"Nie miecz czyni bohatera" czyli prośba do Redów

+
refindo, o szczerbieniu napisałem to samo dwa posty wyżej ;)

popieram to o przygotowaniu do walki. Ja rozumiem, pogoń za zachodem, ale może Redzi pomyśleliby nad jakimś trybem hardcore, który nie polega jednak na jednym życiu, a potem save do kosza, tylko własnie na takich przygotowaniach do walki, jeden miecz na cały czas itp.
 
kwestię mieczy widziałbym tak:
1.Procentowy udział obrażeń w stosunku do umiejętności władajacego (dajmy na to pierwsza lepsza brzytwa dała by +70% gdy na przykład miecz wyśmienity och i ach dawałby + 200% do tego co może zrobić wiesiek bez żadnej brzytwy)
2.podzielić umiejętnośc posługiwania się mieczem na etapy wynikajce z doświadczenia w posługiwaniu się nim w walce (podobnie jak było z wiedzą o potworach w W2) czyli ów miecz och i ach po zakupie zadawałby dajmy na to +150% później +180% i finalnie 200% gdy Geralt czuj emiecz jak własną rękę i może nim żezać judaistyczne komary w locie.

Co nam to daje? po pierwsze umiejętności Geralta czynnie wpływają na możliwości w walce danym orezem, po drugie jeśli ktoś sobie upatrzy na poczatku gry miecz słaby sam w sobie ale dowali umiejętnościami w drzewku szermierza bedzie mógł go wrazić w szczelinę kazdego pancerza by zadać cios w miękkie.
Owszem do dopracaowani ai w cale nie idealne rozwiazanie i cyfry z dupy ale moim zdaniem najbliższa realizmowi opcja. Bliższa niż losowe obrażenia klingi od x do y , blak taki a taki a modyfikator do srania w krzaczkach -pińć. wtedy by klinge wziął Zdenek i za grosz czy dwa poszedł na potwory bo miecz ma tkai że pancerz penetruje na 100% dzięi czemu sam kontkat z ostrzem zabija wampira na miejscu.
 
Ludzie, bez przesady. Chcecie, by zwykłego bandytę można było załatwić jednym cięciem? A gdzie w tym wszystkim wyzwanie? Gdzie radocha z okładania wroga, skoro nawet nie będzie Wam dane zobaczyć wielu animacji szermierczych z wielkim trudem wykonanych w studiu motion-capture? Skoro wszystko będzie się kończyć po pierwszym czy drugim uderzeniu, gdzie w tym wszystkim przyjemność? Skoro marzy Wam się tak rygorystyczne podejście, to może Geralt niech też ginie po pierwszym trafieniu? Idźmy dalej - skoro chcecie realizmu książkowego, to dlaczego nie domagacie się małej ilości walki? Przecież Geralt usiekł w książkach nie więcej niż 20-30 potworów. Ale już widzę te lamenty, że mało zleceń wiedźmińskich, że nie ma spójności z książkami (i oczywiście nie ma słowiańskiego klimatu, co oczywiste, bo przecież gra jest robiona pod Amerykanów). Czyli generalnie podwójne standardy.

Zrozumcie: TO JEST GRA. A każda gra ma swoje prawa. Puryzm odłóżcie na bok, podobnie żelazną logikę. Tu ważny jest gameplay i balans. O ile mogę się zgodzić, że liczba mieczów (ponad 80) była nieproporcjonalna do długości W2, tak kompletnie nie zgadzam się z przekonaniem, że w grze powinno być mało broni (bo przecież w książkach Geralt łaził niemal zawsze z tym samym żelastwem). Geralt również nie zastawiał pułapek, nie rzucał petardami ani nożami. Eliksiry pił zaledwie kilka razy (dziwne, że nikt na to nie zwrócił uwagi :p ). Takie podejście zmierza do absurdu i powstania gry, która choć wierna książkom, będzie kompletnie niegrywalna dla większości graczy. To, czego W3 potrzebuje, to właściwych proporcji i dobrego balansu, a nie puryzmu. Puryzm niszczy różnorodność i zubaża gameplay.
 
Co do ginięcia po jednym uderzeniu, to w nowym DMC jest taki poziom trudności :p Przeciwnicy giną od jednego ciosu, ale Dante też. Może w Wiedźminie też się sprawdzi?
 
Według mnie najlepiej to było rozwiązane w pierwszym Wiedźminie. Ewentualnie w pierwszym Dragon Age lub w starych, dobrych grach D&D, takich jak Baldury czy choćby seria Neverwinter Nights.
W tych ostatnich każdy miecz (bądź inny oręż) zadawał takie same, bazowe obrażenia. W przypadku długiego miecza było to zwykle 1-8 pkt. Różnica pomiędzy zwykłym, niemagicznym ostrzem, a zaklętym lub szczególnie dobrze wykonanym mieczem wyrażała się w wartości dodanej do szansy trafienia oraz do tych bazowych obrażeń. W przypadku lekko zaklętego miecza to było zwykle +1. To znaczy, że taki miecz zadawał 2 do 9 pkt. obrażeń. Do tego oczywiście dodawało się modyfikatory wynikające z siły postaci, jej umiejętności (specjalizacja) itd.
Przykładowo, wspomniany miecz +1 w ręku silnego wojownika wyspecjalizowanego w walce takim rodzajem broni, używającego dwuręcznego chwytu zadawałby już 10 do 17 pkt. Podczas gdy w ręku słabego fizycznie barda ciągle tylko 2 do 9. Widać różnicę? A to przecież ten sam miecz. Najpotężniejsze, szczególnie mocno nasączone magią lub wykonane z najlepszych materiałów ostrza zwykle zapewniały w tych grach modyfikator +5 lub +6. Była to istotna różnica, ale nadal znakomity wojownik ze zwykłym, stalowym mieczem górował nad jakimś niewyszkolonym pachołkiem, choćby ten miał w ręku nawet ostrze wykute w kuźniach krasnoludzkich bogów.

Krótko mówiąc, miecz powinien mieć wpływ na obrażenia, ale mniejszy niż doświadczenie i umiejętności używającej go postaci. To jest paranoja, żeby ta sama postać, na tym samym poziomie biorąc do ręki jeden miecz zadawała nim 8 do 12 pkt. obrażeń, a biorąc do ręki drugi 60 do 70.

Przyszedł mi do głowy dobry przykład. Ciri, uzbrojona w gwyhyr jest straszliwym przeciwnikiem. Zadajmy sobie pytanie czy Ciri nadal byłaby nim trzymając w ręku gwyhyr, gdyby nie przeszła wiedźmińskiego szkolenia?
Według obecnie panującej w grach mody odpowiedź na to pytanie jest prosta: oczywiście, że tak!!! Nawet kulawy żebrak z bindugi we Flotsam mając w ręku dobry miecz staje się Conanem Niszczycielem ;) Czy nikomu poza mną nie wydaje się to śmieszne?

Jeszcze słówko do przedmówcy. Drogi Vojtasie, pisałem to już i napiszę znowu. Nie chodzi o to by w grze było mało mieczy. Niech ich będzie jak najwięcej. Tak, by każdy miał wybór. Ale realny. Bo wybór między mieczem zadającym 10 pkt. obrażeń i mieczem zadającym 100 pkt. to w istocie żaden wybór. To tak jakby wybierać między ładną ale za ciasną marynarką, a brzydką, która nie pije pod pachami.
We wspomnianych już grach z serii Nwn mieczy było zatrzęsienie. A te najlepsze gracz mógł sobie sam wykuwać, wedle uznania. Właśnie to, że umiejętności postaci decydowały o jej skuteczności sprawiało, że można sobie było dobrać broń kierując się jej dodatkowymi właściwościami, wyglądem itd. A nie tylko tym, ile obrażeń zadaje. Bo różnica między nimi pod tym względem nie była znowu aż tak duża.
 
No i cały sens w tym, że mieczy czy zbroi może być dużo, ale różnice między nimi nie mogą być tak pokaźne jak było w W2. Dzięki temu wpływ umiejętności i sprzętu na statystyki Geralta będzie lepiej wyważony.
 
Nissail said:
W jedynce podobały mi się miecze dodające określony procent do obrażeń. Na przykład miecz z czerwonego meteorytu +30% czy coś koło tego. Sihill + 100%. Ale to był procent od bazowej wartości obrażeń zadawanych przez Geralta. Im ta wartość była większa, tym skuteczniejszy był miecz.
W W1 miecz dodawał procent do obrażeń zadawanych przez Geralta. W W2 Geralt dodaje procent do obrażeń zadawanych przez miecz. Tak to w skrócie wygląda.
Z tego co wiem to miecze w W1 i W2 działały tak samo - były mnożone przez umiejętności geralta.
To tak jakby pierwsze miecze w wiedźminie 1 zadawały 9 obrażeń, dalsze 10 i 12, kilka bardziej wyspecjalizowanych po 7 lub 11, a najlepsze 20.
Różnica jest taka, że w W2 pierwsze miecze srebrne zadają 12 obrażeń a ostatnie 53, a więc w W2 najlepszy miecz zadawał około 230% obrażeń miecza pierwszego, natomiast w wiedźminie drugim 442%. Plus W2 był krótszy.
W wiedźminie pierwszym dodatkowo pozostałe cechy były bardziej niż w W2 (na przykład ceremonialny miecz z Deithwen -30% obrażeń, kosztem dużej szansy na rozbrojenie i krytyka, lub nielegalny miecz -20% z zwiększoną szansą na ból, krwawienie i krytyki).

Nissail said:
Podam (wymyślony przez siebie) przykład.
Biały Demon
Obrażenia: 4-7
Slotów na runy: 2
Premia do obrażeń zadawanych ciężkozbrojnym: -20%
Premia do obrażeń zadawanych nieopancerzonym: +30%
-10% zwinności
+50% szybkości
Oswojenie ( umiejętność władania tym mieczem przez Geralta; przyswajalność, zręczność, jak zwał tak zwał ) - Pełne
Efekty krytyczne: krawienie



- Ostatnio stworzyłem u kowala Miecz Błyskawic: mówię ci, jest genialny: nadaje się do wilkołaków i niedźwiedzi, a w dodatku ma premię do pancerza i obrażeń na lekkozbrojnych. W dodatku współgra ze znakiem Quenn No i ten wygląd.
- E tam. Wczoraj znalazłem Grzmot Windhalma. Srebrne cudo: spowalnia Geralta, ale za to kosi ciężkich aż miło. I mówię ci: nie ma nic lepszego na nieumarłych. Wczoraj wstawiłem mu runę +10% do krwawienia; generalnie, po walce jest krwawo jak nigdy.

Nissail said:
Pomysł, że "ten miecz jest lepszy na ghule, a tamten na wilkołaki" - totalny bezsens i zaprzeczenie kanonom Sagi.

Oczywiście że miecze nie powinny mieć "plus tyle przeciwko trupojadom" (w tym miejscu pozdrawiam miecz na harpie z wiedźmina drugiego), lecz miecze pośrednio powinny wpływać na walkę z danym typem potworów np.
Lżejszy lub krótszy miecz zwiększający prędkość ataków i/lub penetrację pancerza (łatwiej trafiać w słabe punkty (dobry w szybkich i brutalnych walkach z nekkerami lub harpiami, lub w walce z ciężkozbrojnymi (kikimory z W1, kościeje, przerazy itd.), lub cięższy (dobry na trupojady).
W zależności od run mogłyby być bonusy do krwawienia (działanie krwawienia w stylu W1 - większa szansa i wolniejsze działanie), które z z prostej przyczyny byłyby dobre na wilkołaki/ghule - walka z nimi dłużej trwa, i jest walką na przetrzymanie przeciwnika.
Cięższe miecze (i silne ataki) powinny mieć bonus do powalenia (przebicia się przez blok i przewrócenia lżejszego przeciwnika), więc automatycznie byłby lepszy przeciwko lekko uzbrojonym ludzkim przeciwnikom, ale wciąż słaby na nekkery (problemem walki z nekkerami nie są bloki tylko uniki przeciwnika). Dodatkowo oleje przeciwko danym przeciwnikom (patrz W1) mogłyby działać od pierwszego celnego trafienia i działać jak zatrucie, więc podczas walki z niektórymi przeciwnikami ważniejsze od siekania ile wlezie byłoby uderzenie, unik i czekanie aż przeciwnik opadnie z sił (walka nastawiona na obronę i "nękanie przeciwnika", niż na zasiekaniu go 10 ciosami w ciągu dwóch sekund) i tak dalej i tak dalej.
Lepsze miecze powinny mieć niewielki "pasywny" bonus do obrażeń, być szybsze (lepiej wyważone), mieć wpływ na bonus do bloku/ripost, mieć coraz większą penetrację pancerza, większe szanse na pozostałe efekty krytyczne itd.
Runy również powinny wpływać na efekty krytyczne, a nie na płaskie obrażenia.

Tylko nie piszcie aż w takim stopniu o "umiejętnościach miecznika", wiedźmin chyba z założenia ma być mistrzem miecza, więc w tym wypadku raczej miecz powinien dyktować obrażenia, a nie ile przez tą jedną wyprawę się nauczył ;)

Miecze (również dla gracza) powinny różnić się potencjałem różnego typu efektów krytycznych, a nie obrażeniami. Jak dla mnie to różnica w "czystych obrażeniach" pomiędzy pierwszym i ostatnim mieczem w grze może wynosić jakieś 0-30%, a reszta to bonusy do powaleń, krwawień, celności, penetracji pancerza itd.
 
PiochU said:
Z tego co wiem to miecze w W1 i W2 działały tak samo - były mnożone przez umiejętności geralta.
No właśnie chyba nie. W W1 były mnożone (miecze miały współczynnik obrażeń w %, mnożony z współczynnikiem obrażeń Geralta), natomiast w W2 dodawane (Geralt i broń miały swoje oddzielne współczynniki, które były sumowane).

Aczkolwiek warto zwrócić uwagę, że w W1 słabym mieczem Geralt mógł zadawać mniej obrażeń niż własne bazowe (bo były miecze np. -30%), a w W2 nie było to możliwe. Pomijając oczywiście walkę złym rodzajem broni (stalowy/srebrny).

IMHO lepiej przywrócić rozwiązanie z W1 (obrażenia jako mnożnik) oraz postawić na efekty dodatkowe, a do tego wprowadzić zależność szybkość=celność/obrażenia (lekki miecz daje większą szansę trafienia, ale mniej obrażeń; cięższy mniejszą, ale więcej) POWIĄZANĄ z rozmiarem lub rodzajem przeciwnika (tzn. jeśli duży, wolny - to z trafieniem nie ma i tak problemu, ale lekkim mieczem najwyżej połaskoczemy). Inaczej mówiąc, pośredni powrót do stylu szybkiego=grupowego/silnego.

Wówczas rzeczywiście opłacałoby się nosić kilka mieczy:
- dwa srebrne, lekki i ciężki
- dwa stalowe, lekki i ciężki
- ew. 1-2 "specjalne" (sprofilowane pod konkretne efekty czy przeciwnika)
Przy czym oczywiście nie jednocześnie. A zatem np. dwa sloty na miecze "na plecach" (bez ograniczenia srebrny/stalowy, tzn. np. dwa srebrne w danym momencie), trzy "w koniu", oraz unlimited w schowku (dla zbieraczy). Do tego ww. małe bronie dodatkowe (sztylet; pałka do ogłuszania "złapać żywym"; łamacz do walki ze zbrojnymi; łańcuch?), z jednym-dwoma slotami u Geralta i kilkoma "w koniu".

Z tym że wówczas trzeba dobrze rozwiązać dwie kwestie w samej grze:
- strefy walki (tzn. nie nakładanie się starć z ludźmi itd. albo potworami)
- przewidywalność spotkania danego przeciwnika: 1. wiedza, że w danej np. jaskini można spotkać takie a takie potwory; 2. "inicjatywa", tzn. że w większości przypadków Geralt zauważa przeciwnika pierwszy

Nie muszę wspominać, że przy takich zasadach możliwość pełnej pauzy (a la W1) jest warunkiem sine qua non.

Co do samej walki, postawiłbym na model "easy to learn, hard to master", czyli np.:
- LPM cios (dłuższe przytrzymanie - silniejszy, ale zarazem większe ryzyko na "wystawienie się")
- PPM unik
- Key1 (np. E) parowanie, blok (przy walce lekkim mieczem ryzyko wytrącenia z równowagi; za to jedyna możliwość obrony podczas powalenia)
- Key2 (np. Q) znak
- Key3 broń dodatkowa
- Key4 petarda (zwykłe naciśnięcie - rzut "pod siebie", jak w W1, świetne np. dla Słońca Zerrikani; przytrzymanie - możliwość rzucania dalej, ale niemożliwe w zwarciu)
- Key5 ?? kopniak (wytrąca z równowagi, ale nie zadziała na przeciwników dużo większych)
- WASD chodzenie - tzn. przy uniku/ataku niech automatycznie Geralt rusza się o krok do tyłu/przodu, zaś S daje "oderwanie się"; zaś A i D ruch "w półkolu wobec wroga/ów", tak aby uniknąć znalezienie się w sytuacji z kimś za plecami
Ogólnie chodzi o to, aby kluczowe było wyczucie momentu.
 
Jak postanowiłem sobie, tak robię. Przechodzę W2 na startowym ekwipunku
http://www.youtube.com/watch?v=sJDPyX8Ppd8
Pierwsza walka z Letho postać Lv 12
Szczerze, nie spodziewałem się ze Shihil będzie zadawać tak słabe! obrażenia w trakcie walki, no ale trudno walczyć trzeba. Mam nadzieję że w II akcie będzie już z górki jak się dokopie do lepszych umiejętności które zrekompensują mi miecz. Chociaż patrząc na walkę widać zę przejście edycji rozszerzonej będzie trudniejsze niż starszych wersji ze względu na czynnik zmęczenia. Informacje (z logu?)pokazują wszystko:
Geralt zadaje minimalne obrażenia :)
Zadawane obrażenia skalkulowane to 5-15 dmg więc niewiele.
 
Dzień dobry :). Co prawda, nie czytałem połowy postów, więc nie wiem czy taki pomysł był rzucony, ale proponuję odrobinkę oprzeć się na WoWowskim systemie heirloomowych itemów. Tzn. w WoWie wyglądało to tak, że item założony był na 1szym levelu, towarzyszył do końca gry scalując swoje statystyki (statystyki zwiększały się co level). W Wiedźminie 3 mogłoby wyglądać to tak, że na czysto przedmiot ma minimalne statystyki (no dobra, wiadomo, że z czasem by się zwiększały), po założeniu dostawała by plusy i minusy w statystykach, w zależności od buildu postaci, oraz (co opcjonalne) od run które są w nią włożone. Mogłoby wyglądać to tak, że idąc w szermierkę, zwiększają się bonusy do obrażeń broni + efektów, np. krwawienia, które wywołane są atakami. Z drugiej strony, idąc w magię, broń mogłaby mieć mniejsze obrażenia fizyczne, ale np. większe obrażenia od magii, np. ognia + bonus do podpalenia.

Kolejnym pomysłem są runy, które mogłyby wpływać nie tyle na obrażenia samej broni, co na bonusy płynące z buildu. Można by je podzielić na szkoły, np. magiczne (ognia, wody itd.). Logicznym wtedy by było, że idąc w build w którym główną rolę gra np. ogień, wkładając runy wody, zyskalibyśmy bonus do ataków ze szkoły magii (wody; chociaż okrojone prze ogień), jednocześnie rezygnując z części bonusów płynących ze szkoły ognia.

No i rozwijając mój pomysł, dałoby się logicznie umiejscowić więcej mieczy, które miałyby bonus do tego, a odbierały z innego.

Mocno oklepane i naciągane, wiem. Ale nie bijcie, to tylko pomysł :p.

P.S. jak miecze, to poproszę więcej prostych mieczy, bez ozdobnych bzdur, gdyż one szpecą tylko wygląd - prawdziwe piękno w mieczach stanowi ich prostota. Co do prostych mieczy w sensie, nie krzywych - przypominam, że Geralt krzywych nie lubił :p.
 
Pomysł, że "ten miecz jest lepszy na ghule, a tamten na wilkołaki" - totalny bezsens i zaprzeczenie kanonom Sagi.
Nie wiem czy zapoznałeś się z grą Wiedźmin i Wiedźmin 2, gdzie kanon sagi Sapkowskiego stał się cycatą dziewuchą, która została zwyczajnie wyruxxana. Pomijając niezgadzające się daty wydarzeń, pomieszanie niektórych faktów z przeszłości, przypomnę ci miecz srebrny dostępny w grze, który zadawał dodatkowe obrażenia harpiom. Był także taki specjalnie na duże potwory. Ale tak, masz rację, mój pomysł jest karygodny i kala niezachwiany realizm i życiowość sagi.

Ludzie nie są ćwiartowani przez wiedźmina mieczem srebrnym, ponieważ jest nieskuteczny przeciwko pancerzom (może się wyszczerbić)

Każdy miecz może się wyszczerbić. Na współczesnych turniejach, doświadczeni zawodnicy wiedzą, że podczas walki mieczami (żelaznymi, stalowymi, jakimikolwiek powinno uderzać i parować ciosy płazem, bo ostrze BARDZO łatwo się szczerbi, a cena za porządnie wykonaną replikę kosy waha się od 1200 do 2000zł. Miecze średniowieczne też się szczerbiły - i jak to się ma do realizmu wiedźmina? Nijak.

Cóż, pomysły dzielą się na dobre i głupie, najwidoczniej mój kwalifikuje się do tej drugiej grupy :) Tak czy owak, dzięki za krytykę.
 
Przecież mówili w wywiadach, że drzewko umiejętności będzie inne niż to z drugiej części gry, więc nie ma teraz się o co stawiać jak nawet nie wiemy jak to będzie wyglądać i na czym polegać. A co do obrażeń dzięki umiejętnośći to też jest trochę śmieszne. Równie dobrze można by było walczyć pałką mając wysoki poziom i pokonywać nią wszystkich bossów jak i mocnym dobrym mieczem z drzewkiem umiejętności takim jak w części drugiej Np: Jest jaskinia z jakimś potężnym potworem a legendarny wiedźmin Geralt z Rivii wchodzi tam z kijem urwanym z pierwszego lepszego drzewa i zabija go dwoma uderzeniami wszechmocnej pałki . Wybaczcie za taki przykład ale ja tak to sobie wyobrażam. Ballada o Geralcie z Rivii który pokonał potwora pałką niż jakimś runicznym mieczem ostrym jak brzytwa brzmi inaczej nieprawdaż?
 
Darkhunter98 said:
[...] proponuję odrobinkę oprzeć się na WoWowskim systemie heirloomowych itemów.
W wowie hierloomy skalowały się w górę tylko dlatego, bo cały świat się skalował (no i szansa na krytyka/unik była co poziom była różnie uzależniona od statystyk). W Wiedźminie 3 staramy się uniknąć sztucznie pompowanego wzrostu siły (i nekkera branego na przysłowiowego hita) więc nie ma to żadnego sensu. Do wiedźmina do pewnego stopnia bardziej pasowałby mi system z Path of Exile (poszukujemy itemów które dobrze współgrają z naszym buildem, a nie które mają więcej wszystkich statystyk).
Problemem jest tylko ile buildów ma być, i jak wtedy takie zarówno perki (talenty) jak i suffixy (ciekawe bonusy na przedmiotach).
Takie rozwiązanie wymaga większego specjalizowania się w buildach (na przykład gracz z mocnym aardem szukałby pierścieni z bonusami do aarda, mając zwiększoną moc krwawienia szukalibyśmy mieczy z większym prawdopodobieństwem do krwawienia , lub na zasadzie łatania swoich słabości - wybierając duże bonusy do obrażeń (kosztem zdrowia) szukalibyśmy pancerzy z dużym bonusem do życia).
To czy łatamy dziury czy jeszcze bardziej zwiększamy nasz potencjał w którego zainwestowaliśmy głównie zależy od tego czy bonusy są mnożnikami czy "płaskimi bonusami" (dodawaniem).
 
Piochu, co do tego dostosowania miecza do konkretnego typu potworów - właśnie doszliśmy do zasadniczego, "wiedźmińskiego" podziału. Miecz stalowy - cięższy - przeciwko istotom niemagicznym, które zwykle finezją wykazać się nie mogą. Lekki, srebrny miecz - na istoty szybsze, pochodzenia magicznego. Wydaje mi się, że silny (w sensie mający dużo siły, a nie dopakowany skillami) wiedźmin jest w stanie utrzymać półtoraręcznego Aerodinghta jedną ręką i wyprowadzać szybkie ciosy. Po co miałby więc dokładać sobie kolejny miecz, tylko dlatego, że jest JESZCZE lżejszy?
 
Cięższe miecze (i silne ataki) powinny mieć bonus do powalenia

No i wracamy do punktu wyjścia: grywalność, czy realizm? Moim zdaniem grywalność. Bo pomysł z podziałem mieczy na lekkie i ciężki nie jest najgłupszy i chętnie sprawdziłbym jak się w takim systemie smakuje grę, ale realizm głośno krzyczy: Nawet miecze dwuręczne nie ważyły więcej niż 2 kilogramy. Niby jest znaczna różnica w posługiwaniu się mieczem ważącym kilogram a takim który wygląda tak samo ale jest cięższy o choćby 300 g. Ale jeśli chcemy żeby wszystko było zgodne z prawami fizyki i otaczającą rzeczywistością: Miecze na plecach. Ja rozumiem, że Geralt szybko wyciągał je z pochew ( zapomnijmy na chwilę o budzącej współczucie animacji wyciągania miecza w Wiedźminie 2, gdzie brzytwa była wyciągana do 2/3 długości, a potem nagle "łamana" w pochwie, i wyciągana zaraz znad ramienia ) i mógł potem siać zniszczenie. Ale jeśli walczy się z czymś co jest szybkie, to nawet te pół sekundy ( mówimy o biernym staniu podczas wyciągania miecza, piruetów wszak nie było w obu grach, a w każdym razie nie podczas dobywania broni ) jest w stanie sprawić że ktoś wiedźmina zwyczajnie zakatrupi. Więc jeszcze raz powtarzam i mam nadzieję że się ze mną zgadzacie: realizm, o który niektóre osoby tak zażarcie walczą, wypacza całkowicie gry RPG.
 
Hagengard, ale jako DODATKOWA możliwość? czemu nie, choćby w formie fanowskiego moda (bardzo silna wiarę w moderców coś pokładam... ;) ). No i z tego co kojarzę, to w W2 można było wyciągać miecz podczas wykonywania przewrotu, inna sprawa, że zbyt realistyczne to nie jest ;) I w rzeczywistości zdarzają się miecze cięższe niż 2kg, chłopak koleżanki miał ze dwa lata temu taki kosior, ważył chyba 2.35-2.40 ;]
 
piotrek18tw said:
Piochu, co do tego dostosowania miecza do konkretnego typu potworów - właśnie doszliśmy do zasadniczego, "wiedźmińskiego" podziału. Miecz stalowy - cięższy - przeciwko istotom niemagicznym, które zwykle finezją wykazać się nie mogą.
Oj wypraszam to sobie, Serrit i Egan nie są magiczni, a niefinezyjnymi ich nie można nazwać.

piotrek18tw said:
Po co miałby więc dokładać sobie kolejny miecz, tylko dlatego, że jest JESZCZE lżejszy?
Nie chodzi mi o trzymanie 50 mieczy "bo ten jest szybszy", tylko o personalizacje np. podczas wykuwania lub wyborze miecza.
Tutaj mamy zarówno mniejsze jak i większe miecze (np D'yaebl a Wiedźmiński miecz stalowy), zakrzywione lub też nie, bardziej lub mniej "ząbkowane" itd. Fajnie byłoby gdyby tego typu cechy bardziej przekładałyby się na statystyki miecza.

Zresztą nawet miecze w wiedźminie drugim różniły się wagą (Zerrikanterment - 5, Gynvael Aedd - 7, Harpia - 8, Krwawy Miecz - 9, wszystkie srebrne ) ;]
 
piotrek18tw, wiesz, wszystko zależy od epoki, ja osobiście nie spotkałem żadnego miecza ( a kilka mi się przez ręce przewinęło ) który byłby dla mnie za ciężki. A to dziwne, bo zawsze miałem w pamięci obraz z "Ogniem i Mieczem" gdzie Skrzetuski nie był w stanie utrzymać miecza Podbipięty :). Ale widzisz, nikomu nie przeszkadzało chyba to nierealistyczne wyciąganie mieczy ( ja zwróciłem na to uwagę dopiero przy którymś z kolei przechodzeniu gry, dlatego pamiętam: w slow motion, gdy wcisnęło się ctrl podczas wyciągania miecza, jaki to był dla mnie szok ). Czyli, nieważne jak ta kwestia zostanie rozwiązana, na pewno będzie miodnie. Pozostaje tylko czekać. :) Pozdrawiam
 
Mnie również w życiu przewinęło się kilka mieczy przez ręce i mogę z całą pewnością stwierdzić, że im lżejszy miecz, tym lepiej. Waga ostrza, którym się posługujemy jest jedną z jego podstawowych cech. Zwłaszcza jeżeli w walce stawiamy na szybkość i rozbudowaną szermierkę. To, że miecz jest zbyt ciężki nie musi oznaczać, że nie możemy go utrzymać czy, że wypada nam z rąk. Jeżeli czujemy jego wagę, jeżeli powoduje ona choćby drobne opóźnienie naszych ruchów to znaczy, że miecz nie jest dla nas odpowiedni. Idealnie dopasowany miecz to taki, którego wagi w ogóle nie czujemy. Którym możemy wykonać każdy manewr i zawijać nim jak przysłowiową "łozową witką" :)

Ale wydaje mi się, że zbaczamy z tematu.

Kielun said:
A co do obrażeń dzięki umiejętnośći to też jest trochę śmieszne. Równie dobrze można by było walczyć pałką mając wysoki poziom i pokonywać nią wszystkich bossów jak i mocnym dobrym mieczem z drzewkiem umiejętności takim jak w części drugiej Np: Jest jaskinia z jakimś potężnym potworem a legendarny wiedźmin Geralt z Rivii wchodzi tam z kijem urwanym z pierwszego lepszego drzewa i zabija go dwoma uderzeniami wszechmocnej pałki . Wybaczcie za taki przykład ale ja tak to sobie wyobrażam. Ballada o Geralcie z Rivii który pokonał potwora pałką niż jakimś runicznym mieczem ostrym jak brzytwa brzmi inaczej nieprawdaż?
Kielun, chciałem Ci przypomnieć, że Geralt swego czasu pokonał strzygę za pomocą pięści, srebrnego łańcucha i ...własnych zębów ;) Zatem wydaje mi się bardziej sensowne, że pokonuje on jakiegoś potwora za pomocą pałki niż, że rąbie jakiegoś knechta 20 razy runicznym mahakamskim sihillem, zadając mu "minimalne obrażenia".

Jeżeli w Wiedźminie 3 twórcy zastosują ten sam system co w dwójce, to zaraz na początku gry będziemy się pozbywali legendarnego miecza Caerme i równie legendarnej zbroi vranów, zamieniając je na jakiś wyszczerbiony tasak i skórzany kubrak, które znajdziemy przy zwłokach pierwszego napotkanego w lesie bandyty.
 
Top Bottom