Dla mnie najtrudniejsze decyzje w grze:
- wybór związany z misją Panie Lasu. Oglądałam Wiedźmina u jednego z Youtuberów przed zakupem gry. Wiedziałam jak się potoczy sprawa z Krwawym Baronem. Chciałam żeby przeżył, bo naprawdę budził moją sympatię. W swoim życiu narobił bardzo, bardzo wiele złego. Można dyskutować, czy tylko on był winien, czy też Anna. Był winien obecnej sytuacji w znacznej mierze. Baron to dla mnie postać, która budziła jakąś sympatię. Zrozumiał co zrobił. Prawdziwie cierpiał po stracie dziecka (Dea), chciał za wszelką cenę odbudować relację z rodziną. Pomógł też Ciri i Małgosi - bezinteresownie, a wcale nie musiał. Nie chciałam żeby umarł, ale z drugie strony nie umiał skazać na śmierć tych dzieci z sierocińca. To były niewinne ofiary wojny i głodu, które na swój sposób odnalazły namiastkę szczęścia w tym sierocińcu.
Wybrałam sierociniec, ale niesmak po tej decyzji miałam do końca Krwi i Wina i nadal mam.
- zabicie Detlaffa, czy pozwolenie na zabicie Syanny. (Wiem, że możliwości jest kilka).
Bardzo, bardzo trudny wybór.
Zacznę od Detlaffa. Od początku wydał mi się interesujący. Kiedy poznałam motyw jego zabójstw chciałam mu pomóc. Geralt też dopuszczał się różnych występków nawet wbrew sobie.
Sympatyzując z Geraltem - nie mogłabym odrzucić Detlaffa. Natomiast atak wampirów na stolicę Toussaint był dla mnie przegięciem. Chociaż słuchałam uważnie Regisa. Detaff dał Syannie czas na wyjaśnienie sprawy, można rzec "szansę" i znów został oszukany. Chociaż tym razem przyczyniła się do tego Anna Henrietta, ale on o tym nie wiedział.
Natomiast przyjęłam argumentację Regisa, że Detlaff nie rozumuje jak człowiek i nie można go mierzyć miarami ludzkimi.
Teraz Syanna. Kobieta inteligentna, intrygująca, zacznie ciekawsza (moim zdaniem) od Anny Henrietty. Połączenie silnej kobiety ze "zdolnościami" do manipulacji. Realizowała swój misternie zaplanowany scenariusz. Do tego widać, że nie była całkowicie wyzbyta z moralności - nie godziła się na śmierć przypadkowych osób. W mojej ocenie postać nietuzinkowa. Miała powody, aby nienawidzić ludzi, którzy ją skrzywdzili, chociaż śmierć a tak okrutny sposób nie była dla mnie dobrym rozwiązaniem.
Zraziło mnie do niej to, że manipulowała Detlaffem. Była nim początkowo zaintrygowana, podobał jej się. Potem zobaczyła jego drugie oblicze. Wystraszyła się - uciekła. Nie miałam jej tego za złe. Zresztą Regis też nie potępił zbytnio tej ucieczki. Natomiast potem wróciła, aby na zimno manipulować Detlaffem. Użyła go jako swoje narzędzia do zrealizowania celu - a cel miała jasny - zemsta.
Ale z drugiej strony: też wiedziała na co się pisze. Nie była naiwna. Zdawała sobie sprawę, że albo się poparzy, albo puści wszystko z dymem. Dla mnie Syanna to jedna z najciekawszych postaci w całym dodatku. Nie chciałam, aby zginęła, raczej poniosła stosowną karę za swoje czyny.
Dlaczego wybrałam Detlaffa? Przeważyła sprawa z Regisem. Regis w książkach poświęcił się pomagając Yennefer i Geraltowi. Nie chciałam, aby poświęcił się drugi raz: albo patrzyłby na śmierć przyjaciela/albo sam by go musiał zabić (obstawiałam to drugie od rozmowy Regisa z Geraltem na cmentarzu). Do tego wykluczenie przez członków swojej rasy. Regis u mnie przeważył.
Ale decyzja Detlaff vs. Syanna była jedną z najcięższych do wyboru dla mnie. Obie postaci polubiłam - na swój sposób, intrygowały mnie. Ale jednak - cokolwiek bym nie zrobiła - gdzieś polała się krew.