Dyskusja o artykułach i mediach dot. Wiedźmina 3

+
Warto będzie wrocić, chociażby dla samej fabuły, która nie ma sobie równych, nie tylko w otwartych światach. Grałeś w dodatek?
 
Warto będzie wrocić, chociażby dla samej fabuły, która nie ma sobie równych, nie tylko w otwartych światach.
Fakt, jak wcześniej pisałem fabuła, dialogi, świat są wykonane ze sporym rozmachem, ale jest też to co pomiędzy. W samej fabule, dialogach brakuje trochę większej nieliniowości, więc nie przesadzałbym ze stwierdzeniem, że nie ma sobie równych (Planescape: Torment, KotOR, System Shock 2). Pomijam już fakt istnienia dziur czy innych głupotek. Do dzisiaj śmieję się z
Dijsktry, który rzucił się z toporem na Geralta. Nie zapomnę też pewnej dezorientacji w samej końcówce kiedy Ciri wchodzi do tej wieży i nie wiadomo w ogóle co się dzieje.

Grałeś w dodatek?
Dzisiaj ukończyłem :)
 
Serio, zamierzasz dyskredytować tamtejsze forum i plebiscyt, bo nie wygrał tam Wiedźmin 3? Założę się, że gdyby W3 wygrał GOTY to nie napisałbyś, że jest to REDGAF.
A cenzurowanie niewygodnych wpisów i banowanie znamy też z tego forum. Co nie znaczy, że uważam to za złe, tutaj jakieś jasne zasady są i moderacja, więc dyskusja toczy się na przyzwoitym poziomie w porównaniu do takiego portalu Gry-OnLine, który mieni się największym portalem o grach w Polsce, którego nie stać na porządną moderację. Ale to tak mimochodem.


O neogafie mam wyrobioną opinie od dłuższego czasu. Jest to siedlisko SJW bo reszta została zbanowana albo odpuściła sobie pisanie tam po tym co się tam wyrabiało, nie wiem czy wciąż mają tam miejsce takie praktyki bo przestałem czytać to forum ale czystka była gruba.

Poza tym czytałeś w ogóle mój post? Gdybyś czytał to byś wiedział że moja opinia o neogafie nie ma nic wspólnego z Wiedźminem.
 
Last edited:
Do dzisiaj śmieję się z
Dijsktry, który rzucił się z toporem na Geralta. Nie zapomnę też pewnej dezorientacji w samej końcówce kiedy Ciri wchodzi do tej wieży i nie wiadomo w ogóle co się dzieje.
Te zdarzenie to jest idiotyzm do kwadratu, które strasznie kłuje, równie mocno co Em(H)yr, jak i kilka inych rzeczy
Taki inteligentny, taki przebiegły, a tamte zachowanie to był poziom nteligencji trolla jaskiniowego, od tych kąpieli w łaźniach chyba mózg mu ugotowało.
 
Last edited:
Niestety to jest spory mankament u dzisiejszych REDów, że wiele questów / sytuacji w grze jest chyba stworzonych z samego założenia po to, by wywołać na siłę śmiech / konsternację / problemy z wyborem co zrobić, co powiedzieć itd. A wiele z postaci się spłyca i przypisuje im się jakieś konkretne, sztywne role w fabule, np:

Lambert -Kaer Morheński śmieszek, burak, rola prawie że komediowa
Jaskier -Pajac z przerośniętym ego. Na szczęście w W3 nie jest już tak źle i prawie zrobiono z niego człowieka
Emhyr -Surowy, zły, potężny, nie da sobie dmuchać w kaszę i w ogóle ma zachowywać się jak bad-ass
Zoltan -Krasnoludzki kumpel głównego bohatera, czyli głównie musi biegać z wielkim toporem i rzucać od czasu do czasu zabawnymi, sprośnymi tekścikami -O jego cechach charakteru z książek REDzi jakby zapomnieli już w W1 (niepoprawny altruista i tak dalej). Nie różni się już wiele od Yarpena Zigrina.
Yennefer -Ta niefajna, niemiła i wredna. Czyli tak jak powinno być, ale chyba ktoś w studiu zapomniał, że warto byłoby pokazać jej postać też od tej drugiej strony. I najlepiej też wykorzystać do tego Ciri. W książkach sporo poświęcono wątkowi z relacją Yen-Ćri i co chwila przypominano jak to Yen pragnęła mieć dziecko. W grze to wszystko poszło do kosza
Eredin -Zły, demoniczny i lubi demonicznie się uśmiechać. Bardzo groźny i w ogóle jest fantastycznym szermierzem, choć nikt nie wie dlaczego

I nie tylko :)
 
Wypada się tylko cieszyć że REDzi nie ruszyli starej kompani jakims sposobem, bo cy zrobili z Angoulême, Cahirem, czy Milvą, strach się bać.
Regis w sumie jakby się pojawił to byłby chodzą encyklopedią świata (wiem wszystko o wszystkim) plus wysoka kultura osobista i ogłada.
Yennefer trochę skrzywdzona zostałą, fakt bo ani razu nie została pokazana z tej lepszej strony, stąd osoby opierające swoją opinie tylko na grze mogą pomysleć że Geralt to idiota skoro woli Yennefer taką zimną nieczułą zrzędliwą marude, a obok ma Triss, która potrafi stanąć na jakąś skrzynie i walnąć przemowę ze sztucznym patosem ( do tej pory krew mnie zalewa jak patrze na te scene)

Jakby tak zrobić ankiete wśród grających, kogo wybrał Geralt to założe się że ci co czytali książki wybrali Yennefer, reszta co NIE zna uniwersum Triss, bo Yennefer to zołza co nie da się polubić.
 
Last edited:
@adventus.991
Ogólnie twoja wyliczanka jest w porządku, ale co do Lamberta i Yen, to ja się nie zgadzam. Yen, to prawda, przez większą część gry jest chłodna i zgrywa taką nieprzystępną zołzę, co to tylko chce wszystkich rozstawiać po kątach. Ale to nie wszystko, są sceny, które pokazują bardziej ludzką Yennefer jak na przykład:
scena pojawienia się Ciri w KM i scena gdy Geralt wysyła Ciri samą na spotkanie z lożą.
Nie ma może tego dużo, ale jest.

Tak samo Lambert. Niby cynik, prostak i tak dalej. Ale nie do końca. Bo pomimo wszystko jest lojalny w stosunku do Geralta i Ciri, no i
jego związek z Keirą, jakby go nie nazywać pokazuje, że Lambert nie jest taki zero jedynkowy jak można by było sądzić.

Inne postaci faktycznie może zostały potraktowane po macoszemu i gra nie odzwierciedla ich książkowego charakteru, ale trzeba pamiętać dwie rzeczy. Po pierwsze seria gier o Wiedźminie jest serią gier o Geralcie i to on jest w tym wszystkim najważniejszy, a poboczne postaci jak ważne by nie były siłą rzeczą muszą pozostać na 2 czy 3 planie. Co wiąże się oczywiście z krótszym "czasem antenowym" tychże postaci.
I po drugie. Gra, to tylko gra i jeszcze długo nawet najlepsze gry od strony fabularnej nie dorównają książkom w budowaniu skomplikowanych charakterów. Inne medium, inne priorytety.

I ja co do uproszczeń nie mam żadnych pretensji z wyjątkiem Eredina, którego przedstawienie w grze uważam za bardzo niewłaściwe.
Na szczęście gra jest na tyle dobra, że główny-zły-którego-w-grze-nie-ma-bo-ktoś-o-nim-zapomniał aż tak bardzo nie razi.
 
Last edited:
Moje narzekania tyczą się większości czasu antenowego tych postaci, bo w sumie u każdej można znaleźć jakiś nietypowy albo błyskotliwy moment. Np.
Jaskier gdy rozmawia z Geraltem w "Kameleonie" i wypytuje Geralta o Priscillę, Lambert który nieoczekiwanie wyrusza w podróż z Keirą albo Emhyr który na koniec gry wydaje się być przejęty tym co myślała o nim jego córka.

Ale dla mnie to niestety za mało. Lambert sam w sobie jako postać jest bardzo ok, ale myślę że przesadzili z jego "imidżem" narzekacza i chama, w książkach chyba jedynie Triss wkurzał mówiąc do niej "Merigold" i tyle. Ogólnie wszyscy wiedźmini byli jakby poważniejsi. W grze relacja Geralta z Eskelem / Lambertem została przedstawiona zbyt, hmm, luzacko (nie umiałem znaleźć odpowiedniejszego słowa). Taki wiedźmiński bromance. Ciekaw jestem czy też macie podobne odczucia.

Pokazali, trzeba było słuchać i oglądać, zamiast dłubać w nosie.
Gdzie? Tylko nie wymieniaj pojedynczych dialogów a'la "Córeczko! <przytula się>" :p
 
Last edited:
Problem w tym, że w książce bezpośrednich interakcji na linii Geralt-Eskel-Lambert praktycznie nie było, jedynie ich interakcje z Ciri i może jeszcze Triss. Przypominam sobie jedynie serdeczne powitanie Geralta z Eskelem i wspólne żarty z przepowiedni o zębach, dlatego też trudno w tym przypadku cokolwiek oceniać i porównywać. Inni wiedźmini w powieści mieli tak mało "czasu ekranowego", że nawet niewiele można powiedzieć o ich charakterach, więc jak dla mnie REDzi mieli tutaj szerokie pole do popisu i mogli dopisać co tylko chcieli.
 
Yennefer trochę skrzywdzona zostałą, fakt bo ani razu nie została pokazana z tej lepszej strony, stąd osoby opierające swoją opinie tylko na grze mogą pomysleć że Geralt to idiota skoro woli Yennefer taką zimną nieczułą zrzędliwą marude, a obok ma Triss, która potrafi stanąć na jakąś skrzynie i walnąć przemowę ze sztucznym patosem ( do tej pory krew mnie zalewa jak patrze na te scene)
Ogrywałam w weekend kawałek W3 - akurat ten, w którym jest dużo Triss i jakoś wtedy mnie to uderzyło - Yen kiedy się na coś zdecyduje, po prostu to robi, nie szuka potem usprawiedliwień, nie prosi Geralta o zapewnienia, że wszystko z nią jest w porządku (choć jej decyzje mogły zaszkodzić innym/stawiać ją w nienajlepszym świetle), nie roztkliwia się, nie rozpamiętuje, tylko bierze konsekwencje na klatę. A Triss po każdym wątpliwym czynie zaczyna od razu szukać usprawiedliwień, marudzi, że och, co to się z nią stało i jak mogła tak postąpić, i przecież ona taka nie jest. Mieć ciastko i zjeść ciastko. Może dlatego Yen dużo osób odbiera jako zimną i wredną - bo się nie kaja, nie obciąża Geralta swoimi wątpliwościami, bo wie, że czasem każdy wybór jest zły i nie ma co zgrywać szlachetnej i moralnej, bo w tym fachu, i w tych czasach się tak nie da. A Triss (w grze) z jednej strony ma ten wizerunek szlachetnej, sympatycznej i nie zbrukanej, a z drugiej - trzeba przecież podejmować trudne i moralnie naganne decyzje. I wtedy jej się sypie ten obraz i ma takie ojej, ale Geralt, powiedz, że jestem fajna. Co mnie irytuje dużo bardziej, niż zimne zdecydowanie Yennefer.
 
To jest akurat fajne, że każda z głównych (potencjalnych) wybranek Geralta jest całkiem inna pod względem charakteru. W jedynce niestety Triss była trochę klonem Yennefer, dobrze że w dwójce zostało to poprawione, a w trójce można zobaczyć ten kontrast między paniami.
 
Ogrywałam w weekend kawałek W3 - akurat ten, w którym jest dużo Triss i jakoś wtedy mnie to uderzyło - Yen kiedy się na coś zdecyduje, po prostu to robi, nie szuka potem usprawiedliwień, nie prosi Geralta o zapewnienia, że wszystko z nią jest w porządku (choć jej decyzje mogły zaszkodzić innym/stawiać ją w nienajlepszym świetle), nie roztkliwia się, nie rozpamiętuje, tylko bierze konsekwencje na klatę. A Triss po każdym wątpliwym czynie zaczyna od razu szukać usprawiedliwień, marudzi, że och, co to się z nią stało i jak mogła tak postąpić, i przecież ona taka nie jest. Mieć ciastko i zjeść ciastko. Może dlatego Yen dużo osób odbiera jako zimną i wredną - bo się nie kaja, nie obciąża Geralta swoimi wątpliwościami, bo wie, że czasem każdy wybór jest zły i nie ma co zgrywać szlachetnej i moralnej, bo w tym fachu, i w tych czasach się tak nie da. A Triss (w grze) z jednej strony ma ten wizerunek szlachetnej, sympatycznej i nie zbrukanej, a z drugiej - trzeba przecież podejmować trudne i moralnie naganne decyzje. I wtedy jej się sypie ten obraz i ma takie ojej, ale Geralt, powiedz, że jestem fajna. Co mnie irytuje dużo bardziej, niż zimne zdecydowanie Yennefer.

Wydrukuję, oprawię i powieszę w ramce. :D
 
W końcu dzieli je z pięćdziesiąt lat doświadczeń. Zupełnie inne ligi. Za pół wieku Triss też się dorobi kawałka lodu w miejsce serca, zimnego spojrzenia i bezlitosnego sumienia i będzie mogła stanąć w jednym szeregu z Yennefer czy Filippą. Już się przecież zmienia, co dość fajnie redzi pokazali.
Ewentualnie Triss należy do tych niereformowalnych idealistów, jak Tissaia de Vries.
Ja tak sobie myślę, że miłość Geralta i Yennefer trafniej byłoby opisywać w kategoriach męskiej przyjaźni, takiej na śmierć i życie, niż w kategoriach uczuć między kobietą i mężczyzną.

ed
Do Tissai dużo bliżej jest Yennefer właśnie, nie Triss, imo.
Hm. Patrzę z różnych stron i może faktycznie nie całkiem mam rację. Tissaia dla Yennefer była nauczycielką i kimś w rodzaju matki, jej wpływ był decydujący, dzięki czemu Yennefer nie stała się całkowicie wyzbytą wyższych uczuć osobą pokroju Vilgefortza i zachowała kawałek serca. Pozornie w tym sercu nie było zbyt wiele miejsca dla innych. Mieścili się tam jedynie Geralt i Ciri. Ale przecież Sapkowski wiele razy tak od niechcenia dawał do zrozumienia, że Yennefer po swojemu, bez rozgłosu i tak właściwie nieśmiało, potrafiła pomóc i okazać przyjaźń.
Ale moim zdaniem jednak to Triss bliżej do Tissai, przynajmniej pod względem charakteru. W końcu pośrednio także była jej uczennicą.
 
Last edited:
Ogrywałam w weekend kawałek W3 - akurat ten, w którym jest dużo Triss i jakoś wtedy mnie to uderzyło - Yen kiedy się na coś zdecyduje, po prostu to robi, nie szuka potem usprawiedliwień, nie prosi Geralta o zapewnienia, że wszystko z nią jest w porządku (choć jej decyzje mogły zaszkodzić innym/stawiać ją w nienajlepszym świetle)


A Triss po każdym wątpliwym czynie zaczyna od razu szukać usprawiedliwień, marudzi, że och, co to się z nią stało i jak mogła tak postąpić, i przecież ona taka nie jest. Mieć ciastko i zjeść ciastko. Może dlatego Yen dużo osób odbiera jako zimną i wredną - bo się nie kaja, nie obciąża Geralta swoimi wątpliwościami, bo wie, że czasem każdy wybór jest zły i nie ma co zgrywać szlachetnej i moralnej, bo w tym fachu, i w tych czasach się tak nie da.


A Triss (w grze) z jednej strony ma ten wizerunek szlachetnej, sympatycznej i nie zbrukanej, a z drugiej - trzeba przecież podejmować trudne i moralnie naganne decyzje. I wtedy jej się sypie ten obraz i ma takie ojej, ale Geralt, powiedz, że jestem fajna. Co mnie irytuje dużo bardziej, niż zimne zdecydowanie Yennefer.
 
Last edited:
Moje narzekania tyczą się większości czasu antenowego tych postaci, bo w sumie u każdej można znaleźć jakiś nietypowy albo błyskotliwy moment. Np.
Jaskier gdy rozmawia z Geraltem w "Kameleonie" i wypytuje Geralta o Priscillę, Lambert który nieoczekiwanie wyrusza w podróż z Keirą albo Emhyr który na koniec gry wydaje się być przejęty tym co myślała o nim jego córka.

Ale dla mnie to niestety za mało. Lambert sam w sobie jako postać jest bardzo ok, ale myślę że przesadzili z jego "imidżem" narzekacza i chama, w książkach chyba jedynie Triss wkurzał mówiąc do niej "Merigold" i tyle. Ogólnie wszyscy wiedźmini byli jakby poważniejsi. W grze relacja Geralta z Eskelem / Lambertem została przedstawiona zbyt, hmm, luzacko (nie umiałem znaleźć odpowiedniejszego słowa). Taki wiedźmiński bromance. Ciekaw jestem czy też macie podobne odczucia.


Gdzie? Tylko nie wymieniaj pojedynczych dialogów a'la "Córeczko! <przytula się>" :p

Spotkanie z wiedźminami to moim zdaniem jeden z mocniejszych punktów tej gry, która przecież w swoich najlepszych momentach skupia się na rodzinie.
Lambert, Geralt i Eskel to bracia. Połączeni więzami znacznie mocniejszymi, niż krew. Związani wspólnym losem, z zupełnie różnym podejściem do świata i własnej profesji, a jednocześnie nierozerwalnie sobie bliscy, co z pewnym stopniu jest chyba definicją braterskich relacji.
Naturalnym było dla mnie nie tyle ignorowanie spraw "większych niż życie", co po prostu przyjęcie ich na klatę bez wylewnych reakcji z nimi związanych. Oni nie muszą sobie udowadniać, że o siebie dbają, że im zależy, że wskoczą za sobą w ogień. Nie muszą stawać się śmiertelnie poważni, żeby cokolwiek udowodnić. Luz we wzajemnych relacjach pochodzi z wiedzy, że mają siebie nawzajem. Zawsze.
Mi, mimo dramatycznej, emocjonalnej i trudnej sytuacji to właśnie dawało znać "Spokojnie Wilku, będzie dobrze. Jesteśmy z tobą".

Odnośnie charakterystyki postaci - Lambert ze swoją gburowatością i chamstwem stoi w opozycji do większości postaci, które Geraltowi wchodzą, za przeproszeniem, w dupę. Skąd prawdopodobnie pochodzi jego niechęć do Triss, tak bajdełejem.
On imo pełni rolę młodszego brata. Nie mniej zdolnego od pozostałych, ale mniej doświadczonego, bardziej narwanego i trochę zazdrosnego. Jego chamstwo jest "nachalne", wciska swoje cyniczne komentarze wszędzie gdzie się da, bo chce się od stoickiego Eskela i sławnego Geralta odróżnić. I wyróżnić jednocześnie.

Jeżeli chodzi o Yennefer - przedstawiasz ją jako postać jednowymiarową, a taka nie jest.
To, że nikt ze studia czy to za pośrednictwem dialogu, czy cutsceny nie pokazał, że w niej też jest ciepła klucha - bo wydaje mi się, że takich oczywistych, walących w oczy komunikatów potrzebujesz - wcale nie świadczy, że jest wyłącznie zimną suką.
Czarna jest postacią z ciężkim bagażem wspomnień i doświadczeń, czego efektem jest cynizm i pragmatyzm. To jest jej mechanizm obronny w brutalnym, niewybaczającym błędów i słabości świecie, w którym przyszło jej żyć. Mechanizm, który często zapomina się wyłączać, nawet w relacjach z bliskimi. Sytuacja analogiczna do tej, którą opisałem w przypadku wiedźminów. Ona może być dla Geralta wredna i nieczuła, bo ten dobrze wie, że kocha go na zabój i że ostatecznie tylko to ma znaczenie.

Twoja ocena tej dwójki jest po prostu powierzchowna i powstała na podstawie wyłącznie ich zachowań i słów bez żadnej refleksji i kwestionowania tego, skąd te zachowania się wzięły. A tam jest głębia, jest historia, jest dobry rys charakterologiczny.
Tylko trzeba umieć czytać między wierszami.
 
Last edited:
Top Bottom