Gdyby Yennefer nie była przedstawiona widowni tak jak była, i narrator by nie mówił tego co mówił w książkach to nikt z widzów nie czytających książek nigdy by nie zrozumiał czemu Geralt się ugania za tą jędzą i o co jej w ogóle chodzi. Mogłaby byc wtedy postrzegana jako idiotka, która ubzdurala sobie dziecko, przyprawia rogi Geraltowi, i jest generalnie najbardziej irytującą osoba na ekranie. Dzięki temu że ma rozwiniętą historie ludzie poznali jej motywację i łatwiej im ją zrozumieć.
Nie odpisujcie mi na to "pff jak ktoś jest idiotą co się sam nie domyśli to może powinien <serial którego nie lubisz> oglądać, inteligentny widz by się domyślił"
bo jakby ktoś miał taki biznes plan to by całe życie na debecie był. Serial musi byc zrozumiały dla jak największej ilości osób.
Akurat ja się cieszę z rozwinięcia wątku Yennefer bo wyszedł bardzo fajnie moim zdaniem.
Serial musi być zrozumiały dla jak największej ilości osób, dlatego mamy zaakceptować sposób opowiadania historii sprowadzający się do ekspozycyjnej łopaty, którą twórcy biją nas w twarz?
Wybacz, ale to jest naprawdę słaby argument. Kto jest targetem tego serialu? Niedoświadczeni jako widzowie nastolatkowie, którym trzeba wszystko łopatologicznie wykładać, żeby przypadkiem nie umknęło im znaczenie przedstawionych wydarzeń? Jeżeli tak, to jest mnóstwo innych książek, komiksów, kreskówek, które można przełożyć na live-action bez takiej straty dla materiału źródłowego. Bo netflixowy Wiedźmin nie jest nawet adaptacją - tylko serialem luźno opartym na książkowych motywach, który często otwarcie im przeczy.
Serial może być zrozumiały będąc jednoczesnie dobrze napisanym, może dawkować odpowiedzi, grać z emocjami widza, nie podawać mu wszystkiego na tacy i nie stosować zabiegów, które wypaczają oryginalne znaczenie powieści, żeby oglądający, na przykład, miał czarno na białym powiedziane, kto jest zły, kto dobry.