O prozie Martina ludzie przypomnieli sobie dopiero po sukcesie serialu, który przyciągnął dobrym wykonaniem. Wcześniej było to fantasy jakich wiele, dobre i znane przez miłośników gatunku, ale powiedzmy sobie szczerze- to serial tak wszyscy teraz kochają, a nie książki. Męczą mnie teksty "winter is coming" itp. od ludzi, którzy przyznają, że PLiO nie czytali, a nawet nie oglądali serialu, a kojarzą to z memów w internecie. Wszyscy moi znajomi i mam wrażenie, że i cały internet podłapali, nie wiadomo skąd, że w Grze o Tron wszyscy umierają i że tak powiem cisną z tego bekę. Najlepsze jest to, że kiedy pytam taką osobę czy czytała książki to odpowiada mi, że kończy drugi sezon serialu.
Fantasy to nisza. Mało ludzi to czyta, a to właśnie w tym gatunku jest najwięcej śmierci. No, jest jeszcze "Władca Pierścieni" i "Hobbit", które przez swoją popularność dają ludziom obraz "typowego fantasy", gdzie jest epickość i happy end.
Ludzie zrobili serial na podstawie trochę mniej kolorowego fantasy, który stał się bardzo popularny. Umiera sporo postaci, co dla ludzi zszokowanych śmiercią jakiegokolwiek bohatera w ich filmie (nie fantasy, bo takich prawie nie ma) jest rzeczą dziwną i niecodzienną. W miarę wzrostu popularności serialu rośnie wyolbrzymianie sytuacji. Gra o Tron- wszyscy umierają, itd.
Cała ta sytuacja jest żenująca. Pieśń Lodu i Ognia to dobre fantasy, które przez ilość śmierci wcale nie wyróżnia się na tle innych, tych mrocznych, bo takich jak "Zwiadowcy" i "Władca Pierścieni" jest zbyt wiele. Wszystko to wynika z niewiedzy ludzi nieznających gatunku.