MINUSY Wiedźmina 3 & niedotrzymane obietnice

+
Dla mnie to szkoda trochę, że po skończeniu gry:
Nie mamy swojego miejsca do którego moglibyśmy wrócić. Świat wraca do tego momentu co przed ostatnią bitwą, ok tu nie ma problemu. Ale przy zakończeniu w zależności od tego czy odeszliśmy z Triss czy też Yennefer mówione jest o tym że zamieszkał w jakimś domku i " żył długo i szczęśliwie" - coś w tym stylu.
Chodzi mi o to, że szkoda że po skończeniu głównej linii fabularnej nie dostajemy takiego domku, gdzie moglibyśmy wrócić od czasu do czasu do swojej wybranki.
Miejsca, gdzie moglibyśmy przechować swoje miecze, zbroje, trofea i inne rzeczy. Po prostu czuć taką pustkę (dziurę). Wygląda to trochę tak, jak by miejsca fabularne w ogóle nie miały miejsce. Zabrakło mi też możliwości, jaką daje pójście z przyjaciółmi do karczmy na piwo czy gwinta lub jakąś inną tego tupu zabawę. Coś jak w gta, gdzie można zaprosić kogoś do wybranego miejsca. Niby nic strasznego, że nie ma tej opcji ale jednak fajnie by było gdybyśmy coś takiego dostali. To samo jeśli chodzi o sprawy z Yennefer czy Triss, że moglibyśmy w dowolnym czasie i miejscu zaprosić je na jakąś kolacje czy coś :)

Wiem, wiem takie drobiazgi, ale fajnie wpływają na realizm rozgrywki. Sprawiają, że jednak później możemy się spotkać z ważnymi postaciami fabularnymi. Nie mniej Wiedźmin to wybitna gra, która zasługuje na 10/10. Może takie rozwiązanie ktoś doda w jakimś modzie ? Kto wie :D ?
 
To i ja dorzucę swoje trzy grosze w kwestii otwartego świata. Nowy Wiesław od samego początku zapowiadany był jako redefinicja gatunku, pierwszy crpg który połączy zalety otwartego świata z tym, co u Redów najlepsze, to jest dobrą historią i wyrazistymi, wiarygodnymi postaciami. Doskonałym przykładem produkcji spełniającym owe warunki jest RDR od Rockstara (szkopuł w tym, że to nie crpg). Jak dla mnie to również najlepsza gra z otwartym światem ever, bez podziału na gatunki, a Wiedźmin? Czy ta sztuka się udała się również CDP RED? Cóż… Nie.
Ale nim o tym szerzej należy zaznaczyć, że szczęśliwie to, co było wizytówką Wieśka, czyli właśnie wspomniana opowieść i postacie są nadal jak najbardziej na poziomie (przynajmniej do etapu do którego udało mi się dotrzeć). Jeśli więc ktoś nie zwraca uwagi na nic za wyjątkiem samej opowieści raczej będzie ukontentowany. Ale jeśli ktoś lubi rozległe, żyjące światy i przykłada do tego aspektu dużą wagę, to cóż, raz na jakiś czas zapłacze rzewnie.
Bo tym co zawiodło i w moim odczuciu leży jest właśnie otwarty świat. Tego rodzaju miejsca powinny bawić same w sobie, być równie ważnym elementem gry, co sama historia, a może nawet ważniejszym. W tym celu niezbędna jest pewna (dość duża) doza wiarygodności, musi świat taki sprawiać wrażenie autentycznego i tego tu brakuje, to się nie udało. Teren dostępny do eksploracji w W3 na pewno jest rozległy, jest również piękny, bez dwóch zdań, ale zarazem martwy, a przez to dość często nudnawy, a nawet męczący.
Początki są jednak niezwykle obiecujące , gracz obrywa w twarz ogromem obszaru jaki się przed nim roztacza i miejsc, które można zwiedzić i jest świetnie. Człek zagłębia się w to i niemal od razu dochodzi do wniosku, kurczę, jakie to dobre. Niestety w moim wypadku były to jeno miłe złego początki i im dalej w las tym było gorzej i gorzej, tym mocniej rzucały się w oczy, uwierały niedostatki Wiedźmina w tym elemencie i jak w przypadku gumy do żucia z początku niezwykle słodkiej, tak i tutaj smak płynący z eksploracji świata szybko się ulotnił, został tylko warunkowy odruch żucia, bo żuć (przemieszczać się po tym świecie) przecież trzeba, o ile zależy graczowi na poznaniu fabuły, a przecież zależy, bo W3 to głównie historia. A nawet wyłącznie opowieść i niestety niewiele więcej.
Tak czy inaczej zadania, kreacje postaci, to coś, co w W3 autentycznie kocham, otwarty świat w wiedźmińskim wydaniu jest natomiast tym czego szczerze nienawidzę. Upstrzony masą wiosek makiet z enpecami zombie, obdarzonymi równie biednymi algorytmami AI, co przeciętne skupisko alg. Tyle przed premierą się nasłuchałem o zaawansowaniu sztucznej inteligencji, istnych ekosystemach zawartych w grze. Przykładowo miejsce ubitych bandytów miały zajmować monstra ciągnące do padliny, które to stwory mogły stanowić dla okolicznych mieszkańców zagrożenie nawet większe niż tamci grasanci. I co? I pstro. Niczego podobnego w grze nie uświadczymy, to nie RDR, to nie GTA, to nawet nie TES z niedoskonałym, ale jednak przyjemnym radiant A.I. (na tle Wiedźmina niestety wybitnym).
W nowej odsłonie perypetii białowłosego wiedźmaka enpece przyspawani są do konkretnych miejscówek, co najwyżej pokręcą trochę po wiosce, ale nie pójdą grupą do lasu po chrust (bądź podziwiać widoki, wszystko jedno) czy gdziekolwiek indziej. Na posterunku granicznym żołnierze nie przepuszczą nikogo, ta sama grupa manekinów będzie tkwiła w jednym miejscu aż zakwitnie, nic się nie zmieni, choćby się waliło i paliło. Nie wybiorą się też rabusie do wioski po fanty, choć w grze co rusz natykamy się na obozy bandytów, jest ich multum. Co z tego, skoro służą tylko jako zapychacze, tak by świat nie wydawał się pusty? Tyle że on jest pusty, poza questami nie ma w nim nic ciekawego do roboty. Ten świat nie żyje i nawet nie próbuje udawać, że jest inaczej.
W takim TES V byłem świadkiem sytuacji, jak to oficer kazał paru strażnikom sprawdzić pogłoski o bandytach, którzy rzekomo szwendają się po okolicy i strażnicy ci faktycznie poleźli gdzie im kazano, nie teleportowali się magicznie tylko poszli i na rzeczonych grasantów napatoczyli. W tymże TES’ie podobnie jak w Wieśku mamy historię pewnego konfliktu. Mieszkańcy prowincji chcąc wyrwać się spod imperialnego buta wszczynają bunt, tyle że tam to się faktycznie czuje. Nie raz i nie dwa byłem świadkiem losowych, przypadkowych starć rebeliantów z imperialnymi. Taki smok potrafił nabroić w osadzie, a wampir nocą zakradnie się szukać świeżej krwi i bardzo często zostanie przy tym spacyfikowany przez stróżów prawa i porządku. Cóż, ryzyko zawodowe. Dlatego pomimo całej fabularnej mielizny i papierowych bohaterów tam świat faktycznie wydaje się żywy, autentyczny i w dużym stopniu niedostatki scenariusza rekompensuje. Tymczasem w W3 choć teoretycznie wojna na całego, choć posterunki Czarnych i Redańczyków są od siebie o rzut beretem żadnych niesnasek, incydentów nie ma, nawet jeśli obóz bandytów znajduje się kilkadziesiąt ledwie metrów od posterunku żołdaków nie wydarzy się nic. Pełna symbioza. Patrole materializują się z powietrza (dosłownie) zawsze w tych samych miejscach, podobnie jak grupki wędrujących enpeców. Po parudziesięciu godzinach człowiek już na pamięć wie, gdzie i co w takim Velen się pojawi.
Na każdym kroku czuć i widać, że nie ma tu żadnych algorytmów SI tylko garść prostych, zapętlonych skryptów. Cholery idzie dostać, gdy piąty raz przejeżdżając dokładnie w tym samym miejscu można natknąć się na południcę, którą ubiło się już z trzy razy, a która wesoło spawnuje, najwyraźniej w nieskończoność. I którą można spokojnie olać, bo zagrożenia nie stanowi żadnego. Dla nikogo. Mimo że kawałek dalej miejscowi robią w polu potworzyca im prac nie zakłóci, czasem ktoś podrze ryja, że nie chce umierać, ale spokojnie nic mu nie grozi, potwór jest oswojony i tak głupi, że nie ruszy się spoza wyznaczonej przez dewów strefy dwóch metrów kwadratowych. Podobnie taka wiwerna i gryf, będą się kręcić niczym karuzela w wyznaczonym miejscu i nie ruszą choćby im przyszło paść z głodu, nie poleci taka owcy porwać, czy chłopa z pola, bo nie. Pilnuje toto jakiejś skrzyni ze schematami czy innymi bezwartościowymi suwenirami, bo to jest jego racja bytu. Bezwartościowymi, bo takie de facto gęsto porozmieszczane skrzynie z fantami są. Szczególnie jeśli mamy typowo wiedźmaczy ekwipunek, wówczas odwiedzanie licznych znaków zapytania na mapie mija się z celem. Wszystkie są niemal identyczne, nieciekawe i na dłuższą metę bardziej zniechęcają niż zachęcają gracza do eksploracji tego rozległego świata. Z tytułu eksploracji nie płyną żadne profity, nie jest ona też zajmująca sama w sobie, jako że nic ciekawego nie dzieje, na żadne zdarzenia losowe się nie natkniemy, bo takich tu nie ma, nie może być skoro świat nie żyje. Co najwyżej natkniemy się na jakieś questy minutówki, schematyczne, proste, w zasadzie nie różniące się od wspomnianych już pytajników.
Wracając jednak do braku życia. Utopce, upiory i wszelkie inne tałatajstwo hasa radośnie niezależnie od pory dnia i pogody i nie wchodzi sobie wzajem w paradę. Po kiego grzyba w grze cykl dobowy i dynamiczna pogoda, skoro zdają się psu na budę, niczemu nie służą? Potwory, ludzie, wszystko jest przyspawane do określonych miejsc, statyczne i niemal nigdy dochodzi miedzy nimi do interakcji (miałem raptem jedną sytuację, kiedy to wilk zaatakował enpeca, ale że był to ten jeden jedyny wyjątek pewnikiem stał za tym bug). Za to w którejś z wiosek byłem świadkiem takiej oto kuriozalnej sytuacji, kiedy to punktualnie o czwartej (albo piątej) nad ranem wszyscy enpece, jak na sygnał wybiegli jednocześnie z chat i z miejsca zajęli przypisanymi skryptem czynnościami. Kobieta zaczęła trzepać dywan, jakiś chłop zbijać płotek i tak dalej, aż do wieczornego gwizdka, jak w wojsku cholera.
Często ciężko mi zawiesić niewiarę, wsiąknąć w świat przedstawiony, bo ten aż krzyczy, patrz jaki jestem sztuczny, jestem tylko makietą do questów. Nawet w W2 Flotsam budziło się do życia stopniowo, a taki rzeźnik nim przystąpił do roboty najpierw przysiadał na stołku przed chałupą i szamał śniadanko. W stareńkim Gothicu, coś podobnego było normą, a w takiej Ultimie VII enpece miały nawet zróżnicowany cykl zajęć. Ten sam ludek mógł czytać książkę, iść na ryby, walnąć się spać, czy iść na spacer. Zależnie od tego na co miał danego dnia ochotę, a jeśli miał robotę, to w określonych godzinach w tej pracy siedział. W Wiedźminie taki questodawca będzie tkwił w jednym miejscu non stop, nic nie robiąc, bo jeszcze by go, nie daj Boże, gracz przegapił (jakby sam wykrzyknik i oznaczenie na mapie nie wystarczyły). Więc trwają tak bidule na posterunku bez jedzenia, picia i snu, podobnie jak niektórzy kupcy i rzemieślnicy napieprzający młotem 24 godziny na dobę. Zbitek pikseli w Ultimie miał w sobie więcej życia niż całe osady w W3, więcej niż taki Dijkstra czy inny Zoltan i to jest prawdziwie smutne. Co z tego, że dana postać jest świetnie napisana, skoro cały czas tkwi jak słup z questami w jednym miejscu i nie robi absolutnie nic, zupełnie jak w jakimś podrzędnym MMO? Scenarzyści się nagimnastykowali by bohaterów uwiarygodnić, tyle że ich wysiłek został tym oto sposobem w znacznym ztopniu zniweczony. W W1 towarzysze Geralta autentycznie coś robili, czymś zajmowali, żyli. Nawet na tle tej jedynki W3 wypada pod tym względem ubogo. Porównywanie do RDR czy GTA V nie ma tutaj sensu, to na tym polu zupełnie inna liga. Z uwagi na tak, a nie inaczej zrealizowany świat dość często łapię się na tym, że historia mnie nie angażuje mnie tak jak powinna, nie porywa, losy poszczególnych postaci nie obchodzą jakoś specjalnie, bo i jak mają mnie obchodzić tabuny „żywych trupów” przejawiające pozory życia wyłącznie w dialogach?
Wrażenie sztuczności świata potęgują mi levele niemilców. Nie wiem kto wpadł na pomysł by zwykłego ghula dawać w wariantach level 1/9/11/23. Na litość boską to pospolity ghul i absurdem czystej wody jest umieszczenie w grze takowych na 9 czy 11 levelu. Ich miejsce powinny zająć na przykład graveiry, a na 23 poziomie coś w rodzaju cmentarów.
W stareńkich Falloutach jeśli postać gracza miała niski poziom i napatoczyła się na mutanta z miejsca musiała brać nogi za pas, a super-mutant czy milusiński we wspomaganym pancerzu to już była potęga. Podobnie we wspomnianym powyżej Gothicu, nawet jeśli ogarniało się wilki, skrzekacze i gobliny to taki ork to było coś, a co dopiero elitarny ork. Tymczasem w W3 wiwerna może być słabsza od parki ghuli, bo trupojady, choć pospolite do bólu, z pupy otrzymają level 23 podczas, gdy bestia z pozoru zdecydowanie groźniejsza lichy dziewiąty. Podobnie 14 levelowy nilfgaardzki oficer w pancerzu gwardzisty jest pyłkiem marnym przy byle krasnoludzkim oprychu z toporem na 24 poziomie. O wszystkim decyduje nie to z czym mamy do czynienia, tylko ten cholerny level, kolejny patent rodem z MMO. To jest tak słabe, tak kiepsko pomyślane, że ręce opadają. Wysokopoziomowymi przeciwnikami nie powinny być pod żadnym pozorem byle popierdółki w rodzaju ghuli czy upiorów.
Świat w W3 miał być na modłę tego z Gothica, nie jest. Pod względem konstrukcji, wiarygodności ustępuje grze Piranhy. Wiedźmin miał być też wolny od level scalingu i faktycznie jest, ale tak jak może być level scaling fatalny (TES IV), tak może być rozwiązany całkiem sensownie (TES V). I najwyraźniej jak może być zacny brak level scallingu (Gothic), tak można to skopać po całości, jak to ma miejsce właśnie w Wiedźminie.
Rzeczy takie jak nie najlepsza pracy kamery czy ubogie udźwiękowienie środowiska (95% czasu gry towarzyszy nam odgłos wyjącego wiatru, żadnych tam świerszczy, ptaków, rechotu żab, bida) i inne bolączki (POI wydmuszki, levele broni, dobra ale stanowczo zbyt powtarzalna muzyka itd.), nie bolą mnie nawet po części tak, jak ów niezbyt żywy świat (szczątkowe algorytmy sztucznej inteligencji).
Problem jest na tyle duży, że aktualnie korzystam dość często z FT, co w takim GTA V jest dla mnie nie do pomyślenia, jako że tam szwendanie się, wchodzenie w interakcję ze „światem” na wszelkie możliwe sposoby sprawia mi masę frajdy. W W3 eksploracja nie sprawia tyle radości, co w innych grach z otwartym światem. Po stokroć lepszy byłby tutaj świat mniejszy, choćby i znacznie, ale faktycznie żyjący. Media się zachwycają, gracze też, a ja mam problem, bo W3 mnie męczy. Nie cały czas oczywiście, ale zdecydowanie za często. Dwie wcześniejsze odsłony łyknąłem w mgnieniu oka i wołałem o więcej. A tutaj mam problem, bo bawię się jednak wyraźnie gorzej niźli w przypadku W1, a nawet dwójki. Jak nad słabościami fabularnymi jakoś potrafię przejść do porządku, tak brak żyjącego świata to cos, co boli mnie bardzo i negatywnie wpływa na odbiór gry (dlatego omijam produkcje Bioware’u szerokim łukiem). W3 to bez wątpienia dobra gra, momentami bardzo dobra, ale jednak też często (podkreślam, dla mnie) męcząca. Otwarty świat w W3 jest poniżej przeciętnej, a CDP RED ma nad czym pracować przy Cyberpunku, jeśli studio nie chce błędu popełnionego przy W3 powtórzyć. Przede wszystkim potrzebne są jakieś algorytmy SI.
 
@eustachy_j23 - kurczę, zgadzam się z Tobą w 100%. Jak wszyscy zachłysnąłem się grą, ale po 50h już nie jest tak kolorowo niestety. Warstwa fabularna, jest świetna, główne i poboczne questy to jedne z najlepiej napisanych rzeczy, z jakimi zetnąłęm się w grach komputerowych, natomiast sztuczność świata poraża. Nie będę powtarzał tego, co napisałeś, natomiast dodam, że wrażenie potęgują kwestie wypowiadane przez NPC-ów - w nieskończoność co kilka sekund jedna i ta sama linia. Po n-tej wizycie w folwarku Barona mam ochotę zaszlachtować tę kobitę, co to jej mąż obierki do domu przyniósł albo dać jej trochę żarcia w prezencie, byleby tylko przestała chromolić o w kółko o tym samym.

Ostatnio moja luba zapytała mnie "A co ty coraz rzadziej w Wiedźmina grasz?". Zacząłem się nad tym zastanawiać, ale już nie muszę, bo Twój post doskonale artykułuje moją opinię o W3.

Gdyby tak połączyć AI z TES V i fabułę z W3 mielibyśmy majstersztyk.

Po raz kolejny napiszę to samo (chociaż pisałem już tak wiele razy na tym forum - w różnych kontekstach... co też coś znaczy) - pozostaje mieć nadzieję, że społeczność modderów rozwiąże te problemy, jak tylko wyjdzie RedKit. Ale jeśli REDzi będą się znowu ociągać z wypuszczeniem RedKita, to modderzy dostaną Fallout 4 i po Wieśku nie zostanie świat... przepraszam, ślad.
 
@eustachy_j23

Mieszkańcy prowincji chcąc wyrwać się spod imperialnego buta wszczynają bunt, tyle że tam to się faktycznie czuje. Nie raz i nie dwa byłem świadkiem losowych, przypadkowych starć rebeliantów z imperialnymi.

To my chyba w zupełnie inne TESy graliśmy. Chyba, że miałeś zainstalowane pełno modów, które takie rzeczy właśnie dodają (normalnie nie ma starć Cesarscy vs Gromowładni, a bitwa o Białą Grań to parodia).

W Skyrimie W OGÓLE nie czuć wojny domowej. Od tam ktoś burknie, że się szczelają czy tam tłuką. Losowe mechaniki i zadania w stylu "Przynieś przedmiot X osobie o imieniu Y." razy sto. Za taki otwarty świat to ja dziękuję. Zostanę przy wieśku.

Jeden "random encounter" z trzema podróżnymi w Wiedźminie, z którymi można było normalnie porozmawiać o świecie miał więcej klimatu i immersji niż te wszystkie "zajebiaszczości" Skyrima.

Rozumiem różne gusta i to, że wizja świata w Wiedźminie mogła się nie podobać. Faktycznie są zapychacze w postaci obozów bandytów i kontraband. Ale to, co piszesz o TES to herezja.
 
Rozumiem różne gusta i to, że wizja świata w Wiedźminie mogła się nie podobać. Faktycznie są zapychacze w postaci obozów bandytów i kontraband. Ale to, co piszesz o TES to herezja.

Herezja nie herezja, jeśli tak chcesz to nazwać twoja wola. Takie nie inne zwyczajnie jest moje zdanie. Wnioski do których doszedłem na podstawie stu kilkudziesięciu godzin spędzonych zarówno przy Wieśku, jak i Tesie V (przy czym w oba tytuły nadal gram), więc zmienić się już nie zmieni. Dla mnie otwarty świat w W3 to coś co ewidentnie nie wyszło, wykonanie tego elementu mam za, w najlepszym wypadku przeciętne. Bethesda czy Rockstar mają na tym polu dużo większe doświadczenie i czuję to nader często eksplorując rozległe przestrzenie w W3. Naturalnie grę uważam za dobrą, zakupu nie żałuję i gdybym miał oceniać powiedziałbym, że to bodaj najlepszy, najbardziej kompletny z erpegów wydanych dotąd przez CDP RED, choć niekoniecznie najbardziej udany Wiedźmin. Jestem przekonany, że Wieśkowi dużo bardziej na zdrowie wyszedłby świat mniejszy, bardziej skompresowany, ale zarazem dopracowany (coś na wzor Gothica), a może nawet pół-otwarty. I jeśli kiedyś doczekamy się kolejnej gry osadzonej w tym uniwersum, to mam nadzieję, że CDP RED pójdzie w tym właśnie kierunku, a nie będzie na siłę brnęła w otwarte światy, które wprawdzie bardzo lubię, ale na których też stosunkowo łatwo się wyłożyć.
 
normalnie nie ma starć Cesarscy vs Gromowładni, a bitwa o Białą Grań to parodia).

Są, zwykle są to starcia 3 vs 3/4 vs 4- Gromowładni z Cesarskimi, lub Elfami (Talmor chyba się zwało to imperium), oraz jacyś kapłani z potworami, ale zdarzają się to niezwykle rzadko. Kiedyś miałem sytuację że natknąłem się na kilka trupów Gromowładnych, zbliżyłem się i z lasu wypadło 4 elfów pytając czy wierzę w jakiegoś boga. Czasami można się natknąć na eskortowanego więźnia, lub kuriera, jest też jedna oskryptowana (znaczy tak mi się wydaje, bo zawsze miałem z tym do czynienia w tym samym miejscu) sytuacja w której zatrzymali mnie Cesarscy żołnierze, z czego jeden nie miał butów inny jakiegoś innego elementu wyposażenia i nakazali mi zapłacić za przejście, po ich zabiciu, natknąłem się na ciała zabitych Cesarskich.
W Skyrimie przeciwnicy również respią się w konkretnych miejscach, w pewnej górniczej osadzie do której miałem dostarczyć list, zabiłem chyba 3 smoki w ciągu jednej wizyty...
Ale nie gloryfikował bym tak tego AI, w Wiedźmaku również zdarzają się takie rzeczy i również niezwykle rzadko, znajomy opisał mi sytuację że wilk zaatakował wieśniaka, a Geralt nie zdążył go zabić, po jakimś czasie przy ciele spotkał płaczące dziecko. Raz pędząc na Płotce wpadłem w wir walki bandytów z utopcami bodajże, nie pamiętam dokładnie dlaczego, ale spadłem z konia mijając ich (chyba kopnął mnie wierzgający koń, którego mijałem, ale nie jestem pewien), trafiłem też na kilku podróżujących kupców... tak więc i tu się to zdarza.

Wydaje mi się że w grze pierwotnie był nieco lepszy system AI, jednak z jakiegoś powodu go wycięto, pozostały jedynie jakieś szczątkowe elementy. Niektóre rzeczy da się poprawić w paczu, jak np. NPC które nie mają zamiaru kłaść się spać, czy wstają w jednym momencie, jednak musiałby ktoś z testerów (czy graczy) połazić w nocy po świecie i pospisywać, których NPCów dotyczy problem. Innych, jak przyspawani NPC z zadaniami będzie dużo trudniej poprawić.
 
Gdy wyjdzie Redkit, to mnóstwo rzeczy będzie dało się poprawić. O ile wyjdzie szybko, chociaż patrząc na politykę Redów, nie wierzę w to. W sumie kto by się przejmował PC...
 
Raz pędząc na Płotce wpadłem w wir walki bandytów z utopcami bodajże, nie pamiętam dokładnie dlaczego, ale spadłem z konia mijając ich (chyba kopnął mnie wierzgający koń, którego mijałem, ale nie jestem pewien), trafiłem też na kilku podróżujących kupców... tak więc i tu się to zdarza.

Dużo, dużo rzadziej i zdarzenia takie nie wydają się w żaden sposób losowe, tylko na sztywno ustalone. Za to wędrować po świecie potrafią chyba wyłącznie kupcy, cała reszta enecowej ferajny drepcze sobie zawsze w tych samych miejscach, albo i nie drepcze tylko stoi, calutką dobę, siedem dni w tygodniu.

Wydaje mi się że w grze pierwotnie był nieco lepszy system AI, jednak z jakiegoś powodu go wycięto, pozostały jedynie jakieś szczątkowe elementy.

Wątpliwe. Gdyby faktycznie tak było, nie omieszkano by się tym pochwalić, jak Bethesda Radiant A.I. swego czasu. I choć to nie jest tak dobre jak pierwotnie obiecywano, choć ma słabości, to jego niewątpliwą zaletą jest fakt, że jednak jest. W przypadku W3 już drugi raz zapowiadano nawet nie tyle żyjący świat, co całe ekosystemy, a co z tego wyszło widać. Wątpię aby ta koncepcja wyszła w ogóle poza etap mglistego planu, gdyby istniał przynajmniej jakiś prototyp bardziej zaawansowanej niż przeciętna rzepa SI, to gdzieś by go zaprezentowano, a że tego nie uczyniono, to sprawa jest jasna.

Co zaś się tyczy narzędzi moderskich oby nie bylo jak z dwójką, że kiedy wreszcie wyjdą, to zainteresowanie nimi będzie znikome. A że narzędzia są potrzebne pokazuje choćby sprawa kamery, rzecz niby do modyfikacji prosta, ale bez dostępu do plików moderzy mają związane ręce.

W sumie kto by się przejmował PC...

Na pewno nie Rocksteady*

*Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
 
To tak jak przed chwilą u mnie, tuż po
powieszeniu się krwawego barona
od jednego z żołnierzy zgromadzonych wokół słyszę "ahahahahaha" a od drugiego "pora by spuścić z wora".
Gratulacje, że teksty npc dostosowują się do sytuacji. Szczególnie w takim momencie. Bez komentarza...
 
Rozumiem, że średniowieczni bandyci, którzy myślą tylko o sobie mają się smucić? Nie wszyscy mogli go lubić.
 
Rozumiem, że średniowieczni bandyci, którzy myślą tylko o sobie mają się smucić? Nie wszyscy mogli go lubić.
Tylko, że z wora spuszczają przy każdej chacie :) Tu chodzi o powtarzalność tekstów. Osobiście jeszcze raz powtórzę - Jako całość to słabo to wyszło. No ale REDZI lubią cyck/dupy (nie no spoko ale bez przesady)i i zamiast dopracować ten "zaludniony i zmienny" świat to 16h poświęcili na sceny w burdelu. Co to jest ? Porno ? Na dodatek wyszło to ..... beznadziejnie.
 
zamiast dopracować ten "zaludniony i zmienny" świat to 16h poświęcili na sceny w burdelu.
Chyba 16 minut.

Dorzucam do wora wygląd postaci męskich na Skellige, które to obowiązkowo muszą mieć 50 cali w pasie i ponad 120 kg masy, jednakową budowę nierządnic i rzecz najważniejszą (wymienioną na innym forum) :
W całej grze nie ma żadnych nastolatków. Są małe dzieci, a dalej już tylko młodzieńcy w wieku Cirilli lub Radowida. Nie uświadczysz postaci w wieku 11-17 lat, co znacznie obniża wiarygodność świata gry.
 
Pytanie czy dało się inaczej? Przy takiej skali świata i ilości NPCów? Dogranie dodatkowych, opcjonalnych odzywek to byłyby gigantyczne koszta. Bądźmy poważni, REDzi nie mają nieograniczonej ilości gotówki.

Gra i tak posiada ogromną ilość różnych dialogów przechodniów. Ja już gram 250h i nadal zdarza mi się usłyszeć nowe odzywki, rozmowy między wieśniakami których nigdy wcześniej nie słyszałem.
 
Nie jestem pewien czy zamiast dogrywać nowe dialogi rozwiązaniem by nie było ograniczenie istniejących. Tak, żeby dany npc wypowiadał daną kwestie raz na jakiś czas, zamiast za każdym razem gdy Geralt jest w pobliżu. Bo przyznać muszę, że strażnika z Kaer Trolde, (którego mała Norgul codziennie ma jutro urodziny, a on nie wie co ma jej kupić) mam już ochotę zepchnąć z tego mostu ;)
 
Last edited:
"Dali się, k..., oklepać jak novigradzkie dzi.ki"
"Ostatni raz wzywam do wydania ksiąg nieprawomyślnych, a zwłaszcza grymuarów i pism Święty Ogień plugawiących!"
 

Attachments

  • 1234931504682.jpg
    1234931504682.jpg
    53.3 KB · Views: 39
Dokładnie tak jak napisał Duraglar. Kiedy
zabijemy kompanów ludzi Barona, ci tylko toczą z tego bekę - "Dali się oklepać..." a sam Sierżant po śmierci Barona pyta się wiedźmina "Mamy siedzieć i płakać?"

Raczej wątpię, czy ludzie którzy gwałcą małych chłopców przejęliby się czymś takim.
 
Nie wiem. Ale jeśli wyczyścimy obszar, w którym np. były wilki, to przy następnej wizycie można tam spotkać niezłe stado jeleni.
 
Pytanie czy dało się inaczej? Przy takiej skali świata i ilości NPCów? Dogranie dodatkowych, opcjonalnych odzywek to byłyby gigantyczne koszta. Bądźmy poważni, REDzi nie mają nieograniczonej ilości gotówki.
Tylko oni nie są poważni.
to 16h poświęcili na sceny w burdelu
z którego nie musimy w całej grze skorzystać. Mogli parę godz. przeznaczyć na dogranie kilku(nastu) kwestii do botów - fa ra ra ra.
Podróż nocą też ponoć miała "być wyzwaniem". Przez krótki czas grałem w inna polską produkcję - Dying Light. Tam różnica między dniem a nocą była wyraźnie zarysowana. W początkowej fazie rozgrywki czuło się niebezpieczeństwo chodząc w nocy. Ewidentnie było widać "inne potwory". W W3 nie ma czegoś takiego niestety.
 
Last edited:
Czego zabrakło wam w Wiedźminie 3?

Jest sporo tematów w których każdy opisuje swoje żale odnośnie najnowszej produkcji CDPR. Dlatego w tym temacie chciałbym uniknąć krytyki na temat zastosowanej mechaniki gry, grafiki itp. Zamiast tego wolałbym się dowiedzieć jakich małych smaczków wam zabrakło w wiedźminie 3. Dla mnie zdecydowanie brakuje jakiejś epickiej walki z wielkim potworem, coś pokroju kejrana z poprzedniego wieśka. Owszem gryfy, leszy czy biesy są spore, ale jednak to nie jest to.
Na wyspach skellige kilkukrotnie mamy możliwość zaokrętowania się na okręt. Tylko czemu żaden ze scenarzystów nie wpadł na pomysł stworzenie chociaż krótkiego epizodu na otwartym morzu ? Nie było to by zbyt skomplikowane, a na pewno było by przyjemną odskocznią od misji "terenowych"
 
Top Bottom