Jestem gdzieś tak po 6 godzinach dodatku i powiem tak - fabularnie dobrze i bardzo dobrze, a klimatem świetnie.
Jednak technicznie... to już inna para kaloszy. Gra wywaliła się u mnie już z cztery razy (co nie działo się tak często z Sercami, oraz podstawką - gdy ją później załatano), ma masę pomniejszych błędów natury technicznej. Otóż pominę już paskudną kolorystykę (ten zielono-żółty filtr), bo to nie uchybienie, a jedynie nietrafiona wizja artystyczna (na którą narzeka prawie każdy - jak patrzę u nas, na interze i w necie) ale co rusz coś się zacina w animacji (i dostaje dziwnych spazmów - łuk rycerza na turnieju, końskie uszy podczas wyścigów). A pojawianie się postaci przedmiotów oraz przenikanie przez siebie to już chleb powszedni. Zdarzają się też przesunięcia animacji względem obiektu i na przykład rycerz zsiadając ze swojego rumaka kończy tą czynność w powietrzu, metr za nim.
Poprawek graficznych jest jak na lekarstwo (a może przez te paskudne zabarwienie się ich tyle nie widzi). Ot, większy zasięg widzenia (w nowym obszarze) niż w podstawce oraz suknie ważniejszych dam na dworze (wraz z Xiężną) w końcu prezentują się naprawdę ładnie i robią wrażenie (materiał wygląda naturalnie i tak też się zachowuje - dla kontrastu włosy Jaśnie Oświeconej to okropny plastik). Na pochwałę zasługuje też wykonanie (głównie tekstur) niektórych potworów oraz gwieździste niebo nocą (wciąż zbyt jasną ale i tak minimalnie lepszą niż w podstawce). Reszta obiektów raczej bez zmian i tam gdzie była paskudna taka też pozostała.
O zieleni się raczej nie wypowiadam bo się do jej obrzydlistwa zdążyłem niejako przyzwyczaić przez godziny spędzone w podstawce, więc nie wiem czy teraz lekko się polepszyła, pogorszyła czy też pozostała bez zmian. Coś na miarę tego jak długo przebywa się w smrodzie (że posłużę się taką dosadną metaforą), to z czasem nos się przyzwyczaja i już go nie czujemy, stąd trudno mi zawyrokować teraz śmierdzi trochę mniej czy więcej - faktem pozostaje jednak to, że wciąż nie są to przyjemne zapachy.
Na koniec, na osłodę powiem co cieszy - starzy znajomi (w sensie potwory), które z radością się "wita" po tych latach i poznaje w nieco zmienionej (w większości lepszej, ciekawszej) formie.
O całości (oraz fabule) wypowiem się gdy skończę dodatek.