A czemu miałoby to tak nie wyglądać? Mam wrażenie, że system z Gothica jest łatwiejszy do zaimplementowania w grze, niż ten cały level-scaling czy jak to się nazywa. Każdy potwór ma swoje statystyki, które się nie zmieniają wraz z rozwojem bohatera. Silne potwory strzegą górskich wąwozów, jaskiń i przełęczy, za którymi mogą czekać jakieś porządne przedmioty, lokacje z ciekawymi questami czy NPC-e. I na początku gry nie można się tam dostać z tego własnie powodu. Trzeba poruszać się głównymi ścieżkami, gdzie grasują tylko mało wymagające potwory. Im dalej w głąb puszczy, gór czy jaskiń, tym większe niebezpieczeństwo. Taki system zapewnia swojego rodzaju naturalne granice niektórych lokacji czy części mapy. Doprawdy, nie wiem, czemu nie stosuje się go we wszystkich RPG-ach.
Pozostaje tylko problem, który pojawił się już w W2. Mianowicie, Geralt pod koniec W1 był już bezdyskusyjnym mistrzem miecza, zabijał wielkie potworzyska, starł się z mutantami, Wielkim Mistrzem a nawet Królem Gonu. No i miał Zbroję Kruka oraz potężne, legendarne miecze. A tu nagle zaczyna się dwójka i wiedźmin ledwo jest w stanie pokonać parę nekkerów czy utopca. Chociaż tam było to uzasadnione długą odsiadką w loszku, co wiązało się z utratą sił. A teraz? Czy Geralta znów zastaniemy w podobnej sytuacji? Kojarzy mi się to z serią Elder Scrolls...
Bo coś czuję że Geralt znów będzie biegał z zardzewiałym mieczem +0,5 demejdża i w lnianej koszuli czy podobnych szmatach...