Ta samodzielność postaci Sheparda jest też dosyć umowna, bo gdyby postawić go w szranki z którymkolwiek z bohaterów niezależnych - charakterologicznie wypadnie on dosyć blado.
Ale rzeczywiście jest to bodaj jedyna, w miarę udana próba nadania postaci definiowanej przez gracza jakiejś głębi, może jeszcze wrzuciłbym do zestawienia Hawke'a - bo jego/ją prowadziło się podobnie, ale też zbyt biegunowo.
Sporo zależy od konstrukcji samej gry, bo komandor-renegat w ME2 mógł być po prostu bezkompromisowym i trochę wrednym twardzielem, który ostatecznie ma serce po tej właściwszej stronie i nie miało się przy prowadzeniu takiej postaci wrażenia, że kierujesz poczynaniami kogoś z podręcznikowym roszczepieniem jaźni. Z kolei w zakończeniu trylogii często to scenariusz wraz z odgórnymi założeniami narzucał ostateczny charakter postaci wraz z rolą, którą ona w świecie odgrywa.
Imo jest to bardzo interesująca kwestia i sam czekam już od kilku lat, aż ktoś postanowi ją w medium gier komputerowych rozwinąć. Seria Mass Effect zdawała się być na dobrym tropie i pokazała, że dowolność w kreowaniu postaci niekoniecznie musi wiązać się z przejęciem sterów nad bezpłciowym manekinem, którego historie i emocje to gracz musi sobie dopowiadać.
Jak to się ma do wiedźmina i do tworzenia własnego zabójcy potworów? Ano tak, że na papierze to brzmi fajnie, ale ostatecznie pod tą postać trzeba przecież pisać fabułę. Akurat świat AS'a ma to do siebie, że posiada mocno wyraziste tło polityczne, którego zresztą REDania nie wahała się w swoim cyklu eksploatować. I postać Geralta jest z tym tłem związana i mocno w nim zakorzeniona - dlatego często bardziej wyrazista w konkurencji bohaterów stricte z medium gier komputerowych, a na pewno w momencie, kiedy mierzy się z wyłącznie naszymi tworami. Zmierzam do tego, że żeby pełniej współgrać ze światem i jednocześnie nie być uboższą produkcją od tych, które zdążyły już zdefiniować markę w kolejnej grze taki definiowany przez gracza bohater winien być rownież odpowiednio uwikłany politycznie, a przy okazji powinna mu też przyświecać jakaś duchowa misja, czyli wchodzimy w tematykę związaną z przeznaczeniem. Nie trzeba nikomu przypominać, że Geralt jako przedstawiciel swojej profesji jest jednak mocno wyjątkowy, a wyżej wspomniane uwikłania nie są dla każdego wiedźmina charakterystyczne i tutaj pojawia się clue programu - czyli powtarzalność. Bo jak uczynić definiowanego przez gracza protsgonistę równie interesującym, jeśli nie rzucając go w wir wydarzeń, które wstrząsają otaczającym go światem przy okazji nie określając jego roli w fabule w sposób, co istotne, naciągany.
Tl;dr - innemu niż przedefiniowany bohaterowi w W4 mówię nie.
Ale rzeczywiście jest to bodaj jedyna, w miarę udana próba nadania postaci definiowanej przez gracza jakiejś głębi, może jeszcze wrzuciłbym do zestawienia Hawke'a - bo jego/ją prowadziło się podobnie, ale też zbyt biegunowo.
Sporo zależy od konstrukcji samej gry, bo komandor-renegat w ME2 mógł być po prostu bezkompromisowym i trochę wrednym twardzielem, który ostatecznie ma serce po tej właściwszej stronie i nie miało się przy prowadzeniu takiej postaci wrażenia, że kierujesz poczynaniami kogoś z podręcznikowym roszczepieniem jaźni. Z kolei w zakończeniu trylogii często to scenariusz wraz z odgórnymi założeniami narzucał ostateczny charakter postaci wraz z rolą, którą ona w świecie odgrywa.
Imo jest to bardzo interesująca kwestia i sam czekam już od kilku lat, aż ktoś postanowi ją w medium gier komputerowych rozwinąć. Seria Mass Effect zdawała się być na dobrym tropie i pokazała, że dowolność w kreowaniu postaci niekoniecznie musi wiązać się z przejęciem sterów nad bezpłciowym manekinem, którego historie i emocje to gracz musi sobie dopowiadać.
Jak to się ma do wiedźmina i do tworzenia własnego zabójcy potworów? Ano tak, że na papierze to brzmi fajnie, ale ostatecznie pod tą postać trzeba przecież pisać fabułę. Akurat świat AS'a ma to do siebie, że posiada mocno wyraziste tło polityczne, którego zresztą REDania nie wahała się w swoim cyklu eksploatować. I postać Geralta jest z tym tłem związana i mocno w nim zakorzeniona - dlatego często bardziej wyrazista w konkurencji bohaterów stricte z medium gier komputerowych, a na pewno w momencie, kiedy mierzy się z wyłącznie naszymi tworami. Zmierzam do tego, że żeby pełniej współgrać ze światem i jednocześnie nie być uboższą produkcją od tych, które zdążyły już zdefiniować markę w kolejnej grze taki definiowany przez gracza bohater winien być rownież odpowiednio uwikłany politycznie, a przy okazji powinna mu też przyświecać jakaś duchowa misja, czyli wchodzimy w tematykę związaną z przeznaczeniem. Nie trzeba nikomu przypominać, że Geralt jako przedstawiciel swojej profesji jest jednak mocno wyjątkowy, a wyżej wspomniane uwikłania nie są dla każdego wiedźmina charakterystyczne i tutaj pojawia się clue programu - czyli powtarzalność. Bo jak uczynić definiowanego przez gracza protsgonistę równie interesującym, jeśli nie rzucając go w wir wydarzeń, które wstrząsają otaczającym go światem przy okazji nie określając jego roli w fabule w sposób, co istotne, naciągany.
Tl;dr - innemu niż przedefiniowany bohaterowi w W4 mówię nie.