New Vegas to nie tyle gra bardzo niedopracowana, co gra na ch. silniku, zaprojektowana na bazie zasobów z innej gry, natomiast wątek główny cierpi na popularne dziś "zabrakło nam czasu na końcówkę, więc zamiast wielkiej bitwy będzie bieg przez pinć lokacji na krzyż na horde mode".
Siła MQ to przede wszystkim liczba wariacji i możliwości - FONV to chyba jedyna gra, która pozwala na tak skomplikowane lawirowanie między frakcjami, z możliwością wypięcia się na wszystkich. Jednocześnie pomniejsze questy i dokonania ładnie wpisują się całość i nie powstaje sytuacja jak w grach Bethesdy, że wątek główny sobie, a świat sobie (co tam, że trwa inwazja demonów, ważniejsze szukanie obrazów i pierścionków dla hrabiów).
Mnie levelowanie sprawiało frajdę, bo niejednokrotnie wysoki poziom danej umiejętności jest kluczowy dla osiągnięcia określonego rezultatu, tj. rozwiązania questa w pożądany sposób (już na samym początku wyższy poziom w materiałach wybuchowych bardzo ułatwia obronę Goodsprings przed bandziorami). Wysoki poziom charyzmy i oratorstwa jest niemal obligatoryjny.
Osobno warto też wspomnieć o DLC "Dead Money", które jest imo klejnotem New Vegas.