Wczoraj w Moskwie ja, jak i inni rosyjscy dziennikarze mogłem pierwszy raz spróbować gry "Wiedźmin 3". Gdyby nie obsuwa na maj, to sami moglibyście obejrzeć wszystko na własne oczy już jutro, ale jak zawsze coś poszło nie tak. Czy gra jest warta kupienia i czekania- z tym pytaniem poszedłem prosto do biura "SoftKlab"
"Wiedźmin 3" wolno nabiera rozpędu. Na początku podróżujemy przez wieś, w której podobno niedawno widziano Yennefer, zaginioną miłość Geralta. (tutaj miałem problem --->) Nie spodziewajmy się, że od razu trafimy w sam środek wydarzeń. Nic takiego się nie wydarzy. Zamiast tego będziemy chodzić i pytać o czarnowłosą kobietę pachnącą bzem i agrestem, jednocześnie dowiadując się o wydarzeniach wokół. (tu też miałem kłopot --->)Takie podejście nie miałoby sensu gdyby nie dialogi i dbałość o szczegóły w "wiedźminie".
Główną przyczyną dlaczego taki powolny sposób dobrze działa w przypadku tej wsi jest to, że historia każdego jej mieszkańca dopełnia uzupełnia ogólny jej obraz. Kobiety zebrane w czyimś domu z zawiści obgadujące właściciela gospody, który stał się bogaty dzięki wojnie- więcej klientów, większy zysk. Albo natknąłem się na ponurą rodzinę, po której było widać, że coś się stało. Zainteresowałem się tym, ale odmówili odpowiedzi i kazali odejść. Musiałem zostawić ich ze swoimi sprawami. Byłem zaskoczony, kiedy na tablicy ogłoszeń znalazłem ogłoszenie o poborze do wojska ich syna. Myślałem, że to tylko otoczka mająca sprawić wrażenie depresji (?) Ponadto wydaje mi się, że znalazłem ciało ich syna robiąc coś zupełnie innego. (W ostatnich dwóch zdaniach miałem spory problem, a translator nie pomaga, nie trzyma mi się to kupy.)
Zadania poboczne niczym nie ustępują misjom głównym. Nie ma czegoś w stylu "przynieś 10 czegoś tam itp" co jest w stanie zrobić każde dziecko. Spotakałem kowala, któremu ktoś spalił kuźnię. Musiałem znaleźć podpalacza. I byłoby to niemożliwe bez wiedźmińskich zmysłów (lub wiedźmińskich eliksirów. W każdym razie coś wiedźmińskiego)- uciekinier próbował zgubić ślad przechodząc przez strumień. Miał zranioną rękę, więc zostawiał ślady na drugim brzegu, nawet jeśli były zmywane wodą (?) to Geralt nie miał z tym problemów.
Zadania poboczne miały kilka możliwych zakończeń. Po schwytaniu podpalacza mogłem użyć znaku Axii, aby nakłonić go do przeprosin, albo wziąć łapówkę. Oczywiście wybrałem pierwszy wariant, bo wydawał mi się "prawilnym"
Sądzę, że kowal po prostu zawoła straże i powiesi podpalacza na gałęzi pobliskeigo drzewa, bo popełnił poważne przestępstwo, a ja nie mogłem po prostu wziąć pieniędzy i uwierzyć w obietnice, że to się już więcej nie powtórzy. W wiedźminie nie ma podziału na "dobre" i "złe". I nawet... (tego zdania nie rozumiem)
To połowa, ale nie mam już siły tłumaczyć więcej
Jak na pierwszy raz jestem zadowolony
. Jak ktoś jest zainteresowany, to zapraszam na pw. Spróbuję streścić ciekawsze momenty (tłumaczyłem na bieżąco, nie znam dalszej części i nie chce mi się czytać
) albo nawet przetłumaczę do końca. Może jest ktoś kto lepiej zna język i dokończy, albo już to nawet zrobił, a ja o tym nie wiem. Nauczyłem się chyba więcej niż w 4 lata w szkole. Nie dziwię się, bo przez cały ten czas robiłem to samo- praktycznie nic.