pierwsza rzecz - cała południowa strona od koło molag mar - prócz 2 miast (jednego obozu) i jednego pielgrzyma oraz kilku małych grobowców przodków (które wszystkie wyglądają tak samo) nie ma tam nic a jest to obszar wielkości około 1/6 całej mapy. Na północnej części mapy jest podobnie. Po przejściu bariery tak samo. Wiem że ma to swój urok bo są to tereny pustynne - to jest jasne, ale po prostu nie ma tam nic ciekawego - chyba że chcesz sie bawić w tomb ridera i pokonywanie 3 duchów w każdym grobowcu sprawia ci niezmierzone ilości frajdy.
Sekrety z użyciem lewitacji to żadne sekrety - w skyrim ich nie ma bo nie ma lewitacji - a ta w morrku nie była czymś niesamowitym, raczej czymś powszechnym i w co trzeba było się zaopatrzyć by w ogóle ruszyć choć z głównym wątkiem na samym początku (fyr - to także jeśli chodzi o pancerz deadryczny). Zatopione wraki w skyrim są - podobnie jak były w oblivionie.
Atletyka była banalna do podbicia i relatywnie szybko można się było doprowadzić do satysfakcjonującej formy. Poza tym mnie osobiście sprawiało satysfakcję, że postać staje się coraz szybsza i zwinniejsza, zwłaszcza że lubię grać lekkozbrojnymi.
Atletyka zadowalająca była dopiero koło 75 punktów, a sama rosła bardzo powoli, jedynym wyjściem było szkolenie się. Nie wiem co dla ciebie znaczy relatywnie szybko, bo gra z dużym otwartym światem nie powinna sztucznie ograniczać możliwości i szybkości eksploracji. Akrobatyka to kolejny idiotyczny pomysł sprawiający że skakało się wszędzie gdzie się dało jak w MMO.
Jeżeli uważasz, że miasta w Morro mają niewiele ciekawego do zaoferowania, to zachodzę w głowę, co ciekawego widzisz w miastach Skyrim czy Obliviona?
Porównaj sobie ilość questów z balamory czy nawet vivek z ilością questów z jakiegokolwiek miasta w Skyrim. Nie licząc oczywiście questów dla rodów i gildii. nawet questy typu przynieś, zanieś, pozamiataj. Postacie w miastach stały jak kołki, a do tego wszędzie miałeś multum możliwych tematów rozmowy, ale niestety każdy (w każdym mieście) zawsze odpowiadał to samo (czasami "coś o sobie" miało inny tekst).
Ogólnie niektórzy lubią niewygodne rozwiązania i jeśli ci one odpowiadają to nie ma problemu. Nie są to jednak rozwiązania lepsze i sprawiają ze gra się w gry gorzej. Bo gra nie powinna irytować swą mechaniką, czy sztucznie przeszkadzać w eksploracji - morrek to robił, ale dlatego że jest to gra starszego pokolenia, która po prostu po ograniu kilku innych gier z otwartym światem, z nowszymi pomysłami, irytuje. I nie chodzi tu o latający marker, ale choćby przejrzystość mapy. Czy nawet dziennik, który w takiej formie jak był w morrku, przy złożoności tej gry nie sprawdzał się całkowicie.
Ja naprawdę nie atakuję morrka, ale skyrim po prostu mechanicznie robi pewne rzeczy znacznie lepiej niż robił to morrek (rozwój postaci przede wszystkim) - dla ciebie jest to kwestia ucasulowienia gry, dla mnie wpływa to lepiej na sam gameply i po pracy chętniej po latach zasiadam do skyrima niż do morka (bo jak pisałem niedawno chciałem do morka wrócić, po tym jak ograłem własnie skyrima).
Otóż to, w Morrowind były wręcz legendarne artefakty o których mogliśmy przeczytać w książkach czy usłyszeć i które miały swoje stałe miejsce "pobytu", także satysfakcja z ich znalezienia jest dużo większa. Buty Apostoła z czarem lewitacji rządzą!
Naprawdę nie wiecie że w Skyrim też są artefakty tego typu, tak jak były w oblivionie - i do tego mają unikalne własciwości, a nie czar lewitacji, który można było kupić za grosze już na samym początku. (są to unikalne rzeczy pozostawione przez projektantów, pomijając losowy generowany loot, jest ich niewiele ale są)