Akurat to, czy tam gdzieś przemyka sobie ktoś z dalekiego wschodu to jest żaden problem. Natomiast tego typu argumentacja jaką podaje tu
@SMiki55 to jest tak naprawdę pierwszy poziom, podstawowy, na którym jak zauważyłem w dyskusjach często się zatrzymujemy. Nie piję teraz do zasadności tego, co napisałeś w tej akurat kwestii (zresztą zgadzam się), tylko to jakby przyczynek do tego, co chcę napisać dalej.
Wyróżniłbym dwa poziomy sensowności jakiś zmian w stosunku do materiału źródłowego:
1. Czy zmiana jest w ogóle możliwa z punktu widzenia lore i czy jest z nim zgodna (na przykład - czy Fringilla teoretycznie mogła studiować w Aretuzie)
2. Czy ta zmiana ma sens z punktu widzenia prowadzenia postaci/wydarzeń i czy jakoś na nie wpływa
W przypadku Azjaty odpowiedź na punkt pierwszy jest twierdząca, bo da się to wyjaśnić. Na drugi punkt również - może nie dokłada żadnego sensu, ale i go nie odejmuje, na nic specjalnego nie wpływa.
Ale jest szereg zmian, na których w kilku już dyskusjach skupiamy się na punkcie pierwszym, ten drugi pomijając. A to właśnie on wpływa potem na sensowność scenariusza i odbiór całości. To właśnie on w przypadku książek wpływa, że tak dobrze się ją czyta (oczywiście nie tylko, ale jest to taka meta-cecha, istniejąca sobie trochę poza świadomością podczas czytania).
Zgodność z lore jest bardzo ważna, ale daleko ważniejsze jest zachowanie sensu oryginału. Tym bardziej, że książki Sapka nigdy jakoś lore nie stały, tylko właśnie bohaterami, dwuznacznością moralną itd., nie geografią i barwnym opisem świata przedstawionego. Świat przedstawiony pełni rolę służebną. Jak jest potrzebne, to AS ten świat nagina do swojego widzimisię, a my się dzięki temu możemy przerzucać cytatami
W przypadku Fringilli możemy przedyskutować i w sumie się zgodzić, że tak, jest to możliwe. Ale czy ma sens z punktu widzenia fabuły i wydarzeń? O ile więcej napięcia generuje spotkanie i rozmowa z Yennefer przy założeniu, że spotkały się tylko raz po przeciwnych stronach w bitwie, gdzie mimo iż nie znają się w ogóle Fringilla ostatecznie decyduje się pomóc jej, po wysłuchaniu historii dotyczącej Ciri, mimo że tak naprawdę są nieprzyjaciółmi, a Ciri w ogóle nie zna.
Podobnie w przypadku potencjalnych zmian dotyczących wprowadzenia Ciri, gdzie jej spotkania z Geraltem co jakiś czas czas tworzą całą dynamikę ich relacji. Tak naprawdę, w momencie gdy Ciri jest straight-forward wysłana na poszukiwanie Geralta, cały motyw łączącego ich przeznaczenia raczej traci na sile. To, co Freya opowiada o swojej postaci dobrze z tym koresponduje. W książkach Ciri daleko do dziecka przebywającego 14 lat pod kloszem, bo dziecko pod kloszem nie rywalizuje z chłopakami ze Skellige w konkurencji, która nawet wśród nich budzi strach.
Takich zmian jest dużo więcej (o Yennefer już Margoletta pięknie napisała, ale to podobny case), dlatego ja nie dziwię się w sumie, że któraś tam główna aktorka nie doczytała książek. Nie było jej to potrzebne. A zmiany zmianom nierówne. Kiedy na etapie powstawania dyskutowaliśmy o scenariuszu to część osób stwierdziła dość zgodnie, że jakby rozszerzyć wydarzenia z książek które są tam tylko wspomniane, to byłoby fajnie.
I ja się w sumie też z tym zgadzam, tylko już obecnie widzimy, że zmiany nie poszły w kierunku dołożenia nowych scen i wzbogacenia całości, tylko
w kierunku przekonstruowania postaci, ich motywacji, historii. Ciri, Yennefer i Geralt to nie są Ciri i Yennefer z książek, co słychać wyraźnie (również w wywiadach). Gdyby nowe treści pogłębiały w mądry sposób to, co już znamy, służyły opowiedzeniu tej samej historii, to dlaczego nie. Ale warto się zastanowić, czy to będzie ta sama historia przy okazji dyskutowania o nowych treściach nie w sensie fizycznych wydarzeń, ale przedstawienia postaci.