestie Letho trochę mieszają, a zabity w końcówce w1 wiedźmin jest potraktowany bardzo dziwnie. Najpierw wspominają o nim w pierwszych minutach gry, a potem całkowicie olewają. Trochę to dziwne.
 
A zwróciliście uwagę na to, że w W1 wszyscy otwarcie wypowiadali się o Loży, a w dwójce organizacja ta jest wielką tajemnicą? Trochę to dziwne i widać, że twórcy tworząc jedynkę takiego wątku nie mieli w planach.
 
Jako wielkiemu fanowi książek Sapkowskiego i graczowi, który nadto ceni fabułę, te wszystkie nieścisłości, potknięcia i pomyłki, które wymieniłeś, najbardziej rzutują na obraz gry jako kontynuacji Sagi. Nie sposób nie dojść do wniosku, że canon został potraktowany ze sporą swobodą, czego zresztą należy się spodziewać z Geraltem jako grywalnym bohaterem. Kiedy w książce został przedstawiony z bogatym wachlarzem cech determinujących jego zachowanie, w grze to gracz decyduje czy Geralt jest szlachetny i pomocny, czy też egoistyczny i sadystyczny. To samo jest z postaciami z książek. Chyba z nich wszystkich Triss przeszła największą metamorfozę. Obawiam się o los Yennefer. Może skończyć jako OOC albo jako przeciwnik z mózgiem wypranym przez Nilfgaard, co jeszcze bardziej pogorszy jej szansę w starciu z Triss. I tak wystarczy, że większość zagranicznych graczy nie ma pojęcia, kim jest ;-)

Wracając do twoich punktów:
1. Nie mam nic do dodania, ewidentny błąd ze strony twórców.
2. W moim odczuciu, jedno z wielu niedopatrzeń czy też celowych zmiań wprowadzonych na potrzeby fabuły. Patrz punkt 3 i 4.
3. J.W
4. To prawda, czarodziejki spotkał dużo gorszy los niż śmierć na stosie - zostały, krótko mówiąc, zrujnowane ;-) Filippę i Sheilę ewidetnie ogłupiono i ograniczono na potrzeby zrobienia z nich antagonistek, kiedy w książce raczej jawiły się jako oportunistki, wprawdzie mające swoją agendę, ale "szare" i dalekie od bycia tak złymi jak psychopata Bonhart czy Vilgefortz. Aż trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto przechytrzył największego bystrzaka i mózga świata Wiedźmina (Dijkstrę, jeślibyście nie wiedzieli ;-) i opracował misterny plan puczu i przejęcia władzy mógł się tak łatwo dać oszukać przez jednego typka, który ostatnie lata spędził biegając z mieczem w innych światach ;-) Swoją drogą, persona Cynthi i jej rola przypomniały mi o innej blondynce z Nilfgaardu, której szanowna Assire użyła do szpiegowania szefa cesarskiego Nilfgaardu. Mam rozumieć, że ktoś odpowiedzialny za taki fortel (lub też wiedzący o nim, jeśli Assire sama to opracowała) miałby sam paść tego ofiarą? Niby ironiczne, ale z drugiej śmierdzi pomyłką.
5. Mam wrażenie, że król Koviru ma się całkiem dobrze. W grze nie ma żadnej informacji o jego śmierci, a byłoby to istotne, nieprawdaż? To jeden z powodów, dla którego nie mogę uznać gier za kanoniczne. Powody Letho są dla mnie równie wyssane z palca - próba zrobienia z niego czegoś więcej niż narzędzia Cesarza.

Odnośnie kompresji artefaktowej, Francesca potrzebowała świec, kryształów i pentagramu do przywrócenia Yennefer jej postaci. Pomimo bycia jedną z najsilniejszych magiczek (o czym gra wspomina), czar zdołał ją zmęczyć. W takim razie kim jest Assire? Musi posiadać moc dorównującą Tissai de Vries jeśli nie przewyższającą! ;-)Ciekawym jest też, że proste ochronne zaklęcie męczy Triss na tyle, że traci przytomność, kiedy Filippa bez problemu daje sobie radę z masą upiorów a Sabrina tworzy coś w rodzaju bomby atomowej o małej sile rażenia (ale równie zabójczej). Dziwny jest ten podział, nasuwający na myśl pytanie jak naprawdę potężni są czarodzieje. Lub też twórcom zabrakło konsekwencji i w tym aspekcie ich świata.
 
1. Jak grałem chwilami to miałem wrażenie jakby twórcy ucięli jakieś ważne sceny i pominęli kilka wątków np. gdybym nie przeczytał opisów Jaskra to nie dowiedziałbym się kim był smok, zresztą sam opis też malutko mówi ale domyślam się że to wina tworzenia wszystkich ścieżek równocześnie przez co łatwo takie rzeczy przegapić.
2. Są pewne problemy czasowe (i nie chodzi o to że mój ostatni zapis jest z 7 dnia 31 miesiąca a i godzina błędna ;) ) tylko jak zagadałem z Kedweńczykami (albo z najemnikiem na jedno wychodzi) chwilę po dotarciu do ich obozu a więc i chwilę po pojawieniu się mgły oni raczyli mnie tłumaczeniem jak to mgła się z dnia na dzień powiększa itp..
3. Jak mamy wybierać pomiędzy biegnięciem na ratunek Triss a pomożeniu Rochowi to tak naprawdę nic nas nie goni i mamy mnóstwo czasu ażeby pomóc im obu, moim zdaniem po wybraniu już komu pomagamy wolne zwiedzanie tego jakże "wielkiego i długiego" aktu powinno nie być możliwe a więc od razu powinniśmy trafić na amfiteatr.
 
Torpeda said:
Po przejściu gry po stronie Vernona Rocha zaczęły nurtować mnie pewne kwestie fabularne:



3. Wiedźmińska Szkoła Węża (Żmii)...............Pamiętacie, co mówi wtedy Bonhart: W Kaer Moren nauczyli cię zabijać, więc zabijasz jak maszyna…. Właśnie wypowiedź Bonharta (człowieka z Południa) skłania mnie do wniosku, że żadnych wiedźmińskich Szkół nie było. Było tylko Kaer Morhen.

Ja bym byl tutaj ostrozniejszy. To, Ze Bonhart odnosil sie do Kaer Morhen, nie implikuje jeszcze NIEISTNIENIA innych szkol.
Mogl o nich nie wiedziec. Z najrozniejszych przyczyn, chocby z takiej, ze Kaer bylo "gwiazda siwat(k)owej slawy" a inne szkoly juz niekoniecznie. Moglo to nawet byc zaplanowane dzialanie ze strony wiedzminow: ot - naglasniamy Kaer a reszta sobie po cichutku i w spokoju uczy sie fachu, nikt im nie bedzie przeszkadzal, pisal "wiedzmina opisan' etc.

Ewentualnie Kaer uczylo wlasnie "maszynowego' zabijania, a inne szkoly byly bardziej takie "asasynskie" :)

Who knows?
 
Przypomniała mi się jeszcze jedna wpadka dotycząca Loży i drogiej Triss. A to bowiem szanowna Triss została wyrzucona z Loży, tak? Pod pretekstem myślenia waginą zamiast głową i marzenia o Geralcie miast spiskowania z koleżankami ku chwale magi. Żeby zobrazować głupotę tej decyzji podam wam taki przykład: Yennefer w CO pojawiła się na jednym jedynym zebraniu Loży... i jak koleżanki przyjęły jej nagłą ucieczkę? Od okrzyków "Ona jest gotowa nas zdradzić!", po jawną i otwartą wrogość w następnych spotkaniach. A Yennefer była wtedy nikim, o reputacji zdrajczyni i służki Nilfgaardu, bez powiązań i wiarygodności Triss. Tymczasem Triss, która była aktywną członkinią i pomysłodawczynią (Filippa wspomina, że przedyskutowała ideę tejże organizacji z nią, Keirą i Margaritą, jeśli pamiętacie) Loży, do tego wcześniej konspirowała z Filippą i spółką na Thanedd, może sobie opuścić Lożę i egzystować jako ważny członek rady Foltesta z informacjami, które zniszczyłby czarodziejki szybciej niż Geralt wieśniaka na poziomie easy z włączonymi kodami. Jak dla mnie zamysł twórców był jasny - zrobić z Triss dobrą, zaufana, nieskażoną członkostwem w Loży postać, ale wyszło... jak wyszło. Ktoś, kto zna kanon przeciera oczy ze zdumienia, reszta duma nad głupotą pań z Loży a przeważająca większość wielbi Triss jak papieża ;-) Cóż, nigdy nie byłem jej fanem, ale w tym przypadku trzymam wszystkie me kciuki za czarnowłosą Yen :)
 
Torpeda said:
2. W jaki sposób Geralt był w stanie sam wydostać się z Wyspy Jabłoni i wrócić do swojego świata ścigając Dziki Gon, który porwał Yennefer? Aby móc podróżować między miejscami i czasami Geralt musiałby posiadać Hen Ichaer czyli Gen Starszej Krwi, który nosiła Ciri lub chociaż jego „rozmytą” formę którą zachowali Auberon, Avallac'h, Eredin, albo też podróżować z osobą, która miała ten gen.
Tutaj dobitnie zostało to wyjaśnione w jedynce, że to Król Gonu wypuścił Geralta w pobliże Kaer Morhen.

Torpeda said:
3. Wiedźmińska Szkoła Węża (Żmii), której reprezentantem jest Letho.
Samo istnienie takiej szkoły i to jeszcze na Południu w Cesarstwie wydaje mi się strasznie naciągnięte. Już nie chodzi mi o mętną argumentację, że skoro w książkach AS-a były medaliony Gryfa i Kota, to musiały być i szkoły, więc i Szkoła Węża (Żmii) mogła istnieć. Chodzi mi o to, że na Południu wiedźmini w ogóle nie byli znani. Byli oni „elementem krajobrazu” Królestw Północnych, o czym dobitnie świadczy przytoczony w jednym z filmików promujących grę cytat z Encyklopedii Maxima Mundi Effenberga i Talbota: Vedymini, a. wiedźmini wśród Nordlingów (ob.) tajemnicza i elitarna kasta kapłanów wojowników…. A po drugie pamiętacie zapewne scenę na arenie, gdy Ciri klęczy z ostrzem Jaskółki wycelowaną we własną pierś. Pamiętacie, co mówi wtedy Bonhart: W Kaer Moren nauczyli cię zabijać, więc zabijasz jak maszyna…. Właśnie wypowiedź Bonharta (człowieka z Południa) skłania mnie do wniosku, że żadnych wiedźmińskich Szkół nie było. Było tylko Kaer Morhen.
Co do szkół, Geralt bodajże w rozmowie z Iolą pokazuje jej medalion mówiąc, że to znak Szkoły Wilka, także coś jest z tymi szkołami na rzeczy. Letho chyba wspomniał, że na południu wiedźmińskie szkoły upadły, a sami wiedźmini stali się banitami bez prawa wstępu do miast. Zatem, o nich świat południa zapomniał, a sami wiedźmini zapewne odeszli na północ, tam im nie zakazywano wstępu do miast.

Co do liczby królobójców, sam się zastanawiam nad pominięciem postaci asasyna z outra, jedynym usprawiedliwieniem, może być fakt że był jednym z tych dwóch o których Letho nie miał informacji i został wysłany osobno przez Cesarza.

Torpeda said:
Przypomniała mi się jeszcze jedna wpadka dotycząca Loży i drogiej Triss. A to bowiem szanowna Triss została wyrzucona z Loży, tak? Pod pretekstem myślenia waginą zamiast głową i marzenia o Geralcie miast spiskowania z koleżankami ku chwale magi. Żeby zobrazować głupotę tej decyzji podam wam taki przykład: Yennefer w CO pojawiła się na jednym jedynym zebraniu Loży... i jak koleżanki przyjęły jej nagłą ucieczkę? Od okrzyków "Ona jest gotowa nas zdradzić!", po jawną i otwartą wrogość w następnych spotkaniach. A Yennefer była wtedy nikim, o reputacji zdrajczyni i służki Nilfgaardu, bez powiązań i wiarygodności Triss. Tymczasem Triss, która była aktywną członkinią i pomysłodawczynią (Filippa wspomina, że przedyskutowała ideę tejże organizacji z nią, Keirą i Margaritą, jeśli pamiętacie) Loży, do tego wcześniej konspirowała z Filippą i spółką na Thanedd, może sobie opuścić Lożę i egzystować jako ważny członek rady Foltesta z informacjami, które zniszczyłby czarodziejki szybciej niż Geralt wieśniaka na poziomie easy z włączonymi kodami. Jak dla mnie zamysł twórców był jasny - zrobić z Triss dobrą, zaufana, nieskażoną członkostwem w Loży postać, ale wyszło... jak wyszło. Ktoś, kto zna kanon przeciera oczy ze zdumienia, reszta duma nad głupotą pań z Loży a przeważająca większość wielbi Triss jak papieża ;-) Cóż, nigdy nie byłem jej fanem, ale w tym przypadku trzymam wszystkie me kciuki za czarnowłosą Yen :)
Mnie tam nic nie zdumiało w zachowaniu Triss ani Loży. Po pierwsze Triss nie została wyrzucona z Loży, tylko straciła ich zaufanie po objęciu urzędu doradczyni Foltesta, po drugie Triss w sadze o ile dobrze pamiętam dręczyły wyrzuty sumienia w związku z Yen i Ciri (tak to zapamiętałem ogólnie, konkretnych fragmentów nie przytoczę, może poza pozwoleniem Ciri na odejście oraz zwalczenia w sobie strachu i ratowania Yen w Rivii.)
 
a) na polecenie cesarza miał wraz z kumplami zabić króli i wrobić w to Lożę, a motywacją do tego było zapewnienie cesarza, że odtworzy Szkołę Węża (Żmii). I tylko dlatego on i jego kompani zostali królobójcami? Trochę to naciągane.

Nie tylko. Jak już wyżej zostało napisane Letho opowiada o pozycji wiedźminów w społeczeństwie. Mówi, że są banitami, bez prawa wstępu do większych miast, i że pakt z cesarzem ma pozwolić im przestać się ukrywać i (to już dodaję od siebie) żyć normalnie. To już jest jakiś sensowny powód, czy jeszcze nie?

4. Rozmowa z Shealą w Loc Muine, która mówi, że Loża zamierzała zabić Demawenda tylko dlatego, że był niedołężny w rządzeniu. Od razu zabić? Trochę to dziwne. Ogólnie rzecz biorąc to czarodziejki wyszły na straszne frajerki, dając się w dodatku podejść Letho
A Triss mówiła, że "kto kontroluje Dolinę Pontaru, kontroluje północ". A Demawend był w oczach czarodziejek najsłabszym ogniwem, przez co mógł zostać odsunięty od władzy zarówno przez swoich jak i przez sąsiadów, np Henselta. A czarodziejkom mocniejsza pozycja jednorożca nie była na rękę.

Przypomniała mi się jeszcze jedna wpadka dotycząca Loży i drogiej Triss. A to bowiem szanowna Triss została wyrzucona z Loży, tak? Pod pretekstem myślenia waginą zamiast głową i marzenia o Geralcie miast spiskowania z koleżankami ku chwale magi. Żeby zobrazować głupotę tej decyzji podam wam taki przykład: Yennefer w CO pojawiła się na jednym jedynym zebraniu Loży... i jak koleżanki przyjęły jej nagłą ucieczkę? Od okrzyków "Ona jest gotowa nas zdradzić!", po jawną i otwartą wrogość w następnych spotkaniach. A Yennefer była wtedy nikim, o reputacji zdrajczyni i służki Nilfgaardu, bez powiązań i wiarygodności Triss. Tymczasem Triss, która była aktywną członkinią i pomysłodawczynią (Filippa wspomina, że przedyskutowała ideę tejże organizacji z nią, Keirą i Margaritą, jeśli pamiętacie) Loży, do tego wcześniej konspirowała z Filippą i spółką na Thanedd, może sobie opuścić Lożę i egzystować jako ważny członek rady Foltesta z informacjami, które zniszczyłby czarodziejki szybciej niż Geralt wieśniaka na poziomie easy z włączonymi kodami. Jak dla mnie zamysł twórców był jasny - zrobić z Triss dobrą, zaufana, nieskażoną członkostwem w Loży postać, ale wyszło... jak wyszło. Ktoś, kto zna kanon przeciera oczy ze zdumienia, reszta duma nad głupotą pań z Loży a przeważająca większość wielbi Triss jak papieża ;-) Cóż, nigdy nie byłem jej fanem, ale w tym przypadku trzymam wszystkie me kciuki za czarnowłosą Yen

Triss mówiła, że ostatnim zebraniem na które została zaproszona było spotkanie na którym omawiano próbę przejęcia kontroli nad Aedirn i czarodziejka raczyła była się zapytać jak zamierzają to zrobić. Można więc domniemywać, że były znaczne rozbieżności pomiędzy tym co chciała uczynić loża, a tym co na ten temat myślała Triss. I dlatego została z loży "wykluczona", ale też nie dosłownie, bo jak mówiła Triss, Filippa ją zbywała, czyli nie powiedziała wprost, że nie należy już do loży, tylko kręciła, tak jak ludzie, którzy nie chcą iść na imieniny, czy inną imprezę, nie mając przy tym na tyle odwagi, żeby prosto z mostu powiedzieć spadaj.
Czy wykluczenie czarodziejki z loży było ryzykowne? Jasne, że było, ale jak czytałem sagę, to wydawało mi się, że Fill ma jakąś bliżej nie sprecyzowaną słabość do Triss i dlatego na przykład jej nie zabiła/y.
 
@Hit477: Oj, kolega mnie chyba nie zrozumiał :) Nie mam zastrzeżeń do dychotomii moralnych wyborów Triss, bo jestem skłonny zrozumieć jej awersję wobec Loży. Moje główne obiekcje były skierowane w stronę pań z Loży, które nic sobie nie robią z ryzyka w związku z poddaną ostracyzmowi Triss, mimo że w książce Yennefer posiadająca o wiele mniejszą ilość informacji i skali rażenia była dla nich zagrożeniem. Ponadto, jak sobie przypominam, Triss zakazano pojawiania się na spotkaniach, co dla mnie jest równoznaczne z wyrzuceniem. Zwłaszcza kiedy nie brała udziału i nie wiedziała o ich spiskach, mimo posiadania całkiem istotnej dla nich pozycji doradczyni jednego z królów. Ta porażająca w swej głupocie decyzja Loży może być tylko wyjaśniona jako próba uniewinnienia Triss i stworzenia z niej postaci pozytywnej, godnej zaufania Geralta i gracza. Jak na razie jej jedyną rysą na charakterze jest przemilczenie sprawy Yennefer, co może być interpretowane jako zazdrość i chęć zawłaszczenia faceta - niewspółmiernie bardziej niewinne niż intrygowanie na zgubę innym, nieprawdaż?

@maciekw: Nadal upieram się przy swoim zdaniu, że Triss nie miała nic wspólnego z intrygami Loży, co zresztą Filippa potwierdziła w Akcie III (jak dobrze pamiętam). Zgadzam się z tobą, że istniały rozbieżności, ale jakiś plan musiały mieć, prawda? Niemniej jednak, jej decyzję o zerwaniu z Lożą jestem w stanie zrozumieć. Mam obiekcję wobec prezentowania jej jako Matki Teresy, kiedy siłą tej gry jest "szarość" bohaterów i ich dążenie do dbania o własne interesy, nie zawsze zbieżne z interesami gracza. Poza tym, Triss jest postacią z książek, więc nie powinno się zapominać o tym, co robiła w Sadze. A listę osiągnięć ma całkiem sporą, w tym moralnie dwuznacznie zadania, o których wspomniałem.
Co do słabości, to czy w Sadze nie było zasugerowane, że miały romans? Mimo to, po tak bezwzględnej i skrupulatnej w swych działaniach (patrz komentarz Jaskra) kobiecie nie spodziewałbym się przemykania oko na zagrożenie tylko dlatego, że ma ładne cycki.
 
@maciekw: Nadal upieram się przy swoim zdaniu, że Triss nie miała nic wspólnego z intrygami Loży, co zresztą Filippa potwierdziła w Akcie III (jak dobrze pamiętam). Zgadzam się z tobą, że istniały rozbieżności, ale jakiś plan musiały mieć, prawda? I zatem Triss powinna się liczyć z tym, że dla dobra magii/pokoju/pozycji czarodziejów trzeba się było liczyć z ofiarami, w tym wypadku usuwaniem królów. Niemniej jednak, jej decyzję o zerwaniu z Lożą jestem w stanie zrozumieć.

Nie pamiętam, żeby ktoś wspominał, że Triss się wycofała z loży, pamiętam tylko, tak jak pisałem wcześniej, że nie była więcej zapraszana, a mimo chęci skontaktowania się z Fil była przez nią zbywana. Triss może i była naiwna, przecież nawet Sheala, która w grze została przedstawiona jako prominentna działaczka loży mówiła o niej " głupiutka Trissunia".

Mam obiekcję wobec prezentowania jej jako Matki Teresy, kiedy siłą tej gry jest "szarość" bohaterów i ich dążenie do dbania o własne interesy. Poza tym, Triss jest postacią z książek, więc nie powinno się zapominać o tym, co robiła w Sadze. A listę osiągnięć ma całkiem sporą, w tym moralnie dwuznacznie zadania, o których wspomniałem.

Matka Teresa, która wskakuje do łóżka partnera swojej przyjaciółki? Matka Teresa, która w jednym zdaniu mówi, że pójdzie z Geraltem ratować Yen bo jest im to winna, a w drugim nakłania wiedźmina, do zapuszczenia korzeni, gdzieś z dala od wszystkich (od Yen także)? No ładna święta...
 
Nie pamiętam, żeby ktoś wspominał, że Triss się wycofała z loży, pamiętam tylko, tak jak pisałem wcześniej, że nie była więcej zapraszana, a mimo chęci skontaktowania się z Fil była przez nią zbywana. Triss może i była naiwna, przecież nawet Sheala, która w grze została przedstawiona jako prominentna działaczka loży mówiła o niej " głupiutka Trissunia"
A to prawda. Swoją drogą, co tam robi Sheala to nie mam pojęcia. Nie stroniła on przypadkiem od polityki na rzecz prowadzenia badań? Tego akurat się nie czepiam, tylko z ciekawości pytam ;-) Chociaż wolałbym ujrzeć Enid. Mam nadzieję, że w W3 się pojawi.

Matka Teresa, która wskakuje do łóżka partnera swojej przyjaciółki? Matka Teresa, która w jednym zdaniu mówi, że pójdzie z Geraltem ratować Yen bo jest im to winna, a w drugim nakłania wiedźmina, do zapuszczenia korzeni, gdzieś z dala od wszystkich (od Yen także)? No ładna święta...
Rozumiem twój pogląd i wierz mi, podzielam je :) Kierowałem się odczuciami typowego gracza, zwłaszcza takiego, który książek nie czytał (czyli większość zagranicznych graczy), dla którego Yennefer nic nie znaczy, zaś Triss jawi się jako jedyna miłość Geralta. Poza tym, powtarzam to, co powiedziałem wcześniej: czym są miłosne gierki wobec tych politycznych, gdzie trup ściela się gęsto a ofiarami padają często niewinni?
 
Rozumiem twój pogląd i wierz mi, zgadzam się z nim Kierowałem się odczuciami typowego gracza, zwłaszcza takiego, który książek nie czytał (czyli większość zagranicznych graczy), dla którego Yennefer nic nie znaczy, zaś Triss jawi się jako jedyna miłość Geralta. Poza tym, powtarzam to, co powiedziałem wcześniej: czym są miłosne gierki wobec tych politycznych, gdzie trup ściela się gęsto a ofiarami padają często niewinni?

Tak było to przedstawione w W1, gdzie nikt nie wspomina o Yennefer. Ale w Zabójcy Królów, o Yen rozmawia się całkiem sporo, pojawia się na retrospekcjach, gracze dowiadują się, że to z nią Geralt odszedł z tego świata na wyspę jabłoni i, że chce ją odnaleźć. To nawet najbardziej stereotypowym bucom żywiącym się hamburgerami powinno uzmysłowić, że Triss nie była tą jedną, jedyną.
 
Nie tylko. Jak już wyżej zostało napisane Letho opowiada o pozycji wiedźminów w społeczeństwie. Mówi, że są banitami, bez prawa wstępu do większych miast, i że pakt z cesarzem ma pozwolić im przestać się ukrywać i (to już dodaję od siebie) żyć normalnie. To już jest jakiś sensowny powód, czy jeszcze nie?

Mówi też że oprócz niego z jego szkoły zna jeszcze 2 których od dawna nie widział (a biorąc pod uwagę wiek Wiedźminów może to być z półwieku). Choć oczywiście podejmując się zlecenia walczył o prawa dla 5-6 (w zależności od tego z outra z I) jak dla mnie to bardzo mało. Sam Letho jakoś mi nie wygląda na przykładnego Wiedźmina który marzy o tym żeby odbudować szkołę pod jego rządami. Taka akcja mogła by zostać przeprowadzona dla wolności całej rasy ale dla garstki ... strasznie naciągane.
 
Dagorad said:
Mówi też że oprócz niego z jego szkoły zna jeszcze 2 których od dawna nie widział (a biorąc pod uwagę wiek Wiedźminów może to być z półwieku). Choć oczywiście podejmując się zlecenia walczył o prawa dla 5-6 (w zależności od tego z outra z I) jak dla mnie to bardzo mało. Sam Letho jakoś mi nie wygląda na przykładnego Wiedźmina który marzy o tym żeby odbudować szkołę pod jego rządami. Taka akcja mogła by zostać przeprowadzona dla wolności całej rasy ale dla garstki ... strasznie naciągane.

OK, jeśli kogoś nie przekonuje taka argumentacja, to zawsze można przyjąć, że Letho wykręca się tanią wymówką, zostawiając prawdziwe powody takiego, a nie innego postępowania dla siebie. Przecież nie można zakładać, że wszyscy w wiedźminlandzie, w dialogach mówią prawdę.
 
Zadanie "Klątwa krwi" całkowicie nie pasuje mi do wiedźmińskiego świata. Gdzie w sadze, jest mowa o tak zaawansowanej i nieprawdopodobnej magii? Wielki deszcz płonących kul mogę przemilczeć, ponieważ tyle się mówiło o Vilgefortzu i jego wyczynach pod Sodden, że ten fakt jest (choć jedynie w znikomym stopniu) do przyjęcia. To jednak cała klątwa, którą Sabrina rzuciła na Henselta i sposób jej zdjęcia jest śmieszny.
Dodatkowo głupi i obsceniczny jest Kult Sabriny, który jak wcześniej wspomniane zadanie jest również całkowicie bez sensu i przeze mnie nie do zaakceptowania. Bardzo psuje mi obraz wiedźminlandii, wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego.
 
Witam Wszystkich.
Mnie nurtuje kwestia Sabriny Glevissig. Jeżeli została ona spalona na stosie tuż po bitwie pod Vergen tj. na trzy lata przed czasem fabuły W2, która rozpoczyna się tuż po zakończeniu W1 to dlaczego czarodziejka ta pojawiała się jako postać w W1?
Wbrew pozorom jest to błąd (jeżeli mam racje) W2 albowiem to tu jest podawany czas jej śmierci.
pozdrawiam
 
Top Bottom