To i ja dorzucę swoje 3 grosze z pozycji osoby, która na grę wyczekiwała z ogromnymi nadziejami, oczekiwaniami i z niepokojem obserwowała kolejne materiały graficzne oraz doniesienia odnośnie rozwiązań gameplayowych. Zachwyt i mega hype nakręciły u mnie trailery od beginning przez vgx a na sod (niestety) skończywszy. W1>W2, do tego sagę przeczytałem nie przesadzając ponad 20 razy spokojnie i jestem maksymalnym fanem uniwersum. Specjalnie dla W3 kupiłem zresztą konsolę (to tak żeby każdy czytający mógł szybko mnie sobie umiejscowić w swojej forumowej typologii).
Przyznam, że bardzo byłem ciekaw rozwoju takiego bądź podobnego wątku. Dokąd zaprowadził nas hype, dyskusje o downgradzie/optymalizacji etc.?
W przeciwieństwie do wielu poprzedników nie napiszę, że gra "jest wspaniała, ale...". W3 jest bardzo dobry. Niezły to za mało powiedziane, dobry również. Fantastyczny, genialny, wyśmienity - to z kolei nadużycie w drugą stronę. A dlaczego nie? Ano dlatego bo...
1. Od najmniej ważnych poczynając- grafika. Nie chodzi tu o to, że sama w sobie jest bardzo brzydka - chodzi raczej o to, co nam obiecywano wcześniej, bo zgodnie z przypuszczeniami zanurzając się w świat gry nie zwraca się tak bardzo na nią uwagi, zresztą ja jako gracz starej daty nie mam aż takiego ciśnienia na ten element. No ale wcześniejszej grafiki trochę żal. Mi najbardziej przeszkadza roślinność - kępki trawy wyglądają fatalnie, a bujanie się na wietrze wszystkiego wygląda nieco absurdalnie. Piękny widok z tarasu na początku gry bezpowrotnie zepsuł mi kiwający się... bluszcz, który też jest widać jako coś zielonego objęty skryptem, a że jest mocno dwuwymiarowy i dość rzadki to śmiesznie podrygiwał... Oprócz tego sporo glitchy, przenikania włosów, rąk etc. psujących immersję.
2. Toporne poruszanie się postaci. Słowo daję, wolałem chyba żeby Geralt nie potrafił skakać jak w W1, bo mechanika skoków i wspinaczek na mnie zrobiła fatalne wrażenie. Abstrahując od miejsc, w których Wiedźmin łapie się i podciąga na powietrzu, bo obiekty są niewidocznymi boxami albo pomijając niewidzialne ściany, których też jest trochę, to znalazłem wiele miejsc gdzie odległość pozwalałaby teoretycznie się wspiąć (w miejscach przewidzianych gameplayem się da), a nie można bo Geralt tylko wbiega na ścianę. Do tego fatalne wychodzenie z wody i pływanie gorsze niż w GTA: SA (w sensie bardziej toporne i gorsze sterowanie bohaterem. Należę do ciekawskich typów uwielbiających wspinać się i zaglądać gdzie popadnie, a tu nie jest to specjalnie przyjemne. Wydaje się, że skakanie i wspinaczkę dodano trochę na siłę...
3. Fabułą mocno pomija postaci drugoplanowe, poza 2-3 questami. Tu się nie rozpiszę, by nie spoilerować. Z grubsza poprzednicy napisali o co chodzi.
4. Baaaaaardzo płytka alchemia. Z fantastycznej, imo nie aż tak trudnej a jednak trochę bardziej na tle konkurencji oryginalnej mechaniki z W1 zrobiono zwykle potiony bez śladu wiedźmińskiego klimatu. I to autouzupełnianie... Dramat.
5. Przechodzimy do coraz poważniejszych - świat poza główną linią fabularną jest bardzo... pusty. Jakkolwiek ciężko to było przed premierą sobie wyobrazić. Zabijcie mnie, ale ja ani razu nie doświadczyłem wielokrotnie zapowiadanego funu z exploracji polegającego na tym, że w oddali coś zauważę (jakieś miejsce), idę tam a ono ma swoją historię etc. Jeżdżąc po olbrzymim świecie rzadko można natknąć się na questa, a jeżeli już to bardzo krótkiego. Podkreślam - ten zarzut nie dotyczy głównej linii fabularnej, która jest wyśmienita - i tego się spodziewaliśmy. Ale jak na grę z otwartym światem i to tak wielkim ilość aktywności pobocznych jest zbyt mała (tak naprawdę porównując do W2, który był grą o zupełnie innej charakterystyce (tzn. W3 miał mieć zupełnie inną charakterystykę) jest ich niewiele więcej. Wiele miejsc aż do momentu questa wionie pustką. Do tego dochodzi tona wtórnych znaków zapytania, polegających na jakiś ukrytych skarbach, kontrabandach, "poszukiwaniach" opartych na tym samym schemacie... koszmar. Mapa przez to strasznie mi się kojarzy z takim Tomb Raiderem (2013), ale tam z każdym skarbem wiązała się choć trochę inna zagadka. Listę wtórności uzupełniam jeszcze o używanie wiedźmińskich zmysłów które nie dość, że nie stanowi żadnego wyzwania (w sensie w tej mechanice nie ma nic, co stanowiłoby trudność i po jakimś czasie ziewając "przeklikujemy" kolejne ślady), to jeszcze jest jej zdecydowanie za dużo. O ile kilka pierwszych polowań na potwory mnie zachwyciło to potem okazało się, że twórcy nie mają wielu pomysłów na wykorzystanie tego mechanizmu.
EDIT: oczywiście o czymś zapomniałem - do płytkości zaliczam również totalny brak interakcji z npc i bardzo niewielki nawet z pobocznymi bohaterami, którzy zwykle po zrobieniu questa są już nieaktywni i odpowiadają tylko randomowy teekst bez wejścia w tryb dialogu.
6. "Otwartość" świata w konfrontacji z tragicznym systemem expów, zielonych, czerwonych i zwłaszcza szarych questów... Uzupełniona o levelowanie broni i skalowanie jej do aktualnego poziomu gracza. Dla mnie jest to tak absurdalny system, że nie potrafię znaleźć żadnych przesłanek usprawiedliwiających jego użycie. Jako gracz starej daty porównam to do też dość starej gry. Jeśli grałem w BG, to mogłem iść od razu na most Firewane i pobliskie lokacje, gdzie były bazyliszki. Tak naprawdę już na 2 poziomie, zaraz po wyjściu z Pomocnej Dłoni. I co? Bez niespodzianki, ginęło się. Ale gdyby komuś udało się wygrać - czekały go nagrody powodujące, że przez sporą część gry jest się kozakiem sieczącym wrogów z łatwością. I o to chodzi - bo po to zginąwszy parę razy ktoś podjął wyzwanie, by potem zasłużyć na tę nagrodę. Ale mógł też iść podpowaidaną przez grę ścieżką i też było ok. Eksploracja bez stref i nie rujnowała gameplayu. Kolejny przykład - BG2. Czy ktoś bronił wyjść z Athkatli zaraz w drugim rozdziale i jechać na wzgórza wichrowych włóczni? No nie. Mieliśmy małe szanse, ale gdyby ktoś wtedy pokonał firkragga i zgarnął karsomira - rewelacja. W W3 dostałby równowartość miecza dwuręcznego +1...
CZY NAPRAWDĘ TO BYŁO AŻ TAK TRUDNE? (caps celowy bo naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, jak doświadczeni devi mogli zaprojektować coś tak nieudolnie, niedbale i bez polotu). Czy za questy proste nie można dostać mało doświadczenia a za trudne dużo niezależnie od levelu? Skalowanie i zabieranie expów za to, że ma się już duży level to zamach na grę z otwartym światem - naprawdę. Zamiast spokojnie oczyścić w Velen co się da, musiałem ruszyć do Novigradu, w momencie przewidzianym przez twórców i tak przez całą grę... Argumenty o tym, że przecież nie dla exp się gra wkładam między bajki i za fanbojstwo uważam. Jeżeli w grze jest mechanika punktów doświadczenia oczekuję, że będzie dobrze zrobiona. To natomiast wygląda tak, jakby RED-zi nie umieli zaprojektować gry takiej, w której łatwymi sposobami nie będzie dało się zabić dużo silniejszego potwora (co z kolei świadczy o słabości pozostałych mechanik) i wprowadzili sztuczne ograniczenia, kompletnie zabijające radość z eksploracji.
W ten sposób dla mnie taki Baldur's Gate 2 jest mniej liniowy od W3, a chyba nie o to chodziło.
Podsumowując ten przydługi wpis, imo bardziej na zdrowie W3 wyszłoby, gdyby gra utrzymała konwencję W2 i dawała po prostu "więcej" contentu + dopracowała mechaniki - porwanie się na otwarty świat to było jednak za dużo dla naszych ulubieńców (to ostatnie bez ironii, bardzo kibicuję RED-om by stali się globalną i silną polską marką). Zwyczajnie ciężar i ambitne założenia takiej gry nie zostały udźwignięte i mamy potem tego typu uproszczenia i sztuczne ograniczenia, a także schematyczność i pustkę świata, który miał być pełny, żywy etc. Gra jako teoretycznie "zamknięta' broniłaby się dużo bardziej.
Jeśli ktoś doczytał dziękuję za uwagę
Przyznam, że bardzo byłem ciekaw rozwoju takiego bądź podobnego wątku. Dokąd zaprowadził nas hype, dyskusje o downgradzie/optymalizacji etc.?
W przeciwieństwie do wielu poprzedników nie napiszę, że gra "jest wspaniała, ale...". W3 jest bardzo dobry. Niezły to za mało powiedziane, dobry również. Fantastyczny, genialny, wyśmienity - to z kolei nadużycie w drugą stronę. A dlaczego nie? Ano dlatego bo...
1. Od najmniej ważnych poczynając- grafika. Nie chodzi tu o to, że sama w sobie jest bardzo brzydka - chodzi raczej o to, co nam obiecywano wcześniej, bo zgodnie z przypuszczeniami zanurzając się w świat gry nie zwraca się tak bardzo na nią uwagi, zresztą ja jako gracz starej daty nie mam aż takiego ciśnienia na ten element. No ale wcześniejszej grafiki trochę żal. Mi najbardziej przeszkadza roślinność - kępki trawy wyglądają fatalnie, a bujanie się na wietrze wszystkiego wygląda nieco absurdalnie. Piękny widok z tarasu na początku gry bezpowrotnie zepsuł mi kiwający się... bluszcz, który też jest widać jako coś zielonego objęty skryptem, a że jest mocno dwuwymiarowy i dość rzadki to śmiesznie podrygiwał... Oprócz tego sporo glitchy, przenikania włosów, rąk etc. psujących immersję.
2. Toporne poruszanie się postaci. Słowo daję, wolałem chyba żeby Geralt nie potrafił skakać jak w W1, bo mechanika skoków i wspinaczek na mnie zrobiła fatalne wrażenie. Abstrahując od miejsc, w których Wiedźmin łapie się i podciąga na powietrzu, bo obiekty są niewidocznymi boxami albo pomijając niewidzialne ściany, których też jest trochę, to znalazłem wiele miejsc gdzie odległość pozwalałaby teoretycznie się wspiąć (w miejscach przewidzianych gameplayem się da), a nie można bo Geralt tylko wbiega na ścianę. Do tego fatalne wychodzenie z wody i pływanie gorsze niż w GTA: SA (w sensie bardziej toporne i gorsze sterowanie bohaterem. Należę do ciekawskich typów uwielbiających wspinać się i zaglądać gdzie popadnie, a tu nie jest to specjalnie przyjemne. Wydaje się, że skakanie i wspinaczkę dodano trochę na siłę...
3. Fabułą mocno pomija postaci drugoplanowe, poza 2-3 questami. Tu się nie rozpiszę, by nie spoilerować. Z grubsza poprzednicy napisali o co chodzi.
4. Baaaaaardzo płytka alchemia. Z fantastycznej, imo nie aż tak trudnej a jednak trochę bardziej na tle konkurencji oryginalnej mechaniki z W1 zrobiono zwykle potiony bez śladu wiedźmińskiego klimatu. I to autouzupełnianie... Dramat.
5. Przechodzimy do coraz poważniejszych - świat poza główną linią fabularną jest bardzo... pusty. Jakkolwiek ciężko to było przed premierą sobie wyobrazić. Zabijcie mnie, ale ja ani razu nie doświadczyłem wielokrotnie zapowiadanego funu z exploracji polegającego na tym, że w oddali coś zauważę (jakieś miejsce), idę tam a ono ma swoją historię etc. Jeżdżąc po olbrzymim świecie rzadko można natknąć się na questa, a jeżeli już to bardzo krótkiego. Podkreślam - ten zarzut nie dotyczy głównej linii fabularnej, która jest wyśmienita - i tego się spodziewaliśmy. Ale jak na grę z otwartym światem i to tak wielkim ilość aktywności pobocznych jest zbyt mała (tak naprawdę porównując do W2, który był grą o zupełnie innej charakterystyce (tzn. W3 miał mieć zupełnie inną charakterystykę) jest ich niewiele więcej. Wiele miejsc aż do momentu questa wionie pustką. Do tego dochodzi tona wtórnych znaków zapytania, polegających na jakiś ukrytych skarbach, kontrabandach, "poszukiwaniach" opartych na tym samym schemacie... koszmar. Mapa przez to strasznie mi się kojarzy z takim Tomb Raiderem (2013), ale tam z każdym skarbem wiązała się choć trochę inna zagadka. Listę wtórności uzupełniam jeszcze o używanie wiedźmińskich zmysłów które nie dość, że nie stanowi żadnego wyzwania (w sensie w tej mechanice nie ma nic, co stanowiłoby trudność i po jakimś czasie ziewając "przeklikujemy" kolejne ślady), to jeszcze jest jej zdecydowanie za dużo. O ile kilka pierwszych polowań na potwory mnie zachwyciło to potem okazało się, że twórcy nie mają wielu pomysłów na wykorzystanie tego mechanizmu.
EDIT: oczywiście o czymś zapomniałem - do płytkości zaliczam również totalny brak interakcji z npc i bardzo niewielki nawet z pobocznymi bohaterami, którzy zwykle po zrobieniu questa są już nieaktywni i odpowiadają tylko randomowy teekst bez wejścia w tryb dialogu.
6. "Otwartość" świata w konfrontacji z tragicznym systemem expów, zielonych, czerwonych i zwłaszcza szarych questów... Uzupełniona o levelowanie broni i skalowanie jej do aktualnego poziomu gracza. Dla mnie jest to tak absurdalny system, że nie potrafię znaleźć żadnych przesłanek usprawiedliwiających jego użycie. Jako gracz starej daty porównam to do też dość starej gry. Jeśli grałem w BG, to mogłem iść od razu na most Firewane i pobliskie lokacje, gdzie były bazyliszki. Tak naprawdę już na 2 poziomie, zaraz po wyjściu z Pomocnej Dłoni. I co? Bez niespodzianki, ginęło się. Ale gdyby komuś udało się wygrać - czekały go nagrody powodujące, że przez sporą część gry jest się kozakiem sieczącym wrogów z łatwością. I o to chodzi - bo po to zginąwszy parę razy ktoś podjął wyzwanie, by potem zasłużyć na tę nagrodę. Ale mógł też iść podpowaidaną przez grę ścieżką i też było ok. Eksploracja bez stref i nie rujnowała gameplayu. Kolejny przykład - BG2. Czy ktoś bronił wyjść z Athkatli zaraz w drugim rozdziale i jechać na wzgórza wichrowych włóczni? No nie. Mieliśmy małe szanse, ale gdyby ktoś wtedy pokonał firkragga i zgarnął karsomira - rewelacja. W W3 dostałby równowartość miecza dwuręcznego +1...
CZY NAPRAWDĘ TO BYŁO AŻ TAK TRUDNE? (caps celowy bo naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, jak doświadczeni devi mogli zaprojektować coś tak nieudolnie, niedbale i bez polotu). Czy za questy proste nie można dostać mało doświadczenia a za trudne dużo niezależnie od levelu? Skalowanie i zabieranie expów za to, że ma się już duży level to zamach na grę z otwartym światem - naprawdę. Zamiast spokojnie oczyścić w Velen co się da, musiałem ruszyć do Novigradu, w momencie przewidzianym przez twórców i tak przez całą grę... Argumenty o tym, że przecież nie dla exp się gra wkładam między bajki i za fanbojstwo uważam. Jeżeli w grze jest mechanika punktów doświadczenia oczekuję, że będzie dobrze zrobiona. To natomiast wygląda tak, jakby RED-zi nie umieli zaprojektować gry takiej, w której łatwymi sposobami nie będzie dało się zabić dużo silniejszego potwora (co z kolei świadczy o słabości pozostałych mechanik) i wprowadzili sztuczne ograniczenia, kompletnie zabijające radość z eksploracji.
W ten sposób dla mnie taki Baldur's Gate 2 jest mniej liniowy od W3, a chyba nie o to chodziło.
Podsumowując ten przydługi wpis, imo bardziej na zdrowie W3 wyszłoby, gdyby gra utrzymała konwencję W2 i dawała po prostu "więcej" contentu + dopracowała mechaniki - porwanie się na otwarty świat to było jednak za dużo dla naszych ulubieńców (to ostatnie bez ironii, bardzo kibicuję RED-om by stali się globalną i silną polską marką). Zwyczajnie ciężar i ambitne założenia takiej gry nie zostały udźwignięte i mamy potem tego typu uproszczenia i sztuczne ograniczenia, a także schematyczność i pustkę świata, który miał być pełny, żywy etc. Gra jako teoretycznie "zamknięta' broniłaby się dużo bardziej.
Jeśli ktoś doczytał dziękuję za uwagę
Last edited: