Etyka w Gwincie

+
Keymaker7;n8187740 said:
Ile osób tyle podejść do tematu. Ja, przy w mojej opinii rozstrzygniętej już sytuacji, właśnie spassowanie uważam za godne przyjęcie na klatę porażki, a natychmiastowy RageQuite już nieszczególnie. Takie RageQuite to troche jak ucieczka albo przejaw złości z powodu przegranej. Owszem spasowanie zajmuje odrobinę więcej czasu niż RageQuite, ale w moim mniemaniu jest "bardziej godne".

Natomiast czekanie/"granie do końca" aż przeciwnik-zwyciezca wyrzuca swoje karty, które nie są potrzebne do zwycięstwa aboslutnie nie jest według mnie oznaką bycia zawodnikiem z krwi i kości. Jest traceniem mojego czasu po tym jak ja się uczciwie poddałem i zaakceptowałem wyższość opponenta. Zatem to nic innego jak lekceważenie mnie, a na to nie pozwolę.

Ale ja nie pisałem nic o wyrzucaniu kart do końca. To już sobie sam dodałeś. Sam się nie denerwuje jeśli przeciwnik to robi, jednak unikam takich sytuacji nie chcąc marnować czasu przeciwnika.

Ja pisałem o sytuacji gdy rzucam ostatnią kartę (dającą zwycięstwo, bez względu na to ile mi zostało ich na ręce), a przeciwnik wychodzi. To mnie irytuje. Przeklikanie tych 3/4 ekranów po partyjce trwa 5 sekund i nikt mi nie wmówi, że jest to argument dla którego mogę "rozgrzeszyć" rywala który wyszedł z gry. Co innego gdybym zaczął (mimo wygranej) ciskać wszystkim co mam na ręce, wtedy opuszczenie gry przez przeciwnika jest dla mnie zrozumiałe.
 
Ludzie, weźcie przestanie. Ktoś chce poddać, to poddaje. Normalne. Robicie z tego jakieś wielkie halo jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Skoro tak wam przeszkadza poddawanie się, to grajcie na boty, one się nie poddają... Wielkie filozofia kiedy można, a kiedy nie można się poddać. Kodeks Gwintownika może jeszcze decydujący o tym, kto ma honor, a kto nie. To brzmi tak komicznie, że dziwię się, że tak długo potraficie o tym na poważnie dyskutować.
 
Savro528;n8188820 said:
Ludzie, weźcie przestanie. Ktoś chce poddać, to poddaje. Normalne. Robicie z tego jakieś wielkie halo jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Skoro tak wam przeszkadza poddawanie się, to grajcie na boty, one się nie poddają... Wielkie filozofia kiedy można, a kiedy nie można się poddać. Kodeks Gwintownika może jeszcze decydujący o tym, kto ma honor, a kto nie. To brzmi tak komicznie, że dziwię się, że tak długo potraficie o tym na poważnie dyskutować.

Popieram. Temat jest dziwny. Ja przedstawiłem jedynie swój pogląd (od tego jest to forum czy się mylę?) i od razu zostałem zjechany przez szanownego (inaczej) Aurelinusa, jakbym mu co najmniej dziewczynę odbił -,-
 
Emdzey;n8188800 said:
Ja pisałem o sytuacji gdy rzucam ostatnią kartę (dającą zwycięstwo, bez względu na to ile mi zostało ich na ręce), a przeciwnik wychodzi. To mnie irytuje.

A z tym też się spotkałem. Rzucam sobie kartę, która daje mi zwycięstwo (np Aglais) i przeciwnik w momencie gdy tylko widzi co leci to daje RageQuite, nawet nie czekając jaką kartę specjalną wybiorę. Nie przeszkadza mi to jakoś, ale zysk w sekundach to już wielki nie jest i takie podejście opponenta wynika bardziej z "rage" niż z chęci oszczędzania czasu :)
 
Nie ma co przesadzać i demonizować...ale fakt jest taki, że to po prostu denerwuje. Dla mnie niektórzy to normalni idioci...ale też wydaje mi się że kiedyś tego nie było w takiej skali. Myślę że wielu z tych co ratują te cenne 3 sekundy normalnie cwaniakuje w nadziei że nie naliczy minusowych punktów. Część jest zła że przegrali...ale niektórzy to już przeginają. Rzucają kartę z ręką na ESC i jak zobaczą coś co ich przebija nie czekają na nic tylko wciskają. To jest moim zdaniem cwaniakowanie. Tak jak były czopki co zamiast sobie grać wykorzystywali jakiś tam bug z grzybami, tak sami ci kolesie po prostu cwaniakują.

ale faktem jest że to raczej sprawa marginalna.
 
Porównywanie stada(tutaj niech każdy wstawi swoje własne okreslenie tych ludzi), którzy używali buga dla zwycięstw, niszcząc tym wszystkim grę, z ludźmi, którzy się poddają... To tak serio? Niedługo lepiej będzie używać bugów/cheatów niż się poddawać, bo jakaś grupka rycerzy gwinta nie jest zadowolona jak ktoś im się poddaje.
 
To było opisywane gdzieś tutaj na forum. W jakichś tam sytuacjach, kiedy rozgrywkę się kończy poprzez ESC miało nie naliczać minusowych pkt temu co przegrał. Są też opisane inne przypadki na stronie z bugami. Nie wiem czy to rzeczywiste sytuacje, czy tylko komuś się wydaje że nie nalicza pkt....ale takie info się pojawia.
 
Keymaker7;n8188910 said:
A z tym też się spotkałem. Rzucam sobie kartę, która daje mi zwycięstwo (np Aglais) i przeciwnik w momencie gdy tylko widzi co leci to daje RageQuite, nawet nie czekając jaką kartę specjalną wybiorę. Nie przeszkadza mi to jakoś, ale zysk w sekundach to już wielki nie jest i takie podejście opponenta wynika bardziej z "rage" niż z chęci oszczędzania czasu :)

To też właśnie o takie sytuacje mi chodzi i takim "graczom" nie daję GG. A co przez nich przemawia, cóż, to już nie mój problem ;)
 
Naprawdę nie rozumiem, jaki problem ludzie mają z poddawaniem. Jak widzę, że przeciwnik rzuca kartę i wiem na 100%, że przegram, to poddaję grę i nawet nie czekam na koniec animacji/wyboru karty czy czego innego. Co to za różnica czy poddam się od razu czy 10-15 sek po położeniu karty skoro wynik będzie taki sam. Nie widzę żadnego sensownego powodu, aby ludzie nie poddawali 100% przegranych gier.

Bardziej mnie śmieszą sytuacje jak przeciwnik nie ma żadnych kart jednostek do zagrania i ja też nie mam, o czym przeciwnik nie może wiedzieć, i zamiast grać do końca na remis, to on pasuje dając darmowe zwycięstwo.
 
Piwus;n8189520 said:
Naprawdę nie rozumiem, jaki problem ludzie mają z poddawaniem. Jak widzę, że przeciwnik rzuca kartę i wiem na 100%, że przegram, to poddaję grę i nawet nie czekam na koniec animacji/wyboru karty czy czego innego. Co to za różnica czy poddam się od razu czy 10-15 sek po położeniu karty skoro wynik będzie taki sam. Nie widzę żadnego sensownego powodu, aby ludzie nie poddawali 100% przegranych gier.

Bardziej mnie śmieszą sytuacje jak przeciwnik nie ma żadnych kart jednostek do zagrania i ja też nie mam, o czym przeciwnik nie może wiedzieć, i zamiast grać do końca na remis, to on pasuje dając darmowe zwycięstwo.

W moim wypadku to przekonanie, że gra się do końca choćby nie wiem co, wywodzi się ze sportu. To tak jakby zawodnicy jednej drużyny schodzili z boiska, bo tak, bo przegrają. Mało to kulturalne zachowanie i tyle. Możecie się z tym nie zgadzać, ja jako ktoś kto trenował 8 lat siatkówkę odbieram coś takiego jako nie fajne zachowanie i nie propaguję go, tyle.
 
Emdzey;n8190960 said:
W moim wypadku to przekonanie, że gra się do końca choćby nie wiem co, wywodzi się ze sportu. To tak jakby zawodnicy jednej drużyny schodzili z boiska, bo tak, bo przegrają. Mało to kulturalne zachowanie i tyle. Możecie się z tym nie zgadzać, ja jako ktoś kto trenował 8 lat siatkówkę odbieram coś takiego jako nie fajne zachowanie i nie propaguję go, tyle.

Różnica między Gwintem a sportem klasycznym jest taka:
1. W sporcie zawsze istnieje szansa odrobienia strat, a w Gwincie w określonych przypadkach masz 100% pewność na przegraną.
2. W sportach drużynowych nie istnieje opcja poddania się, ale w sportach walki już tak i nikt nie nazywa zawodników, którzy się poddają miękkimi (wstaw dowolny rzeczownik) tylko z powodu, że się poddali przed ostatnią rundą.

Ponadto w meczach drużynowych, mimo że nie istnieje oficjalne poddawanie się, to jednak często możemy być świadkami psychicznego poddania meczu, gdzie prawie cała drużyna gra tylko po to by usłyszeć gwizdek. Dla mnie poddanie się to jednak szacunek dla umiejętności przeciwnika i trzeźwa ocena swoich zdolności i sytuacji w jakiej się znajdujemy, a nie słabość przeciwnika. To żadna ujma na honorze. Zresztą skoro trenowałeś to na pewno wiesz, jak psychika może wpływać na rozgrywany mecz.

Podsumowując Gwint jest określonym e-sportem, w którym 'poddanie się' jest opcją równorzędną jak pas czy wyłożenie karty. Według mnie, w tej formie jaka funkcjonuje oznacza bardziej "uznaję 100% zwycięstwo przeciwnika" niż "odpuszczam grę, bo straciłem wiarę w wygraną".
 
Emdzey;n8190960 said:
W moim wypadku to przekonanie, że gra się do końca choćby nie wiem co, wywodzi się ze sportu.
Jeżeli odniosłeś wrażenie, że chciałem cię poprzednio objechać, to błąd, bo chodziło mi tylko o to, żeby pokazać ci inny punkt widzenia i powstrzymać cię przed pójściem drogą takiego myślenia. Poprzednik dobrze to ujął: rzucanie ręcznika w sportach walki jest tu jak najbardziej prawidłowym zobrazowaniem sytuacji. Natomiast zgadzam się, że ESC w sytuacji, gdy obie strony już spasowały to przesada. Ale nadal trzeba z tym żyć, bo nie sądzę, by przy obecnych problemach - jeśli w ogóle - kiedykolwiek zajęto się takimi kwestiami. Niepotrzebnie się obruszasz.
 
Last edited:
Dzisiaj 7x walczyłem z Wiewiórkami w 3 wariacjach będącymi prawie idealnymi kalkami z GwentDB i od żadnego z oponentów nie dostaem GG za to, że wygrałem moim Henseltem 2:0 + 7x rage...
Ehhh... niektórzy nie potrafią przegrywać.
 
Ramalian;n8346980 said:
Dzisiaj 7x walczyłem z Wiewiórkami w 3 wariacjach będącymi prawie idealnymi kalkami z GwentDB i od żadnego z oponentów nie dostaem GG za to, że wygrałem moim Henseltem 2:0 + 7x rage...
Ehhh... niektórzy nie potrafią przegrywać.

Nie rozumiem o co ci chodzi. Co ma GG do umiejętności przegrywania? GG oznacza, że dany gracz chce uhonorować przeciwnika za przyjemną dla niego rozgrywkę. Dla niektórych przyjemność sprawia samo granie, wykonywanie niespodziewanych ruchów, granie przeciwko nietypowym taliom. Niektórym natomiast (nie ukrywam, że i mnie) przyjemność sprawia wyłącznie zwycięstwo i tylko w takiej sytuacji dają GG. Normalna sprawa w grach online. Chociaż akurat ja ostatnio przegrywając GG dałem raz, kiedy pnąc się w rankingu od miejsca 6000 do pierwszego tysiąca, z win ratio ponad 80% będąc na 900 miejscu pokonał mnie gracz z miejsca 600. Ta gra sprawiała przyjemność.

Nie widzę powodu, by do systemu GG dopisywać jakieś etyczne normy. Ty jak widać nie rozumiesz, że GG nie jest auto-includem.
 
Rozumiem i to aż nadto, po prostu wyrażam swoje zadanie. Jeżeli ktoś mając ładną przewagę na stole w ostatecznym rozrachunku przegrywa 2:0 grając skopiowaną talią i nagle widzę rage bez GG pomimo, że w ręce ma jeszcze 3-4 karty jest to dla mnie śmieszne i dlatego napisałem co napisałem. Gdyby sytuacja powtórzyła się 1-2 razy to ok ale nie 7 w ciągu jednego poranka. I to ST. Ja jakoś nie wychodzę jak mi ST 3 razy pod rząd użyje pożogi. Chcą to niech sobie wychodzą i nie dają GG, nie hejtowałem tego, że nie dostałem GG tylko opisałem całościową sytuację w grze. Gwint coraz bardziej mnie od siebie odrzuca przez takich graczy. Człowiek kombinuje, często będąc na przegranej pozycji i satysfakcja z nagłego odwrócenia sił w grze daje niezwykłą satysfakcję, tylko combo nie dojdzie do końca, a tu rage quit... Jak przegrywam i wiem że nic z tego nie będzie po porostu pasuję i jeżeli przeciwnik nie używał jakiegoś wyjątkowo rakowego buildu daje GG. I powtórzę jeszcze raz, że nie mam bólu 4 liter o to GG tylko ogólną sytuację w rozgrywkach. Staram się szanować czas swój i innych graczy i jako wieloletni szachista uczestniczący w wieku turniejach takie zachowanie odczuwam za przejaw chamstwa. Ty się że mną nie musisz zgadzać, tak czy inaczej poprzedni post miał raczej zasugerować, że coraz więcej graczy gra kopijkami i nie potrafi się pogodzić z przegraną co jest w ogólnym rozrachunku dość żałosne.
 
Ramalian A wyglądało na to, że napisałeś to by pochwalić się jaki jesteś świetny, że pokonujesz 2:0 netdeckujących ludzi i jeszcze zmuszasz ich do roztrzaskania klawiatury o ścianę. Hm. W każdej grze online jest jakiś typ graczy który daną osobę irytuje, nic niezwykłego, w każdej karciance mnóstwo ludzi gra deckami z netu, straszne i niespodziewane. A escape'owanie gry to właśnie szanowanie czasu. Ponadto karcianki online to raczej nie turnieje szachowe.
 
Dla mnie takie wychodzenie przed czasem, to zwyczajny przejaw braku szacunku dla rywala. A zdarza się to nagminnie, rzut ostatniej karty, po której gra by się skończyła i tak, to nie, przeciwnik musi wyjść te pół sekundy wcześniej. Sam zazwyczaj gram do końca, a jak widzę, że nie ma już żadnych szans na wygraną, to pasuję, ale grając kilkaset do tysiąca gier, ani razu nie wyszedłem przed czasem. Jakoś wątpię, by w prawdziwym życiu, ci sami ludzie grając w karty rzucali nimi i wychodzili z pokoju, bo partia nie wyszła. A gdyby tak robili, to świadczyłoby tylko o nich.
 
I znów nie potrafisz się pogodzić z tym, że dla innych graczy takie wychodzenie z gry jest przejawem oszczędności czasu, a nie braku szacunku. Nie wiem, dlaczego porównujesz Gwinta do papierowej karcianki, jak to są zupełnie różne rzeczy. W grach online wychodzenie z gry (zaimplementowane w samej grze a nie na zasadzie wyłączenia klienta) jest rzeczą normalną. Nikt w takim Starcrafcie nie płacze na forum, że przeciwnik poddał się zamiast pozwolić mu na zniszczenie wszystkich budynków (taki jest warunek zwycięstwa). W HSie poddawanie gry też jest rzeczą normalną i nie każdy czeka na spadek punktów życia do 0. Tak masz teraz i w Gwincie: nie każdy czeka na ostatni ruch przeciwnika tylko wychodzi z gry. Bo i dlaczego miałby tego nie robić? Bo tobie się taka postawa nie podoba? Wychodzenie z gry to nie rage quit. To normalne poddanie rozgrywki. Jak lubisz tracić czas to sobie czekaj, ale nie nazywaj innych, którzy z gry wychodzą, ragequiterami.
 

Gość

Guest
Jak bierzemy bzdury do siebie to jesteśmy najzwyczajniej nieprzystosowani do świata który nas otacza. Szacunek i rozrywka nie łączą się.

Niemożliwość poddania się jest wadą, im więcej masz możliwości tym lepiej najzwyczajniej. I wadą, wadą ludzi by to zniechęciło bo tracą swobodę. Jest taka nieudana gra... Jakieś dziwadła skandowały deweloperowi przed siedzibą że ich trigger'uje kontakt z przeciwnikiem i że chcieliby to wyłączyć. No to wywalczyli swoje i nadal że jest źle, bo przeciwnik nie widzi że im się nie wyświetla (w głębi to oni chcą uwagi, że to oni teraz mają wpływ na przeciwnika który ich denerwuje). Wariaci z ukrytym motywem.
 
Last edited:
Top Bottom