To zupełnie jak Gors Velen, które ma tą dodatkową zaletę, że można je sensownie połączyć z resztą gry. W zestawie Thanedd z czarodziejkami, Hirundum z rodziną Hofmeierów i młody podróżnik Fabio Sachs. A i Jaskra, Zoltana czy inne postacie łatwiej przenieść o dzień żeglugi, niż sensownie uzasadnić, skąd się wzięli tysiąc kilometrów dalej.
Takie dywagacje.
Może i masz racje. Ale z tego co wiemy, to Geralt i tak będzie podczas podstawowej wersji W3 uganiał się za Ciri. A w takim wypadku, nie ważne czy miałby zboczyć dzień czy tydzień, to i tak jest to abstrakcja. I tak będzie się starał jak najszybciej się do niej dostać. Także, czy to będzie dzień czy miesiąc drogi, to i tak pozostanie w sferze czystych wymysłów. A o tyle, o ile Gors Velen ( a w szczególności Aretuza i Thanned) są ciekawe, to tym, co zawsze chciałem zwiedzić jest Toussaint. Cieszmy się z tego co dostajemy i miejmy nadzieję na więcej. Bo nie dostajemy zbroi dla konia, a przygody dłuższe i pewnie bardziej zapadające w pamięć niż 90% teraz wydawanych pełnych wersji gier