"- Obie nogi - powiedziała Yennefer wycierając ręce w lnianą szmatkę. - I chyba coś z kręgosłupem. Zbrojana plecach wgnieciona, jakby dostał kafarem. A nogi, to przez własną kopię. Nieprędko on wsiądzie nakonia. O ile w ogóle wsiądzie.- Ryzyko zawodowe - mruknął Geralt. Czarodziejka zmarszczyła się.- Tylko tyle masz do powiedzenia?- A co jeszcze chciałabyś usłyszeć, Yennefer?- Ten smok jest niewiarygodnie szybki, Geralt. Za szybki, by mógł z nim walczyć człowiek.- Rozumiem. Nie, Yen. Nie ja.- Zasady? - uśmiechnęła się zjadliwie czarodziejka. - Czy zwykły, najzwyklejszy strach? To jedno ludzkieuczucie, którego w tobie nie wytrzebiono?- Jedno i drugie - zgodził się beznamiętnie wiedźmin. - Co za różnica?- Właśnie - Yennefer podeszła bliżej. - Żadna. Zasady można złamać, strach można pokonać. Zabij tegosmoka, Geralt. Dla mnie.- Dla ciebie?- Dla mnie. Chcę tego smoka, Geralt. Całego. Chcę go mieć tylko dla siebie.- Użyj czarów i zabij go.- Nie. Ty go zabij. A ja czarami powstrzymam Rębaczy i innych, żeby nie przeszkadzali.- Padną trupy, Yennefer.- Od kiedy ci to przeszkadza? Ty zajmij się smokiem, ja biorę na siebie ludzi.- Yennefer - rzekł chłodno wiedźmin. - Nie mogę zrozumieć. Po co ci ten smok? Aż do tego stopnia olśniewacię żółty kolor jego łusek? Przecież nie cierpisz biedy, masz niezliczone źródła utrzymania, jesteś sławna. Oco więc chodzi? Tylko nie mów nic o powołaniu, bardzo proszę.Yennefer milczała, wreszcie, skrzywiwszy wargi, z rozmachem kopnęła leżący w trawie kamień.-
Jest ktoś, kto może mi pomóc, Geralt. Podobno to... wiesz, o co mi chodzi... Podobno to nie jestnieodwracalne. Jest szansa. Mogę jeszcze mieć... Rozumiesz?- Rozumiem.- To skomplikowana operacja, kosztowna. Ale w zamian za złotego smoka... Geralt? Wiedźmin milczał.- Kiedyśmy wisieli na moście - powiedziała czarodziejka - prosiłeś mnie o coś. Spełnię twoją prośbę. Mimowszystko.Wiedźmin uśmiechnął się smutno, wskazującym palcem dotknął obsydianowej gwiazdy na szyi Yennefer.- Za późno, Yen. Już nie wisimy. Przestało mi zależeć. Mimo wszystkczekiwał najgorszego, kaskady ognia, błyskawicy, ciosu w twarz, obelgi, przekleństwa. Zdziwił się, widząctylko powstrzymywane drżenie warg. Yennefer odwróciła się powoli. Geralt pożałował swoich słów.Pożałował emocji, która je zrodziła. Granica możliwości, przekroczona, pękła jak struna lutni. Spojrzał naJaskra, zobaczył, jak trubadur szybko odwraca głowę, unika jego wzroku."
Andrzej Sapkowski "Granica możliwości"
"There's somebody who can help me. Apparently it... you know what I'm talking about...Apparently it's reversible. There is a chance. I can still have... Do you understand? I understand."It is a complicated and costly operation. But in exchange for a golden dragon... Geralt?"The witcher remained silent."When we were hanging from the bridge," she continued, "you asked me for something. Igrant it to you, in spite of everything."The witcher smiled sadly. He touched the star of obsidian which hung on Yennefer's neckwith his index finger."It's too late, Yen. We're no longer hanging from the bridge. I don't care anymore. In spite ofeverything."He expected the worst: a cascade of flames, flashes of lightning, blows raining down on hisface, insults and curses. There was nothing. He saw, with astonishment, only the subtletrembling of her lips. Yennefer turned around slowly. Geralt regretted his words. He regrettedthe emotion from which they had originated. The last possible limit, like the strings of a lute,had been broken. He glanced at Jaskier and saw that the troubadour quickly turned away to avoid his gaze.
Andrzej Sapkowski "Limit of possibilities"