Pal sześć już samą oprawę.
Tak, gra pokazywała (mniej więcej od początku 2015 roku - kilka miesięcy przed premierą), że jednak nie jest tym na co była tak usilnie kreowana od ponad roku. Jednak jednocześnie mieliśmy słowa twórców zaprzeczające jakimkolwiek zmianom zmierzającym w stronę pogorszenia oprawy. W sercach graczy wciąż mogła kiełkować nadzieja (np.: pokazywana jest wersja konsolowa, a PC wydanie PC przecież będzie lepsze - nikt przez długi czas nie myślał wówczas nawet o visual parity w wykonaniu RED'ów, takie praktyki były zachowane dla "złych" wielkich zagranicznych wydawców i ogólnie piętnowane i wyśmiewane w forumowym środowisku, podobnie z resztą jak temat kiepskiej optymalizacji tytułów PC). Pokazywanie gry w jej prawdziwym stanie, na "krótko" przed premierą, miało jedynie (w moim rozumowaniu) złagodzić (Amerykanie mają taki piękny zwrot "damage control" ) nieco cały "przekręt" (celowo w cudzysłowie, bo nie chodzi dosłownie o przekręt w pełnym rozumieniu tego słowa) z dotychczasową kampanią marketingową.
Udało się bo sama gra okazała się być dobra (w ogólnym rozrachunku), ale... miałem nie mówić o grafice. Wracam więc do mojej myśli, a powyższe można zaklasyfikować jako wtrącenie mające na celu uzasadnienie treści mojej dalszej wypowiedzi w tym temacie (ot, taki szczwany plan).
Najbardziej dziwi mnie (i jednocześnie nieco boli, chociaż z czasem ów ból słabnie) to co RED'zi, jako firma, robią ze swoim wizerunkiem (w skrócie niszczą go). Usilne próby kreowania uczciwych relacji i skruchy przy ewentualnych błędach właśnie bezpowrotnie poszło... w las (używając kulturalnych zwrotów, ale w myślach mam coś znacznie mocniejszego). Zastanawia mnie niezmiernie tylko jedno - jaki sens miały wcześniejsze postępowania w świetle obecnego marketingowego wizerunku firmy i czy to wszystko było od początku zaplanowane (w sensie wyrobienia sobie reputacji aby później na niej "pojechać" )?
Osobiście bardziej "cenię" te wielkie "złe firmy", po których wiem czego mogę się spodziewać niż "wilka w owczej skórze".
No, cóż już zupełnie inaczej patrzę na RED'ów... i pozwolę sobie zakończyć kolejnym angielskim wtrąceniem:
"Fool me once, shame on you; fool me twice, shame on me."
P.S.