Dzisiaj mija 8 dzień jak skończyłem grać w Wiedźmina 3 i w końcu zebrałem się w sobie, żeby coś o nim napisać. Co prawda nie za bardzo umiem w pisanie, ale uznałem, że gra jest zbyt duża i - co ważniejsze - zbyt dobra, żeby w jednym zdaniu "dzięki CDPR, jesteście świetni" zamknąć całą opinię. Po 120 godzinach spędzonych w grze, to nawet nie wypada.
A zatem o to moja #nierecenzja Wiedźmina 3. Zapraszam!
Fanem uniwersum tak na dobrą sprawę jestem od czasu premiery pierwszej części gry od CD Projekt RED. Wiedźmińskie opowiadania znałem już wcześniej, jednak dopiero po zagraniu w grę o Geralcie nabrałem wystarczającej ochoty, żeby przeczytać całą sagę. Tak bardzo dzieło CDPR mi się wówczas spodobało. Na (nie) szczęście historie opisane przez mistrza Sapkowskiego również bardzo mi się spodobały. Chłonąłem książkę, za książką. I w rezultacie przeczytałem całą wiedźmińską sagę w miesiąc, co wówczas było dla mnie rekordem w szybkości przeczytania tak wielu stron, w tak krótkim czasie. Uniwersum wiedźminlandu mnie pochłonęło bez reszty, a Wiedźmin 2 tę pasję do fantastycznej wersji Średniowiecza jeszcze rozbudził.
Jednak po ogłoszeniu w lutym 2013 prac nad ostatnią częścią growej trylogii miałem mieszane uczucia. Ekscytacja mieszała się z niepokojem. Zadawałem sobie pytania, czy twórcy aby nie porywają się z motyką na słońce i czy przez chęć dorównania Skyrimowi w wielkości świata przedstawionego nie zatracą tego co w Wiedźminie najważniejsze. Dobrze opowiedzianej historii.
Teraz po ponad dwóch latach myślę sobie, że jakbym wiedział jak wielkim projektem jest gra, to pewnikiem dostałbym zawału.
Tak, proszę państwa - Wiedźmin 3 jest grą OGROMNĄ i widać jestem człowiekiem małej wiary, bo w lutym 2013 nie uwierzyłbym że ktoś w Polsce z niewielkim doświadczeniem i tylko odrobinę większym budżetem może zrobić taką grę i zrobić ją dobrze.
Ogrom Wiedźmina 3, to nie tylko duże mapy, ale także, a może powinienem napisać - przede wszystkim, ilość przygód, które w tym świecie czekają na gracza niemal na każdym kroku. Na szczęście tym razem ilość idzie w parze z jakością. Fabuła, a w zasadzie fabuły, bo każde niemal najmniejsze i najprostsze zadanie ma swoją własną unikatową historię (i to jaką!) są najwyższej próby.
Świetnie napisanych zadań w grze jest tak dużo, że nie sposób wybrać tego jednego ulubionego. Questy są różne, a tempo akcji zmienne co sprawia, że nawet po 120 godzinach spędzonych w grze nie ma się wrażenia robienia w kółko tego samego, a rozwiązanie głównego wątku nie wydaje się być odwlekane w czasie na siłę, tylko po to żeby móc w informacji prasowej dopisać kolejnych 5 czy 10 godzin w rubryce: długość rozgrywki. Absolutnie nie. Nawet zlecenia wiedźmińskie bazujące w dużej mierze na mechanice nadludzkich zmysłów, która to siłą rzeczy jest powtarzalna nie nudzą, bo jak napisałem wyżej każdy quest ma swoją własną angażującą gracza historię i wtedy nie myśli się, że robi się daną czynność po raz 50, czy 100, a jej powtarzalność przeszkadza tak samo jak bardzo przeszkadza w grze powtarzalność machania mieczem.
Dobrze napisana fabuła nie byłaby wiarygodna bez dobrze napisanych postaci. A tych w grze jest istne zatrzęsienie.
Od znanych z wcześniejszych gier (Triss, Jaskier), po znane z książek ale debiutujące w grach (Ciri, Yennefer) po zupełnie nowe (Krwawy Baron, Priscilla). Wszystkie mają swoje własne cele i motywacje i w większości przypadków wymykają się zero-jedynkowej ocenie moralnej.
Kobiety w W3 są przedstawione jako mądre, twarde babki i szczerze nie rozumiem zarzutów o powielanie szowinistycznych klisz. Dla mnie ta gra nie jest szowinistyczna. Więcej, dla mnie Wiedźmin 3 jest feministyczny.
Przedstawia wiele silnych, zdecydowanych, pewnych siebie kobiet spełniających się w wielu dziedzinach życia. A to, że są one świadome swojej seksualności i umieją wykorzystać moment kiedy mężczyznom krew odpływa z mózgu w inne rejony ciała do realizacji swoich celów uważam jak najbardziej za rzecz pozytywną, a nie - jak to widzą krytycy - za element im uwłaczający.
Wiedźmin 3 nie jest pierwszą grą, w której występują silne kobiety, ale osobiście nie znam innej gry, w której występowałoby ich tak wiele. No, ale to tylko moja, szowinistycznego samca, opinia.
Tak jak nie ma dobrej historii bez ciekawych postaci, tak nie ma dobrze napisanych bohaterów bez dobrych dialogów. A te są w Wiedźminie 3 genialnie napisane, trzymają poziom miodności z poprzednich części i jeszcze w większej ilości słów opowiadają co niektórzy śmiałkowie zrobili by z matką Geralta gdyby tylko wiedzieli kim ona jest.
Zdecydowanie polecam grać po polsku. Może nie wszystkie głowy są dobrane idealnie, a kilka postaci poziomem gry aktorskiej odstaje od swoich odpowiedników w innych wersjach językowych, to i tak uważam, że warto grać po naszemu, bo wszystkie niedostatki rekompensuje najbardziej "plastyczny" język ze wszystkich lokalizacji.
A skoro już o plastyczności mowa, to trzeba wspomnieć o tym jak Wiedźmin 3 wygląda. A wygląda dobrze.
Zdecydowanie mądrzejsza ode mnie Ludwika Mastalerz w tekście na dwutygodniku wylicza: “Silna stylizacja zbliża wizualnie grę nie tyle do współczesnego kina, co do XIX-wiecznego malarstwa realistycznego. Szerokim planom otwartych przestrzeni patronują liryczne płótna Chełmońskiego, a tym bliższym łatwo rozpoznawalne rysunki wierzb, brzóz i buków wyjętych z krajobrazów Kossaka, światło różnych pór roku i dnia zdecydowanie skradziono Wyczółkowskiemu”.
A ja, nie znających tych obrazów mogę napisać tylko tyle, że gra wygląda jak w Polsce na zabitej dechami wsi i jak na wycieczce po naszych swojskich polach, lasach i łąkach.
Pewnie można zrobić grę bardziej polską od Wiedźmina 3, ale czy można zrobić grę bardziej słowiańską?
Słowiańskość w Wiedźminie 3, to nie tylko chwytające za serce tak bliskie mieszkańcom środkowej Europy krajobrazy, to także udekorowane motywami kwiatowymi ściany karczm i domów. To także cała słowiańska mitologia, to swojsko brzmiące potwory, to w końcu muzyka. Cudowna, oryginalna od Marcina Przybyłowicza i Mikołaja Stroińskiego, jak i ta adaptacyjna autorstwa zespołu Percival. Muzyka, którą trudno pomylić z jakąkolwiek inną grą, bo w żadnej innej grze muzyka nie brzmi tak jak w Wiedźminie 3.
Twórcy wielokrotnie pracując nad grą maszerowali pod prąd. Trudno mi sobie wyobrazić jak bardzo dla przeciętnego Amerykanina jest ona obca. Ale przynajmniej raz, my gracze z nad Wisłą, możemy doświadczyć tego czego Amerykanie i Brytyjczycy doświadczają tak często.
Nie wiem czy spacer po Białym Sadzie na tle zachodzącego słońca, czy wizytę w pewnym Kasztelu jawnie wzorowanym na Biskupinie można porównać do turystycznej wizyty w Los Angeles, czy innym Londynie. Ale tak właśnie się czułem grając w Wiedźmina 3. Jak Anglik i jak Amerykanin znający swoje własne ikoniczne miejsca. Miejsca, które dla innych osób, dla przedstawicieli innych kultur mogą się wydawać w pierwszym odbiorze niezrozumiałe. Tylko bardziej, jakieś milion razy bardziej. No bo gdzie Londyn, a gdzie Biskupin? Gdzie modele najnowszych samochodów do przedziwnych kreatur zwanych potworami? Świadomość polskości i słowiańskości na świecie ma się nijak do znajomości zachodnich kultur i ich wielkich metropolii. Lata promocji zrobiły swoje.
A wiedżminland, to zapewne dla wielu nowa, ciągle czekająca na odkrycie kraina. Na szczęście dzięki CD Projekt RED każdy ma ją na odległość ręki i każdy we własnym domu może zabawić się w odkrywcę nieznanych ziem.
Tak jak cieszę, że jestem stąd, i że mogę obcować z naszym słowiańskim folklorem w prawdopodobnie najlepszej Action RPG XXI wieku, tak czasem żałuje, że nie potrafię spojrzeć na grę nieco z większym dystansem, jak na coś bardziej egzotycznego.
Wiedźmin 3 jest świetną grą, ale nie idealną. Ma wiele błędów czysto technicznych, nawet zachwalana tak bardzo przeze mnie fabuła ma gorsze momenty i nie daje odpowiednio dużej atencji wszystkim wydawać by się mogło ważnym postaciom.
Ale to takie czepianie się na zasadzie, że coś można było zrobić lepiej, coś inaczej. I jasna sprawa, można było. Ale czy gra z mniejszą ilością błędów i jeszcze bardziej dopracowaną fabułą byłaby lepsza od tej, którą znamy teraz?
Czy doświadczenie wyniesione z obcowania z tym - nie boję się tego napisać - dziełem cyfrowej sztuki byłoby jeszcze lepsze? Moim zdaniem nie. A jeśli nawet, to w bardzo niewielkim stopniu.
Dlatego też nie warto czekać na kolejne patche, czy niezapowiedziane Edycje Rozszerzone. Lepiej grać. Grać i cieszyć się z obcowania z tak olbrzymim i tak spójnym dziełem przez wielkie D.
CD Projekt RED stworzył coś co przekracza ambicje wielu osób. Osiągnął to mniejszym budżetem i z mniejszą ilością osób na pokładzie niż dysponują wielkie zachodnie firmy z game devu.
I życzę sobie, żeby świat współczesnych gier dzielił się na to co było przed Wiedźminem 3 i po nim. Żeby już nie było wymówek, że czegoś się nie da zrobić, albo się nie opłaca.
4 miliony sprzedanych kopii gry w 2 tygodnie od premiery pokazują, że się opłaca i to bardzo. I oby więcej w przyszłości tego typu gier, gdzie na pierwszym planie jest wciągająca jak bagno historia, gdzie bohaterowie są autentyczni, a świat przedstawiony - choć to tylko iluzja - żyje własnym życiem.
Mechanika jest w grach bardzo ważna, ale to nie ona wpływa na to jak się odbiera daną produkcję x miesięcy, czy lat po premierze. Czy ja dzisiaj Wiedźmina 1 pamiętam bardziej przez pryzmat niedoróbek, drewnianych mimik, czy nieskończenie długich ekranów wczytywania? Nie. W1 pamiętam przede wszystkim za ciekawą historię i dobrze napisane postaci. Za barwny język i klimatyczną muzykę.
Dlatego też wszystkie problemy z Wiedźminem 3 nie znaczą dla mnie nic, bo plusy w tej produkcji są tak duże, że z łatwością przysłaniają wszystkie minusy.
BRAWA DLA TWÓRCÓW! JESTEŚCIE WIELCY! CZAPKI Z GŁÓW! KOCHAM WAS!